Epizod XIII.
Po kilkunastu minutach jazdy
zatrzymaliśmy się na parkingu. Siedzieliśmy jednak cały czas w aucie nie mając
pojęcia jak wnieść alkohol na górę.
- Zadzwoń do Krzyśka. –
zaproponowałam. – Niech kilku z nich przyjdzie tu z jakimiś torbami, ale w
miarę dyskretnie.
Nowakowski kiwnął głową i
wykonał odpowiedni telefon. Po chwili na dole pojawiło się trzech siatkarzy z
dwoma walizkami. Z trudem zmieścili butelki i puszki. Trzy butelki były u mnie
w torbie, a dwie kolejne miał Kosok pod bluzą.
- A teraz mi powiedz jak ty
chcesz wejść na górę. Trzeba iść przez recepcję, a Baśka nas w życiu nie
przepuści.
Skrzywiłam się przypominając
sobie o wrednej recepcjonistce.
-Dobra, mam plan. –
powiedziałam po chwili namysłu. – Idziemy do góry. Igła, Grzegorz i Michał
wracają do pokoju z walizkami jak gdyby nigdy nic. Piotrek zagaduje Baśkę a ja
panuję nad całą sytuacją.
- Jak ja mam ją zagadać? –
zapytał zdezorientowany środkowy.
Machnęłam ręką i obiecałam,
że wszystko wyjaśnię po drodze. Siatkarze wzięli walizki i pomknęli na górę a
my tuż za nimi.
- Synchronizujemy zegarki? –
Ignaczak, który cały czas nucił motyw z „Mission Impossible” zatrzymał się tuż
przed drzwiami.
Z niedowierzaniem pokręciłam
głowę i pchnęłam go w stronę recepcji. Krzysiek, Kosok i Michał szybko
przemknęli przez recepcję jednak czujne oko Baśki i tak ich zauważyło. Zanim
zdążyła cokolwiek powiedzieć do akcji wcisnął Piotrek.
- Złóż jej życzenia od całej
reprezentacji. Tak na walentynki. – powiedziałam rozbawiona wciskając mu bukiet
kwiatów, który od niego dostałam.
Zbity z tropu Piotr wykonał
swoją misję celująco. Po chwili dogonił mnie na schodach. Z obrzydzeniem
wycierał swoje policzki, które były czerwone od szminki Baśki.
- Dlaczego ja zawsze jestem
od czarnej roboty? – jęknął.
- Najważniejsze, że się
udało. – wzięłam go pod rękę i pociągnęłam w stronę pokoju Ignaczaka.
W pokoju libero było mnóstwo
siatkarzy, którzy rozdzielali między siebie alkohol.
- Oglądamy tutaj? –
zapytałam. – Ten pokój jest chyba najmniejszy.
- U nas jest sporo miejsca.
– stwierdził Kurek siadając na łóżku.
- Na waszym piętrze mieszka
pełno trenerów. – skrzywił się Winiarski.
- Z Olkiem można by jeszcze
ponegocjować, ale gdyby do pokoju dostał się Igor…
- Nie sądzisz, Bartek, że
mamy wystarczający duży syf i bez nich? – zapytał Nowakowski.
- Pedant, pedant. – Bartman
wciąż nie skończył tematu ze stołówki.
- Edyta? – Paweł zerknął na
mnie. – Masz duży pokój.
Wzruszyłam ramionami. W
sumie było mi obojętnie gdzie będziemy oglądać ten film. Po krótkiej dyskusji
ustaliliśmy, że spotkamy się wieczorem w dwudziestce dziewiątce.
- Gdzie moja butelka? –
zapytał przerażony Winiarski.
Ostrożnie odłożyłam torbę i
wyjęłam z niej whisky zamówione przez przyjmującego. Zadowolony szybko zabrał
butelkę.
- Piter, co ty tak stękasz?
– Ignaczak uważnie przyglądał się środkowemu.
Roześmiałam się na samą myśl
o Nowakowskim goniącym kwiaciarza.
- Czyli goniłeś faceta, żeby
dostać kwiaty? – zapytał Bartman po tym jak Piotrek opowiedział o sytuacji spod
sklepu. – No mówiłem, że gej.
- Baśka dostała te kwiaty,
żebyś ty mógł dostać swój sześciopak. – powiedziałam patrząc na atakującego.
- Czyli wolisz starsze? - Zbyszek nie odpuszczał.
- Kwiaty były dla Edyty, ale
przekupiliśmy nimi Baśkę. Dzięki temu możesz się dzisiaj napić, doceń to. –
powiedział Kosok szturchając Bartmana.
- Skąd wiesz, że były dla
mnie? – zapytałam zaskoczona.
- Baśce by kwiaty kupował? –
Grzegorz uniósł jedną brew. – Plan powstał dopiero na parkingu, więc była tylko
jedna możliwa opcja.
Kiwnęłam głową ze
zrozumieniem. To dało się wydedukować, miał rację. Po kilku minutach rozmowy
pożegnałam się z siatkarzami i wyszłam z pokoju razem z częścią zawodników. Kubiak
jak gdyby nigdy nic szedł korytarzem wymachując czteropakiem. Na jego
nieszczęście zza rogu wyszedł Olek. Nie zatrzymałam się nie chcąc wzbudzać
podejrzeń – widziałam tylko jak zrezygnowany Michał oddaje dwie butelki. Kiedy
wróciłam do pokoju kompletnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Chcąc uszykować
się na wizytę siatkarzy dokładnie posprzątałam. Alkohol schowałam pod łóżko, a
ubrania i rzeczy włożyłam do szafy. Wyczyściłam łazienkę i po kilkunastu
minutach roboty znowu krążyłam bez celu. O trzeciej wyszłam z pokoju, zamknęłam
je na klucz i ruszyłam w stronę stołówki.
- Głodna? – Kosok nieźle
mnie przestraszył pojawiając się znikąd i biorąc mnie pod rękę.
- A masz coś dobrego? –
zapytałam rozbawiona obejmując jego ramię.
- Co powiesz na owoce morza
w białym winie?
Zaśmiałam się wiedząc co nam
podadzą na stołówce. Jedliśmy to co zatwierdzili nasi trenerzy. Niektóre dania
wyglądały jak odpadki z dnia poprzedniego. Zawsze nieźle się bawiliśmy zgadując
co mamy na talerzach a co powinniśmy mieć. Stołówka była już prawie pełna.
Zajęłam to samo miejsce co na śniadaniu. Byłam mile zaskoczona posiłkiem.
Zielona sałatka z pestkami dyni i słonecznikiem a do tego bananowy koktajl.
- Nawet nie chcę znać
składników. – powiedział Nowakowski podnosząc szklankę z żółtawym płynem.
Obiad siatkarzy składał się
z dwóch dań. Bartman jak zwykle wybrzydzał, a Ruciak najszybciej wszystko zjadł.
Piotrek, mimo, że pochłaniał to samo i tak próbował jedzenia z talerza każdego
siatkarza. Ignaczak tradycyjnie dokończył mój obiad, mimo, że zawsze przysięga,
że mu nie smakuje i robi to tylko, żeby się nie zmarnowało.
- Pójdzie w cycki. –
stwierdził Możdżonek zerkając na Krzyśka.
- Myślisz? – siatkarz
zamyślił się zerkając na swoją klatkę piersiową. – Będę rozpraszał przeciwników.
- Dzwońcie do Andrei, mamy
taktykę na igrzyska w Rio. – zaśmiał się Zbyszek.
___________________________________________________________________________
Wesołych Świąt! Jadę do babci, która postawiła sobie za cel utuczyć mnie, więc wrócę pewnie bardzo późno. :(