Epizod LXXV.
Kolejne miesiące były
naprawdę ciężkie. Trenowaliśmy od świtu do nocy, każdy denerwował się
zbliżającymi się igrzyskami. Czas w Spale zawsze mijał bardzo szybkom mimo
pracy. Od mojej pierwszej wizyty w ośrodku minęły trzy lata. Kiedy to wszystko
minęło? Pamiętam, jak poznałam chłopaków, jak Karolina zaszła w ciążę… Teraz
jej syn miał prawie dwa lata. Na początku lipca zostałam zaproszona na galę
wręczenia powołań do kadry Polski na Igrzyska Olimpijskie 2016. Uroczystość
była kolejnym pretekstem do zakupów z Darią i Julią. Ja i Piotr dotarliśmy na miejsce grubo po
czasie, powołania wręczano w kolejności alfabetycznej.
- Piotr Nowakowski. – z dumą
obserwowałam jak Piotrek idzie w kierunku sceny i odbiera powołanie.
Reszta siatkarzy dała mu
głośne owacje. Mężczyzna na scenie wciąż odczytywał kolejne nazwiska.
- Michał Ruciak. – po
kilkunastu minutach wywołano
przyjmującego.
Przyjął powołanie, wymienił
uścisk dłoni z wszystkimi stojącymi na scenie .
- Edyta Ruciak-Nowakowska.
Zdenerwowana ruszyłam w
kierunku sceny. Mijający mnie Ruciak przybił mi piątkę, co rozbawiło sportowców
obecnych w hali. Odebrałam swoje powołanie i wróciłam do siatkarzy. Zaraz po
uroczystości udaliśmy się do ogromnej sali w której czekał na nas posiłek.
Wieczorem wróciliśmy do Spały i kontynuowaliśmy treningi. Pod koniec lipca, dwudziestego
trzeciego pierwsi Polacy wyjechali do Rio. Ja poleciałam dwa dni później razem z innymi lekkoatletami. Na zlecenie
siatkarzy wykonałam mnóstwo zdjęć wioski olimpijskiej, naszych pokoi i
warunków. Podobało mi się tam od samego początku. Poznałam mnóstwo sportowców z
innych krajów, ludzie byli niesamowicie sympatyczni. Czułam, że biorę udział w
czymś wyjątkowym. Tydzień później do Rio przybyli kolejni sportowcy, w tym
siatkarze. Dni przed rozpoczęciem IO nie różniły się niczym jak dni w Spale. Po
prostu trenowaliśmy. Piątego sierpnia było otwarcie igrzysk. Panowie założyli
czarne garnitury, białe koszule i czerwone krawaty. Panie musiały założyć
czerwone sukienki z białymi akcentami. Mówiąc szczerze, nasze stroje nie
wyglądały dobrze, ale nie przejmowałam się tym – i tak większość czasu spędzę
tutaj w dresie a nie w sukience. Przejście
przez stadion razem z innymi Polakami było niesamowitym doświadczeniem. Dwa dni
po otwarciu siatkarze rozgrywali pierwszy mecz z Bułgarią. Wygrali gładko 3:0,
najbardziej zadowolony ze zwycięstwa był Ignaczak. Trzy dni po meczu nadszedł
czas na preeliminacje. Dzień później eliminacje, a następnie półfinał. Udało
się. Siatkarze cały czas mnie dopingowali. Osiem dni po otwarciu był finał. Na
moje nieszczęście odbywał się on w tym samym czasie co mecz biało-czerwonych z
Niemcami.
- Nie denerwuj się. –
Piotrek szturchnął mnie kiedy siedziałam na korytarzu.
- Za dwie godziny będę
walczyła o medal, jak mam się nie denerwować. – zapytałam.
- Ja się nie denerwuję. –
prychnął Ignaczak.
- Bo potrafisz grać. - odparłam. - I nie grasz dziś finału.
- A ty umiesz biegać. –
wzruszył ramionami.
- Nie daj się wyprzedzić
brudasom.
- Rasiści. – zaśmiałam się.
Godzinę przed startem
zaczęłam się zbierać. Podziękowałam siatkarzom za wsparcie. Od każdego dostałam
kopniaka na szczęście, ja również obiecałam trzymać za nich kciuki. Wzięłam
swoją torbę, poczekałam na Marka i razem ruszyliśmy w kierunku stadionu.
- Jakiekolwiek miejsce
zajmiesz i tak będzie dobrze. – powiedział. – Jesteś w ósemce najszybszych
kobiet świata. Pamiętasz swój rekord?
- Pamiętam. Swój, świata i
olimpijski. Pobije je wszystkie. Dzisiaj.
- 10 sekund 49 setnych. Dla
mnie jesteś najlepsza, pamiętaj.
Po dojściu na stadion
przywitałam się z innymi Polakami i zajęłam swoje miejsce. Kilkanaście minut
przed startem zrzuciłam dres i potruchtałam trochę w miejscu.
- Jak siatkarze? –
zapytałam.
- Prowadzą cztery do dwóch w
pierwszym secie. – powiedział po chwili Marek zerkając na wyświetlacz swojego
telefonu. – Skup się na bieganiu, poradzą sobie.
Kiwnęłam głową. Wiem, że
sobie poradzą. Na kilka minut przed startem przywitałam się z rywalkami.
- Udowodnię ci, że warto
było we mnie zainwestować. – stwierdziłam przytulając Marka.
Weszłam na bieżnię i
stanęłam przy linii startu. Modliłam się o to, żeby nie wystartować za
wcześnie - trzy lata biegania poszłyby
na marne. Ustawiłam się na blokach startowych. Wszystkie w skupieniu czekałyśmy
na wystrzał. Serce waliło mi jak cholera – jeśli nie dobiegnę, to zejdę na
zawał. Kiedy tylko usłyszałam huk zerwałam się, ale coś było nie tak.
Reprezentanta Stanów zaliczyła falstart. Dyskwalifikacja. Dziewczyna zaczęła
protestować, ale już po chwili stała za bieżnią zalana łzami. Zerknęłam na
Marka, który miał zabójczą minę. Po raz kolejny czekałyśmy na wystrzał
sygnalizujący start - tym razem w
siódemkę. Kolejny huk. Wystartowałyśmy wszystkie zgodnie z przepisami. Gnałam
przed siebie widząc białą linię mety. Nie zwracałam uwagi na resztę, a mimo to
dobrze wiedziałam, że biegnę łeb w łeb z dwiema reprezentantkami Jamajki. „Nie
daj się wyprzedzić brudasom”. Nie mając nic do stracenia przyspieszyłam
najbardziej jak mogłam. Nogi mnie paliły, a sekundy zdawały się być godzinami.
Tuż przed finiszem wypchnęłam klatkę piersiową, bo to ona decydowała o
kolejności na mecie. Przebiegłam przez białą linię i zrobiłam jeszcze
kilkanaście metrów nie mogąc się zatrzymać. Oparłam ręce na udach i pochyliłam
się – z trudem łapałam oddech. Zerknęłam przez ramię na swoje przeciwniczki –
wyglądały tak jak ja, były wykończone.
- Edyta! – krzyknął Marek i
biegł do mnie przez bieżnię. – Tablica!
Zerknęłam na niego
zdezorientowana.
- Spójrz na jebaną tablicę!
– wrzasnął.
Odwróciłam się i zerknęłam
na ogromny elektroniczny wyświetlacz. Nogi się pode mną ugięły, upadłam na
kolana i schowałam twarz w dłoniach. Rozpłakałam się jak dziecko i nie mogłam
się opanować. „1. Edyta Ruciak-Nowakowska POL 10,47”. Nie mogłam uwierzyć w to
co zobaczyłam na tablicy. Po chwili był
już przy mnie Marek, który wrzeszczał jak nienormalny. Mocno się do niego
przytuliłam próbując przestać wylewać łzy. Otarłam krople z twarzy i owinęłam się biało-czerwoną flagą,
którą rzucił na mnie trener. Podał mi rękę i pociągnął mnie ku górze. Wstałam i
obiegłam całą stadion wokół po bieżni. Podbiegła do mnie grupa polskich
sportowców, wszyscy mnie wyściskali i pogratulowali.
- Przestać wyć, dziewczyno.
– zaśmiała się Michalina, która tego dnia miała kwalifikacje do skoku o tyczce.
– Wstydu nie rób.
Zdobyłam złoto, pobiłam
rekord olimpijski, rekord świata i przede wszystkim swój życiowy rekord. Wyprzedziłam
brudasy! Marek popchnął mnie w stronę podium, gdzie mieli mi wręczyć za raz
medal. Złoty medal Igrzysk Olimpijskich, obiekt pożądania każdego sportowca,
marzenie każdego człowieka biorących udział w tych igrzyskach. Nagroda
najlepsza z najlepszych. Nie mogłam uwierzyć, za zaraz mi go wręczą. Obok mnie
stały dwie reprezentantki Jamajki – pogratulowałam im drugiego i trzeciego miejsca. Wejście na
podium było niesamowite. Po chwili miałam swój medal na szyi a w ręce ogromny
bukiet kwiatów. Po owacjach i wiwatach ludzi na chwilę zapadła cisza. Zaraz
potem usłyszałam Mazurka Dąbrowskiego. Odśpiewałam cały hymn walcząc ze łzami.
Wbiłam wzrok w niebo i co chwilę ukradkiem wycierałam krople z twarzy. Lata
treningów, wyrzeczeń, zmęczenia, kontuzji, zakwasów… Warto było.
____________________________________________________________________________
Jak minęła Wam końcówka weekendu? Jaki wynik obstawiacie dzisiaj? :)
Pierwsza? ;)
OdpowiedzUsuńPierwsza. :)
UsuńCzytając ten wpis czułam się tak, jakbym tam była :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!
Wynik dla mnie nieważny - byleby wygrać :)
Dziękuję. ;>
UsuńRacja, zwycięstwo najważniejsze. ;)
Hoho, pewnie, że tak. Rzadko mi się to zdarza. ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś już cała i mam nadzieję, że zdrowa, choć jak zwykle czytam posty z opóźnieniem. Powiem tak - jak ja bym chciała dokonać czegoś takiego... Niestety ze sportu jestem teraz wykluczona przez kolano, zostaje mi tylko główkowanie. ;)
Końcówka weekendu minęła szybko, bardzo szybko. Nim się obejrzałam, te dwa wolne dni przeleciały mi między palcami, a ja jestem wciąż w lesie z nauką i nie bardzo mi to pasuje. Niech nam wystawią te oceny i będzie spokój. Czekają mnie dwa sprawdziany z matmy w tym tygodniu, dzień po dniu, bo już w poniedziałek i wtorek. Mam nadzieję, że jakoś pójdą. ;)
Urwanie głowy ogółem. A wyniku nie obstawię, bo jestem w tym cienka. Mam nadzieję jednak, że tym razem damy popalić Brazylii. :)
A Twój weekend jak tam? Ze zdrowiem już ok? Co ci się w ogóle stało? :)
Dziękuję bardzo za troskę, jest nieźle. ;)
UsuńChyba każdy by chciał - nie tylko sportowiec. :>
Mój weekend nawet. Wczoraj pierwszy raz w życiu uciekałam przed policją. :D A dzisiaj miałam iść na wystawę do galerii, ale spotkanie odwołane. Pozostaje mi czekać na mecz.
Potrącił mnie samochód. Pęknięte żebra, uszkodzona ściana aorty i inne bzdury. Jest nieźle. :)
Te wrażenia z pościgu... ;)
UsuńUa. Musiało boleć. Jeszcze jak napisałaś wcześniej o tym, że byłaś operowana, to już zrozumiałam, że musiało być nieciekawie. Ale że jak potrącił? Przechodziłaś przez ulicę i nie zauważyłaś?
Wścibska jestem, przepraszam. :) To ja trzymam kciuki, żeby wkrótce nie było już ,,nieźle'' a ,,wspaniale'' .;)
Bolało, wciąż mam pełno zadrapań.
UsuńPrzechodziłam po pasach, miałam zielone. Wyjechał zza rogu i we mnie wjechał, nie zdążyłam uciec.
Nie jesteś wścibska. :)
Dzięki! :>
Brawa dla Edyty! XD Bardzo fajny epizod ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że wcześniej nie komentowałam, ale mam jakiś dziwny telefon, nie mogę z niego komentować :/
Pozdrawiam! ;*
Dziękuję, bardzo mi miło. ;)
UsuńNie przepraszaj. :>
Pozdrawiam
Tak, tak. Edyta jak zwykle zajebista. Wszystko jej się udaję. Żadnych nowości. To już się robi nudne. Serio.
OdpowiedzUsuńTak, wiem, opowiadanie jest "za słodkie", ale jest już napisane i nie mogę zmienić treści. Jedyne co mogę obiecać to to, że niedługo wszystko się zmieni i nie będzie już tak dobrze.
UsuńSuper rozdział. Czytając czulam te emocje ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;)
UsuńZgadzam się z powyższym. Czy jej się zawsze wszystko musi udać cudem? Najpierw CUDEM ucieka od gwałciciela. Potem CUDEM jedzie do Spały, gdzie wszyscy ją lubią, siatkarze wręcz wielbią, ona ma guza piersi, ale on jest CUDOWNIE mały, po operacji CUDEM się budzi, i choć zwykły człowiek byłby roślinką podłączoną do kroplówki, która ledwo może ruszyć ręką, ona biega, a kilka miesięcy później CUDEM zdobywa złoto i brąz( z którego nota bene nie jest zadowolona, bo jest zbyt CUDOWNA na brąz- oh, jak ona tak mogła!), siatkarze OCZYWIŚCIE wygrywają Mistrzostwa( jak mogłoby być inaczej). Potem oczywiście CUDEM wygrywa bieg i ma złoto. Założę się, że siatkarze także Cudem wygrają.
OdpowiedzUsuńW tym blogu, ona jest taka najlepsza, najcudowniejsza, najpiękniejsza, najambitniejsza, że mnie to załamuje.
Myślę, że ilość słodyczy w tym opowiadaniu może uratować tylko śmierć bohaterki, wszystkich siatkarzy, jej rodziny i Marka, bo inaczej można dostać hiperglikemii.
Pozdrawiam, mający mdłości od nadmiaru słodkości Czytelnik.
A może skoro wam się to opowiadanie nie podoba to nie czytajcie. To jest tylko fikcja czyli wszystko może być idealne wolałybyście czytać opowiadanie w którym główna bohaterka imprezuje, chleje w klubie, co noc ma nowego kochanka a potem poznaje siatkarza sypia z nim, ma niechcianą ciąże albo popełnia samobójstwo podcinając sobie żyły lub bierze tabletki i popija je winem ! Więc dajcie spokój i nie czytajcie bo może wasze komentarze urażają autorkę bloga.
UsuńNikt nie każe Ci czytać tego opowiadania :)
UsuńRozumiem Cię. Gdybym była czytelnikiem i nie znała dalszej części, też pewnie zbierałoby mi się na wymioty. Opowiadanie jest już skończone i nie będę zmieniać jego treści. Jedyne co mogę w tej sytuacji napisać, to to, że nie zawsze będzie kolorowo i, że jeszcze wiele się wydarzy - niekoniecznie dobrego. Jeśli będziesz miała ochotę, to przeczytasz to dalej, a jeśli nie, to wycelujesz kursorem w krzyżyk w prawym górnym rogu.
UsuńDziękuję za uwagi, pozdrawiam.
PS. Wszystko może być idealnie, ale nie powinno. W tej części mojej historii jest tego dużo i rozumiem komentarz "mającego mdłości od namiaru słodkości Czytelnika". Takie komentarze mnie nie urażają - wręcz przeciwnie. Lubię krytykę i Wasze uwagi.
Świetny rozdział :-D Wybacz że nie komentowałam dwóch ostatnich rozdziałów ale brak czasu :-D A weekend udany byłam z koleżanką w mieście upatrzałam pare ciuszków za które mama zapłaci. Znalazłam wymarzoną spódniczkę na zakończenie roku. Spóźniłam się na pks ale dzieki temu mam coca cole z imionami Bartek i Piotrek więc postanowiłam, że uzbieram całą kadrę :-D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że nasze orły wygrają :-D Wyniku nie obstawiam bo zawsze jak obstawiam że siatkarze wygraja to przegrywaja :-D
A jak twój weekend ?
Pozdrawiam J.
Dziękuję. ;)
UsuńMój weekend trochę szalony, ale to nic.
Pozdrawiam ;>
(:
OdpowiedzUsuń:)
UsuńŚwietny rozdzaił jak zwykle :-)
OdpowiedzUsuńObstawiam, że nasi wygrają.:-)
Zapraszam do mnie na rozdział http://milosc-boisko-przeznaczenie.blogspot.com/2013/06/xii.html#comment-form
Dziękuję. ;)
UsuńTO DOBRZE, ZE JEJ SIE UDAJE I JEST AMBITNA I MIERZY WYSOKO! NIE ZMEIENIAJ NIC! PRZECIEZ ZYCIE TO NIE ZAWSZE JAKAS ORKA CIEZKA! TO JEST SWIETNE JAK JEST I NIECH SIE NIE ZMIENIA! <333
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak uważasz, dziękuję. ;)
Usuńfaktycznie duzo tu słodyczy ale i tak podoba mi się jak piszesz i będę czytała dalej.
OdpowiedzUsuńmój weekend nie był rewelacyjny bo jestem przeziebiona;/
pociesza mnie fakt że dzisiaj meczyk;D trzymam kciuki za naszych. mysle ze dzisiaj pokażą klase;p
pozdrawiam. G
Dziękuję, bardzo mi miło. ;)
UsuńTeż trzymam za nich kciuki. Liczę na to, że Andrea wpuści Ruciaka na boisko. ;>
Pozdrawiam
Dobrze że mimo to że mają treningi dają radę, to się liczy! Brawo Edyta :) jest bardzo ambitna, ma cel do którego dąrzy.
OdpowiedzUsuńKlaudia
Dziewczyno , po przeczytaniu końcówki epizodu, poczułam w oczach łzy :) Dziękuję Ci za to :* Więc pewnie się domyślasz, że rozdział mi się podobał, a może nawet bardzo :>
OdpowiedzUsuńWynik dzisiejszy ? 3:1. Oczywiście dla Biało- Czerwonych ! :D
Końcówka weekendu ? Oj, leżenie w ogrodzie z książką <3 Magia :D
Zapomniałam .. Pozdrawiam A :) :D
UsuńTeż uwielbiam leżenie w ogrodzie z książką. ;)
UsuńTo ja dziękuję, pozdrawiam ;>
Uuuu! Nasza Edyta wygrała złoty medal Igrzysk Olimpijskich! To marzenie każdego sportowca! Jeszcze niech siatkarze zdobędą medal i będzie wspaniale! ;3
OdpowiedzUsuńNo to teraz czas na dzieci, co nie? ;D
Kto dzisiaj wygra? No wiadomo, że nasi! I tym razem będzie 3:1. A jak! ^_^
Weekend jak minął? Jeden z najlepszych. Byłam na koncercie Afromental, mam ich autografy i oczywiście zdjęcia... Żyć nie umierać! ;D A Tobie jak weekend minął? ;)
Pozdrawiam ciepło. ;3
Patricia
Niestety, 3:2 dla Brazylii. :C
UsuńO. Ja uciekałam przed policją. :D
Pozdrawiam ;>
Przed policją? Co naskrobałaś? ;P
UsuńJa nic, ale moi znajomi już tak. :>
UsuńHahaha! I co złapali Was? ;p
UsuńBogu dzięki nie. :)
UsuńJa twierdze już kolejny raz, że masz talent do pisania :)
OdpowiedzUsuńGenialnie opisałaś ten bieg, jestem pod wrażeniem :)
Końcówka weekendu niezbyt przyjemna
Co do wyniku to nasi wygrają :)
Pozdrawiam
i zapraszam do mnie na jedynkę :)
http://pasio-passione.blogspot.com/
Dziękuję bardzo. ;)
UsuńNiestety przegrali. :C
Pozdrawiam ;>
świetny rozdział jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńZłoty medal olimpijski marzenie każdego sportowca :>
weekend jak weekend jestem padnięta :P
a u Ciebie jak weekend ?
Wynik ? No oczywiście, że szybkie 3:0 dla Polski !!!!
Dziękuję. ;>
UsuńNiestety nie. :c
No, no, no :) Jaka dyskusja tam wyżej się rozwinęła :)
OdpowiedzUsuńMi się ta słodycz podoba :) Może dlatego, że w moim życiu jej nie ma i dzięki temu opowiadaniu przejmuję jej (tej słodyczy) trochę do siebie ;)
Poza tym, jak mawiał ktoś kiedyś i jak mawiają dzisiaj - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :)
I powiem szczerze, że jeśli pojawi się w tym opowiadaniu śmierć albo po raz kolejny nowotwór - rozwali mnie to na łopatki... Mam to na co dzień... I mam tego dość...
Dlatego ta słodycz dla mnie jest boska ;)
Pozdrawiam, Ania.
Cieszę się, że Ci się podoba. ;)
UsuńPunkt widzenia zależy od punktu siedzenia? No cóż, niektórych szczęście innych może irytować. Ja tam jestem ostatnio bardzo szczęśliwa. :>
Pozdrawiam
Szczerze Ci zazdroszczę ;) pozytywnie ;)
UsuńPozdrawiam, Ania.
;)
UsuńPozdrawiam
Super rozdział. :) NIe wiem czemu ale sie popłakałam. :)
OdpowiedzUsuńhttp://ignasiawresovii.blogspot.com/
Jejku, zdobyć medal olimpijski..to moje marzenie. :) rozdział świetny, czytając czułam te emocje, serio. :)
OdpowiedzUsuńA szkoda dzisiaj trochę tego piątego seta, ale to dopiero początek. Ja z nich wierzę, dadzą radę :D ale płakałam jak przegrali..:( pozdrawiam / magrelka
Dziękuję. ;>
UsuńDadzą radę!
Powiem Ci, że miałam ciarki na plecach jak to czytałam. Złoty medal IO to najwspanialsza nagroda za lata ciężkiej pracy dla każdego sportowca. Edyta nie dała się brudasom ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Pozdrawiam ;>
UsuńŚwietne opowiadanie . Wcale nie za dużo słodyczy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję, również pozdrawiam ;)
Usuń