Epizod LXXXII.
Te kilka dni wolnego były
niesamowite. Spędziliśmy je razem odpoczywając i ciesząc się z tego, że
będziemy mieli dziecko. Kilka godzin przesiedziałam przed laptopem czytając
wszystko o ciąży i aktywności fizycznej. Dowiedziałam się, że przez pierwsze 15
tygodni powinnam odpuścić bieganie, ponieważ w tym czasie dochodzi do
największej ilości poronień. Później to zależy już tylko ode mnie i od tego jak
się będę czuła. Znalazłam mnóstwo ćwiczeń, które mogły mi zastąpić jogging.
Najbardziej bałam się spotkania z Markiem. Zaprosiłam go do domu w
poniedziałek, kiedy miałam wrócić do normalnego trenowania. Jedliśmy z Piotrem
śniadanie, kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Ja pójdę. – Nowakowski
zerwał się i po chwili wrócił z moim trenerem.
- Smacznego. – powiedział
widząc jak jem. – Chciałaś coś omówić.
- Siadaj. – zabrałam torebkę
z krzesła stojącego obok i przeniosłam wzrok na Piotrka. – Potrzebuję urlopu.
- Znowu? – jęknął. – Miałaś
ponad tydzień. Jesteś mistrzynią olimpijską, ale to nie oznacza, że możesz
przestać trenować. Przecież mamy niedługo kolejne mi…
- Marek. – przerwałam mu. –
Nie potrzebuję urlopu dla siebie. Wrócę do biegania, ale za jakieś dziesięć
tygodni.
- To ponad dwa miesiące! –
stwierdził.
- Edyta jest w ciąży. W
pierwszych tygodniach bieganie jest zabronione. – powiedział Nowakowski nie
chcąc dłużej czekać.
- Nie zabronione. –
skrzywiłam się. – Po prostu może się coś
stać, dozwolone są lekkie, niemęczące ćwiczenia. Od czasu do czasu mogę
iść na jogging. Marek?
Mój trener wbił wzrok w blat
stołu.
- Marek? – szturchnęłam go.
– Błagam, tylko nie krzycz.
Mężczyzna przetarł twarz
dłońmi i zerknął na mnie.
- Kiedyś to musiało
nastąpić…- westchnął. – Zamierasz wrócić do biegania?
- Oczywiście. – powiedziałam
podekscytowana. – Wciąż będę biegać i ćwiczyć, zapisałam się na mnóstwo zajęć.
Zaraz po porodzie do ciebie wracam.
- Po porodzie, czyli kiedy?
- W kwietniu. – odparłam. –
Wiem, to długo, ale nie zamierzam odchodzić na emeryturę. Mamy Mistrzostwa
Świata, Europy, później kolejne igrzyska. Chcę wygrywać.
- Oddałaś medale Zagumnemu i
Ignaczakowi. – powiedział Marek. – Cała Polska o tym mówiła. Interesowali się
tym bardziej niż twoją wygraną.
- Przeklęci dziennikarze. –
westchnęłam.
- Obiecujesz, że wrócisz? –
zapytał.
- Obiecuję. Będę biegać z
dzieckiem na rękach, jeśli będzie trzeba. – zaśmiałam się.
- Jakoś sobie poradzimy. –
uśmiechnął się Nowakowski.
Marek wstał od stołu i
ruszył w kierunku drzwi. Poszliśmy za nim.
- Gratulacje. – uścisnął
dłoń Piotrkowi i mocno mnie przytulił. – Dbaj o siebie.
- Dzięki. Mam prośbę… Nie
wspominaj o tym nikomu, dobrze? – zapytałam. – Dowiedziałeś się pierwszy.
Mój trener kiwnął głową i
zostawił nas samych. Zamknęłam drzwi i wróciłam do pochłaniania śniadania.
- Co? – zapytałam kiedy cały
czas mi się przyglądał.
- Nic. – uśmiechnął się. -
Kocham cię.
Wyszczerzyłam się i
dokończyłam śniadanie. Wspólnie postanowiliśmy, że powstrzymamy się z
ogłoszeniem tej radosnej informacji. Najpierw chcieliśmy zrobić badania,
sprawdzić, czy wszystko jest okej, oswoić się z tą całą sytuacją. Niedługo
potem poszliśmy na pierwszą wizytę. Lekarz dobitnie mi wszystko wytłumaczył i
cierpliwie odpowiadał na moje pytania. Profesjonalizm. Chodziłam na ćwiczenia,
od czasu do czasu trochę potruchtałam. Jadłam same zdrowe rzeczy i starałam
się o siebie dbać. Piotrek był
zachwycony tym wszystkim. Postanowiliśmy, że czas najwyższy na własny dom. Jeździliśmy
po Rzeszowie i okolicach w poszukiwaniu idealnych czterech kątów. Po kilku
tygodniach poszukiwań udało nam się znaleźć genialne miejsce. Duży dom z
ogromnym ogrodem na obrzeżach miasta. Kupiliśmy go i zaczęliśmy wielki remont.
W środku nie było nic. Beton i gołe ściany. Kiedy dom stał się naszą własnością
byłam już w drugim miesiącu ciąży. Mój brzuch zaczynał być widocznym, mimo, że
lekarz mówił, że urośnie później. Czułam się fantastycznie, ale jadłam za dwóch
– miałam ogromny apetyt. Kiedy Nowakowski trenował ja jeździłam po sklepach i meblowałam
cały dom. Wydałam fortunę na wymarzoną kuchnię. W sobotę, pod koniec września
pojechaliśmy na badania. Położyłam się na kozetce, Piotrek siedział tuż obok
mnie i trzymał mnie za rękę. Lekarz wylał na mój brzuch przeźroczysty żel i
rozprowadził go po całej powierzchni. Wzdrygnęłam się, ta galaretka była
cholernie zimna. Zaraz potem mężczyzna przyłożył specjalne urządzenie do mojego
brzucha i odwrócił monitor w naszą stronę.
- Widzą państwo? – zapytał z
uśmiechem wskazując odpowiednie miejsce na ekranie.
- Z dzieckiem jest wszystko
w porządku? – chciałam się upewnić widząc jego zadowoloną minę.
- Z dziećmi, proszę pani. Tu
i tu. – wskazał mi dwie plamki na monitorze.
- Jak to dziećmi? –
zapytałam przerażona.
- Bliźnięta. – Nowakowski
wydawał się być zachwycony.
- Podejrzewałem to już na
poprzedniej wizycie, dzisiaj się upewniliśmy. – uśmiechnął się lekarz.
Wzięłam kilka chusteczek z
pudełka stojącego obok i wyczyściłam swój brzuch. Nowakowski poprosił o wydruk
zdjęcia i schował je w portfelu.
- To dlatego mój brzuch jest
większy? – zapytałam.
- Dokładnie.
Lekarz zapisał nam kolejny
termin wizyty i odpowiedział na kolejną masę pytań. Później wsiedliśmy do auta
i pojechaliśmy do mieszkania. W następnym tygodniu mieliśmy przenieść się do
kupionego domu, w którym prawie wszystko było gotowe. Wciąż byłam w szoku - będziemy mieli dwójkę dzieci, nie jedno.
- Piotrek, musimy już
jechać. – jęknęłam kiedy znów wracał po coś do mieszkania.
- Minuta. – cofnął się,
pocałował mnie i pognał do budynku.
Po chwili wrócił z kilkoma
kartonami i włożył je do samochodu.
- Możemy jechać. –
uśmiechnął się.
- Do domu. – klasnęłam w
dłonie, byłam w wyśmienitym humorze.
Przez całą drogę
planowaliśmy domówkę, na którą zaprosiliśmy naszych znajomych, czyli przede
wszystkim siatkarzy. Impreza miała się odbyć w sobotę – jedyny wolny dzień, w
którym uda nam się zebrać większość zawodników. Część z nich pracuje za
granicami, część ma inne plany – norma. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy na
miejscu. Nowakowski przeniósł mnie przez próg i zadowolony z siebie postawił
mnie na ziemi. Pokiwałam z niedowierzaniem głową i zaśmiałam się. Po
rozpakowaniu się zadzwoniliśmy do swoich rodziców i zaprosiliśmy ich na obiad.
Mieli do nas przyjechać następnego dnia.
____________________________________________________________________________
To już drugi - w ramach podziękowania za pomoc w konkursie, jesteście kochane! Głosować można do północy, także śmiało. :) (i tak oto pożegnamy się jeden dzień wcześniej :c)
Coraz bliżej końca:((
OdpowiedzUsuńOkej, nie myślę o tym-cieszę się, że jeszcze kilka Rozdziałów przed nami:))
Bliźniętaaaaa♥
Jeju, jak słodko:) rozpływam się♥
Mam jakiś taki dziwny nastrój, przepraszam:D
Nie przepraszaj. ;)
UsuńSama jakoś dziwnie się dzisiaj zachowuję. :>
BLIŹNIAKIII :D haha tego to się nie spodziewałaam *.* :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńŚwietny rozdział.I to będą jeszcze bliźniaki :D Czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńAle mnie zaskoczyłaś tymi dwoma rozdziałami, normalnie nie mogłam uwierzyć..
OdpowiedzUsuńRozdziały oczywiście świetne:D
Ciekawe jakiej płci będą dzieciaczki:P
Pozdrawiam K.
Świetnie! Szkoda, że rozstaniemy się w ten sposób o jeden dzień wcześniej, ale było warto! :D
OdpowiedzUsuńNie ma żadnej szansy, że kiedyś znów powrócisz z nowym opowiadaniem?
Pozdrawiam, no_princess ;D
Dziękuję. ;)
UsuńRaczej nie, kończę z pisaniem. :(
Pozdrawiam ;>
Ile jeszcze rozdziałów jeżeli można wiedziec? ;c
OdpowiedzUsuńMniej niż dziesięć. :(
UsuńSzkoda.. ;c Czyli po tym kończysz już z pisaniem ?
UsuńMoże inaczej: kończę z blogowaniem.
UsuńCzyli idziesz wydawać książki!
UsuńBez wydawcy? :> Chyba nie. :)
UsuńWow! Dwa w jeden dzień? Uważaj, bo sie przyzwyczaimy :P
OdpowiedzUsuńZagłosowałam, jeśli t ma pomóc dlaczego nie :)
Cieszę się z tej niespodziewanej ciąży! :) I cieszy mnie, że Edyta też zaakceptowała pozytywnie ta informację :)
Pozdrawiam :)
Ten drugi to takie podziękowanie. ;)
UsuńDzięki wielkie za zagłosowanie! :>
Pozdrawiam
To już ostatni rozdział . . ? :o
OdpowiedzUsuńNie, jest jeszcze kilka rozdziałów. :)
UsuńI znowy kiedy pojawi sie ostatni rozdzial bedzie ryk ;c A co gorsza bedzie swiadomosc ze juz wiecej opowiadan nie bedzie. A rozdzial jak zwykle wspanialy :)
OdpowiedzUsuńNie wolno płakać, zabraniam! :)
UsuńDziękuję ;>
Genialne, cudowne, rewelacyjne.
OdpowiedzUsuńDlaczego masz zamiar nas opuścić? Nie rób tego. Dzień był taki miły, aż do tej wiadomości...
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję. ;>
UsuńNo cóż, kiedyś trzeba skończyć.
Pozdrawiam ;)
Świetne jak zwykle. Edyta w ciąży no proszę.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na http://milosc-boisko-przeznaczenie.blogspot.com/
Dziękuję ;)
UsuńCieszę się bardzo, że wszystko układa się po ich myśli. Podwójne szczęście? To się wujkowie siatkarze ucieszą :D
OdpowiedzUsuńMartwi mnie tylko jedna rzecz: Tak jak wspominałaś zbliżamy się powoli do końca opowiadania ;/
Niestety :(
UsuńGenialny!!:D szkoda tylko ze niedługo koniec :(
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńBliźnięta :D Rozdział - świetny! :>
OdpowiedzUsuńNo niestety, z każdym epizodem coraz bliżej końca... ;<
Pozdrawiam. ;>
Dziękuję, również pozdrawiam ;>
Usuńjaki rozdziaaał ♥
OdpowiedzUsuńcoraz bliżej końca - o nie ! ;c
a poźniej kolejny blog czy już dość ? ;cc
pozdrawiam :) ♥
Później koniec.
UsuńPozdrawiam ;)
Podwójna niespodzianka. :) I szkoda, że coraz bilżej końca. ;(
OdpowiedzUsuńhttp://ignasiawresovii.blogspot.com/
;)
Usuń