czwartek, 9 maja 2013

LIII


Epizod LII.








- Wzięliście ślub? – zapytała niemalże krzycząc.

- Dziękuję za uwagę i oddaję głos Piotrowi. – powiedziałam przerażona i zerknęłam na niego.

- Yy… No tak. Chyba tak. – przyznał.

- Oszaleli! – zerknęła na mojego ojca. – Darek, weź coś powiedz!

- Wszystkiego najlepszego na nowej drodze… - zaczął rozbawiony, ale przestał, kiedy poczuł na sobie morderczy wzrok mamy.

- Boże… - westchnęła i złapała się za głowę. – Co z weselem, ślubem kościelnym? Co ludzie powiedzą?

- Mamo… - jęknęłam słysząc jej słowa. – Co mnie interesuje to co pomyślą sobie te wszystkie ciotki, kuzynki?

- Z całym szacunkiem, pani Weroniko, ale nikt nie jest tak głupi, żeby przekładać własne szczęście nad ludzkie gadanie.

- Jezu święty… - westchnęła i usiadła obok ojca. – To Magda studia kończy, ślub kościelny w czerwcu ma…

- Kto to Magda? – zapytał szeptem Piotr.

- Córka siostry matki. – odparłam cicho. – Najładniejsza, najzdolniejsza, najlepsza… Każdy przy niej wypada blado.

Zerknął na mnie rozbawiony.

- Co tam Mistrzostwa Europy czy Świata? Co tam medale, rekordy, wyróżnienia? Magda studiuje, to jest coś! – powiedziałam po chwili.

Piotrek się roześmiał a ja wbiłam wzrok w rozpaczającą matkę.

- Zabieram ją do siebie. – stwierdził po chwili Piotr ściskając moją rękę. – Zamieszkamy w Rzeszowie.

- Kiedy? – zapytała. – Teraz? Dziś?

Zerknęłam na Piotra a on wzruszył ramionami i kiwnął twierdząco głową.

- Droga wolna. – prychnęła i wróciła do czytania książki.

- Mamo…

- No idź. – wzruszyła ramionami nie odrywając wzroku od kartek. – Pakuj się.

Wkurzona wstałam i pociągnęłam Piotra za sobą.

- Wyprowadzasz się? – zapytał wesoło Hubert zagradzając mi drogę.

- Zejdź mi z oczu. – mruknęłam wchodząc do swojego pokoju.

Wyjęłam walizkę z szafy i zaczęłam do niej wrzucać wszystko co wpadło mi w ręce.

- Nie powinnyście się kłócić… - westchnął Piotrek, który stanął za mną i mnie przytulił.

- Ja się nie kłócę. – powiedziałam oschle. – To ona widzi problemy, których nie ma.

Wróciłam do pakowania się, zmieściłam się w dwóch ogromnych walizkach. Zostało jeszcze mnóstwo rzeczy, ale stwierdziłam, że wpadnę po nie później.

- Nie jesteś zła? – zapytał przyciągając mnie do siebie.

- A mam powód? – uśmiechnęłam się. – Głupota matki mnie nie interesuje.

- Nie o to mi chodzi. – odparł. – Trochę cię ominęło przez ten pośpiech. Ślub kościelny, biała suknia, druhny i te spawy.

Zaprzeczyłam kiwając głową.

- To byłby pretekst do ogromnych zakupów, fakt. – zaśmiałam się. – Ale ślubu w Spale nie pobije nic.

- To co? – zapytał. – Do Rzeszowa?

- Do Rzeszowa. – powiedziałam wesoło.

Piotrek pomógł mi wynieść walizki ze swojego pokoju.

- Naprawdę się wyprowadzasz? – Hubert wyglądał na zaskoczonego.

- Możesz otwierać piccolo i świętować. – prychnęłam.

- Edyta, przemyśl to jeszcze. – westchnął Darek, który stanął za moim bratem.

- Jestem duża. – uśmiechnęłam się zerkając na Piotra. – Wiem co robię.

- Zostań. – jęknął Hubert.

Zerknęłam na niego zaskoczona.

- Przyjedziesz do mnie niedługo, zgoda? – zapytałam. – Pozwiedzamy Rzeszów.

Przytuliłam brata i pożegnałam się z tatą. Mama wciąż siedziała w salonie.

- Opiekuj się nią. – Darek wyciągnął dłoń w kierunku Piotra. – Przepraszam za Weronikę… Jest w szoku, potrzebuje trochę czasu.

- Obiecuję. – odparł ściskając rękę mojego taty.

Uśmiechnęłam się i przytuliłam Nowakowskiego.

- Do widzenia, pani Weroniko. – powiedział grzecznie Piotrek.

- Do widzenia. – odparła oschle.

Pokiwałam z niedowierzaniem głową i wyszłam z domu. Zapakowaliśmy walizki i wsiadłam do auta Piotrka. Poczułam łzy spływające po moich policzkach, więc szybko je wytarłam. Było mi przykro, ale nie chciałam tego pokazywać. Przez całą drogę Piotrek starał się poprawić mi humor – nie wiem jak on to robił, ale zawsze mu się to udawało. Kiedy dojechaliśmy poczułam ulgę. Nareszcie wszystko jakoś się ułożyło.

- Edyta?

Zerknęłam na Piotrka wyjmując swój bagaż.

- Marek w ogóle wie o tej przeprowadzce? – zapytał.

- Cholera. – zaśmiałam się. – Zapomniałam o nim.

Nie był zachwycony. Kiedy do niego dzwoniłam telefon trzymałam 20 cm od ucha. Wrzeszczał jak opętany – ale wcale mu się nie dziwiłam. Musiał się przenieść do Rzeszowa. Obiecał, że przez  weekend wszystko załatwi i przyjedzie w poniedziałek.

- Kłótnia z Markiem, kłótnia z mamą… - westchnęłam. – Niezły wynik jak na jeden dzień.

- Ale teść chyba zadowolony, co? – zapytał rozbawiony.

Przez cały wieczór rozpakowywaliśmy swoje walizki – Piotrek dopiero wrócił ze spały. Jego mieszkanie było naprawdę ładne – miał mnóstwo zdjęć swojej rodziny, widać było, że jest do nich bardzo przywiązany. W poniedziałek spotkałam się z Markiem. Ustaliliśmy wszystko i od wtorku wracałam do normalnych treningów. W sobotę Resovia rozegrała pierwszy mecz – zespół Piotra spotkał się towarzysko ze Skrą Bełchatów. Udało mi się dotrzeć na halę pod koniec pierwszego seta. Sytuacja nie wyglądała dobrze, Bełchatowianie prowadzili pięcioma punktami. Siatkarzom z Rzeszowa nie udało się odrobić strat. Podczas przerwy trener dobitnie im coś tłumaczył. Zachowywał się zupełnie jak Marek.

- Ja przepraszam, ale w ogóle cię nie kojarzę. – powiedziała po chwili dziewczyna stojąca obok mnie.

- To żona Piotra. – odparła z uśmiechem Iwona Ignaczak.

- Piter ma żonę? – zapytała rozbawiona i przedstawiła mi się.

Żona Wojtka Grzyba była bardzo sympatyczna. Przegadałam z nią pół meczu, mimo, że kompletnie się nie znałyśmy. Mecz był długi, po trzech setach Resovia prowadziła dwa do jednego. Mimo szczerych chęci i wielkiej walki Skra wygrała kolejne dwa sety i Rzeszowianie przegrali u siebie. Wielkie zaskoczenie. Chyba nikt nie spodziewał się porażki zespołu Kowala.

- To tylko mecz towarzyski, nie? – zapytał Piotrek, kiedy podszedł do barierek.

Dawno nie widziałam go tak smutnego. 

- To tylko mecz towarzyski.

_____________________________________________________________________________

Powiedzcie mi jak wielkim debilem trzeba być, żeby rozrzucić szkło na boisku do piłki plażowej? :)

48 komentarzy:

  1. Ojjjj, dwie Kłótnie jednego dnia...znam to xD
    Fajny Rozdział;-)

    Porozrzucane Szkło? Masakra..trzeba byc na prawdę ogromnym debilem. Bardzo śmieszny żart:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;>

      Mam rozciętą stopę, boli jak cholera. :c

      Usuń
  2. No, no, no ;) Nie ma to jak dobry, wielki szok :D
    I mam tu na myśli zarówno zachowanie mamy Twojej bohaterki, jak i moją reakcję na Twoje pytanie :) Szkło na boisku do plażowej?! No, trzeba być... Nie wiem... Ale debil to za słabe określenie :P

    Pozdrawiam, Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się dowiem kto to, to zemszczę się za rozciętą stopę.

      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Na miejscu tej osoby już bym się bała...

      Potrzebna wizyta na SORze czy wystarczyło domowe pogotowie ratunkowe?

      Pozdrawiam, Ania.

      Usuń
    3. Wystarczyło domowe pogotowie ratunkowe. ;)

      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Najgorsze debile wchodzą w brudnych buciorach na lodowisko - takich tylko zabić. :) Gdyby nie ochraniacze, byłoby po mnie ;/. Kiedyś, jak jeszcze grałam w klubie siatkarskim, banda idiotów przyklejała reklamy na mokro (na wodę?). Wszystko to się odklejało... Raz się nabawiłam przez nie kontuzji ;/.
    Ludzka zawiść nie ma umiaru, niestety.
    Współczuję strasznie Edycie. Gdyby moje dziecko nagle wyszło za mąż, też bym była wściekła.

    Ten egzamin z niemieckiego to był chyba jakiś żart. Napisałam go w 20 minut i wyszłam z sali :). Same podstawy i pierdoły.
    Gdzie w Poznaniu gracie w plażówkę? Pograłabym sobie teraz, na słoneczku.

    POng

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez sie malo nie zabilam przez piasek na lodzie, wszystko przez matki z dziecmi. Laza w brudnych butach po lodowisku
      A te mokre reklamy http://www.youtube.com/watch?v=pulTZ6LuD6o
      pamietacie? xD
      W siatkowke nie gram ale chyba mocno sie na nich poobijac mozna co?

      Usuń
    2. Najgorsze są te naklejane na środku boiska. Wystarczy, że jakiś róg odstaje i potem tragedia. Leczyłam kostkę 2 tygodnie. Po 10 dniach już grałam, bo postawili mnie nogi, ale bolało strasznie.

      Pamiętam ten mecz :).

      POng

      Usuń
    3. To dobrze, że egzamin był łatwy. ;)

      Nie gram w Poznaniu, jeździmy do takiej małej miejscowości, kilka minut drogi. ;>

      Ja przez to cholerne szkło mam rozwaloną stopę.

      Usuń
  4. Cieszę się z decyzji, którą podjęła Edyta :) Wszystko zmierza w dobrym kierunku więc pewnie niedługo wprowadzisz trochę dramaturgii.

    Co do pytania to niestety, ale głupota ludzka nie zna granic.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ktoś z tym szkłem miał specyficzne poczucie humoru, no co za debil! Ludzie, dzieci, czy nawet zwierzeta, idiota, no idiota! Jak bym go złapała to zbierałby te kawałeczki szkła co do jednego, i nie byłoby zmiłuj! o nie! :D
    rozdział świetny, jestem ciekawa jak im się będzie razem żyło, Weronika zachowała się głupio, fakt, no ale nie dziwne jak się z dnia na dzień dowiaduje że jej córka ma meża! :D Za to Darek był ok :) Wg strasznie mi się podobała akcja z tym ślubem, tak na spontana wszystko! :D Aż dziwne, no bo to jednak poważna rzecz, lecz życze im jak najlepiej ;D
    Pozdrawiam ze strasznie gorącej Wielkopolski! xd
    Klaudia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obstawiam grupę chłopaków, którzy zawsze przyglądają się jak gramy - zawsze piją, pewnie stąd to szkło.

      Dziękuję, również pozdrawiam. ;)

      Usuń
  6. Na pewno był zazdrosny, że nie poproszono go do wspólnego grania.

    Eh, te mamy. Eh, ci ojcowie. Czuję, że flo ma rację. Zaraz będzie jakiś niefajny, trzymający w napięciu dramat... Się tego naskładało... Doktor z mammografii ma jej coś do powiedzenia, policja "szuka" porywacza... A może Edyta natknie się w Rzeszowie na swoją przyjaciółkę, którą też uprowadził? No to teraz będę gdybać... :D

    A propos: czy na tej plaży, co ją robią w Poznaniu, i jutro ma być wielkie party, bo otwarcie, to będzie plażówka? I gdzie się to dokładnie znajduje? Chyba będę częściej odwiedzać Poznań :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale każdy może się dołączyć, jeśli chce. Dzisiaj grał z nami nowy gość i było naprawdę świetnie. Swoją drogą - był bardzo miły. Jak rozcięłam stopę to wziął mnie na ręce (to było komiczne), zaniósł do auta, wyjął apteczkę i opatrzył ranę. Śmieszny koleś. :)

      To nie jest w Poznaniu, ale w stolicy Wielkopolski też są boiska. ;>

      Usuń
  7. Matka się wku..żyła :D.


    Tak mnie zastanawia jedno .. Dlaczego Vesper? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wkurzyła.* :)

      Dlaczego mam taki pseudonim czy dlaczego taki epizod? :>

      Usuń
  8. Weroniko, nie gniewaj się!


    Trzeba być debilem :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Spodziewałam się takiej reakcji mamy Edyty. Jestem ciekawa jak moja zareagowałaby, gdybym ja coś takiego zrobiła... ;)

    Vesper, tak jak powiedziałam, przeczytałam Twoje poprzednie opowiadanie. Przejrzałam też część komentarzy i zauważyłam, że uczysz się łaciny. Ja również próbuję, co prawda medycznej, ale zawsze. Jakieś podstawy gramatyki też mam i jutro np. piszę test z Deklinacji III ;)

    A co do szkła na boisku, to masz rację trzeba być idiotą... Mam tylko nadzieję, że się nigdzie nie pokaleczyłaś...

    Żyraffa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, uczę się, chociaż przyznam, że rzadko mam czas. Umiem ministranturę po łacinie, o. :)

      Mam rozciętą stopę, cudownie, prawda? :>

      Usuń
  10. Wiedziałam, że mama Edyty nie będzie zadowolona ze ślubu. Fajnie, że jej tata przyjął to ze spokojem :)

    Szkło? Gratuluję inteligencji..

    Pozdrawiam, no_princess :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mama Edyty "trochę" zdenerwowana.

    Jak widać można być debilem.

    ignasiawresovii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. superasnie :) debile ktorzy nie znaja pirkna tego sportu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo wieśniaki nie wiedzące do czego służy kosz. Albo jedno i drugie. :)

      Usuń
  14. 'Nie był zachwycony. Kiedy do niego dzwoniłam telefon trzymałam 20 cm od ucha. ' HAHAHAHA XD Ach ten Marek :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. – Darek, weź coś powiedz!

    - Wszystkiego najlepszego na nowej drodze… - zaczął rozbawiony, ale przestał, kiedy poczuł na sobie morderczy wzrok mamy.

    Sytuacja jak z mojego domu wyciągnięta! Autentycznie. Darek baaardzo przypomina mojego tatę, też Darka z resztą :P

    OdpowiedzUsuń
  16. Trochę mi zeszło, żeby dojść do teraźniejszości z rozdziałami. Ale bardzo szybko i miło się czyta. Mama chyba marzyła o córeczce w białej sukni i hucznym weselu, ale życie, trudno, bywa. Piszesz świetnie...
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie http://kolejna-trudna-decyzja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. No to teraz będzie trochę słabo z Weroniką... :/ Rozdział - świetny! :>

    Szkło?! To chyba naprawdę trzeba być jakimś nienormalnym... Szybkiego powrotu nogi do normalności! ;)

    Pozdrawiam. ;>

    OdpowiedzUsuń
  18. Te kłótnie w rozdziale dokładnie pasują do mojego dnia. Aż się uśmiechnęłam jak czytałam, chociaż wiem że nie powinnam, bo opisana sytuacja do tego nie wskazuje, ale przypomniał mi się mój dzień. Rozdział świetny. :) ciekawi mnie kiedy wróci temat tej rozmowy przez telefon z ta lekarka..może się dziać. Czekam z niecierpliwością.
    Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. / magrelka

    OdpowiedzUsuń
  19. Moi rodzice tak samo zareagowali na mojej kuzynki faceta, który jest metalowcem :D Mama aż się przeżegnała na jego widok.
    Długo zeszło zanim go zaakceptowali. To znaczy mama, bo tatuś był zachwycony. Od razu go zabrał do siebie i opowiadał o Jarocinie.
    Jako, że mówisz po niemiecku:
    Dziś stanęłam oko w oko ze starym Bawarczykiem - moim pacjentem :D Był tak przemiły, że aż go uściskałam na do widzenia. Dziadek z chorym serduchem, cholesterol taki, że aż musiałam iść do szefa się spytać czy te wyniki są prawdziwe ;O:O Ciśnienie takie, że ja nie wiem jak on żyje. Mi by oczy na wierzch już wyszły. Dychał tak, że myślałam, że umrze w tej recepcji.. To jego "Ja już tyle żyję i nic mi nie jest" mnie zabiło. Powiedział, że Polacy mają dobry majonez ;D i on tylko taki je.
    Opowiadał mi ile je tłustego i jak często pije piwo, jednocześnie opowiadając gdzie tu koło szpitala jest dobry kebab ;D Nigdy nie zgadniesz jak Bawarczycy mówią na pub. Die Boazn! Na słowo Kneipe się tak oburzył i powiedział, że do Kneipe to ładne panie na drinki chodzą. Pół godziny kombinowałyśmy z pielęgniarkami o czym gada :P
    Uwielbiam Bawarczyków. Niby ten sam język, a ni dogodoć się ni da :D Myślałam, że Boazn to jakiś ogród botaniczny, coś z kwiatami mi się kojarzyło:) Nie chciałam go wypuścić, bo tak charczał, ale się uparł, że jak chcę to mam przyjść z policją po niego, bo on do szpitala nie pójdzie. Potem wyjął puszkę piwa z plecaka i już go nie było. Córka go przywlokła do nas na badania, bo sam nie pójdzie. Jemu nic nie jest ;D
    Ja się chyba wybiorę do Bawarii na urlop z rodzinką z Sopotu. Muszę poznać tamtejszą gwarę i zabrać tego dziadka z powrotem do mnie :) Starzy Niemcy są tacy przemili, a u nas same mohery ^^ Spotkałaś już Bawarczyka?

    KI.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoi rodzice musieli akceptować faceta kuzynki? Po co? :)

      Kilka razy. ;>

      Usuń
    2. Jej rodzice nie żyją, razem się wychowałyśmy ;) Pod jednym dachem całe życie.
      I po jakim czasie przestawiłaś się na Bawarski akcent? Ja w ogóle ich czasem nie rozumiem, coś tam burczą pod nosem i zjadają końcówki :P W sumie to się bardziej domyślam o co chodzi. Ale piwo mają dobre.

      KI.

      Usuń
  20. Obawiałam się reakcji Weroniki i jak widzę słusznie. Mam nadzieję, że jak to przemyśli i ochłonie to zadzwoni do Edyty i spokojnie z nią porozmawia, z nią i z Piotrkiem. Rozdział z Rzeszowa? Oj jak najbardziej mi się podoba ta koncepcja teraz :D Wkurwiony Mareczek, sama przyjemność :D

    A co do szkła do debilem trzeba być ogromnym... Współczuję rozciętej stopy. Sama kiedyś miałam podobny uraz i jak się to skaleczenie zrastało to bolało jak cholera. Na szczęście w moim przypadku obeszło się bez szycia chirurgicznego, ale lekka blizna jest do tej pory ;/

    OdpowiedzUsuń