czwartek, 23 maja 2013

LXVII


Epizod LXVI.







W kwietniu, miesiąc po przyjeździe dowiedziałam się, że jadę na Mistrzostwa Świata w lekkoatletyce 2015. Jadę do Pekinu! Szalałam z radości razem z Michaliną, dziewczyną ze Spały, która również jechała ze mną do stolicy Chin. Ja trenowałam biegi, ona skok o tyczce. Mieszkała w pokoju obok od marca, często się widziałyśmy i naprawdę się polubiłyśmy. Kiedy tylko dostałyśmy cudowne wieści postanowiłyśmy to opić. Wymknęłyśmy się wieczorem z ośrodka i szalałyśmy całą noc. Żałowałyśmy tego następnego dnia, ale później stwierdziłyśmy, że przynajmniej będziemy miały co wspominać. Z Piotrem układało nam się coraz lepiej. Miałam ogromne wyrzuty sumienia za tę akcję z Markiem. Nie zasługiwałam na niego, ale od tej pory robiłam wszystko, żeby czuł się maksymalnie doceniony. Kiedy ja szykowałam się na Pekin,  zniecierpliwieni siatkarze czekali na Mistrzostwa Europy, które miały się odbyć w podobnym czasie. Byłam niesamowicie podekscytowana. To była pierwsza tak ważna, międzynarodowa impreza sportowa. Reprezentowałam Polskę z ludźmi, których podziwiałam od zawsze. Tomasz Majewski, Anita Włodarczyk, Monika Pyrek i między nimi ja? Szok. W połowie lipca Piotr z resztą siatkarzy wyjechali na mistrzostwa. Ja wyleciałam do Pekinu kilkanaście dni później. O wynikach Piotra dowiadywałam się tylko przez telefon i Internet. W Chinach było niesamowicie. Wszystko było zupełnie inne niż w Polsce. Razem z Markiem w pierwszy dzień wykupiliśmy połowę słodyczy ze sklepu znajdującego się obok naszego hotelu – mieli tysiąc przeróżnych łakoci, których w naszym kraju nie było i prawdopodobnie nie będzie. Nie mogłam się doczekać, kiedy wrócę do Spały i rozdam to wszystko siatkarzom – pozbijaliby się za dobrego batona czy paczkę cukierków. Niepokoiły mnie wiadomości z mistrzostw siatkarzy. Przegrali każdy możliwy mecz – został im tylko jutrzejszy. Jeśli i ten okaże się klęską panowie wrócą do domu bez wyjścia z grupy. Robiłam co mogłam, ale przez telefon nie wiele da się zdziałać. W tym cholernym kraju nie można było nawet złapać dobrej transmisji. Słuchałam relacji rodziców, którzy krzyczeli jak opętani do słuchawki. Kiedy tylko ostatni mecz się skończył wysłałam Piotrowi wiadomość. Tak bardzo się cieszyłam, że wygrali to spotkanie. Razem z Markiem wrzeszczeliśmy z radości, mimo, że on nie był wielkim kibicem siatkówki. W końcu nadszedł dzień otwarcia mistrzostw. Stałam tam jak zaczarowana razem z innymi sportowcami – wszyscy byli niesamowicie mili i skromni, większość znała się od dawna, ale ja akurat byłam nowa. Przywitali mnie jak swoją życząc dużych sukcesów. Kibicowaliśmy sobie na przemian – to było niesamowite. Kiedy Majewski walczył o medal nie było osoby z naszej reprezentacji, która by mu nie kibicowała. I tak było z każdym. Nie ważne, czy była to Anita Włodarczyk czy początkujący sportowcy. Niesamowicie zżyłam się z tymi ludźmi. Cztery dni po rozpoczęci mistrzostw nadszedł czas na mój występ. Na samą myśl zbierało mi się na wymioty, a narządy wewnętrzne zmieniały swoje miejsce. Marek cały czas mnie uspokajał, ale kiedy zobaczyłam te dziewczyny… Cholera. Śmigały po bieżni jak gdyby miały w tyłkach silniki z Lamborghini.

- Nie spiesz się na kwalifikacjach. Czwarte miejsce byłoby najlepsze. – powiedział pewnie Marek i zaczął omawiać swoją kolejną strategię.

Nie spiesz się? Nie ma sprawy, pokonam dystans truchtem.  To potrafię. Kilkanaście minut przed startem zrzuciłam biało-czerwony dres. Pod spodem miałam strój lekkoatletyczny – biały, krótki top i czerwone, obcisłe spodenki. Cała się trzęsłam, ale to ze strachu, nie z zimna.

- Opamiętaj się, dziewczyno. – krzyknął Marek widząc, że ledwo kontaktuję. – To jak trening w Spale. Tylko biegasz.

Kiwnęłam głową i po kilku minutach stanęłam na starcie. Panicznie bałam się dyskwalifikacji, ale też tego, że wystartuję za późno. Ruszyłam równo z wystrzałem pistoletu startowego. Moje przeciwniczki były niesamowicie szybkie, ale nie odstawałam od nich. Udało mi się zająć czwarte miejsce, Marek był zadowolony. Chyba każda z tych dziewczyn miała jakąś taktykę. Wszystkie wydawały mi się podejrzane. Po kwalifikacjach mieliśmy wszyscy kilka godzin przerwy. Ja i Marek poszliśmy na stołówkę.  Z nerwów nie mogłam nic przełknąć, posiłek skończyłam na dwóch kęsach sałatki.

- Edyta, tylko biegniesz. – powiedział zirytowany Marek, który sam był zdenerwowany jak nigdy. – Jedna noga, druga noga. Jakoś będzie.

- Spieprzę to. – stwierdziłam, kiedy wracaliśmy na stadion. – Będę ostatnia.

Marek popchnął mnie do przodu. Chciał, żebym przestała panikować. Podeszłam do linii startowej i zamieniłam kilka słów z Kamilą – była jedyną Polką, która oprócz mnie przeszła kwalifikacje. Po chwili dostałyśmy sygnał i zajęłyśmy swoje miejsca. Cała się trzęsłam. Zerknęłam na Marka, który kiwnął głową i uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic. Na początek sprint, dwieście metrów. Wystartowałam jak tylko usłyszałam wystrzał pistoletu startowego. Pędziłam jak szalona nie zważając na resztę dziewczyn. Zacisnęłam pięści i jeszcze bardziej zwiększyłam prędkość. Jedyne o czym teraz myślałam to o tej cholernej, białej linii mety. Nie wiedziałam co z resztą zawodniczek. Biegłam łeb w łeb z jakąś Brazylijką. Obie gnałyśmy ku mecie, a tak krótki dystans wydawał się być maratonem. Widząc biały pasek na bieżni, który był metą praktycznie rzuciłam się na finisz. Zebrałam wszystkie możliwe siły i dobiegłam tam. Tuż za metą przebiegłam jeszcze kilka metrów starając się zatrzymać. Nie miałam pojęcia, które miejsce zajęłam. Oparłam ręce na udach, schyliłam się i głośno oddychałam. Moje nogi pulsowały i drżały. Po chwili wyprostowałam się i wytarłam ręką mokre od potu czoło.

- Edyta, kurwa! – usłyszałam wrzask Marka.

Odwróciłam się w stronę trenera. Za barierkami zauważyłam sportowców, z którymi tu przyjechałam. Machali flagami, cieszyli się i krzyczeli.

- Skopałaś im dupy! – wrzasnął podbiegając do mnie.

Chwycił mnie w pasie, podniósł i mocno przytulił. Przewróciliśmy się i wylądowaliśmy na bieżni. Zaśmiałam się i zaczęłam krzyczeć razem z nimi. Kilka osób wybiegło do mnie i zaczęło składać mi gratulacje. Ktoś zarzucił mi na plecy biało-czerwony materiał, którym staranie się owinęłam. Zerknęłam na tablicę wyników. Byłam o dwie setne szybsza od Brazylijki. Po krótkim szaleństwie i ataku radości podeszłam do każdej dziewczyny. Wymieniłyśmy uściski dłoni, zamieniłyśmy kilka zdań. Kiedy wracałam do Marka podbiegło do mnie kilku dziennikarzy. Kompletnie nie wiedziałam jak się zachować, więc grzecznie odpowiadałam na pytania mając nadzieję, że nie zaliczę jakiejś wpadki. Na samym końcu pojawił się reporter z Polski.

- Witam rodaczkę. – uśmiechnął się i przybliżył mikrofon do mojej twarzy. – Edyta Ruciak-Nowakowska, nasza nowa, polska gwiazda. Gratulacje!

- Jaka gwiazda? – zaśmiałam się. – Dziękuję.

- Wczoraj mało kto wiedział o twoim istnieniu, dzisiaj jesteś mistrzynią. Usłyszy o tobie cały sportowy świat, zdajesz sobie z tego sprawę?

- Sama nie wiem. – odparłam zdezorientowana. – Za dwa dni mam kolejne kwalifikacje i na tym teraz chcę się skupić.

- To co stało się dzisiaj jest niesamowite. Ogromny przełom. Zmierzyłaś się z najlepszymi i wygrałaś. Jak to zrobiłaś?

- Ee… No pobiegłam. – rozbawiona wzruszyłam ramionami.

- Jak zamierzasz uczcić ten sukces? – zapytał. – Masz sporo tytułów juniorskich, osiągnęłaś już naprawdę dużo ale dopiero zaczynasz prawdziwą karierę.

- Spędzę czas z bliskimi. Z przecudownym mężem, bratem, rodzicami. A później wrócę do pracy.

- Jeśli ta praca przynosi takie efekty, to chyba warto? – uśmiechnął się.

- Warto. – przytaknęłam.

- Dziękuję bardzo za rozmowę i jeszcze raz gratuluję.

- Dzięki. – uścisnęłam dłoń mężczyźnie i pobiegłam do Marka.

Znów mnie przytulił, chyba sam nie wierzył w to zwycięstwo. Dwadzieścia minut później miała się odbyć ceremonia wręczenia medali za ten bieg. Trzecie miejsce zajęła Francuzka, a drugie Brazylijka. Moment, kiedy weszłam na podium był niesamowity. Kiedy wręczano kwiaty i medale moim przeciwniczkom uważnie rozejrzałam się po stadionie. Ludzie wiwatowali, krzyczeli, świętowali. To było naprawdę dziwne, przecież nie reprezentowałam Chin a większość kibiców była właśnie z tego kraju. W końcu nadeszła moja kolej. Wymieniłam uścisk dłoni z niskim mężczyzną, dostałam kwiaty a na mojej szyi zawisł złoty medal. Był zaskakująco ciężki. Kiedy facet odszedł usłyszałam Mazura Dąbrowskiego. Nigdy w życiu nie przeżyłam czegoś takiego. Szybko wytarłam łzy i z uśmiechem na twarzy odśpiewałam swój hymn wbijając wzrok w niebo. Potem kilku dziennikarzy zrobiło nam zdjęcie grupowe. Niechętnie zeszłam z podium i podbiegłam do innych sportowców, którzy pogratulowali mi po raz kolejny. Każdy z zaciekawieniem oglądał medal licząc na zdobycie takiego samego. Zdjęłam go z szyi i założyłam medal Markowi.

- To przede wszystkim twój medal. – uśmiechnęłam się. 
_____________________________________________________________________________

A może by tak rzucić to wszystko w cholerę, wyjechać gdzieś i zacząć od nowa? :)

69 komentarzy:

  1. Pierwsza? :D
    Medal! Złoty!!! A jednak zaczyna układać się Edycie :)
    Chciało by się zacząć tak jak piszesz od nowa, ale nie da się od tak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nie komentuje ostatnimi czasy, z tego powodu jest mi bardzo wstyd :| Ale śledzę historię! :)

      Usuń
  2. cudne :) Edyta jest niesamowita, ciekawe jak na to zareagują siatkarze :) już nie mogę się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :) Czekam na rekację siatkarzy, a w szczególności Piotra :D
    Możesz wyjeżdżać, tylko najpierw opowiadanie dokończ :D I potem możesz zaczynać wszystko od nowa.

    Pozdrawiam, no_princess ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;>

      Czasem mam ochotę wyjechać od razu, nie mówiąc o tym nikomu.

      Pozdrawiam. ;)

      Usuń
    2. Też tak czasem mam. Ale wtedy zamykam się w pokoju, zakładam słuchawki i wsłuchuję się w dźwięki moich ulubionych artystów. I przechodzi mi :D

      Usuń
    3. A ja słucham dzisiaj cały dzień i nic. :c

      Usuń
  4. I znów mnie zaskakujesz :) Takiego rozdziału się w życiu nie spodziewałam! :)

    Nawet nie wiesz ile razy w ciągu jednego dnia taka myśl przelatuje mi przez głowę ;) Ale nie potrafię podjąć tej decyzji... To chyba strach przed porażką... Przed tym, że mogłoby się nie udać...

    Pozdrawiam, Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi ostatnio coraz częściej, niestety.

      Pozdrawiam. ;)

      Usuń
  5. jak zwykle świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rany... Ten rozdział jest chyba najlepszy ze wszystkich :)
    Wspaniałe emocje podczas czytania :)
    Czekam na kolejny rozdział ;*
    PS.Tylko w żadnym wypadku nie rzucaj pisania tego bloga !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;>

      Jak rzucić, to wszystko od razu, bez wyjątków.

      Usuń
  7. Aż mi się łezka w oku zakręciła :) uf, cieszę się, że jednak nie zaszła w ciążę z Markiem, uf, uf.
    co do pytania, to sama często je sobie zadaję ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak u nich szybko czas leci :-D Już bym chciała 2015 rok i moją osiemnastke :-D Żartuje 16 mi sie podoba :-D
    Rozdział niesamowity ale to zawsze czytasz :-D
    Rzucić i wyjechać? Bardzo chętnie np. na Hawaje albo Malediwy :-D Mogą być Alpy bo kocham śnieg :-D Ooooo idealne miejsce Predazzo :-D Tam gdzie Małysz i Stoch zdobyli MŚ :-D To miejsce dla mnie :-D
    Pozdrawiam J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;>

      A ja najchętniej spędziłabym miesiąc na bezludnej wyspie. Tylko ja i stos książek. ;)

      Usuń
  9. Chętnie! :)
    Rewelacja, bardzo pozytywny odcinek. Niepokoją mnie tylko siatkarze, oby to się nie sprawdziło :) Marek mistrz! Edyta w sumie też wraca do łask :D:D
    "Cholera. Śmigały po bieżni jak gdyby miały w tyłkach silniki z Lamborghini."
    p
    G

    OdpowiedzUsuń
  10. Uhuhuhuhu, złoty!!! :D Rozdział - świetny! :>

    No nie wiem czy warto byłoby zostawiać tyle wspaniałych osób z mojego otoczenia... :) A Ty, Vesper, chciałabyś? ;)

    Pozdrawiam. ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;>

      Ostatnio marzę o odizolowaniu się, przydałaby mi się jakaś bezludna wyspa. ;)

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Czasami każdy chce od czegoś odpocząć. Może warto pomyśleć o jakimś małym wyjeździe.? ;)

      Usuń
    3. Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała... ;)

      Usuń
    4. Zawsze można spróbować się gdzieś wyrwać, choćby na weekend. Takie wypady są do zrealizowania!:)

      Usuń
    5. Kusisz, kusisz... :>

      Chyba nawet wiem gdzie mogłabym uciec na kilka dni... ;)

      Usuń
  11. Kurde aż się popłakałam :D Wiele razy chciałam uciec i wszystko rzucić w cholerę ale potem zastanawiałam się co z moją rodziną, przyjaciółmi i mówiłam sobie "jakoś to będzie" . A tak poza tym to świetny rozdział. Nie spodziewałam się wg MŚ. A jak Marek krzyknął "Edyta, kurwa!" to myślę pewnie jej się nie udało a tu taka niespodzianka :DDD

    OdpowiedzUsuń
  12. super :)


    ja kiedy mam ochote rzucic wszystko w cholere jade do miejsca ktore lubie a nawet potrzebuje tam jezdzic to takie moje miejsce, moi ludzie. To naprawde uspokaja i pozwala spojrzec na swiat z dystansem, wiec rzucaj, alee dodawaj nam rozdzialy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;>

      Też muszę znaleźć takie miejsce. ;)

      Usuń
  13. Edycia mistrzynią!!! Super. Zapewnie będzie chucznie świętować złoty medal. :)

    Tyle razy zadawałam sobie to pytanie, ale co bym z tego miała. Kiedy mam wszystkiego dość to biore rower i jade przed siebie tak na kilka godzina.

    http://ignasiawresovii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dołożę sobie chyba trochę kilometrów do wieczornego joggingu. ;)

      Usuń
  14. super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Widzę, że Edyta osiąga te wymarzone sukcesy, oby Piotrek dorzucił złoto, to będzie "złote małżeństwo". :DD
    Rozdział fantastyczny, mam nadzieję, że sukcesów będzie ciąg dalszy, ale szkoda, że do końca opowieści jest bliżej niż dalej. ;(
    Też czasem mam ochotę wszystko rzucić, szczególnie, gdy mam zaległości z powodu choroby i trzeba je nadrobić i wtedy, gdy wszyscy sprzysiężą się przeciwko tobie i w jednym tygodniu są 2 sprawdziany i drugie tyle kartkówek. Ale szybko wracam do rzeczywistości i walczę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenia z nadrabianiem zaległości. Walcz! :)

      Pozdrawiam. ;>

      Usuń
  16. gratuluję Edycie zwycięstwa, a Tobie kolejnego świetnego rozdziału :>
    Możesz wejść na pocztę?;)
    Pozdrawiam, Patrycja ;>

    OdpowiedzUsuń
  17. Złoto? Tego się chyba nikt nie spodziewał! Fajnie, że osiągnęła taki znaczący sukces! Rodzice i Piotrek muszą być z niej dumni :)

    Weź mnie ze sobą. Na ogół nie jestem konfliktowa, tylko lubię dużo gadać, przeżyjesz? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że przeżyję. ;> Ja też podobno lubię dużo gadać. :)

      Usuń
    2. to się zgramy! :D Daj znać kiedy i uciekam z Tobą :P

      Usuń
    3. Gdzie uciekamy? :> Jakieś propozycje?

      Usuń
    4. Moim marzeniem jest stanąć na Preikestolen ;)

      Ale w sumie nie pogardzę też Santorini. Tam również chciałabym kiedyś jechać :P

      Usuń
    5. To kiedy jedziemy? :>

      Usuń
    6. Najlepiej w poniedziałek! :D

      Bo wiesz, teraz dwa mecze. W niedzielę w moim mieście futbol, ale od poniedziałku jestem wolna :P

      Usuń
  18. Jak ja nie cirpię, kiedy nie ma mnie cały dzień w domu i latam jak wariatka po Bydgoszczy :(
    Czytałam wczoraj posta na mieście i ludzie się dziwnie na mnie oglądali, ale co tam :)
    Dzisiaj jestem i piszę:
    Dobrze, ża Piotrek jest rozsądny!
    Cieszę się, że tak to się potoczyło.
    Dlaczego siatkarze przyegrywali? Kurcze - nie cierpię, kiedy sport jest negatywnie nieprzewidywalny...
    Edyta i złoto! Dobrze, że Marek miał do niej cierpiliwość po tej śpiączce!


    I wybiła 21:45, a ja kwadrans temu wbiegłam do domu :D
    Ja rzucam wszystkiego w lipcu i jadę 400 km. Rodzice nie wiedzą, telefonu nie biorę, napisze tylko siostrze, żeby się nie martwili, że ze znajomymi się urwę. Znając nas z 400 km zrobi się pare tysięcy i już nikt nic nie będzie wiedział :/ Zapowiadają się nieprzespane noce, litry alkoholu i dzikiego... Spania :D

    Pozdrawiam!
    ZuZu :*

    http://como-era-ayer.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bydgoszcz to ładne miasto! :)

      Będziesz miała naprawdę udane wakacje. Szaleństwo. ;>

      Pozdrawiam.

      Usuń
  19. Edyta brawo ! Żeby tylko z tej radości nie wynikł znów połamany nos Marka :>
    W sumie fajnie ,że nie wplątałaś tu zwycięstw siatkarzy , myślę ,że jak od czasu do czasu (w opowiadaniu oczywiście ) przegrają , to jest ciekawiej .
    Nie zostawiaj nas, to opowiadanie jest rewelacyjne , a dzień bez przeczytanego rozdziału jest dniem straconym ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Dzieewczyno nie rzucaj pisania bloga bo ja sie chyba zaplacze :(

    OdpowiedzUsuń
  21. AAA, E-DY-TA, E-DY-TA!
    Fajnie, że wygrała. Jeszcze lepiej, że pogodziła się z Piotrkiem tak w 100 %. ;D

    Vesper, ja marzę o tym codziennie, ale dochodzę do wniosku, że moja mama pewnie powiesiłaby mnie za coś takiego na suchej gałęzi, zamknęła w pokoju i nie wypuszczała do końca życia ;)
    W sumie najgorzej jest jak mam zły dzień, kiedy wszystko się sypie... ;(

    Żyraffa

    OdpowiedzUsuń
  22. Czytając ten rozdział przypomniały mi się czasu, jak sama biegałam i odnosiłam sukcesy.:)

    Dziękuję bardzo , ze dzięki temu blogi moje mile wspomnienia o bieganiu mogły powrócić.:)

    http://szukalas.blogspot.com
    Serdecznie zapraszam na kolejny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozdział super! Mamy przykład Edyty, że jeśli się chce to można wszystko osiągnąć. Mam na myśli tutaj wygranie w biegach. Mimo, że była dosyć długo w śpiączce, po wybudzeniu się z niej ledwo mogła chodzić, a teraz wygrała Mistrzostwa Świata w lekkoatletyce. No jestem pod wrażeniem. Oby tak dalej. ;D
    Pozdrawiam ciepło. :3

    OdpowiedzUsuń
  24. Złoty medal? No i pięknie, wszystko zaczęło się układać :)

    OdpowiedzUsuń