Epilog.
Budzik zadzwonił o szóstej rano. Wyłączyłam go i
przewróciłam się na drugi bok. Zbyszek
nadal spał. Przyjrzałam mu się uważnie. Na twarzy dwudniowy zarost, we włosach
widać początki siwienia. Uśmiechnęłam
się szeroko i pocałowałam go w policzek. Odrzuciłam pościel i
wyskoczyłam z łóżka. Podeszłam do okna - słońce właśnie wschodziło, cudowny
widok. Przypomniałam sobie, kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy. Po cichu
wyszłam z sypialni i poszłam do
łazienki. Umyłam się i weszłam do garderoby. Ubrałam białe trampki, jasne,
dżinsowe rurki i luźny, szary T-shirt z krótkim rękawkiem. Ruszyłam w kierunku schodów,
jednak w połowie drogi zmieniłam trasę. Zajrzałam jeszcze do pokoju Roberta.
Spał dokładnie jak jego tata. Byli do siebie niesamowicie podobni. Zamknęłam
drzwi jego pokoju i podeszłam do schodów.
- Mamo? – usłyszałam cichy głos.
Tuż za mną stała Ania. Przetarła oczy i głośno
ziewnęła.
- Wszystko w porządku, skarbie? – zapytałam kucając przed
nią.
- Muszę już jeść śniadanie?
Zaśmiałam się cicho.
- Możesz jeszcze pospać godzinę, jeśli chcesz.
Kiwnęła twierdząco głową i chwyciła mnie za rękę. Zamiast
kierować się do swojego pokoju poszła w kierunku naszej sypialni. Uwielbiała
stojące tam ogromne łóżko. Wzięłam ją na ręce i położyłam obok taty. Wtuliła
się w Zbyszka. Ten ocknął się i objął ją ramieniem mocno przytulając.
- Nie możesz zasnąć? – zapytał głaszcząc jej brązowe
włosy.
- Wolę spać tutaj. – odpowiedziała piskliwym głosem i
schowała twarz w poduszce.
Uśmiechnęłam się szeroko widząc tę uroczą scenę.
- Pojadę po zakupy. – powiedziałam szeptem. – O siódmej
mają być na nogach.
Bartman kiwnął głową i przykrył dokładnie Anię. Zamknęłam
cicho drzwi i zbiegłam po schodach. Wzięłam swoją torbę, kluczyki do auta i wsiadłam do samochodu. Mój Chrysler stał w garażu, jednak nie był używany od
wieków – Zbyszek zabronił mi jazdy tym autem tłumacząc się jego złym stanem
technicznym. Wsiadłam do najnowszego modelu Audi, którym ZB9 szczycił się od kilku tygodni. Auto było duże, wygodne
i rodzinne. Odpaliłam silnik i opuściłam posesję. Przejechałam kilkadziesiąt
metrów leśną drogą i wyjechałam na szosę. Kilkanaście minut jazdy i byłam na
miejscu. Często odwiedzałam to miasto – robiłam tu mniejsze zakupy, załatwiałam
różne sprawy. Kupiłam produkty potrzebne do zrobienia śniadania i ruszyłam w
drogę do domu. Za każdym razem, kiedy tam wracałam uśmiechałam się. Pokochałam
to miejsce odkąd pokazał mi je Zbyszek. Ten las, te drzewa, te łąki i ten staw.
Zaparkowałam przed bramą i zamknęłam auto. Weszłam z zakupami do domu i
zostawiłam wszystkie torby w kuchni. Wbiegłam na piętro. Zerknęłam na swój
zegarek, który służył mi od świąt Bożego Narodzenia w 2012 roku. Była szósta
pięćdziesiąt trzy.
- Robert, wstawaj. – weszłam do pokoju syna.
- Mamoo… - jęknął i ukrył się pod kołdrą.
Wywróciłam oczami i poszłam do sypialni. Bartman już nie
spał.
- Ania już się ubiera. – powiedział z uśmiechem i
podszedł do mnie.
Pocałowałam go i przeczesałam palcami jego włosy. Zbyszek
ruszył w kierunku łazienki a ja wróciłam do Roberta.
- Wstawaj. – zaśmiałam się zabierając mu pościel.
- Robert! – krzyknął Bartman.
ZB9 wyszedł z łazienki i przyszedł do pokoju syna ze
szczoteczką do zębów w ustach.
- Zapomnij o kieszonkowym. – powiedział spokojnie.
Robert momentalnie zerwał się z łóżka i pobiegł się ubierać.
- Jesteś dla niego za dobra. – stwierdził i pocałował
mnie w policzek.
Wytarłam go ręką, był cały w paście do zębów. Zamknęłam
drzwi do pokoju Roberta i zeszłam na dół. Zabrałam się za robienie naleśników.
Po kilku minutach w kuchni pojawiła się Ania.
- Nie skacz po schodach, bo zrobisz sobie krzywdę. –
powiedziałam głaskając ją po głowie.
Uwielbiałam patrzeć, kiedy próbuje coś zrobić. Pojawia
się ten błysk w oku i wiadomo, że coś kombinuje. Była bystra i zwinna.
Przysunęła krzesło do kuchennej szafki, stanęła na nim i wspięła się na
kuchenny blat. Zadowolona z siebie usiadła tuż obok tekturowego kartonu z
jajkami.
- Chcesz pomóc? – zapytałam z uśmiechem.
Kiwnęła twierdząco głową. Kiedy naleśniki były gotowe
dałam je Ani. Zajęła się nakryciem stołu. Zadowolona z jej pracy pocałowałam ją
w policzek i nałożyłam na talerz jej
śniadanie.
- Panowie! – krzyknęłam stając przy schodach.
Po chwili oboje zbiegli na dół ścigając się. Zajęli miejsce
przy stole i zabrali się za posiłek. Usiadłam naprzeciwko Roberta i wzięłam
swoją porcję.
- Powtórzyłeś tabliczkę mnożenia przed sprawdzianem? –
zapytałam połykając kawałek naleśnika.
Kiwnął twierdząco głową i nałożył olbrzymią ilość nutelli
na swój placek.
- Sześć razy czternaście? – Bartman sprawdzał wiedzę syna.
- Nie mieliśmy jeszcze tego. – stwierdził oburzony.
- Dziewięć razy osiem? – zapytałam.
- Siedemdziesiąt dwa. – odpowiedział szybko Robert.
- Będzie szóstka. – powiedział zadowolony Zbyszek i
poczochrał włosy syna.
Po skończonym posiłku dzieci poszły po swoje plecaki a ja
zaczęłam sprzątać.
- Jak tam? – zapytał Bartman stając za mną i przytulając
mnie.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Świetnie. – odpowiedziałam.
- Myślę, że moglibyśmy się już pochwalić. – powiedział głaszcząc mój brzuch.
- Widzimy się ze wszystkimi jutro. – odpowiedziałam. – Wtedy?
Kiwnął twierdząco głową i pocałował mnie.
- Fuj. – Robert czekał przy schodach.
- Teraz fuj, a za pół roku przyprowadzi dziewczynę. –
zaśmiał się Bartman.
Ania zbiegła na dół ze swoim plecakiem. Cała trójka wsiadła do auta. Zbyszek najpierw
zawoził ich do szkoły, a później jechał na halę. Dokończyłam sprzątanie i
zajęłam się pracą. O czternastej wszyscy wrócili do domu. Zrobiłam obiad, a po
wspólnym posiłku dzieciaki zabrały się za odrabianie lekcji.
- Mamoo, jest piątek. – jęknął Robert otwierając podręcznik od przyrody.
- Nie marudź. Dwa
zadania i jesteś wolny.
Ania i Robert byli zupełnie różni. Robert przypominał
ojca i wyglądem i charakterem. Ania była
bardziej podobna do mnie, chociaż i tak wiele cech odziedziczyła po Zbyszku.
Miała tylko pięć lat, ale nie zachowywała się jak dziecko w jej wieku – była o
wiele dojrzalsza. Robert jest porywczy, kieruje się instynktem, Ania z kolei jest spokojna, uwielbia wszystko planować. Kiedy
dzieciaki wykonały wszystkie zadania zbiegły na dół i usiadły przed
telewizorem. To była ich ulubiona część dnia. Położyłam na stoliku talerz
ciastek na które od razu się rzuciły. Zajęłam miejsce obok Zbyszka i z uwagą
przypatrywałam się dzieciom. Grali w
jakąś grę, której nazwy nie potrafiłam nawet wymówić. Robert uwielbiał
wygrywać, ale zawsze, kiedy widział, że Ania jest zawiedziona celowo dawał się pokonać.
- Ej! – zapiszczała, kiedy jej brat zastopował grę.
- Mamo? – zapytał.
- Hm?
- Jak wy się w ogóle poznaliście z tatą?
Spojrzałam na Zbyszka. Kiwnął głową dając mi znak, żebym
im powiedziała. Uśmiechnęłam się przypominając sobie wszystko.
- Wszystko zaczęło się ponad dekadę temu. Miałam
dziewiętnaście lat i uczęszczałam do trzeciej klasy liceum…
________________________________________________________________________
Kochani!
Pragnę Wam bardzo, ale to bardzo podziękować za czas
poświęcony mi i mojej historii. Przyznam, że bloga założyłam pierwszego
października. Usunęłam go po kilku godzinach w przekonaniu, że nikt nie będzie
miał ochoty czytać tych wypocin. Następnego dnia, drugiego października
założyłam blog po raz drugi. Tym razem go nie usunęłam. Udostępniłam pierwszy
post, drugi, trzeci. Byłam w szoku – znalazł się ktoś, kto poświęcał kilka minut dziennie
na tę historię. Nawet nie wiecie jak wiele radości sprawiało mi odpisywanie na
Wasze komentarze. Nigdy nie wpadłabym na to, że w miesiąc odwiedzi mnie ponad
pięćdziesiąt tysięcy osób. Kontaktowałam
się z Wami zazwyczaj wieczorami, ale wierzcie mi lub nie – cały dzień
czekałam na tę chwilę. Pracowałam, uczyłam się, spotykałam się z przyjaciółmi,
załatwiałam masę spraw, ale cały czas myślałam o tym jak zareagujecie na nowy
post czy jakąś scenę z epizodu. Kiedy sprawa stała się poważniejsza, a
statystyki wskazywały, że dziennie odwiedza mnie około dwóch tysięcy osób,
przyznam, że byłam przerażona. Co jeśli napiszę coś głupiego? Co jeśli pomysły
znikną i więcej się nie pojawią? Nie chciałam nikogo zawieść, i mam nadzieję,
że przez ten cały czas tego nie zrobiłam. Jeśli tak - przepraszam. Pomysły
pojawiały się często w najmniej oczekiwanym momencie. Bywało tak, że budziłam
się w środku nocy i pierwsze co robiłam to zapisywałam wszystko na laptopie.
Zdarzało się, że olśniło mnie przy kasie w Almie albo na mszy świętej – to było
komiczne, ale wyciągałam wtedy telefon i wszystko notowałam. Trzy miesiące z Wami to z pewnością jedno z najmilszych doświadczeń jakie dane mi
było przeżyć. Myślę, że dzięki Wam stałam się lepszą osobą – pod każdym
możliwym względem. Nie potrafię tego wyjaśnić, wytłumaczyć, ale wiem, że mieliście i macie na mnie bardzo duży wpływ. Dziękuję
wszystkim, za lawinę komentarzy, rad, pomysłów i przede wszystkim za wsparcie.
Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia jak będę spędzała wolne wieczory, których w przyszłym roku będzie niestety bardzo mało.
Przyzwyczaiłam się do siedzenia pod kocem z kubkiem czarnej herbaty i laptopem
na kolanach. Cholera, gdyby ktoś drugiego października napisał mi, że tyle osób
polubi mój blog, chyba bym go wyśmiała. Strasznie się do Was przywiązałam. Przyznam się bez bicia, że na dysku mam jeszcze jedno opowiadanie – póki co napisałam
dopiero kilka epizodów, ale nie wiem czy kiedykolwiek je udostępnię. Chyba czas
zrobić sobie małą przerwę…
Za wszystkie błędy, pomyłki – przepraszam. Za wszystkie wskazówki, rady – dziękuję.
Za wszystkie błędy, pomyłki – przepraszam. Za wszystkie wskazówki, rady – dziękuję.
PS. Jeśli ktokolwiek z Was chciałby mieć ze mną kontakt,
ma jakieś pytania lub po prostu chce porozmawiać – bez skrępowania pisać na vesperdreams@interia.pl lub
po prostu w komentarzach.
PPS. Z racji tego, że Sylwester zbliża się wielkimi krokami życzę Wam, żeby 2013 był dla Was rokiem spełnienia i szczęścia. Oby Nowy Rok okazał się niebo lepszy od poprzedniego. :)
PPS. Z racji tego, że Sylwester zbliża się wielkimi krokami życzę Wam, żeby 2013 był dla Was rokiem spełnienia i szczęścia. Oby Nowy Rok okazał się niebo lepszy od poprzedniego. :)