Epizod LXXXVIII.
Wyszłam
ze szpitala już na drugi dzień. Nie chciałam tam tyle siedzieć. Wieczorem,
dwudziestego drugiego sierpnia mieli siatkarze mieli wrócić do domu. Chciałam
ich przywitać, więc około osiemnastej wyjechałyśmy do Warszawy. Wcześniej
nakarmiłam Roberta, przez całą drogę spał w foteliku. Teraz już wiem, dlaczego
Zbyszek kupował te wszystkie akcesoria trzy miesiące temu. Teraz nie byłoby na
to czasu. Około dwudziestej byłyśmy już na lotnisku. Wewnątrz czekała spora
grupa dziennikarzy. Ja z Zośką stałyśmy z boku. Nie chciałam się rzucać w oczy,
bałam się, że natręci z aparatami w rękach podbiegną żeby zobaczyć Roberta.
Liczyłam się z tym zabierając go tutaj ale obiecałam sobie, że przywitam
zwycięzców na lotnisku. Po kilkunastu minutach panowie pojawili się na holu.
Stanęłam na palcach próbując odnaleźć wzrokiem Zbyszka. Po chwili go
namierzyłam. Zośka podbiegła do Michała a ja wolnym krokiem podeszłam do
Zibiego. Stał jeszcze w korytarzu prowadzącym na hol, nie było tam
dziennikarzy. Uśmiechnął się szeroko widząc maleństwo na moich ramionach. Rzucił
swoje torby i wyciągnął dłonie przed siebie. Ostrożnie podałam mu Roberta.
-
Jest cudowny. – powiedział przytulając swojego syna.
-
Obaj jesteście. – odparłam.
Zbyszek
przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował. Nie widzieliśmy się prawie
miesiąc, cholernie za nim tęskniłam.
-
Miałeś na mnie poczekać. – powiedział nie odrywając oczu od syna.
-
Śpieszyło mu się. – pogłaskałam Roberta po głowie.
- O
której się urodził? – zapytał.
- Pod
koniec czwartego seta. – odpowiedziałam uśmiechając się.
Pokiwał
z niedowierzaniem głową. Wzięliśmy wszystkie bagaże i pojechaliśmy do domu. Po
kilku godzinach byliśmy na miejscu. Zbyszek położył Roberta w łóżeczku.
Przyszedł do sypialni i runął na łóżko.
-
Jestem wykończony. – powiedział.
- Ty?
– zaśmiałam się. – Rodziłam ponad dwanaście godzin.
-
Dzwoniłem o jedenastej. – zmarszczył brwi.
-
Gdybyś się dowiedział zacząłbyś panikować. – próbowałam się usprawiedliwić.
Wzięłam z szafki nocnej złoty medal, który przywiózł do Polski. Był zaskakująco ciężki.
-
Kocham cię. Was. – powiedział i delikatnie mnie pocałował.
Nagle
usłyszeliśmy donośny płacz dziecka.
- Ja
pójdę! Ja! – minutę temu był wykończony, teraz pełen życia biegł do syna.
Po
chwili wrócił do mnie z dzieckiem na rękach.
-
Robert jest chyba głodny. – stwierdził podając mi go.
Kiwnęłam
głową i mocno przytuliłam syna. Zaczęłam go karmić, Zbyszek zafascynowany
uważnie mi się przyglądał.
- Nie
patrz tak. – zaśmiałam się.
- To
jest piękne. – stwierdził opierając swoją głowę na rękach.
Uśmiechnęłam
się i spojrzałam na synka. Kiedy już się najadł włożyłam go z powrotem do
łóżeczka i wróciłam do sypialni. Położyłam się obok Zbyszka i przymknęłam oczy.
-
Wiesz, że tak będzie przez jakiś czas? – zapytałam. – Miną wieki zanim zacznie
przesypiać całe noce.
- Mam
piękną żonę, cudownego syna i złoto olimpijskie. Nic więcej mi nie potrzeba,
mogę siedzieć w domu i wstawać co chwilę w nocy.
- Nie
chcesz już grać? – otworzyłam szeroko oczy.
-
Chcę. – powiedział wesoło. – Jasne, że chcę. Ale jeśli…
-
Żadne ale. – odpowiedziałam. – Grasz i już. Pogodzimy jakoś to wszystko. Inni
dali radę to my też.
- Zmieniłaś się przez te kilka miesięcy. - stwierdził uważnie mi się przyglądając.
Kiwnęłam twierdząco głową. Ciężko mi było w to uwierzyć, ale miał rację. Bartman
uśmiechnął się i pocałował mnie. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy.
Byłam wykończona, on też. Szybko zasnęliśmy.
Obudził
nas po raz kolejny płacz Roberta. Tym razem brakowało mu towarzystwa.
Przyniosłam go i położyłam obok Zbyszka. Ten od razu zaczął się z nim bawić.
Wyglądali razem naprawdę świetnie.
- Ma
twoje oczy. – zauważyłam zadowolona.
Były jasnozielone, z czasem będą ciemnieć. Zibi
szeroko się uśmiechnął. Po kilkunastu minutach znowu zasnęliśmy. Tym razem nic
nie zakłóciło naszego snu. Wstałam o ósmej i zrobiłam Bartmanowi porządne
śniadanie. Przyniosłam mu je do sypialni. Od razu się obudził kiedy poczuł
zapach tostów. Zjedliśmy wszystko w łóżku wlepiając wzrok w Roberta. Był tak
śliczny, że można by patrzeć na niego godzinami. Dni mijały, a nasz syn rósł jak
na drożdżach. W ciągu niecałych dwóch tygodni odwiedziło nas mnóstwo osób.
-
Właściwie dlaczego Robert? – zapytał Piotrek.
Uwielbiał
bawić się z moim synkiem.
- Ma
imię po najlepszym ojcu na świecie. – odparłam uśmiechając się. – Zbyszkowi się
podoba.
Ojciec
Kacpra miał na imię Robert. W dzieciństwie doskonale zastępował mi ojca,
dlatego wybrałam to imię.
-
Macie chrzestnych? – zapytał.
-
Chrzestną będzie siostra Zibiego. – odpowiedziałam. – Z chrzestnym jest większy
kłopot.
-
Dlaczego?
- Nie
wiem czy się zgodzi. – powiedziałam cicho.
-
Każdy się zgodzi. – zaśmiał się Piotrek. – Popatrz na tę mordkę.
Uniósł
Roberta do góry. Uśmiechnęłam się szeroko.
-
Czyli się zgadzasz?
- Ja?
– Piotrek spojrzał na mnie otwierając szeroko oczy. – Mogę?
-
Chcemy żebyś został chrzestnym Roberta. – powiedziałam.
-
Słyszałeś, mały? – zwrócił się do mojego syna. – Będę twoim chrzestnym.
Nowakowski
był wyraźnie podekscytowany.
Po chrzcinach wszystko wracało do normy. Przyzwyczailiśmy się do nieprzespanych
nocy i dziecka. Rano zajmowałam się Robertem, Zbyszek trenował. Kiedy on wracał
do domu ja zaczynałam się uczyć. Było ciężko, ale dawaliśmy radę.
- Pamiętasz,
jak się przed nim broniłaś? – zapytał Zbyszek,
kiedy wrócił do sypialni.
Robert
spał w łóżeczku w pokoju obok.
-
Pamiętam. – westchnęłam.
Nie
chciałam dziecka. Nie wyobrażałam sobie siebie w roli matki. Teraz nie
wyobrażam sobie życia bez tego malucha. Jego płacz w ogóle mi nie przeszkadzał.
Uwielbiałam patrzeć jak rośnie.
- Moi
rodzice zaprosili nas na święta. – powiedział nagle.
Ucieszyłam
się. Nie miałam siły szykować tego wszystkiego tutaj. Był dopiero początek
października, ja już nie mogłam się doczekać pierwszych świąt z Robertem.
-
Chcą się pochwalić wnukiem. – uśmiechnął się. – Będzie mnóstwo osób.
Wzruszyłam
ramionami.
-
Lubię twoją rodzinę. – odparłam.
-
Stefcię najbardziej. – zaśmiał się.
-
Jest na szczycie listy. – wyszczerzyłam się.
Zrobiło
mi się zimno, więc wślizgnęłam się pod kołdrę i położyłam głowę na poduszce.
-
Myślisz, że będzie sportowcem? – zapytałam.
- Już
mu przyszłość planujesz? – uśmiechnął się. – Dajmy mu trochę podrosnąć.
-
Rośnie tak szybko. – westchnęłam. – Dzisiaj zmieniamy mu pieluchy, jutro
będziemy wysyłać go do szkoły.
-
Będziemy mieli więcej czasu dla siebie. – odparł odgarniając kosmyk włosów z
mojej twarzy.
Kiwnęłam
głową. Teraz Robert pochłaniał tyle czasu, że wieczorem oboje byliśmy
wykończeni.
Święta
spędziliśmy w domu państwa Bartman. W salonie stała olbrzymia choinka. Robert
był nią zachwycony. Zbyszek cały czas go trzymał pokazując mu lampki i bombki.
Cała rodzina była zachwycona maleństwem. Każdy chciał je potrzymać, Zibi
niechętnie oddawał syna komuś innemu. Na Wigilii było tyle osób, że każdy
wymieniał się między sobą, z najbliższą osobą małym podarunkiem. Gdybyśmy mieli
kupić prezent każdemu z osobna połowa obecnych tu osób by zbankrutowała – łącznie
ze mną.
-
Właściwie to mamy jeszcze jeden prezent. – powiedział Leon podając Zbyszkowi
czerwoną paczkę.
Mój
mąż rozdarł papier i wyciągnął małe ubranko. Koszulka była identyczna jak ta,
w której ZB9 grał w reprezentacji. Na
plecach widniał napis „Bartman” a pod nim był numer – naturalnie dziewiątka.
-
Dziękujemy. – powiedziałam z uśmiechem.
Prezent
jak najbardziej udany, święta również takie były. Wróciliśmy do siebie dopiero
dwudziestego szóstego grudnia. W domu byliśmy tuż po dwudziestej trzeciej,
wszyscy byliśmy zmęczeni. Rano obudził mnie głośny trzask.
-
Czego szukasz o tej porze? – krzyknęłam zaspana.
-
Mojej koszulki.
Po
chwili wrócił do sypialni ze swoją zdobyczą.
- Są
identyczne! – powiedział wesoło porównując bluzki.
Kiedy Robert się obudził Zbyszek od razu go przebrał w prezent od dziadków. Sam również ubrał reprezentacyjną koszulkę. Wyglądali tak uroczo, że musiałam
zrobić im zdjęcie. Zaraz potem je wydrukowałam i oprawiłam. Zawisło tuż nad
kominkiem, na honorowym miejscu w salonie.
________________________________________________________________________
Mała ciekawostka : Gdybym wrzucała epizod co siedem dni, jak większość bloggerek, począwszy od wtorku (2 października) na blogu byłoby dopiero trzynaście postów, czyli we wtorek, 25 grudnia wrzuciłabym epizod, w którym Aneta i Zbyszek idą na imprezę u Piotra i jego dziewczyny Oli.
Idąc tym tropem. Jeśli wrzucałabym epizody co tydzień, ten pojawiłby się dopiero 10 czerwca 2014 (!) roku. :)
Tymczasem zostawiam Was z tym epizodem i lecę robić obiad. Dzisiaj poznam swojego "szwagra". :>
________________________________________________________________________
Mała ciekawostka : Gdybym wrzucała epizod co siedem dni, jak większość bloggerek, począwszy od wtorku (2 października) na blogu byłoby dopiero trzynaście postów, czyli we wtorek, 25 grudnia wrzuciłabym epizod, w którym Aneta i Zbyszek idą na imprezę u Piotra i jego dziewczyny Oli.
Idąc tym tropem. Jeśli wrzucałabym epizody co tydzień, ten pojawiłby się dopiero 10 czerwca 2014 (!) roku. :)
Tymczasem zostawiam Was z tym epizodem i lecę robić obiad. Dzisiaj poznam swojego "szwagra". :>
niezła ciekawostka :D że Tobie się to chciało jakoś liczyć ;)
OdpowiedzUsuńświetny epizod :)
Miałam chwilę czasu i chciałam sprawdzić co by było, gdybym wzięła przykład z innych bloggerek. ;)
UsuńDziękuję. ;>
Bardzo fajny epizod :D
OdpowiedzUsuńMimo wszystko (pomijając smutny fakt, że wielkimi krokami zbliża się koniec) cieszę się, że się wyróżniasz i chyba jako jedna z bardzo niewielu bloggerek (jeśli nie jedyna) wrzucasz rozdziały codziennie.
Życzę Ci powodzenia na spotkaniu ze szwagrem, obyś wypadła jak najlepiej :)
Pozdrawiam
Ja też wrzucam codziennie. O różbnych porach, ale wrzucam :)
UsuńPozdrawiam.
Dziękuję. ;>
UsuńSzwagier okazał się świetnym facetem. Polubiliśmy się, moja siostra jest szczęśliwa, więc jestem zachwycona. ;)
Pozdrawiam.:>
Świetny epizod. Wstaję rano i odliczam czas do dodania :) świetnie piszesz, szkoda, że już kończysz :(
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;)
UsuńŚwietny epizod, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój nowy blog, 1 rozdział już dzisiaj : )
http://moje-nienormalne-zycie.blogspot.com/
Oczywiście epizod był fantastyczny ;)
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, że już sie kończy historia Anety i Zbyszka.
Mam nadzieję na kolejną :D
Powodzenia na spotkaniu ;)
Pozdrawiam
Nelly
Dziękuję. ;>
UsuńSpotkanie jak najbardziej udane, szwagier jest genialny! ;)
Pozdrawiam. :>
Świetny epizod.
OdpowiedzUsuńTa radość Bartmana ;D
Piszesz rewelacyjnie. Szkoda, że już kończysz ;(
Pozdrawiam ;)
Cieszę się, że tak uważasz. :)
UsuńPozdrawiam. ;>
no to niezła historia by była i kolejne końce świata by przeżyła :D że też chciało Ci się liczyć - szacun ;)
OdpowiedzUsuńwspaniały epizod :) mam cichą nadzieję, że jeszcze kiedyś coś dla nas napiszesz ;)
udanego spotkania,
pozdrawiam
Z kalendarzem w ręce - nic trudnego. ;)
UsuńDziękuję! Pozdrawiam. ;>
I za to cie uwielbiamy ;D dodajesz posty codziennie i to jest genialne...a poza tym cała twoja historia jest świetna, szkoda, ze już się powoli kończy , ale moze kiedyś wrócisz z nową ;D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :D
Dziękuję bardzo za tak miłe słowa. ;)
UsuńPozdrawiam. ;>
Świetny epizod. :) Ta radość Zibiego z Roberta. :) Bezcenna. Szkoda, że już kończysz. ;( Pozdrawiam i miłego spotkania z szwagrem. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;>
UsuńPozdrawiam również, spotkanie takie było! ^^
Chociaż sympatyczny?? ^^
UsuńSzwagier jest świetny. ;)
UsuńMieliśmy wiele wspólnych tematów, razem nabijaliśmy się z mojej siostry. ;> Zatwierdzam tego gościa! ^^
To dobrze. :) Najważniejsze jest kontakt z drugą osobą, którą ma się wspólne tematy. ;)
Usuńrozdział jak zawsze przecudowny ; ))
OdpowiedzUsuńjak dla mnie jest o niebo lepiej jak dodajesz epizody codziennie . :)
ii podziwiam Cię za to , że chciało Ci się to liczyć! ; ))
Dziękuję. ;>
UsuńCieszę się, że tak uważasz, chociaż mam pewne wątpliwości. Gdybym dodawała epizody tak jak inne bloggerki byłabym z Wami dłużej. Strasznie będę za Wami tęskniła. :(
my też będziemy za Tobą tęsknić i to bardzooo !
Usuńale zawsze może spróbować napisać kolejne opowiadanie , albo po prostu prowadzić bloga o dowolnym temacie. ; ))
Świetny !!!!! Jesteś niesamowita:) ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;)
UsuńJaka szczęśliwa rodzinka! ;3
OdpowiedzUsuńMatko, jak dobrze że wrzucasz codziennie :D
OdpowiedzUsuńI stwierdzam, że każdy kolejny rozdział jest coraz lepszy ;)
VE.
Te trzy miesiące minęły tak szybko. :o
UsuńDziękuję. ;)
Wyobraziłam sobie takiego małego i dużego Bartmana w takich samych koszulkach - musiało wyglądać przeuroczo :)
OdpowiedzUsuńŻe tobie się chciało to obliczać - podziwiam. I w ogóle podziwiam cię za to, że znajdujesz tyle czasu, aby pisać i wrzucać te epizody codziennie.
Pozdrawiam :)
Dziękuję. ;) Czasu niestety coraz mniej, dlatego zaplanowałam tę przerwę.
UsuńPozdrawiam. ;>
Rozdział świetny. Szkoda, że już zbliża się koniec. Będę tęsknic za Twoim blogiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess
Dziękuję, ja za Tobą, Wami również będę tęsknić. ;)
UsuńAle słodko musieli by wyglądać :)
OdpowiedzUsuńDziecko Bartmana na pewno będzie prześliczne :)
Zapraszam do mnie http://crisija.blogspot.com/
z jednej strony to super jakbyś wstawiała co tydzień, bo byłabyś z nami dłużej. ale z drugiej to chyba za bardzo byśmy się niecierpliwili czekając tak długo na kolejne świetne rozdziały.
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Nie mogę sobie wybaczyć tego, że mogłabym być z Wami dłużej a nie będę. ;(
UsuńJak miło. Mój zachwyt trwa dalej i ciężko jest mi się skupić, na tym co chciałabym napisać.
OdpowiedzUsuńTen prezent dla Roberta był genialny.
Po prostu wszystko jest idealnie!
I przepraszam, że tak skromnie.
Bardzo interesująca ciekawostka. Jednak dobrze, że dodawałaś je codziennie :)
Pozdrawiam blueberrysmile :*
Pozdrawiam również. ;)
UsuńKurde! Nareszcie :)
OdpowiedzUsuńKocham Dzieci ! <3
Hiena
super opowiadanie
OdpowiedzUsuńoczywiście jesteś wyjątkową blogerką dodając epizody co tydzień .
powodzenia w spotkaniu ze szwagrem .
pozdrawiam :)
Dziękuję. ;>
UsuńNie dodaję co tydzień. ;)
Pozdrawiam. ^^
Przepraszam my mistake .
UsuńOczywiście codziennie .
Tryb "dzień w dzień" jest zdecydowanie lepszy :) świetny prezent wymyśli Tata Zibiego :) napisz, jak szwagier :D
OdpowiedzUsuńp,
G
Szwagier jest świetny. ;> Mamy wiele wspólnego, od razu przypadł mi do gustu. ;)
UsuńNo i moja siostra jest szczęśliwa - to jest najważniejsze. ^^
Pozdrawiam. :>
Ale swietny!! Dwa Bartmaniki! ;* Cudo, czekam na jutro! :)
OdpowiedzUsuńMi sie ten pomysl nie podoba, bo bym chyba sie zdenerwowala, czekajac tak dlugo! :> Za bardzo bym sie ztesknila za Toba! <3
Oh no to jak tam ten szwagier? :) Ale chyba najwazniejsze jest to, ze Twoja siostra jest szczesliwa! :) A co na obiad mialas? :p
Do jutra! ;*
Dziękuję. ;>
UsuńZ jednej strony długie czekanie, z drugiej strony dłuższe opowiadanie. ;)
Szwagier jak najbardziej udany, genialny facet. ^^ Dogadaliśmy się.
Obiad robiłam ja, gdyż moja siostra umie zrobić tylko zupkę z paczki. ;> Zrobiłam smażonego kurczaka w papirusie z dodatkiem czosnku i ziół + pieczone ziemniaki. :)
Do jutra. ;>
;)
UsuńTo tez prawda, ale za bardzo lubie Twoje opowiadanie! <3
No to swietnie, gratuluje! :)
Mmmmm....juz zglodnialam! :)
Do jutra ;>
:)
UsuńZapraszam, jutro też gotuję. ^^
Do jutra. ;>
Juz przyjezdzam! :)
UsuńTylko mam jedno pytanko, to matka chrzestna zostaje siostra Zibiego, prawda? A ja najpierw myslalam, ze Zoska zostanie, no ale i tak dobrze ;)
UsuńTak, wszystko jest napisane w epizodzie. :)
Usuńhmm... ;) Cieszmy się, że tak nie jest i możemy cieszyć się z epizodów codziennie;]
OdpowiedzUsuńPS. Moja pani od polskiego wreszcie usłyszała kilka słów o Twoim blogu !;)
Poważnie? ;> Pewnie ostra krytyka poleciała w moim kierunku, co? ;)
UsuńNie, skądże ;) Pani Ela to bardzo miła nauczycielka, moja ulubiona !;)
UsuńPowiedziała, że dość poważny temat do czytania sobie wybrałam, ale pewnie pomyślała, że to jest prawdziwa historia:D
świetny rodział ;) dużo się dzieje :D
OdpowiedzUsuńja tam się ciesze, że wrzucasz codziennie nowy epizod
i jak szwagier ? ;)
blue
Dziękuję. ;>
UsuńSzwagier jest genialny, cieszę się, że stał się częścią mojej rodziny. :)
Jutro już 90 epizod, jak te 3 miesiące zleciały, prawda ?
OdpowiedzUsuńSuper, że "szwagier" przypadł do gustu :)
Przepraszam że pytam ale od niedawna nurtuje mnie pytanie czy posiadasz jakieś tatuaże ?
Zleciały zdecydowanie za szybko. Czuję się jak po wybudzeniu ze śpiączki. ;>
UsuńSzwagier mi przypadł do gustu, fakt. ^^
Mam dwa tatuaże, planuję jeszcze trzy. :)
Ooo, a można wiedzieć jakie czy raczej prywatna sprawa ? :)
UsuńTak to już jest jak się zrobi jeden to rzadko się na tym jednym pozostaje :)
To uzależnia, potwierdzam. ;)
UsuńRok temu zrobiłam sobie małą lemniskatę za prawym uchem, jest zupełnie niewidoczna. Drugi to zupełnie nowy nabytek. Krótki cytat na lewym nadgarstku, mama nie jest zachwycona tym drugim ( bo jest widoczny ) ale mi się podoba. :>
Ah, skąd ja znam tą niechęć rodziców do widocznych tatuaży... :)
UsuńPrzepraszam że zawracam głowę ale niedługo robię właśnie tatuaż na nadgarstku i jestem ciekawa czy mocno boli w tym miejscu ?
Nie zawracasz mi głowy, lubię rozmawiać z czytelnikami. ;)
UsuńWszystko zależy od jednostki. Co prawda w takich miejscach ból jest większy, ponieważ jest tam bardzo mało tkanki tłuszczowej. Jeśli jesteś odporna na ból, to nie powinno być problemu. Kiedy ja robiłam tatuaż, bolało mnie tylko troszkę. Zdecydowanie bardziej denerwowało mnie takie "mrowienie". Jak gdyby użądlił Cię jakiś owad. :)
No to myślę, że nie będę mieć dużego problemu poza tym jestem w stanie się poświęcić, uwielbiam tatuaże.
Usuń:)
Ja również. ;>
UsuńDwa mam, czekam na kolejne trzy a potem się jeszcze zobaczy. ^^
świetny blog ! czy planujesz kolejną historię ?
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;>
UsuńNie mam żadnych planów.
No więc i ja wtrące swoje pięć groszy. Ty wiesz, że Twój blog jest genialny i, że masz ogromny talent. Do czytania Twojego bloga zachęciłam kilka osób, więc czuję jakbym dorzuciła Ci tę malutką cegiełkę do Twojego sukcesu. Jednak może będę inna niż wszyscy i powiem, że cieszę się iż zamykasz powoli tę opowieść. Każda rzecz kiedyś się zaczyna i kończy. Widać, że te ostatnie posty lecą bardzo w przód, rodzina założona, dziecko dopełniło szczęścia. Moim zdaniem nie ma nic więcej do dodania, stąd brak też sensu na ciągnięcie na siłę w nieskończoność tej historii. Mam nadzieję, że nie znikniesz nam całkiem ze swoim talentem i ujawnisz się jeszcze. Przypomnij o swoim fanpejdżu, niech wszyscy czytelnicy zalajkują, żeby jeśli postanowisz powrócić, mieć dalej tak oddanych ludzi :-)
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię pozdrawiam :-)
Przypominam również o swoim blogu - www.myvolleyballdreams.blogspot.com :-)
Nie mam talentu, ale dziękuję za te miłe słowa. ;)
UsuńCieszę się, że tak uważasz. :>
Fan page prowadziła Oliwia. Widzę, że od listopada nie pojawiają się wpisy, więc pewnie dziewczyna zrezygnowała. Jest sens przypominać o stronie skoro czytelnicy i tak nie zyskają dzięki niej żadnych nowych informacji?
Pozdrawiam. :)
Vesper, poprawiasz mi humor tym odcinkiem :). Wyobrażasz sobie Zbyszka czytającego to opowiadanie? Byłby dumny jak paw, że ma takie fanki. W sumie to ciekawi mnie czy jakiś siatkarz (oraz ich bliscy przyjaciele) kiedyś trafili na jakieś opowiadanie o sobie i jak na to zareagowali.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że kiedyś irlandzki aktor przeczytał o sobie opowiadanie (przed kamerą) i wył ze śmiechu, że jego fanki mają taką fantazję :).
"Zjedliśmy wszystko w łóżku wlepiając wzrok w Roberta. Był tak śliczny, że można by patrzeć na niego godzinami." - tu się aż wzruszyłam. Gdy urodził się mój brat, ojczym przez pół roku prawie nie spał, tylko siedział w nocy i się na niego patrzył. Męska rzecz :).
To ile odcinków jeszcze zostało?
POng
Nie wyobrażam sobie. Myślę, że uznałby mnie za jakąś 12-latkę z chorą wyobraźnią. :) Nie chciałabym, żeby kiedykolwiek dowiedział się o istnieniu tego bloga - spaliłabym się ze wstydu, mimo, że jestem anonimowa. :>
UsuńCo byś zrobiła gdyby szwagier przypadkiem dowiedział się, że prowadzisz tego bloga? ;)
OdpowiedzUsuńNic bym nie zrobiła. ;) Szwagier by się nie dowiedział, bo nie wie o tym nikt.
UsuńCiekawostka: Gdybyś wrzucała posty co siedem dni jak większość bloggerek, my umierałybyśmy z niecierpliwości i tęsknoty do nowego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńChociaż gdybyś wrzucała nowe rozdziały rzadziej niż codziennie, podejrzewam że nie miałabyś tylu czytelniczek i tylu wejść na bloga :) Cudownie, że wrzucasz codziennie, bo jesteś najbardziej usystematyzowaną autorką opowiadania jaką znam. Inne piszą, że wrzucą w weekend, a nowy epizod pojawia się nawet po miesiącu...
Ciśnienie mi skacze jak czytam to opowiadanie :) Na bank będę ryczeć jak wrzucisz już epilog... Swoją drogą, super musi wyglądać taki maluch w mini koszulce reprezentacji :D
No, to kiedy ślub i wesele siostry? Czytałam że szwagier zdał test pierwszego rodzinnego obiadu ;>
Pozdrawiam i do następnego ;]
Zabójcza ciekawostka. :>
UsuńNo cóż, bloggerki te pewnie mają mnóstwo spraw tak jak ja tylko nie potrafią odpowiednio wszystkiego zaplanować. :) Ja już tak mam, że jeśli coś obiecuję to tak jest - nie potrafię złamać danego słowa, bo strasznie źle się z tym czuję.
Ślub i wesele? Dopiero go poznaliśmy, spokojnie. :> Póki co idę na wesele znajomej i nie mam jak się z niego wykręcić. :c
Pozdrawiam. :)
Dziś będzie miedzy 18- 19 ?
OdpowiedzUsuńNie, dzisiaj muszę załatwić jedną sprawę wieczorem, więc wrzucę ok. 17 :)
UsuńCzyżby dziś lub pojutrze epilog? Mam niestety dziwne wrażenie że w ciągu 2-3 dni ta historia się skończy :(
OdpowiedzUsuńTo nie dziwne wrażenie, pisałam wiele razy, że prowadzę bloga tylko do końca grudnia.
UsuńEpizod czytałam w pociągu załadowanym po sam dach. Ludzie dziwnie patrzyli kiedy śmiałam się do telefonu, a na koniec ocierałam łzy wzruszenia:) Dziś już 30. Ten czas z Tobą zleciał w niesamowitym tempie, w ogóle im jestem starsza, tym czas ucieka mi szybciej przez palce. To okropne.
OdpowiedzUsuńOkropne będzie też to, że nie będzie tego wyczekiwana na Twój wpis, trzeba dać radę.
Vesper jeszcze raz przemyśl kwestię tej książki. Jesteś świetna!
Trochę chaotyczny ten komentarz ale tyle myśli mi przychodziło do głowy, że nie widziałam co pierwsze pisać.
Pozdrawiam
Marta :)
Kocham nasze PKP, zawsze w tym ścisku czuję się jak w czasach II wojny światowej. Bydlęce wagony i zero powietrza.
UsuńTeż to zauważyłam. Te trzy miesiące minęły jak kilka dni...
Nie jestem pisarką. Daleko mi do swoich ulubionych pisarzy, a skoro nie jestem chociaż w 2 % tak dobra jak oni nie ma sensu wydawać książki. :)
Pozdrawiam. ;>
Skoro nawiązała się taka dyskusja,to ja też Ci coś powiem. Grzechem jest marnować Twój talent. Piszesz w cudowny sposób. Gadałam z koleżanką, która nie przepada za siatkówką i powiedziałam jej, żeby sobie przeczytała Twój blog. Wczoraj siedziała nad tym cztery godziny i mówiła, że dzisiaj czyta dalej. Przyciągasz ludzi, kobieto! Pisz, "trenuj" tym pisaniem, bo masz wielkie umiejętności! W przyszłości możesz daleko zajść!
UsuńGrzechem jest mówić, że mam talent. Cały czas Wam powtarzam, że jestem zwykłą amatorką. ;)
UsuńKing ma talent, Brown ma talent ale nie ja. :>
Vesper też ma talent. Ma go również J.K. Rowling, która zaczynała na serwetce swoje pisanie. Vesper pisz, pisz, PISZ!!! Powtarzam Ci to ja - Marta.
OdpowiedzUsuńI uwierz mi, rzadko się zdarza żebym tak chwaliła, bo niektóre blogi wołają o pomstę do nieba, a Twój trzyma się kupy, wszystko jest spójne, nie popełniasz błędów stylistycznych, można je policzyć na palcach jednej ręki bodaj. Naprawdę, jesteś dobra w tym co robisz.
Pozdrawiam z Pyrlandii i domagam się, żebyś rozwijała swój talent!!
:*
Nie mam talentu.
UsuńBłędów stylistycznych jest pełno. W każdym epizodzie można jest znaleźć. :)
Poza tym to, że ktoś nie popełnia błędów stylistycznych nie znaczy, że ma talent.
Pozdrawiam. :>