środa, 19 grudnia 2012

LXXIX


Epizod LXXVIII.

- Leon? – mama Zbyszka nagle się obudziła.

Ojciec Bartmana lekko się uśmiechnął.

- Dlaczego mnie nie obudziłaś? – powiedziała z wyrzutem zerkając na mnie.

- Zabroniłem jej. – odpowiedział za mnie Leon.

- Pójdę po lekarza. – wstałam z krzesła i opuściłam pokój.

Po kilku minutach wróciłam z lekarzem i dwoma kawami – jedna była dla mamy Zbyszka, druga dla mnie.

- A ja? – zapytał rozbawiony Leon.

- Nie wolno panu. – mruknął lekarz przeglądając jego kartę.

- Może pan ją zabrać, Aneta zna ją na pamięć.

- Pani jest lekarzem? – facet w białym fartuchu przeniósł wzrok z karty na mnie.

- Studiuję co nie co. – odparłam.

Mężczyzna wyszczerzył się i zaczął rozmawiać z pacjentem. Mój telefon zaczął dzwonić, więc wyszłam na korytarz nie chcąc przeszkadzać. Dzwonił Zbyszek.

- Jak tata?

- W porządku. Właśnie jest u niego lekarz. – odpowiedziałam.

- Coś się stało?

- Teściowa się obudziła. – zaśmiałam się. – Jest okej, Leon nie narzeka.

- O dziewiątej jadę na trening. Jutro o siedemnastej wchodzę na boisko i zaraz po meczu wsiadam do auta.

- Spokojnie. – westchnęłam. – Odpocznij i dopiero wtedy przyjeżdżaj. Jeden pacjent chyba wystarczy…

- Niepotrzebnie wracałem.

- Damy sobie radę. Transmisję meczu załatwiłam, dziś Natalia dostarczy mi laptopa. – zaśmiałam się. – Będziemy kibicować.

- Dzięki że z nim zostałaś. – Zibi podziękował mi jak gdybym zrobiła coś nadzwyczajnego.

- Muszę kończyć. Pomęczę trochę lekarza, chcę wiedzieć wszystko. – powiedziałam.

- Słusznie. – odparł wesoło. – Kocham Cię.

- Ja Ciebie też. – powiedziałam z uśmiechem i zakończyłam połączenie.

Włożyłam telefon do kieszeni spodni i podeszłam do automatu z kawą. Wrzuciłam monetę i czekałam aż kubeczek wypełni się czarnym płynem. Tuż za mną stanął lekarz, który przed chwilą wyszedł z sali Leona.

- Mogę zabrać panu pięć minut? – zapytałam zabierając kubek z maszyny.

- Właściwie mam przerwę… - stwierdził zerkając na mnie. – Ale dlaczego nie?

Uśmiechnęłam się krzywo i usiadłam na krześle na korytarzu. Lekarz dołączył do mnie po chwili trzymając w dłoniach gorący, brązowy kubek.

- Co z Leonem? – zapytałam.

- Jest znacznie lepiej niż w większości przypadków. Ma dobry humor, wyniki są niezłe.

- Kiedy zamierzacie go wypuścić?

- Musimy zrobić jeszcze sporo badań, czeka go rehabilitacja. Wypiszemy go w przyszłym tygodniu, będzie musiała mu pani przypominać o braniu leków i chodzeniu na zajęcia.
Kiwnęłam twierdząco głową i upiłam łyk.

- Nie wiedziałem, że Leon Bartman na córkę. – powiedział wesoło lekarz. – Wiedziałem tylko o synu.

- Zbigniew ma siostrę. – odparłam z uśmiechem. – Kibicuje pan?

Potwierdził machając głową i wyszczerzył się.

- Jeszcze jedna kawa? – zaproponował, kiedy oboje opróżniliśmy swoje kubki.

- Ja pasuję. – odparłam z uśmiechem zgniatając plastikowy pojemnik.

- To może jutro? – zapytał z uśmiechem. – Albo w weekend?

Zaczerwieniłam się i zachichotałam jak nastolatka.

- To chyba niemożliwe. – odpowiedziałam wesoło.

- Masz już plany? – facet był wyraźnie zaskoczony.

Najwyraźniej byłam jedną z niewielu albo jedyną, która mu odmówiła. W sumie – nic dziwnego. Przystojny mężczyzna z dobrą pracą. Niezła partia.

- Jestem zaręczona. – odparłam uśmiechając się i unosząc dłoń.

Lekarz uważnie przyjrzał się pierścionkowi.

- Kim jest ten szczęśliwiec? – zapytał zgniatając swój kubek.

- Ten nieszczęśnik to syn twojego pacjenta. – zaśmiałam się.

- Bartman? Zbigniew Bartman?

Kiwnęłam głową.

- Nie jesteś jego siostrą?

- Nie. – odparłam rozbawiona i wskazałam palcem swoją twarz. – Zero podobieństwa.

- Czyli w sali obok leży twój teść, nie ojciec. – powiedział cicho.

- Nie mam ojca. – odparłam.

Wstałam i podziękowałam lekarzowi za wszystkie informacje. Zerknęłam na ogromny zegar wiszący na korytarzu. Siódma piętnaście. Zaraz powinna przyjechać mama. Weszłam do pokoju sto cztery i usiadłam na łóżku, które przyniósł Zbyszek.

- Zibi dzwonił? – zapytała żona Leona.

Przytaknęłam i powiedziałam, że bezpiecznie dojechał do Rzeszowa. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę kiedy do pokoju wpadła Natalia. Moi teściowie nie spodziewali się tej wizyty. Mama zostawiła mi laptopa i tuż przed ósmą wyszła ze szpitala. Przez cały dzień Leon był maltretowany przez lekarzy. Kiedy nie było go w sali odpalałam laptopa i pracowałam.

- Chyba pojadę do domu po jakieś ubrania i porządne jedzenie. To szpitalne to jakaś kpina. – powiedziała mama Zbyszka.

- Za dwadzieścia minut zaczyna się mecz. – przypomniałam jej z uśmiechem.

Machnęła ręką. Stwierdziła, że obejrzy powtórkę.

- Niech pani zabierze jakąś kawę, błagam. – jęknęłam kiedy wychodziła.

To, co leciało z maszyny nawet nie przypominało tego napoju. 

- Mam to na szczycie listy. – zaśmiała się machając kartką.

Usiadłam przy łóżku Leona i włączyłam laptopa. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Zbyszka. O dziwo, odebrał.

- Niezłą transmisję tutaj urządzamy. – zaśmiałam się. - Pełno pacjentów przychodzi.

Leon kiwnął ręką dając mi znak, że chce porozmawiać z synem. Posłusznie podałam mu komórkę.

- Jakikolwiek nie byłby wynik, wszyscy będziemy dumni.

Spojrzałam z niedowierzaniem na ojca. Od kiedy tak docenia Zbyszka? Bartman pewnie teraz skacze z radości.

- Trzy punkty mają być. – zaśmiałam się.

- Aneta mówi, że macie wygrać trzy do zera. – przekazał Leon.

Po chwili panowie zakończyli rozmowę. Zibi musiał się rozciągnąć przed wejściem na boisko. Tuż przed rozpoczęciem się meczu sala sto cztery była pełna pacjentów. Byłam pełna podziwu, że chciało im się tu  przyjść ale w sumie co innego mieli do roboty?

- To mój syn. – powiedział dumnie Leon kiedy Bartman wbiegł na boisko.

Pacjenci byli pod wrażeniem. Z uwagą przysłuchiwałam się teściowi. Widać było, że jest dumny z syna. Na samo wspomnienie o Zbyszku świeciły mu się oczy. Leon bardzo się zmienił od czasu naszego pierwszego spotkania.

- Tak spieprzyć! – uniósł się jeden z kibiców po kilku minutach meczu. 

- Panie, odbierz pan lepiej niż on, wtedy pogadamy. – zezłościł się mój teściu.

Z rozbawieniem obserwowałam kłócących się mężczyzn.

- Tacy wielcy gracze a nawet brązu nie przywieźli z igrzysk! – wrzasnął staruszek.

Wywróciłam oczami i skupiłam się na meczu. Leon cały czas kłócił się z pacjentem z pokoju sto dziewięć.

- Jeszcze jeden komentarz i zacznę wyrzucać za drzwi. – wyszczerzyłam się zerkając na staruszka, który po raz kolejny negatywnie ocenił grę Zbyszka.

Zrozumiałabym uzasadnioną krytykę, ale dzisiaj Zibi był niesamowity. Zdobywał punkt za punktem.

- A ta to kto? – zapytał facet w niebieskim szlafroku.

- Moja synowa. – odparł z uśmiechem Leon.

Wszyscy pacjenci uważnie mi się przyjrzeli.

- Młoda jakaś. – mruknął jeden z nich. – Ile ma lat?

- Za dużo. – mruknęłam.

- Chudzinka. – skomentował kolejny. – Szpitalne jedzenie ci nie służy.

Cały mecz potrwał jakieś dziewięćdziesiąt minut. Drużyna Zbyszka bez problemu pokonała przeciwnika. Wynik jak najbardziej mnie zadowolił. Po meczu wszyscy pacjenci wyszli, zostałam tylko ja, Leon i jego żona, która wróciła pod koniec drugiego seta.

- Mogłaś zostać w domu. – powiedział Leon do swojej żony. – Co będziesz tutaj robiła całą noc?

Kobieta machnęła ręką i wyjęła ze swojej torby świeże owoce. Chwyciłam jabłko i zaczęłam je pochłaniać. Byłam cholernie głodna.

- Aneta, dzisiaj łóżko jest twoje. – powiedziała z uśmiechem.

Zaprzeczyłam głową.

- Niech się pani położy. – pomachałam jej kartą Leona. – Mam mnóstwo nowych materiałów.

- Nie możesz nie spać dwa dni z rzędu. – westchnął mój teść.

- Jestem studentką. – odparłam wesoło. – Dwa dni to dopiero rozgrzewka.

Mimo wielu prośbom nie złamałam się. Nie zamierzałam pójść spać. Obiecałam Zbyszkowi, że będę pilnowała Leona. Tuż po dwudziestej trzeciej moi teściowie zasnęli. Ja odpaliłam laptopa i próbując zabić zmęczenie zajęłam się pracą. Tuż po drugiej w nocy wyłączyłam komputer i wyjęłam z kieszeni telefon – poczułam wibracje.

- „ Będę z samego rana.”

Uśmiechnęłam się. To dobrze, że został po meczu w Rzeszowie i odpoczął chociaż kilka godzin.

- „ Pół oddziału trzymało za ciebie kciuki. Gratulacje. Do zobaczenia jutro.” – odpisałam szybko i skuliłam się na wielkim fotelu stojącym w pokoju. 

________________________________________________________________________

Potrzebuję sukienki na wesele i najlepiej kogoś, kto pójdzie na nie za mnie. :)

56 komentarzy:

  1. Super! Rozwalił mnie lekarz :) Cieszę się, że Leon zaczął doceniać Zibiego :) A może zawsze doceniał tylko nie okazywał tego ?
    Ja mam podobny problem tylko potrzebuje sukienki na studniówkę i przede wszystkim partnera! Musze coś wymyślić...
    Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam
    Vivianna ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;)

      Masakra. Niby taka głupota, zwykła sukienka a nic nie mogę znaleźć. :<

      Pozdrawiam. :>

      Usuń
  2. Fajnie, że Leon zmienił swoje nastawienie co do gry Zbyszka. Wreszcie go docenia. Biedny ten lekarz. :)

    Ja natomiast studniówkę mam 12.01. i sukienki jeszcze nie mam...
    Pozdrawiam, no_princess

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszukiwania czas zacząć. ;)

      Pozdrawiam. ;>

      Usuń
    2. Szuka i szukam i znaleźć nie mogę.. To jest problem największy :) Po świętach jadę z siostrą do Zielonej Góry do galerii. Więc jest szansa! :D

      Usuń
    3. W święta w galeriach są tłumy - nie umiem i nie lubię robić wtedy zakupów. Wolę ze spokojem iść w jakiś dzień roboczy, np. o 10 rano. ;)

      Sieciówki mają sklepy internetowe, więc jest to duże ułatwienie. :>

      Usuń
  3. Poprostu fenomenalny :D
    Zapraszam do mnie
    http://jeden-dzien-moze-zmienic-wszystko.blogspot.com/
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam twojego bloga . <3
    ale czytasz to na pewno niepierwszy i nieostatni raz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. z każdym nowym rozdziałem mnie pozytywnie zadziwiasz .;o Dziewczyno jaką ty masz wyobraźnie...;P ja po kilku czy może kilkudziesięciu nie miałabym pomysłów na dalsze losy bohaterów itp. ;D Czekam na następny rozdział ;). I życzę udanej zabawy na weselu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;>

      Oj, nie lubię takich uroczystości, więc zabawa na pewno nie będzie udana. :c

      Usuń
  6. Jak mnie śmieszą ci wszyscy, wielcy kibice, nie mający pojęcia o siatkówce i przestający kibicować, jak drużyna przegra parę meczy :). A takich ostatnio pełno, jak zrobił się ten cały 'boom' na siatkówkę i piłkę ręczną. Lekarz - podrywacz świetny, ciekawe jak pacjentki pociesza ^^.
    Idziesz na takie typowe, polskie wesele z tymi wszystkimi 'zabawami'? Nie wiem czy płakać razem z tobą czy dodać ci otuchy :P. Oj, tam sukienkę - buntuj się i załóż spodnie. :)

    POng

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vesper, posiadasz jakieś linki do innych opowiadań siatkarskich? Coś się wciągnęłam ostatnio. Przepraszam za podwójny komentarz.

      POng

      Usuń
    2. Cieszę się, że epizod Ci się podobał. ;)

      Nie mam pojęcia jak to będzie wyglądało. Panna młoda zagroziła "że mi nogi z dupy powyrywa jeśli nie przyjdę".

      Sukienka odpada, zostanę uduszona. :c Już widzę tą gromadę chłopaków, krewnych, kuzynów itd. Brr.


      Nie mam zbytnio czasu na czytanie innych blogów, ale regularnie odwiedzam http://volleyball-dreams-come-true.blogspot.com/ :)

      Usuń
    3. Chyba nie będziesz zadowolona :). Przypadkiem trafiłam na bloga, gdzie dziewczyna wszystko od ciebie odpisuje. Postacie zmienione, ale kilka faktów, jak u ciebie. Co o tym myślisz?
      http://dreamead-a-dream.blogspot.ie/2012/10/1.html
      A jak się mylę, to wybacz :).

      Pannie Młodej powiedz, że grożenie to łamanie prawa ;D. Jak kupujesz online, to uważaj na małe sklepy internetowe, oszukują przed świętami.

      POng

      Usuń
    4. Dziękuję za informację. ;)

      Dzisiaj mam wolny wieczór, więc przeczytam bloga od deski do deski i wtedy ocenię sytuację. ;>

      Raczej będę zamawiać ze znanych sieciówek i z pewnością po świętach, także ten problem mnie ominie. :)

      Usuń
  7. Fajny rozdział. :) I pół oddziału na meczu. :)

    Obyś znalazła sukienkę i dobrze się wybawiła. :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!

      Sukienkę pewnie znajdę, dobrej zabawy na pewno nie będzie. ;>

      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Oj na pewno będzie :) Zobaczysz.

      Usuń
    3. Jeśli zgarnę butelkę wódki ze stołu i schowam się w szatni - z pewnością będzie. ;>

      Usuń
  8. świetny rozdział :)nie mogę sobie wyobrazić, jak przeżyję bez twojego bloga w przyszłym roku :D a tak, żeby zabić czas oczekiwać na następny rozdział, zapraszam do mnie :) całuski Vesper ;* http://zagrywka-jest-tylko-jedna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a tak poza tym, to też nie przepadam za weselami ;D

      Usuń
    2. Dziękuję. ;>

      Doskonale dasz sobie radę. ;)

      Usuń
  9. Rozdział świetny ale jak każdy z resztą :P

    Co do wesela to ja podzielam twoje zdanie jakoś nie lubię na nie chodzić sto razy bardziej wolę iść na imprezę ze znajomymi :D Mam nadzieje że uda Ci się znaleźć sukienkę a z tym zawsze jest nie małe zamieszanie i problem ...dlatego miedzy innymi nie lubie chodzić na wesela ...za dużo zachodu :D

    Jak tam dzień minął? gotowa na zbliżające się wielkimi krokami święta? :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;)

      Sukienka to najgorsza rzecz! Trzeba przebić pozostałe zaproszone dziewczyny! :>

      Minął bardzo dobrze. ^^ Zwarta i gotowa, nie mogę się już doczekać. Wszystkie prezenty załatwione, jedzonko zaczynam robić w weekend. Uwielbiam to. Ubieranie choinki z siostrą, długie rozmowy z mamą w kuchni, pieczenie ciast do późnej nocy, słuchanie i śpiewanie piosenek świątecznych i zapach pomarańczy! :)

      Jak Twój dzień? :> Gotowa na 24 grudnia?

      Usuń
    2. Ajjjj..psychicznie gotowa od dawna ale sprzątania jeszcze sporo i jeszcze moja mam sobie wymyśliła malowanie kuchni przed samymi świętami ..ale dam rade :D

      Uwielbiam przygotowania do świąt zawsze jest taka miła rodzinna atmosfera pieczenie, gotowanie z mamą i siostrami ahhh..rozmarzyłam się :P w piątek zakupy i cały weekend przygotowania już się nie mogę doczekać ;]

      A dzień minął na luzie od wczoraj byłam u siostry w Radomiu dzisiaj wróciłam i od razu się zabrałam za sprzątanie :> jutro klasowa Wigilia i piątek wolny...normalnie żyć nie umierać heh :> koniec świata mi nie straszny hahah :D

      Usuń
    3. Widzę, że nie tylko moją mamę napadło na remonty. 24 grudnia tuż tuż, a moja rodzicielka Anna wymieniła lodówkę, piec i zmywarkę. Szalona kobieta. :)

      Gotowanie jest najlepsze! Zawsze włączamy radio, siadamy przy stole, kroimy wszystkie potrzebne artykuły i co chwilę wybuchamy śmiechem. ;> Jestem takim świątecznym wesołkiem, zawsze mówią, że nadaję się do kabaretu. ;)

      Radom! Jadę tam, jadę i nie mogę nigdy dotrzeć. :c Nie może być końca świata, Kevin leci 25! :>

      Usuń
    4. Heh u mnie jest tak samo...na mnie mówią mistrz sucharów bo zawsze ich rozśmieszam do łez hehe ;p teksty zjaranego Zbyszka i mojego kolegii heheh :P

      Wpadnij do Radomia 9 Stycznia na mecz RCS Czarni Radom- Zaksa Kędzierzyn Koźle :D ja się wybieram szykuję się niezły mecz :> akurat odwiedzisz koleżankę :D

      Kevin musi być ! :> wolałabym w Wigilie ale w pierwszy dzień świąt też jest ok :>

      Usuń
    5. Chętnie bym wpadła, ale wątpię, żebym dała radę. W Radomiu mam znajomą, którą próbuję odwiedzić od dwóch lat. :P

      Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. ;)

      Usuń
    6. No pewnie się kiedyś wybierzesz :D

      Dokładnie tak :>

      Usuń
    7. Mam taką nadzieję. ;)

      :>

      Usuń
  10. świetny rozdział ;]

    ja też nie lubie wesel , czyli nie jestem sama :D a sukienek nie lubie. :p ale dasz rade .;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;>

      Mam to samo. Nie lubię ani wesel, ani sukienek. Siostra się ze mnie nabija, że do ślubu pójdę w trampach i dżinsach. ;)

      Usuń
  11. z chęcią pójdę za Ciebie, jeśli w pakiecie masz wysokiego partnera - moje 186 cm wzrostu potrzebuje wysokiego oparcia do tańca;)
    Jeśli chodzi o sukienki polecam mohito i zarę z typowych sieciówek, na pewno coś znajdziesz i nie wydasz fortuny :)
    Epizod genialny - jak zawsze.
    Pozdrawiam z Pyrlandii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oddaj mi swój wzrost, błagam! :o Ja mam marne 170 cm.

      Na weselu będą sami wysocy. Jak zwykle przesiedzę pewnie całą uroczystość z Łukaszem, który mierzy ponad 2 metry. Jest genialny, na pewno przypadłby Ci do gustu. :>

      Lubię te sieciówki, zazwyczaj znajduję tam wiele ciekawych rzeczy. ;)

      Dziękuję, pozdrawiam. ;>

      Usuń
    2. no to z chęcią za Ciebie pójdę :)
      a jeśli chodzi o wzrost mogę trochę oddać, ale maksymalnie 6 cm, piszesz się na to? :D
      Cieszę się, że propozycje przypadły Ci do gustu, właśnie w mohito kupiłam kieckę na ostatnie wesele, dlatego polecam ;)
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
    3. Każdy centymetr się liczy, jeśli chodzi o karzełkowatą Vesper! :)

      Jeszcze raz dziękuję, pozdrawiam. ;>

      Usuń
  12. Leon Bartman od pierwszego rozdziału z nim zmienił się na maxa ale mi się to podoba :)

    Wesele.... Ja juz mam dosyc miała z 15 w tym roku i nie życzę nikomu :)

    Pozdrawiam cieplusio :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ta postać Ci się podoba. ;)

      To gorsze niż jakiekolwiek tortury! :>

      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  13. rozdział jak zawsze świetny . dobrze , że Leon zmienił swoje nastawienie co do Zibiego . ;)
    zapraszam na nowy rozdział na :
    http://volleyball-my-lifee.blogspot.com/
    Pozdrawiam i obyś znalazła jakąś fajną sukienkę . :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;)

      Pozdrawiam również. ;> Dzięki. ^^

      Usuń
  14. Też mam ten problem. Lubię chodzić na tego typu imprezy, ale najchętniej poszłabym w dżinsach i trampkach... :)
    cieszę się, że Leon wraca do zdrowia i szkoda mi lekarza, haha ;)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Super ze Leon powoli wraca do zdrowia!! :) Swietny kolejny epizod.

    A na jaki slub idziesz?? :) No i powodzenia z ta sukienka, nigdy nie jest latwo, no bo najpierw trzeba "przebic" pozostale dziewczyny, ale dasz rade! :) A jaki kolor?? :)
    Ja zawsze biore cos z jasnym niebieskim oraz z srebrnym! :) Powodzenia i bw sie dobrze!!

    Do jutra!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;)

      Moja przyjaciółka wychodzi za mąż. ;> Mam nadzieję.

      Nie mam pojęcia. Mam dość ciemną karnację, więc chyba zdecyduję się na kobaltowy albo bordowy. :)

      Dzięki. ;>

      Usuń
  16. Fajnie, na pewno bedziesz wygladala cudownie ;*

    Baw sie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak będzie dobre jedzenie, to się piszę! :D
    Mam wrażenie, że Zibi nie polubi tego lekarza :D
    p,
    G.

    OdpowiedzUsuń
  18. Też szukam sukienki na wesele i kogoś kto może też chętnie pójdzie za mnie, ale to ślub siostry i nie wypada nie pójść.. Na dodatek brak osoby towarzyszącej spędza mi sen z powiek.. Ech, mam nadzieję, że jednak jutro będzie ten koniec świata i wszystkie moje problemy się rozwiążą : )
    A rozdział jak zwykle świetny!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Ja osobę towarzyszącą mam - kilku chętnych się zgłosiło. ;)

      Dziękuję, pozdrawiam. ;>

      Usuń
  19. za ile kolejny rozdzialik???

    OdpowiedzUsuń
  20. mam ten sam problem, chyba nawet gorzej, bo mam być świadkową. ;/

    OdpowiedzUsuń