Epizod LXXVIII.
-
Leon? – mama Zbyszka nagle się obudziła.
Ojciec
Bartmana lekko się uśmiechnął.
-
Dlaczego mnie nie obudziłaś? – powiedziała z wyrzutem zerkając na mnie.
-
Zabroniłem jej. – odpowiedział za mnie Leon.
-
Pójdę po lekarza. – wstałam z krzesła i opuściłam pokój.
Po
kilku minutach wróciłam z lekarzem i dwoma kawami – jedna była dla mamy
Zbyszka, druga dla mnie.
- A
ja? – zapytał rozbawiony Leon.
- Nie
wolno panu. – mruknął lekarz przeglądając jego kartę.
-
Może pan ją zabrać, Aneta zna ją na pamięć.
-
Pani jest lekarzem? – facet w białym fartuchu przeniósł wzrok z karty na mnie.
-
Studiuję co nie co. – odparłam.
Mężczyzna
wyszczerzył się i zaczął rozmawiać z pacjentem. Mój telefon zaczął dzwonić,
więc wyszłam na korytarz nie chcąc przeszkadzać. Dzwonił Zbyszek.
- Jak
tata?
- W
porządku. Właśnie jest u niego lekarz. – odpowiedziałam.
- Coś
się stało?
-
Teściowa się obudziła. – zaśmiałam się. – Jest okej, Leon nie narzeka.
- O
dziewiątej jadę na trening. Jutro o siedemnastej wchodzę na boisko i zaraz po
meczu wsiadam do auta.
-
Spokojnie. – westchnęłam. – Odpocznij i dopiero wtedy przyjeżdżaj. Jeden
pacjent chyba wystarczy…
-
Niepotrzebnie wracałem.
-
Damy sobie radę. Transmisję meczu załatwiłam, dziś Natalia dostarczy mi laptopa.
– zaśmiałam się. – Będziemy kibicować.
-
Dzięki że z nim zostałaś. – Zibi podziękował mi jak gdybym zrobiła coś
nadzwyczajnego.
-
Muszę kończyć. Pomęczę trochę lekarza, chcę wiedzieć wszystko. – powiedziałam.
-
Słusznie. – odparł wesoło. – Kocham Cię.
- Ja
Ciebie też. – powiedziałam z uśmiechem i zakończyłam połączenie.
Włożyłam
telefon do kieszeni spodni i podeszłam do automatu z kawą. Wrzuciłam monetę i
czekałam aż kubeczek wypełni się czarnym płynem. Tuż za mną stanął lekarz,
który przed chwilą wyszedł z sali Leona.
-
Mogę zabrać panu pięć minut? – zapytałam zabierając kubek z maszyny.
-
Właściwie mam przerwę… - stwierdził zerkając na mnie. – Ale dlaczego nie?
Uśmiechnęłam
się krzywo i usiadłam na krześle na korytarzu. Lekarz dołączył do mnie po
chwili trzymając w dłoniach gorący, brązowy kubek.
- Co
z Leonem? – zapytałam.
-
Jest znacznie lepiej niż w większości przypadków. Ma dobry humor, wyniki są
niezłe.
-
Kiedy zamierzacie go wypuścić?
-
Musimy zrobić jeszcze sporo badań, czeka go rehabilitacja. Wypiszemy go w
przyszłym tygodniu, będzie musiała mu pani przypominać o braniu leków i
chodzeniu na zajęcia.
Kiwnęłam
twierdząco głową i upiłam łyk.
- Nie
wiedziałem, że Leon Bartman na córkę. – powiedział wesoło lekarz. – Wiedziałem
tylko o synu.
-
Zbigniew ma siostrę. – odparłam z uśmiechem. – Kibicuje pan?
Potwierdził
machając głową i wyszczerzył się.
-
Jeszcze jedna kawa? – zaproponował, kiedy oboje opróżniliśmy swoje kubki.
- Ja
pasuję. – odparłam z uśmiechem zgniatając plastikowy pojemnik.
- To
może jutro? – zapytał z uśmiechem. – Albo w weekend?
Zaczerwieniłam
się i zachichotałam jak nastolatka.
- To
chyba niemożliwe. – odpowiedziałam wesoło.
-
Masz już plany? – facet był wyraźnie zaskoczony.
Najwyraźniej
byłam jedną z niewielu albo jedyną, która mu odmówiła. W sumie – nic dziwnego.
Przystojny mężczyzna z dobrą pracą. Niezła partia.
-
Jestem zaręczona. – odparłam uśmiechając się i unosząc dłoń.
Lekarz
uważnie przyjrzał się pierścionkowi.
- Kim
jest ten szczęśliwiec? – zapytał zgniatając swój kubek.
- Ten
nieszczęśnik to syn twojego pacjenta. – zaśmiałam się.
-
Bartman? Zbigniew Bartman?
Kiwnęłam
głową.
- Nie
jesteś jego siostrą?
-
Nie. – odparłam rozbawiona i wskazałam palcem swoją twarz. – Zero podobieństwa.
-
Czyli w sali obok leży twój teść, nie ojciec. – powiedział cicho.
- Nie
mam ojca. – odparłam.
Wstałam
i podziękowałam lekarzowi za wszystkie informacje. Zerknęłam na ogromny zegar
wiszący na korytarzu. Siódma piętnaście. Zaraz powinna przyjechać mama. Weszłam
do pokoju sto cztery i usiadłam na łóżku, które przyniósł Zbyszek.
-
Zibi dzwonił? – zapytała żona Leona.
Przytaknęłam
i powiedziałam, że bezpiecznie dojechał do Rzeszowa. Porozmawialiśmy jeszcze
chwilę kiedy do pokoju wpadła Natalia. Moi teściowie nie spodziewali się tej
wizyty. Mama zostawiła mi laptopa i tuż przed ósmą wyszła ze szpitala. Przez
cały dzień Leon był maltretowany przez lekarzy. Kiedy nie było go w sali
odpalałam laptopa i pracowałam.
-
Chyba pojadę do domu po jakieś ubrania i porządne jedzenie. To szpitalne to
jakaś kpina. – powiedziała mama Zbyszka.
- Za
dwadzieścia minut zaczyna się mecz. – przypomniałam jej z uśmiechem.
Machnęła
ręką. Stwierdziła, że obejrzy powtórkę.
-
Niech pani zabierze jakąś kawę, błagam. – jęknęłam kiedy wychodziła.
To, co leciało z maszyny nawet nie przypominało tego napoju.
- Mam
to na szczycie listy. – zaśmiała się machając kartką.
Usiadłam
przy łóżku Leona i włączyłam laptopa. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Zbyszka.
O dziwo, odebrał.
- Niezłą
transmisję tutaj urządzamy. – zaśmiałam się. - Pełno pacjentów przychodzi.
Leon
kiwnął ręką dając mi znak, że chce porozmawiać z synem. Posłusznie podałam mu
komórkę.
-
Jakikolwiek nie byłby wynik, wszyscy będziemy dumni.
Spojrzałam
z niedowierzaniem na ojca. Od kiedy tak docenia Zbyszka? Bartman pewnie teraz
skacze z radości.
-
Trzy punkty mają być. – zaśmiałam się.
-
Aneta mówi, że macie wygrać trzy do zera. – przekazał Leon.
Po
chwili panowie zakończyli rozmowę. Zibi musiał się rozciągnąć przed wejściem na
boisko. Tuż przed rozpoczęciem się meczu sala sto cztery była pełna pacjentów. Byłam pełna
podziwu, że chciało im się tu przyjść
ale w sumie co innego mieli do roboty?
- To
mój syn. – powiedział dumnie Leon kiedy Bartman wbiegł na boisko.
Pacjenci
byli pod wrażeniem. Z uwagą przysłuchiwałam się teściowi. Widać było, że jest
dumny z syna. Na samo wspomnienie o Zbyszku świeciły mu się oczy. Leon bardzo się
zmienił od czasu naszego pierwszego spotkania.
- Tak
spieprzyć! – uniósł się jeden z kibiców po kilku minutach meczu.
-
Panie, odbierz pan lepiej niż on, wtedy pogadamy. – zezłościł się mój teściu.
Z
rozbawieniem obserwowałam kłócących się mężczyzn.
-
Tacy wielcy gracze a nawet brązu nie przywieźli z igrzysk! – wrzasnął staruszek.
Wywróciłam
oczami i skupiłam się na meczu. Leon cały czas kłócił się z pacjentem z pokoju
sto dziewięć.
-
Jeszcze jeden komentarz i zacznę wyrzucać za drzwi. – wyszczerzyłam się
zerkając na staruszka, który po raz kolejny negatywnie ocenił grę Zbyszka.
Zrozumiałabym
uzasadnioną krytykę, ale dzisiaj Zibi był niesamowity. Zdobywał punkt za
punktem.
- A
ta to kto? – zapytał facet w niebieskim szlafroku.
-
Moja synowa. – odparł z uśmiechem Leon.
Wszyscy
pacjenci uważnie mi się przyjrzeli.
-
Młoda jakaś. – mruknął jeden z nich. – Ile ma lat?
- Za
dużo. – mruknęłam.
-
Chudzinka. – skomentował kolejny. – Szpitalne jedzenie ci nie służy.
Cały
mecz potrwał jakieś dziewięćdziesiąt minut. Drużyna Zbyszka bez problemu
pokonała przeciwnika. Wynik jak najbardziej mnie zadowolił. Po meczu wszyscy
pacjenci wyszli, zostałam tylko ja, Leon i jego żona, która wróciła pod koniec
drugiego seta.
-
Mogłaś zostać w domu. – powiedział Leon do swojej żony. – Co będziesz tutaj
robiła całą noc?
Kobieta
machnęła ręką i wyjęła ze swojej torby świeże owoce. Chwyciłam jabłko i zaczęłam
je pochłaniać. Byłam cholernie głodna.
-
Aneta, dzisiaj łóżko jest twoje. – powiedziała z uśmiechem.
Zaprzeczyłam
głową.
-
Niech się pani położy. – pomachałam jej kartą Leona. – Mam mnóstwo nowych
materiałów.
- Nie
możesz nie spać dwa dni z rzędu. – westchnął mój teść.
-
Jestem studentką. – odparłam wesoło. – Dwa dni to dopiero rozgrzewka.
Mimo
wielu prośbom nie złamałam się. Nie zamierzałam pójść spać. Obiecałam
Zbyszkowi, że będę pilnowała Leona. Tuż po dwudziestej trzeciej moi teściowie
zasnęli. Ja odpaliłam laptopa i próbując zabić zmęczenie zajęłam się pracą. Tuż
po drugiej w nocy wyłączyłam komputer i wyjęłam z kieszeni telefon – poczułam wibracje.
- „ Będę
z samego rana.”
Uśmiechnęłam
się. To dobrze, że został po meczu w Rzeszowie i odpoczął chociaż kilka godzin.
- „
Pół oddziału trzymało za ciebie kciuki. Gratulacje. Do zobaczenia jutro.” –
odpisałam szybko i skuliłam się na wielkim fotelu stojącym w pokoju.
________________________________________________________________________
Potrzebuję sukienki na wesele i najlepiej kogoś, kto pójdzie na nie za mnie. :)
________________________________________________________________________
Potrzebuję sukienki na wesele i najlepiej kogoś, kto pójdzie na nie za mnie. :)
Super! Rozwalił mnie lekarz :) Cieszę się, że Leon zaczął doceniać Zibiego :) A może zawsze doceniał tylko nie okazywał tego ?
OdpowiedzUsuńJa mam podobny problem tylko potrzebuje sukienki na studniówkę i przede wszystkim partnera! Musze coś wymyślić...
Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam
Vivianna ♥
Dziękuję. ;)
UsuńMasakra. Niby taka głupota, zwykła sukienka a nic nie mogę znaleźć. :<
Pozdrawiam. :>
Fajnie, że Leon zmienił swoje nastawienie co do gry Zbyszka. Wreszcie go docenia. Biedny ten lekarz. :)
OdpowiedzUsuńJa natomiast studniówkę mam 12.01. i sukienki jeszcze nie mam...
Pozdrawiam, no_princess
Poszukiwania czas zacząć. ;)
UsuńPozdrawiam. ;>
Szuka i szukam i znaleźć nie mogę.. To jest problem największy :) Po świętach jadę z siostrą do Zielonej Góry do galerii. Więc jest szansa! :D
UsuńW święta w galeriach są tłumy - nie umiem i nie lubię robić wtedy zakupów. Wolę ze spokojem iść w jakiś dzień roboczy, np. o 10 rano. ;)
UsuńSieciówki mają sklepy internetowe, więc jest to duże ułatwienie. :>
Poprostu fenomenalny :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://jeden-dzien-moze-zmienic-wszystko.blogspot.com/
Pozdrawiam :D
Dziękuję, pozdrawiam. :)
Usuńuwielbiam twojego bloga . <3
OdpowiedzUsuńale czytasz to na pewno niepierwszy i nieostatni raz :)
Dziękuję. ;>
Usuńz każdym nowym rozdziałem mnie pozytywnie zadziwiasz .;o Dziewczyno jaką ty masz wyobraźnie...;P ja po kilku czy może kilkudziesięciu nie miałabym pomysłów na dalsze losy bohaterów itp. ;D Czekam na następny rozdział ;). I życzę udanej zabawy na weselu ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;>
UsuńOj, nie lubię takich uroczystości, więc zabawa na pewno nie będzie udana. :c
Jak mnie śmieszą ci wszyscy, wielcy kibice, nie mający pojęcia o siatkówce i przestający kibicować, jak drużyna przegra parę meczy :). A takich ostatnio pełno, jak zrobił się ten cały 'boom' na siatkówkę i piłkę ręczną. Lekarz - podrywacz świetny, ciekawe jak pacjentki pociesza ^^.
OdpowiedzUsuńIdziesz na takie typowe, polskie wesele z tymi wszystkimi 'zabawami'? Nie wiem czy płakać razem z tobą czy dodać ci otuchy :P. Oj, tam sukienkę - buntuj się i załóż spodnie. :)
POng
Vesper, posiadasz jakieś linki do innych opowiadań siatkarskich? Coś się wciągnęłam ostatnio. Przepraszam za podwójny komentarz.
UsuńPOng
Cieszę się, że epizod Ci się podobał. ;)
UsuńNie mam pojęcia jak to będzie wyglądało. Panna młoda zagroziła "że mi nogi z dupy powyrywa jeśli nie przyjdę".
Sukienka odpada, zostanę uduszona. :c Już widzę tą gromadę chłopaków, krewnych, kuzynów itd. Brr.
Nie mam zbytnio czasu na czytanie innych blogów, ale regularnie odwiedzam http://volleyball-dreams-come-true.blogspot.com/ :)
Chyba nie będziesz zadowolona :). Przypadkiem trafiłam na bloga, gdzie dziewczyna wszystko od ciebie odpisuje. Postacie zmienione, ale kilka faktów, jak u ciebie. Co o tym myślisz?
Usuńhttp://dreamead-a-dream.blogspot.ie/2012/10/1.html
A jak się mylę, to wybacz :).
Pannie Młodej powiedz, że grożenie to łamanie prawa ;D. Jak kupujesz online, to uważaj na małe sklepy internetowe, oszukują przed świętami.
POng
Dziękuję za informację. ;)
UsuńDzisiaj mam wolny wieczór, więc przeczytam bloga od deski do deski i wtedy ocenię sytuację. ;>
Raczej będę zamawiać ze znanych sieciówek i z pewnością po świętach, także ten problem mnie ominie. :)
Fajny rozdział. :) I pół oddziału na meczu. :)
OdpowiedzUsuńObyś znalazła sukienkę i dobrze się wybawiła. :)
Pozdrawiam :)
Dziękuję!
UsuńSukienkę pewnie znajdę, dobrej zabawy na pewno nie będzie. ;>
Pozdrawiam. :)
Oj na pewno będzie :) Zobaczysz.
UsuńJeśli zgarnę butelkę wódki ze stołu i schowam się w szatni - z pewnością będzie. ;>
Usuńświetny rozdział :)nie mogę sobie wyobrazić, jak przeżyję bez twojego bloga w przyszłym roku :D a tak, żeby zabić czas oczekiwać na następny rozdział, zapraszam do mnie :) całuski Vesper ;* http://zagrywka-jest-tylko-jedna.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńa tak poza tym, to też nie przepadam za weselami ;D
UsuńDziękuję. ;>
UsuńDoskonale dasz sobie radę. ;)
Rozdział świetny ale jak każdy z resztą :P
OdpowiedzUsuńCo do wesela to ja podzielam twoje zdanie jakoś nie lubię na nie chodzić sto razy bardziej wolę iść na imprezę ze znajomymi :D Mam nadzieje że uda Ci się znaleźć sukienkę a z tym zawsze jest nie małe zamieszanie i problem ...dlatego miedzy innymi nie lubie chodzić na wesela ...za dużo zachodu :D
Jak tam dzień minął? gotowa na zbliżające się wielkimi krokami święta? :>
Dziękuję. ;)
UsuńSukienka to najgorsza rzecz! Trzeba przebić pozostałe zaproszone dziewczyny! :>
Minął bardzo dobrze. ^^ Zwarta i gotowa, nie mogę się już doczekać. Wszystkie prezenty załatwione, jedzonko zaczynam robić w weekend. Uwielbiam to. Ubieranie choinki z siostrą, długie rozmowy z mamą w kuchni, pieczenie ciast do późnej nocy, słuchanie i śpiewanie piosenek świątecznych i zapach pomarańczy! :)
Jak Twój dzień? :> Gotowa na 24 grudnia?
Ajjjj..psychicznie gotowa od dawna ale sprzątania jeszcze sporo i jeszcze moja mam sobie wymyśliła malowanie kuchni przed samymi świętami ..ale dam rade :D
UsuńUwielbiam przygotowania do świąt zawsze jest taka miła rodzinna atmosfera pieczenie, gotowanie z mamą i siostrami ahhh..rozmarzyłam się :P w piątek zakupy i cały weekend przygotowania już się nie mogę doczekać ;]
A dzień minął na luzie od wczoraj byłam u siostry w Radomiu dzisiaj wróciłam i od razu się zabrałam za sprzątanie :> jutro klasowa Wigilia i piątek wolny...normalnie żyć nie umierać heh :> koniec świata mi nie straszny hahah :D
Widzę, że nie tylko moją mamę napadło na remonty. 24 grudnia tuż tuż, a moja rodzicielka Anna wymieniła lodówkę, piec i zmywarkę. Szalona kobieta. :)
UsuńGotowanie jest najlepsze! Zawsze włączamy radio, siadamy przy stole, kroimy wszystkie potrzebne artykuły i co chwilę wybuchamy śmiechem. ;> Jestem takim świątecznym wesołkiem, zawsze mówią, że nadaję się do kabaretu. ;)
Radom! Jadę tam, jadę i nie mogę nigdy dotrzeć. :c Nie może być końca świata, Kevin leci 25! :>
Heh u mnie jest tak samo...na mnie mówią mistrz sucharów bo zawsze ich rozśmieszam do łez hehe ;p teksty zjaranego Zbyszka i mojego kolegii heheh :P
UsuńWpadnij do Radomia 9 Stycznia na mecz RCS Czarni Radom- Zaksa Kędzierzyn Koźle :D ja się wybieram szykuję się niezły mecz :> akurat odwiedzisz koleżankę :D
Kevin musi być ! :> wolałabym w Wigilie ale w pierwszy dzień świąt też jest ok :>
Chętnie bym wpadła, ale wątpię, żebym dała radę. W Radomiu mam znajomą, którą próbuję odwiedzić od dwóch lat. :P
UsuńJak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. ;)
No pewnie się kiedyś wybierzesz :D
UsuńDokładnie tak :>
Mam taką nadzieję. ;)
Usuń:>
świetny rozdział ;]
OdpowiedzUsuńja też nie lubie wesel , czyli nie jestem sama :D a sukienek nie lubie. :p ale dasz rade .;]
Dziękuję. ;>
UsuńMam to samo. Nie lubię ani wesel, ani sukienek. Siostra się ze mnie nabija, że do ślubu pójdę w trampach i dżinsach. ;)
z chęcią pójdę za Ciebie, jeśli w pakiecie masz wysokiego partnera - moje 186 cm wzrostu potrzebuje wysokiego oparcia do tańca;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o sukienki polecam mohito i zarę z typowych sieciówek, na pewno coś znajdziesz i nie wydasz fortuny :)
Epizod genialny - jak zawsze.
Pozdrawiam z Pyrlandii :)
Oddaj mi swój wzrost, błagam! :o Ja mam marne 170 cm.
UsuńNa weselu będą sami wysocy. Jak zwykle przesiedzę pewnie całą uroczystość z Łukaszem, który mierzy ponad 2 metry. Jest genialny, na pewno przypadłby Ci do gustu. :>
Lubię te sieciówki, zazwyczaj znajduję tam wiele ciekawych rzeczy. ;)
Dziękuję, pozdrawiam. ;>
no to z chęcią za Ciebie pójdę :)
Usuńa jeśli chodzi o wzrost mogę trochę oddać, ale maksymalnie 6 cm, piszesz się na to? :D
Cieszę się, że propozycje przypadły Ci do gustu, właśnie w mohito kupiłam kieckę na ostatnie wesele, dlatego polecam ;)
Pozdrawiam! :)
Każdy centymetr się liczy, jeśli chodzi o karzełkowatą Vesper! :)
UsuńJeszcze raz dziękuję, pozdrawiam. ;>
Leon Bartman od pierwszego rozdziału z nim zmienił się na maxa ale mi się to podoba :)
OdpowiedzUsuńWesele.... Ja juz mam dosyc miała z 15 w tym roku i nie życzę nikomu :)
Pozdrawiam cieplusio :)
Cieszę się, że ta postać Ci się podoba. ;)
UsuńTo gorsze niż jakiekolwiek tortury! :>
Pozdrawiam. :)
rozdział jak zawsze świetny . dobrze , że Leon zmienił swoje nastawienie co do Zibiego . ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział na :
http://volleyball-my-lifee.blogspot.com/
Pozdrawiam i obyś znalazła jakąś fajną sukienkę . :)
Dziękuję. ;)
UsuńPozdrawiam również. ;> Dzięki. ^^
Też mam ten problem. Lubię chodzić na tego typu imprezy, ale najchętniej poszłabym w dżinsach i trampkach... :)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że Leon wraca do zdrowia i szkoda mi lekarza, haha ;)
pozdrawiam :)
Trampki rządzą. ;)
UsuńPozdrawiam. ;>
Super ze Leon powoli wraca do zdrowia!! :) Swietny kolejny epizod.
OdpowiedzUsuńA na jaki slub idziesz?? :) No i powodzenia z ta sukienka, nigdy nie jest latwo, no bo najpierw trzeba "przebic" pozostale dziewczyny, ale dasz rade! :) A jaki kolor?? :)
Ja zawsze biore cos z jasnym niebieskim oraz z srebrnym! :) Powodzenia i bw sie dobrze!!
Do jutra!
Dziękuję. ;)
UsuńMoja przyjaciółka wychodzi za mąż. ;> Mam nadzieję.
Nie mam pojęcia. Mam dość ciemną karnację, więc chyba zdecyduję się na kobaltowy albo bordowy. :)
Dzięki. ;>
Fajnie, na pewno bedziesz wygladala cudownie ;*
OdpowiedzUsuńBaw sie dobrze :)
Dziękuję. ;)
UsuńJak będzie dobre jedzenie, to się piszę! :D
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Zibi nie polubi tego lekarza :D
p,
G.
Pewnie, że będzie dobre. ;)
UsuńPozdrawiam. ;>
Też szukam sukienki na wesele i kogoś kto może też chętnie pójdzie za mnie, ale to ślub siostry i nie wypada nie pójść.. Na dodatek brak osoby towarzyszącej spędza mi sen z powiek.. Ech, mam nadzieję, że jednak jutro będzie ten koniec świata i wszystkie moje problemy się rozwiążą : )
OdpowiedzUsuńA rozdział jak zwykle świetny!
Pozdrawiam!
Rozumiem. Ja osobę towarzyszącą mam - kilku chętnych się zgłosiło. ;)
UsuńDziękuję, pozdrawiam. ;>
za ile kolejny rozdzialik???
OdpowiedzUsuńJest już wrzucony. ;)
Usuńmam ten sam problem, chyba nawet gorzej, bo mam być świadkową. ;/
OdpowiedzUsuńWspółczuję z całego serca. ;)
Usuń