piątek, 14 grudnia 2012

LXXIV


Epizod LXXIII.





W studiu miałyśmy się pojawić piętnaście po ósmej. Wiedziałam ile czasu Zośka potrzebuje rano, więc wstałam  pierwsza, tuż po szóstej rano. Zerknęłam na ekran telefonu – zero nowych wiadomości. Wyjęłam kosmetyczkę z walizki, wzięłam duży, biały ręcznik i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Włosy potraktowałam odżywką i dokładnie je wysuszyłam. Swoje naturalne fale lekko podkręciłam i rozczesałam, żeby wyglądały jak najbardziej naturalnie. Zrobiłam sobie delikatny, dziewczęcy makijaż. Chciałam wyglądać młodo i świeżo, dlatego nie zdecydowałam się na mocny makijaż. Przejrzałam się dokładnie w lustrze. Byłam zadowolona z efektu więc zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z łazienki.

- Dzień dobry. – Zośka uśmiechnięta od ucha do ucha wyrzucała ze swojej walizki ubrania.

Odpowiedziałam i poprawiłam biały ręcznik, który miałam na sobie. Zocha po kilkunastu minutach wybierania stroju wparowała do ubikacji. Byłam pod wrażeniem – zachowywała się, jakby wczorajszej rozmowy w ogóle nie było. Może to i lepiej… Skorzystałam z tego, że zostałam sama w pokoju i postanowiłam się ubrać. Zrzuciłam z siebie mokry ręcznik i założyłam bieliznę. Wsunęłam na siebie rurki i szybko włożyłam biały T-shirt. Podeszłam do dużego lustra przy drzwiach i okręciłam się wokół własnej osi. Poprawiłam włosy i wróciłam do sterty ubrań leżącej na łóżku. Założyłam marynarkę i szpilki.

- Wyglądasz świetnie. – powiedziała z uznaniem Zośka, kiedy wychodziła z łazienki.

Uśmiechnęłam się. Wzięłam telefon z szafki i wrzuciłam go do kieszeni żakietu. Z torebki wyjęłam pudełko z pierścionkiem oraz naszyjnik, który dostałam od Zbyszka na walentynki. Pudełko postawiłam na stoliku.

- Pomożesz? – zapytałam męcząc się z zapięciem łańcuszka.

Kiwnęła głową i podeszła do mnie żeby mi pomóc. Podziękowałam i poprawiłam zawieszkę zwisającą z mojej szyi. Założyłam pierścionek i wrzuciłam pudełko do torebki. Zerknęłam na ekran telefonu. Siódma czterdzieści.

- Zośka, za pół godziny mamy być na miejscu. – jęknęłam czekając na nią przy wyjściu.

Chwyciłam torebkę, kluczyki i puściłam Zosię przodem. Wyglądała naprawdę dobrze. Letnia, beżowa sukienka idealnie na niej leżała. Swoje blond włosy związała w luźnego warkocza, który zwisał z jej prawego ramienia.  Zawsze zazdrościłam jej tego, jak wygląda. Zazwyczaj była blada, teraz jednak wyraźnie było widać wakacyjną opaleniznę. Uwielbiałam jej włosy. Ich odcień przypominał mleko, były prawie białe. Zamknęłam drzwi kartą i obie podeszłyśmy do windy. Po wyjściu z budynku wsiadłyśmy do mojego auta. Zerknęłam na adres na zaproszeniu i ruszyłam pod wskazane przez stację miejsce. W międzyczasie zatrzymałam się jeszcze pod SubWay, Zośka kupiła nam szybko śniadanie. Zjadłyśmy je w samochodzie. Mimo sporego zamieszania na ulicach w budynku stacji TVN byłyśmy tuż po ósmej. Zaparkowałam i wysiadłam z auta. Zabrałam tylko telefon, torebkę zostawiłam w Chryslerze.

- Wypluj gumę. – skrzywiłam się patrząc na szczękę Zośki.

Pokazała mi język i posłusznie wykonała moje polecenie. Wjechałyśmy na parter wieżowca i podeszłyśmy do recepcji.

- Dzień dobry. – przywitałam się grzecznie.

- Pani Kubiak! – krzyknęła podekscytowana recepcjonistka. – I Pani…

Kobieta spojrzała na mnie przerażona i zaczęła szukać mojego nazwiska w papierach leżących na jej biurku.

- Aneta. – westchnęłam. – Na którym piętrze ma być odbywać się nagranie?

- Na ósmym. – odpowiedziała szybko.

Podziękowałyśmy i wsiadłyśmy do windy. Po przejechaniu kilku pięter wysiadłyśmy na tym właściwym. Powitało nas jasne, przestronne wnętrze. Studio trochę przypominało mi mieszkanie w Rzeszowie. Podeszłyśmy do żony Michała Ruciaka, która była już na miejscu. Siedziała w charakteryzatorni na czarnym, skórzanym fotelu. Makijażystki potraktowały nasze twarze pudrem i puściły nas wolno. Całą trójką usiadłyśmy na kanapie stojącej pod ścianą. Nalałam sobie trochę wody i szybko ją wypiłam. Po chwili dołączyły do nas kolejne trzy dziewczyny – narzeczona Roberta Lewandowskiego, żona Łukasza Piszczka i żona Kuby Błaszczykowskiego. Przedstawiłyśmy się i czekałyśmy na rozwój sytuacji. Dorota Wellman i Marcin Prokop cały czas prowadzili program.

- Już po przerwie poznamy ukochane naszych sportowców i dowiemy się jak przyrządzić smaczne, tanie śniadanie. Zostańcie z nami. – Prokop wyszczerzył się do kamery.

- Siedem minut! – wrzasnął facet operujący kamerą.

Prowadzący podeszli do nas i grzecznie się przedstawili.

- Najpierw dwadzieścia minut z wami. – wskazała Dorota Wellman. – Kolejne dwadzieścia wy.

Kiwnęłyśmy głową. Dziewczyny piłkarzy zajęły miejsce na kanapie dla gości a my w skupieniu je oglądałyśmy. Po chwili reklamy się skończyły. Po dwudziestu minutach prowadzący zaprosili widzów na pogodę. Zajęłyśmy miejsce dziewczyn, a one usiadły na kanapie obok. Przyznam, że byłam przerażona. Słuchałam wywiadu prowadzącego z żoną Piszczka czy Błaszczykowskiego, ale nie miałam pojęcia czego mogę się spodziewać.

- Witamy ponowie. – uśmiechnęła się Dorota do kamery i opowiedziała kilka słów o nas.

Spojrzałam nerwowo na Zośkę. Ta była uśmiechnięta i zrelaksowana.

- Cześć, dziewczyny. – powiedział wesoło Marcin.

- Witamy. – odpowiedziałyśmy grzecznie, niemalże równo jak w szwajcarskim zegarku.

- Jak to jest, z tymi siatkarzami? – zapytała Wellman. – Słyszałyście poprzednią rozmowę… Z waszymi chłopakami jest tak samo?

Głos zabrała żona Michała. Odetchnęłam i uważnie jej słuchałam. Opowiadała o wyjazdach, pożegnaniach, powrotach i przede wszystkim tęsknocie.

- Jak wygląda wasz typowy dzień? – dopytywał Prokop. – Aneta? Mogę po imieniu?

- Jasne. – odparłam z uśmiechem. – Nie za bardzo wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Wstajemy, Zbyszek jedzie na trening, ja na uczelnię, wracamy do domu i…

Zacięłam się. Prawie wszyscy w studiu się roześmiali.

- Spędzamy czas razem. – dokończyłam sama się z siebie śmiejąc.

- Słyszałam, że ukończyliście budowę domu. To prawda? – zapytała Dorota.

Dlaczego o to pytają? Niech porozmawiają z Zosią, ona lubi takie konwersacje.

- Tak, udało się wszystko skończyć pod koniec lata. – odparłam starając się uśmiechać.

-  Nie bałaś się tak poważnego zobowiązania? – odezwała się ponownie Dorota. - Na budowę domu zazwyczaj przychodzi czas później.

- Jesteś młoda, dopiero wkraczasz w dorosłe życie. Ja w twoim wieku... – westchnął Marcin. – Studiowałem, bawiłem się, nie myślałem o przyszłości.

Uśmiechnęłam się nie za bardzo wiedząc co odpowiedzieć.

- Bardziej bałam się tego studia… – wskazałam palcem podłogę. - … niż budowania tego domu.

Marcin roześmiał się.

-  To na pewno duży, poważny krok, ale niczego nie żałuję. Cieszę się, że udało nam się zrealizować swoje marzenie. – uśmiechnęłam się.

- Jakie jeszcze są wasze marzenia? Twoje, jako studentki i Zbyszka, jako sportowca?

- Na pewno chciałabym skończyć studia. – zaśmiałam się. – Myślę, że jeśli chodzi o marzenia sportowca na czele listy zawsze jest złoty medal olimpijski.

- Mamy dwa tysiące czternasty rok. Wrzesień, październik, listopad grudzień i witamy nowy rok. Zaczną się przygotowania do Igrzysk w Rio. Jak oceniasz szanse naszej reprezentacji?

Cholera, uwzięli się.

- Szybko leci. – westchnęłam.

- Właśnie! – krzyknęła Dorota. – Długo już znasz Zbigniewa?

Powstrzymałam się przed wywróceniem oczami.

- Poznaliśmy się w dwa tysiące dwunastym roku. Niedługo będą dwa lata. Wracając do pytania Marcina…

- Dwa lata i wspólny dom. – przerwała mi. – Co dalej? Doczekamy się zaręczyn, ślubu i dzieci?

Przeczesałam włosy ręką i zaśmiałam się.

- To pytanie nie do mnie. – odpowiedziałam.

- Zaręczyn już się doczekaliśmy. – powiedziała wesoło Zośka.

Wszystkie oczy w studiu skierowały się na mnie i moją dłoń. Prowadzący byli zachwyceni i zaczęli mi gratulować. Obiecałam sobie, że uduszę Zosię jak tylko wyjdziemy ze studia.

- Ustaliliście już datę? – zapytał Marcin.

- Nie, to wszystko jest… nowe. – zaśmiałam się. - Pytałeś o igrzyska w Rio.

Kiwnął głową.

- To nie jest prawda, że w dwa tysiące piętnastym roku reprezentacja zacznie się przygotowywać do tego wielkiego, sportowego wydarzenia. Oni pracują cały czas. Jak tylko wrócili z igrzysk w Londynie ciężko trenują, żeby osiągnąć sukces. Nie wiem z jakim wynikiem wrócą tym razem. Są niesamowitą, zgraną drużyną ale bądźmy realistami – Rosja czy Brazylia to ciężcy przeciwnicy, którzy są bardzo zawzięci.

- I teraz taki finał. Polska i Rosja. Orły pokonują swojego odwiecznego rywala.

- To by było w pewnym sensie legendarne. – powiedziałam z uśmiechem. – Chciałabym, żeby wrócili ze złotem. Każdy by chciał. Ale sport jest nieprzewidywalny i chyba to jest w nim najlepsze.

- Dla niektórych mogą to być ostanie Igrzyska Olimpijskie. – westchnęła Dorota. – Mamy Krzyśka Ignaczaka, mamy Pawła Zagumnego.

- Oboje są bardzo ważną częścią tego zespołu. Jeśli mam być szczera nie wyobrażam sobie kadry bez tej dwójki, ale nie wiem jakie plany ma trener.

Marcin i Dorota przenieśli teraz się na Zośkę i żonę Michała. Wzięłam łyk wody ze szklanki na stoliku i wygodniej usiadłam na kanapie. Z uśmiechem przysłuchiwałam się ich wypowiedziom. Po kilku minutach prowadzący podziękowali nam za rozmowę. Również podziękowałyśmy. Chciałam wstać, jednak Marcin nie kończył wywiadu.

- Anna, patrzycie z Robertem na siatkówkę? – zapytał prowadzący.

- Pewnie. – odparła uśmiechając się. - Dostarczają wiele pozytywnych emocji.

- Szkoda, że piłkarze nie. – mruknęła pod nosem Zośka.

Dorota Wellman roześmiała się.

- A wy, Aneta? – Marcin znowu przeniósł na mnie wzrok. – Oglądacie nogę?

- Ja tak, Zbyszek nie. – zaśmiałam się.

- Nie lubi patrzeć na sport? – zapytał zdziwiony.

- Lubi. Często oglądamy wspólnie naszych rodaków, ale nie są to akurat piłkarze.

- Czyli przeciwieństwa się przyciągają? – prowadzący uniósł jedną brew.

- Przeciwieństwa? – prychnęła Zośka. – Są do siebie cholernie podobni. Oboje uparci, zawzięci, trudne charaktery…

- Wymieniasz same wady. – powiedziałam cicho śmiejąc się.

Wszyscy obecni wybuchli głośnym śmiechem.

- Ale! – uniosła rękę do góry. – To najlepsi ludzie jakich do kiedykolwiek poznałam. Aneta to moja najlepsza przyjaciółka. Nie przyzna się do tego, ale zawsze stawia swoich bliskich nad siebie. Jest silna, odważna, pracowita…

Szturchnęłam ją ramieniem.

-  Ale wymyślasz. – zaśmiałam się.

- Mój wzór do naśladowania. – objęła mnie ramieniem i uśmiechnęła się.

Wywróciłam oczami co rozbawiło Marcina. Dorota Wellman jeszcze raz się z nami pożegnała. Opuściłyśmy studio na ósmym piętrze, a prowadzący przenieśli się do ogromnej kuchni, w której czekał już szef kuchni jednej z warszawskich restauracji. 

________________________________________________________________________

Dziś wrzucam trochę wcześniej, przepraszam. :)

formspring.

53 komentarze:

  1. nie ma za co przepraszac ;)
    epilog swietny! Juz sie nie moge doczekac jutrzejszego! ;)
    kocham Twojego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki epilog? :o
      Malin.

      Usuń
    2. Raczej epizod :)

      Usuń
    3. Cieszę się, że epizod Ci się podoba. ;>

      Epilog też będzie, spokojnie. ;)

      Usuń
    4. tylko nie epilog ; (
      : /

      Usuń
    5. przepraszam miał być epizod ;) nie chcemy epiloguu ! ;/

      Usuń
  2. Przyjemny rozdział:D

    Dawno mnie tu nie było dopiero dzisiaj nadrobiłam te ostatnie 4 rozdziały dobrze że jest weekend :>

    Bo w szkole przed końcem półrocza jest taki zapierdziel że nie wyrabiam nawet nie miałam czasu wejść na 10 min i przeczytać rozdział dobrze ze chociaż na mecz znalazłam chwile ... nooo ale już niedługo święta to odpocznę ;]

    Jak tam tydzień minął? jakieś plany na weekend? :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;)

      Rozumiem. ;>

      Początek tygodnia był dość męczący, ale od wczoraj jest już tylko lepiej. Zbliżają się święta, które uwielbiam. Nie mogę się doczekać wręczania prezentów bliskim. :)

      Plany na weekend? W sobotę odwiedzam przyjaciela i robimy sobie mały maraton filmowy. Na niedzielę jeszcze nic nie zaplanowałam. ;>

      Usuń
    2. A jak tam porządki przed świąteczne bo u mnie to powoli powoli ....dopiero w tym tygodniu zacznę hehe :P

      Usuń
    3. Nawet, nawet. ;> Mam jeszcze sporo do zrobienia, ale chyba dam radę. :)

      W niedzielę zajmę się chyba strojeniem ogrodu. :>

      Usuń
  3. Nie przepraszaj, bo to przecież nic złego, że wrzucasz rozdział wcześniej ;) Marcin i Dorota są moimi ulubionymi prowadzącymi <3 fajnie by było gdyby znowu zaprosili siatkarzy... Ach... wesoło

    OdpowiedzUsuń
  4. no i nareszcie doczekalam sie opisu wygladu Zosi .
    nie sadzilam ze az tak przywiaze sie do twojego opowadania :)
    ciezko mi wyobrazic sobie dzien bez oczekiwania na nie, aczkolwiek rozumiem twoja decyzje z zakonczeniem go. Mam nadzieje ze jeszcze zawitasz tutaj z czyms nowym.
    Taki talent nie moze sie zmarnowac :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nie sądziłam, że opowiadanie tak spodoba się innym. :)

      Dziękuję za zrozumienie, jednak talentu nie mam. :>

      Usuń
  5. Świetne!!!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczny epizod ! Zresztą każdy jest taki : )
    Nareszcie wiem jak wygląda Zosia :P
    No nie wiem co pisać - po prostu kocham twojego bloga <3

    http://www.facebook.com/pages/Fakty-i-mity-o-siatkarzach-z-elity/451256334922218

    Pozwól, że się zareklamuje. Mam nadzieje, ze nie będziesz miała tego za złe.
    Dopiero zaczynamy więc na prawdę każdy lajk się przyda :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Za co ty nas przepraszasz? Jak dla mnie to i rozdziałów w nieskończoność by mogło być.

    Wizyta w TV widać się udała. ;DD
    I wiemy, jak Zosia wygląda. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za to, że nie trzymam się ustalonego czasu. ;>

      Usuń
  8. rozdział fajny, czekam na następny! :) A tymczasem u mnie nowy! http://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/2012/12/rozdzia-10.html polecam także bloga o trochę innej tematyce: http://zgaskombajn.blogspot.com/
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jak zwykle świetny. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny epizod, jak zawsze :)

    Zapraszam do siebie na rozdział XI :) http://my-volleyball-dream.blogspot.com/

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nic się nie stało. :) Świetny epizod. Wizyta w Dzień Dobry TVN udana. Nie było tak źle. Ciekawe czy Zibi oglądał? :)

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny blog, miło sobie poprawić humor czając kolejne epizody. :) Szkoda, że już niedługo koniec, ale szanuję decyzje niestety nie zawsze musi być tak jak byśmy chcieli.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo mi się podoba :]

    OdpowiedzUsuń
  14. Uch, ale zaległości. Gimnazjum daje wycisk. Zero życia towarzyskiego, tylko nauka i nauka... Ale twoje opowiadanie nawet o 2 w nocy mogłabym czytać :D
    A tak wgl to blog przekroczył 150 000 wyświetleń. Gratulacje! Zaglądam na inne opowiadania, a autorki ślą całuski i dziękują za 2500 odsłon. Podejrzewam, że u ciebie na dzień jest jakieś 500 :)
    Pozdrawiam i do jutra ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pójdziesz do liceum to zatęsknisz za gimnazjum. ;>

      Dziękuję bardzo. ;) Bywa różnie, ale przeważnie waha się między 2-3 tys. dziennie.

      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  15. GENIALNE - jak zawsze :*

    W końcu opis Zosi - tak wiem. Każdy Ci to pisze, no ale cóż musiałam ;)

    Czekam na ślub, dzieci itp., bo zaręczyn się doczekałam ;D

    Teraz taka tam reklama:
    NOWY POST !
    www.volleyball-dreams.blogspot.com
    Będzi mi mił jeśli ktoś zaszczyci mojego bloga :3


    POZDRAWIAM :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;)

      Co Wy macie z tymi reklamami ostatnio? :> Pełno spamu tutaj mam. :)

      Pozdrawiam. :>

      Usuń
    2. Widzisz, Twój blog jest najlepszym rozruchem sieciowym ( promocją ) dla innego bloga. W ciągu jednego dnia masz ok. 500 odwiedzin. Więc siłą rzeczy ;) - wytłumaczenie spamu na Twoim blogu ;>

      Usuń
    3. To, że na mojego bloga wchodzi sporo osób ( nie 500, tylko ok 2-3 tys. dziennie ;> ) nie znaczy, żeby mi tutaj spamować. :) Ostatnio strasznie się to nasiliło. Nie prowadzę bloga, żeby wyreklamować innych, tylko żeby dostarczyć czytelnikom rozrywki. :>

      Usuń
    4. jezu, to troszkę więcej masz wejść niż myślałam ;)
      To ja już spamować nie będę :D

      Usuń
  16. Swietne!! :)

    No to weekend, nie??...a mial zaczac sie tak pieknie, a zaczyna sie tragdia :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;)

      Weekend, weekend. ^^ Jaką tragedią? :o

      Usuń
    2. Nie ma za co :)

      Nie slyszalas?? W USA, w szkole byla strzelanina....27 osob nie zyje w tym 18 dzieci....bylo to przedszkole....:(

      Usuń
    3. Myślałam, że masz na myśli co innego. Słyszałam o tym. Nie wyobrażam sobie co muszą czuć bliscy zabitych...

      Usuń
  17. hahaha świetny ten wywiad! Uśmiałam się dużo, bardzo pozytywny! :) Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Ojj muszę przeprosić, że ostatnio nie miałam czasu komentować :(
    Nadrobiłam rozdziały:) Głupio mi być taką monotonną i pisać zawsze, że się podoba:) Ale taka prawda :*
    Ach, tak sobie pomyśle wstecz jakiś czas Aneta ze Zibim w Rzeszowie czy nawet jeszcze w swoich domach, Przemek a tutaj tyle się zmieniło, własny dom :)
    Pozdrawiam (a się rozpisałam bez potrzeby ze swoimi przemyśleniami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. ;)

      Pozdrawiam. ;> Bardzo dobrze, że się rozpisałaś. :)

      Usuń
    2. :)
      A co tam u Ciebie? :) Muszę przyznać, że dawno nie pisałam z Tobą ;)

      Usuń
    3. Fakt. ;)

      Nawet nieźle. Święta zbliżają się wielkimi krokami co bardzo mnie cieszy. ;>

      Co u Ciebie? :)

      Usuń
    4. Oo tak święta coraz bliżej. Uwielbiam je:)
      Przed wczoraj lepiłam pół dnia uszka z grzybami^^ Lubię tą atmosferę, nawet piosenki które lecą w radiu co roku te same przybliżają mi święta:]
      Poza tym prawie leniuchuję w domu, oczywiście wykonując monotonnie codzienne prace w domu :)

      Usuń
  19. fajne:P zapraszam do mnie na:
    http://ajabedetwymaniolem.bloog.pl/
    opowiadanie o Łukaszu Teodorczyku

    OdpowiedzUsuń