Epizod LXXIX.
Obudziłam
się około siódmej rano. Pierwsze co poczułam to perfumy Zbyszka. Od razu
rozpoznałam charakterystyczny zapach. Leżałam na łóżku i byłam przykryta bluzą
Zibiego.
-
Dzień dobry. – Bartman uśmiechnął się lekko.
Siedział
na krześle obok łóżka i uważnie mi się przyglądał. Odwzajemniłam uśmiech i
przeciągnęłam się. Jakim cudem się nie obudziłam kiedy mnie przenosił?
-
Gdzie Leon? – zapytałam rozglądając się po
pokoju.
Pacjenta
brak.
-
Robią jakieś ostatnie badania. – odparł. – Jutro wraca do domu i zaczyna
rehabilitację.
Kiwnęłam
z zadowoleniem głową. Skoro tak szybko go wypuszczają jego wyniku muszą być naprawdę
dobre. Zeskoczyłam z łóżka i głośno ziewnęłam.
Mimo kilku godzin snu byłam wykończona. Kiedy Leon wrócił z badań
polecił nam wrócić do domu. Podziękował za pomoc i towarzystwo. Cieszyłam się,
że wracamy do siebie. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z pokoju sto cztery. Szliśmy
korytarzem, kiedy Bartman nagle zawrócił.
-
Zapomniałeś czegoś? – zapytałam nie puszczając jego ręki.
Pociągnął
mnie do pokoju Leona.
-
Całkiem zapomniałem. – wyszczerzył się Zbyszek wyjmując zaproszenie.
Teściowie
rozpromienili się. Zaprosiliśmy ich na wesele i kolejny raz się pożegnaliśmy.
- To
co? Teraz do Natalii? – zapytał kiedy wsiedliśmy do Audi.
-
Spaać. – jęknęłam kuląc się w fotelu pasażera.
-
Skoro jesteśmy już w okolicy… - powiedział zerkając na mnie. – Sam ją zaproszę.
Kiwnęłam
głową i przymknęłam oczy. Zbyszek przykrył mnie swoją bluzą i odpalił silnik.
Po kilkunastu minutach drogi
zatrzymaliśmy się przed moim dawnym domem.
-
Ostatnia szansa. – powiedział wyciągając kluczyki ze stacyjki. – Idziesz?
-
Idę. – mruknęłam niezadowolona.
Natalia
przyszłaby tutaj i wyciągnęła mnie siłą z tego auta. Zatrzasnęłam drzwi Audi i
powolnym krokiem ruszyłam w stronę wejścia. Tak dawno tu nie byłam…
-
Dzień dobry. – mój sąsiad jak zwykle spędzał czas w ogrodzie.
-
Dzień dobry! – odpowiedziałam grzecznie.
To
była jedna z nielicznych osób w okolicy, które lubiłam i szanowałam. Wzięłam
Zbyszka za rękę i oboje podeszliśmy do drzwi. Były zamknięte, dom był pusty.
-
Czekamy? – zapytał rozglądając się po okolicy.
Wzięłam
kluczyki do Audi i wyciągnęłam swoją torbę. Po kilku minutach szukania
znalazłam swoje stare klucze.
- Mam
nadzieję, że nie zmieniła zamków. – zaśmiałam się.
Bez
problemu dostaliśmy się do środka. Zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku.
-
Głodny? – zapytałam otwierając lodówkę.
-
Trochę. – przyznał.
Wyszczerzyłam
się i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Wybór był mały, więc zdecydowałam się
na jajecznicę. Usmażyłam ją w kilka minut i nałożyłam danie na talerze.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy pochłaniać posiłek. Po kilku minutach w domu
pojawiła się Natalia.
-
Gdyby nie Audi wokół którego skaczą wszyscy sąsiedzi dzwoniłabym już na
policję. – mruknęła odkładając torby z zakupami na kuchenny blat.
Bartman
momentalnie wstał i podbiegł do okna. Kilku sąsiadów stojących za płotem
podziwiali auto Zbyszka.
-
Idź. – powiedziałam jego minę.
Zibi
wyszczerzył się i wybiegł z mieszkania. Zmieniłam miejsce i usiadłam przy
oknie. Z rozbawieniem obserwowałam jak Bartman przyjmuje komplementy
zachwyconych ludzi.
- Co
się stało że nagle odwiedziłaś starą matkę? – zapytała wesoło siadając
naprzeciwko mnie.
-
Przecież wiesz, że wpadamy jak tylko mamy wolną chwilę. – westchnęłam.
- Jak
Leon?
-
Dobrze. – uśmiechnęłam się lekko. – Niedługo go wypuszczą.
- Nie
obraź się skarbie, ale wyglądasz co najmniej na trzydziestkę. – powiedziała
nagle.
Spojrzałam
na nią ze zdziwieniem. Zerknęłam na
lustro wiszące przy drzwiach. Miała rację. Miałam sińce pod oczami, potargane
włosy i byłam dziwnie blada.
-
Muszę się wyspać. – powiedziałam chowając twarz w dłoniach. – W szpitalu tyle
się działo…
- Nie
spałaś tam? – zapytała z wyrzutem. – Trzeba było nocować tutaj.
-
Chciałam być na miejscu. – odparłam. – Spałam kilka godzin.
Kiwnęła
głową niedowierzając.
- Już
jestem. – Zbyszek uśmiechnięty od ucha do ucha zajął miejsce obok mnie.
-
Próbuję się dowiedzieć co was sprowadza, ale Aneta milczy. – zaśmiała się
Natalia.
-
Mamy coś specjalnego. – wyszczerzył się i wyjął ze swojej kurtki zaproszenie na
wesele.
Mama
uśmiechnęła się i wzięła kopertę od Zibiego. Otwarła ją i przeczytała tekst.
-
„Aneta i Zbigniew mają zaszczyt zaprosić…” – zaczęła.
-
Przestań. – zaśmiałam się. – Do końca miesiąca musisz się określić czy przychodzisz sama czy z
osobą towarzyszącą.
Mama
spojrzała na mnie z politowaniem.
- Przyjdę
sama. – odparła.
- Na
pewno? – Zibi się skrzywił. – Żadnych przystojnych kolegów z pracy?
-
Przystojnych jest pełno, mama jest
wybredna. – zachichotałam.
-
Czyli z osobą towarzyszącą. – wyszczerzył się Zbyszek.
-
Najwyżej usadzimy ją obok twojego fizjoterapeuty. – szepnęłam zadowolona ze
swojego pomysłu.
-
Marka? – zapytał zdziwiony. – No w sumie…
Mama
roześmiała się i zmieniła temat.
-
Wracacie do Rzeszowa czy jeszcze zostajecie w szpitalu? – zapytała.
-
Wracamy. – odpowiedział Zbyszek.
-
Musisz odpocząć. – Natalia wskazała na mnie palcem.
-
Siedziała tam dzień i noc. – powiedział Zibi odgarniając kosmyk z mojej twarzy.
-
Pacjentów trzeba obserwować. – uśmiechnęłam się lekko.
Po
kilkunastu minutach rozmowy telefon Bartmana odezwał się. Grzecznie nas
przeprosił i wyszedł z kuchni.
-
Moja córka wychodzi za mąż… - westchnęła Natalia przyglądając się zaproszeniu. – Nie uciekniesz sprzed ołtarza?
-
Prędzej Zbyszek. – zaśmiałam się zerkając na rozmawiającego w pokoju obok Zibiego.
Zmarszczyłam
brwi. Chodził nerwowo od ściany do ściany. Po chwili skończył rozmawiać i do
nas wrócił.
-
Musimy już jechać. – stwierdził wyciągając ku mnie rękę.
Złapałam
ją i wstałam z miejsca.
-
Wszystko w porządku? – zapytała Natalia.
- Z
tatą jest źle. – odpowiedział słabym głosem.
Szybko
chwyciłam kurtkę i oboje wybiegliśmy z domu.
-
Zadzwoń! – usłyszałam krzyk mamy.
Machnęłam
ręką i szybko wsiadłam do Audi. Całkiem zapomniałam o zmęczeniu i o tym, że
prawie zasypiałam na stojąco. Do szpitala dojechaliśmy po jakichś dwudziestu
minutach prawie zderzając się z granatowym Chevroletem na krzyżówce.
Zdenerwowany Zbyszek puścił niezłą wiązankę wulgaryzmów na kierującą tamtym
autem kobietę. Co prawda to my przejechaliśmy na czerwonym, ale wolałam się
teraz nie odzywać. Jak tylko zaparkowaliśmy wybiegłam z auta i popędziłam do
sali sto cztery. Bartman biegł tuż za mną. Wpadliśmy do sali rozglądając się po
jej wnętrzu.
- Wy
nie w drodze? – zapytał ze zdziwieniem Leon.
Zdezorientowana
spojrzałam na mamę Zbyszka.
-
Stracił przytomność podczas badań, przez dziesięć minut nie mogli sobie z nim
poradzić. – piszczała. – Spanikowałam!
Chwyciłam
kartę i przejrzałam wszystkie karty.
- To
już drugi raz. – powiedziałam zaskoczona. – Kiedy był pierwszy?
-
Wczoraj. – mruknął. – Nie chciałem was denerwować. Jestem osłabiony, to normalne.
Pokręciłam
głową. Przeglądałam kartę w nocy i dałabym sobie rękę uciąć, że nie widziałam
tej informacji. Byłam zmęczona, ale nie aż tak, żeby przeoczyć istotną sprawę.
- Szybko
przyjechaliście – powiedziała z uznaniem moja teściowa.
-
Byliśmy u Natalii. – odparł Zbyszek.
-
Wracajcie do domu. – powiedział Leon.
Kiwnęłam
przecząco głową.
- I
wyłączcie telefony. – spojrzał z wyrzutem na swoją żonę. – Oboje musicie odpocząć.
Usiadłam
na krześle i jeszcze raz zaczęłam studiować kartę. Kolejne godziny mijały. Leon
próbował nas się pozbyć na wszelkie sposoby – bezskutecznie. Dyskutowaliśmy o
zbliżającym się weselu kiedy zaczęło dziać się coś złego. Leon pobladł,
kardiomonitor potwierdził moje przypuszczenia.
-
Zbyszek, idź po lekarza. – poleciłam.
- Nie
idź. – krzyknął gniewnie Leon. – Nic mi nie jest.
Zdezorientowany
Bartman stanął przy drzwiach. Uważnie obserwowałam na przemian sprzęt medyczny
i swojego teścia. Nagle Leon stracił przytomność. Aparatura zaczęła pikać, jego
serce przestawało pracować.
- Idź
po tego cholernego lekarza! -
wrzasnęłam.
Odsunęłam
teściową i zaczęłam masaż serca. Sekundy ciągnęły się jak godziny.
-
Gdzie oni są!? – krzyknęłam nie przerywając reanimacji.
Panikowałam.
Leon nie dawał znaku życia. Teściowa stała nade mną, była równie przerażona co
ja. Posłałam jej gniewne spojrzenie. Wybiegła na korytarz.
-
Dalej, Leon, dalej. – mówiłam bez przekonania uciskając jego klatkę piersiową.
Usłyszałam
czyjeś głosy, ktoś biegł mi pomóc. Po kilku sekundach do pokoju wpadła gromada
lekarzy. Nie przestawałam reanimować. Nie umiałam odejść od tego łóżka.
- Nie
rób mi tego. – powiedziałam zerkając na kardiomonitor.
Do
oczu napłynęły mi zły.
- Lekarz przejmie masaż. – powiedziała jedna z
pielęgniarek próbując mnie odciągnąć.
Bartman
podbiegł do mnie i przyciągnął mnie do siebie. Mocno mnie przytulił. Całkiem
się rozkleiłam obserwując pracę lekarzy. To ja powinnam obejmować Zbyszka, nie
on mnie.
-
Proszę stąd wyjść. – powiedział jeden z pracowników szpitala.
Posłusznie
opuściliśmy salę i wyszliśmy na korytarz. Wszystko strasznie się dłużyło.
Strasznie się denerwowaliśmy.
-
Lekarzy nie było tak długo. – powiedziałam drżącym głosem. – Próbowałam…
-
Aneta, lekarze przybiegli naprawdę szybko. – odparła moja teściowa.
Siedzieliśmy
na ławce ze wzrokiem wbitym w podłogę. Po kilkunastu minutach z sali wyszło
kilku lekarzy. Wszyscy wstaliśmy i zasypaliśmy ich gromem pytań.
-
Żyje? – zapytał głośno Zbyszek.
________________________________________________________________________
Jak minął Wam czwartek? :)
________________________________________________________________________
Jak minął Wam czwartek? :)
Uduszęęęęęę:** W takim momencie ?? Mi dobrze minął cały dzień w domu :) A Tobie jak minął ??
OdpowiedzUsuńYey pierwsza :D
Przepraszam. ;)
UsuńRównież dobrze. ;>
Zabiję ! Nie można tak ! Sprzeciw wnoszę !
OdpowiedzUsuńGENIALNE :3
POZDRAWIAM
Przepraszam. ;)
UsuńDziękuję, pozdrawiam. ;>
Krew mnie zalewa jak widzę to Twoje OTWARŁ! Porażka! To nie błąd, ale krótszy i gorzej brzmiący wyraz.
OdpowiedzUsuńJak sama zauważyłaś - to nie błąd. ;)
UsuńNie ja ustalam zasady pisowni, przykro mi. Jeśli mój styl pisania Ci nie odpowiada - nie ma przeciwwskazań, żebyś po prostu nie odwiedzała bloga. ;>
Vesper piszesz "otwarł" ? Nie zauważyłam. Za to kiedyś twoje "zakluczył" mnie rozwaliło na łopatki... Jak już zrozumiałam o co chodziło <3
UsuńMalin.
I "otwarł" i "zakluczył" jest jak najbardziej poprawne. ;)
UsuńNajczęściej używam "otworzył", ale kiedy muszę jeszcze raz opisać tę czynność nie mogę użyć drugi raz tego słowa, ponieważ byłby to błąd stylistyczny. :>
Ale ja nigdy przenigdy w życiu nie słyszałam słowa "zakluczyć" :D więc mnie do łez rozbawiło :)
UsuńMalin.
Poważnie nigdy nie słyszałaś? :>
UsuńJestem w szoku! :)
oj kurcze, ale obrót wydarzeń :D czwartek super, szczegulnie jak ma się myśl że jeszcze jutroo i wolne .
OdpowiedzUsuńRozdział genialny..
Pozdrawiam, Sandra
Rozumiem. ;) Cieszę się, że miałaś udany dzień.
UsuńDziękuję, pozdrawiam. ;>
Nie, nie wytrzymam.. W takim momencie?!
OdpowiedzUsuńTeraz będę całe 24 godziny zastanawiać się co odpowie lekarz :c Dobrze, że nie mam jutro lekcji bo nie mogłabym się skupić :p
Świetny rozdział, umiesz trzymać człowieka w napięciu. Pozdrawiam :]
Przepraszam. ;)
UsuńDziękuję, pozdrawiam. ;>
Czemu ty zawsze musisz kończyć rozdział w takim momencie?
OdpowiedzUsuńCzwartek miną na porządkach przed świątecznych ;)
Przepraszam. ;)
UsuńW takim momencie?!
OdpowiedzUsuńCzwartek spokojny, nic nadzwyczajnego, jutro nareszcie ostatni dzień szkoły, klasowa Wigilia :) Później 3 dni i te oczekiwane Święta!:D
A Twój czwartek jak minął?
Pozdrawiam. :)
Przepraszam. ;>
UsuńUdanej zabawy na Wigilii klasowej. ;>
Minął mi bardzo dobrze, większość dnia spędziłam w domu. :)
Pozdrawiam. ^^
Tak na prawdę takie przerwanie dodaje dreszczyk emocji :D
UsuńDziękuję bardzo na pewno będzie udana zawsze coś przypałowego musi się zdażyc:P Np. na poprzedniej Wigilii klasowej poszłyśmy z koleżanką do kuchni usmażyc pierogi i zagadała nas pani kucharka, dopiero po dłuższej chwili przypomniałyśmy sobie o pierogach :D I te nasze komentarze "Mmmm... Jakie chrupiące!":P
Też chciałabym dziś posiedziec w domu, ale były też różne plusy, na wf-ie przez 2 godz. grałyśmy w siatę:)
Pozdrawiam. :D
PS. Przepraszam, że Cię byc może zanudzam klasowymi przypałami :P
Musiało być wesoło. ;) Jak sobie przypomnę wszystkie rzeczy, które ja robiłam ze swoją klasą. Stare czasy. ^^ Tęsknię za tym beztroskim wariactwem.
UsuńRównież pozdrawiam. ;>
Wcale mnie nie zanudzasz, cieszę się, że piszesz. :)
Na szczęście mi jeszcze trochę czasu z nimi zostało :) Już jutro zdaję relację z Wigilii. Szykuj się na niezłe historie :P Ale i tak najgorsze jest to, że jutro mamy jeszcze przed samą Wigilią 2 lekcje -,- Jak ja to przetrwam?! :/
UsuńPozdrawiam :)
Bardzo lubię tak sobie z Tobą popisac ;>
Czekam z niecierpliwością. ;)
UsuńPoważnie? :o Ja zawsze szłam tylko na jasełka i Wigilię klasową. Już tydzień przed nie było lekcji tylko śpiewanie kolęd. Uwielbiałam śpiewać z nauczycielem od matematyki i niemieckiego. :>
Pozdrawiam, również lubię z Tobą pisać. :)
Nie wiem co im się stało zawsze było, że jasełka, Wigilia i do domu... Taaa... Moja pani od matematyki jest w chórze kościelnym i potrafi nam śpiewac na sprawdzianach xD Przynajmniej pani od historii dała się uprosic i przełożyc sprawdzian na po Świętach, gdyby tak nie było to byłby to jakiś koszmar!
UsuńPozdrawiam "gorąco", bo po cieplutkiej kąpieli ;>
Mój nauczyciel od niemieckiego zawsze puszczał nam muzykę klasyczną na sprawdzianach. ;)
UsuńMuszę jutro koniecznie wlecieć do swojej dawnej szkoły - nie ma świąt bez zaśpiewania "Merry Christmas Everybody" Slade z nauczycielem od matmy. :> No i obiecałam woźnemu prezent. ^^
Awww, ja dziś muszę się zadowolić zimnym prysznicem. :)
U nas ostatnio na przerwach włączali w szkole piosenki świąteczne a na lekcje zawsze nauczycielka przychodziła i wyłączała, ale jakoś chyba zapomniała. Kiedy czekaliśmy na panią od matmy mój kolega chciał przewinąc żeby znaleźc "Last Christmas",a okazało się, że to było pokrętło od pogłaśniania i nagle na cały korytarz 'let it snow'! Na szczęście szybka była jego reakcja i chyba żadna nauczycielka się nie skapneła :D
UsuńZimny prysznic na orzeźwienie ;>
Moi nauczyciele zawsze byli jakoś przyjaźnie nastawieni. Sami rzucali tytułami, które mamy włączać. :)
UsuńU mnie też większośc, podkreślam 'większośc';) Nie mogę się już doczekac jutra ;> Zawsze lubię kiedy całą klasą jesteśmy razem, oczywiście pomijając codzienne lekcje:P U nas w szkole mamy takie coś jak "Zielona Szkoła" tak około maja na dziewięc dni jedzie się zwykle w góry. W tym roku razem z kolegami i koleżankami którzy jadą postanowiliśmy, że nakręcimy każdego dnia co robiliśmy, zmontujemy, a później na pierwszej godz. wych. po wycieczce. Na pewno będzie dużo śmiechu :D Coś 'ala' Igłą Szyte :P
UsuńFajny pomysł. ;) Udostępnij mi coś kiedyś. ^^
UsuńZatęskniłam za szkolnymi czasami. :>
Na pewno, na pewno ;)
UsuńPozdrawiam i Dobranoc :* (jutro mam na 8 więc idę spac -,-)
:)
UsuńPozdrawiam, dobrej nocy. ;>
Mam nadzieję, że Leon przeżyje i wszystko będzie okej. Rozdział jak.zawsze świetny ; )
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;)
Usuńświetny rozdział :) wybiłam palec na wf'ie i nie mogę patrzeć na pikę do siatki, bo zaczynam płakać ;/ ale jutro ostatni dzień, treningów nie mam, to się kontuzja wyleczy! :) ciumaski ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;>
UsuńOj, biedna. :c Mam nadzieję, że palec szybko wróci do dawnego stanu. ;)
Pozdrawiam. :>
Ach czwartek, cudownie. Jutro: kartkówka z historii, ''małe co nieco'' z niemieckiego i FELIETON na polski (cokolwiek to jest). Fajnie być gimbusem, nie? Wiem że nie :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Naprawdę jeden z lepszych - napakowany akcją, a serce do tej pory bije mi jak oszalałe ;]
Pozdrawiam, do następnego :)
P.S. Słyszałaś może o koncercie Green Day w Łodzi? Lubisz ich? Bardzo chciałabym znać twoje zdanie na ten temat. :)
Myślałam, że jutro macie wigilię klasową. ;) Moja 15-letnia kuzynka pół dnia wybierała sukienkę w której pójdzie. :>
UsuńDziękuję! Pozdrawiam również. :)
Słyszałam o koncercie. Ostatni odwiedza nas mnóstwo artystów - to bardzo dobrze. Lubię kilka utworów Green Day, ale są to piosenki z początków ich kariery. :>
Przed świętami pacjenta zabijasz? Wredna :). Tak paskudnie opisujesz polskie szpitale, a w irlandzkich na niektórych oddziałach lekarzy brak - same pielęgniarki i tylko takie 'od przeglądu' - nie reanimują ani nie podają zastrzyków - to robi tylko lekarz.
UsuńLudzie są nienormalni - klient stwierdził, że się nie rozwodzi, bo się pogodził z żoną (a jak pierwszy raz do nasz przyszedł, rzucał 'k...wami' na nią przez pół godziny). Znowu wielka miłość. A ja się tak przygotowałam... :-/.
Jakie dokładnie jest to Audi, którym się tak zachwycali sąsiedzi? Jakiś model dokładny masz? :P
POng
Przepraszam. :)
UsuńKiedyś odwiedzałam w szpitalu bliską mi osobę. Moja nastoletnia kuzynka też chciała jechać, więc ją zabrałam. Biedna nie wytrzymała widoku jednej pacjentki ( wykonali jej tracheotomię i przywieźli ją do sali po operacji ). Zemdlała. Zdążyłam ją złapać, ale była tak ciężka, że z trudem dawałam sobie radę. Wyniosłam ją na rękach na korytarz i położyłam na kozetce. Trzy pielęgniarki stały i komentowały całe zajście nawet nie pytając, czy potrzebuję pomocy. Byłam w szoku.
Eh... No w sumie to chyba dobrze, że się pogodzili, ale czuję, że wniosek o rozwód prędzej czy później i tak zostanie wniesiony.
Myślę o tym Audi, którym jeździ Zbigniew Bartman w realnym świecie, czyli białym Q7.
Plan lekcji nam na to nie pozwolił. Ale jakoś idzie z tym wszystkim. I wreszcie wolne :D
UsuńA piosenki - na przykład? Coś jak American Idiot czy bardziej Basket Case albo Longview? Ja po prostu jestem od nich uzależniona ;) Choć myślę, że Euro 2012 trochę nam rozwinęło tą zapyziałą Polskę, bo był BOn Jovi, Metallica, Depeche Mode, Gossip no i oczywiście Coldplay :)
Pisałaś kiedyś, że włąśnie Coldplay ma kilka fajnych piosenek. Też chciałabym wiedzieć jakie :] Przepraszam że taka nachalna jestem, ale naprawdę mało jest ludzi (przynajmniej w moim otoczeniu) którzy słuchają alternative. Więc jeszcze raz przepraszam i czek na odpowiedź ;>
Tracheotomia mnie nie brzydzi, moja znajoma to miała i potem przez jakiś czas chodziła z nitką na szyi (do dziś nie wiem czemu). Ja przeżyłam endoskopię (chyba to było to, wkładali mi rurkę przez przełyk do żołądka) ;D. Tylko zrobiłam wielki błąd - spojrzałam na ekran, gdzie wszystko było widać i do dziś jak sobie przypomnę, robi mi się tak zimno i aż mną telepie. Widok własnego żołądka - brrr! Nigdy nie patrz na ekranik ;D. Taka mała rada.
UsuńWiesz, dla mnie najgorsze widoki w szpitalach (Irlandia, nie wiem jak jest w Polsce), to grubasy. Nie ludzie otyli, bo chorzy, tylko otyli z własnej woli. Tacy, którzy jedzą non stop, doprowadzając się do stanu, kiedy lądują w szpitalach, bo nie mogą się ubrać i umyć. Leżą tacy na tych łóżkach (za małych łóżkach) i czekają na te bypassy (rząd im to załatwi z moich podatków - proszę bardzo ;/).
Irlandzkie szpitale to tylko grubasy, palacze z rakiem i kobiety w ciąży. Inni pacjenci z rakiem leżą w specjalnych szpitalach, bo tam się nie pali. Tutaj nie ma oddziałów. Każde miasto ma swój szpital z małym oddziałem 'nagłych wypadków' czyli zawały itd, ale jak trzeba operować, to leci helikopter i ich zabiera do głównego szpitala w hrabstwie. U mnie są szpitale od neurologii, od kardiologii, od grubasów i od raka. Oni uwielbiają sobie komplikować życie ;D.
Jak kiedyś byłam w Polsce z moim kolegą Irlandczykiem (zakochał się Krakowie, nie chciał wyjeżdżać) odwiedziliśmy moją znajomą w szpitalu i Irlandczyk był w szoku. Robił nawet zdjęcia ;D. Bo u nas są duże szpitale z oddziałami. 'Ale jak to? Na tym korytarzu rodzą dzieci, na czwartym neurologia? Wow!'. Do dziś się z tego śmiejemy :).A dla niego to był szok.
Patrzę na to Audi i mały czołg. Białe mi się nie podoba (nie lubię białych i żółtych aut, czarne to mój fetysz ;D). Czarne jest piękne. Tylko teraz takim zaparkować, to ja dziękuję, jeszcze kogoś zabiję. Z moim A6 (mój facet mówi, że moje auto ma wielki tyłek) ledwo daję radę. Zanim gdzieś zaparkuję, to obliczam czy się zmieszczę. Ciekawe jakie ma El Capitano? Pewnie jakiegoś wielkiego Jeepa, tylko do takiego się zmieści. Wyobraź sobie Możdżonka ściśniętego w takim małym, sportowym samochodzie, albo w mini ;D. Ja mam 185, ale bycie dwumetrowcem musi być bolesne, gdzie nie pójdziesz, to się nie mieścisz. Oj, biedni oni są.
POng
Vincent McGreen:
UsuńOpcja numer dwa, bardziej Basket Case albo Longview :)
Ne jesteś nachalna. ;> Lubię różne utwory m.in. "Viva la Vida", "Paradise", "In My Place", "Speed of Sound" itd. ;)
DEPECHE MODE. <3 Bilet leży na honorowym miejscu, czeka na 25 lipca 2013. ^^ Nie mogę się doczekać tego koncertu. :>
Anonimowy :
UsuńMnie w ogóle nie brzydzą zabiegi, operacje itd. ale moja kuzynka jest bardzo wrażliwa, więc od razu padła.
Ostatni raz jako pacjent byłam w szpitalu w dniu swoich narodzin. :>
Masakra, ale teraz jest jakaś epidemia otyłości. Kiedyś będąc ze znajomymi na mieście widzieliśmy jedną otyłą dziewczynę. Jeden z moich kolegów rzucił komentarz ( zdecydowanie za głośno! ), że nie rozumie jak można o siebie tak nie dbać. Panna odpowiedziała, że to, że my mamy dobrą przemianę materii nie znaczy, że inni też. Tyle, że my regularnie ćwiczymy, a ona wyszła z Mac'a na Obornickiej w Poznaniu.
Szok szokiem, ale NFZ i tak leży. Jest coraz gorzej.
Haha, wyobraziłam sobie Marcina w Fiacie 126p. ;> Ja jestem kurdupelkiem, więc bez trudu mieszczę się w swoich Chryslerze. Kiedyś, jak już będę piekielnie bogata ( wygram w zdrapkę :P ) to kupię sobie chyba z sześć aut, mam całą listę. :)
O.o zaraz ja tu zawalu dostane... jak czytalam serce walilo jak oszalale.. ;d o ja z kazdym rozdzialem coraz bardziej przekonujesz mnie w tym ze powinnas zaczac pisac jakies ksiazki czy cos.. .. ojaaa. ;d
OdpowiedzUsuńTeraz bd musiała do jutra czekac. ;( no nic pozdrawiam ;))
Dziękuję za tak miłe słowa. ;)
UsuńPozdrawiam. ;>
jesteś niemożliwa . :)
OdpowiedzUsuńa czwartek całkiem okey . wigilia klasowa bardzoo udana . a jak u Ciebie . ? ; ))
;)
UsuńCieszę się, że Wigilia klasowa była udana. ;>
U mnie w porządku, przygotowania do świąt wciąż trwają. :)
No jaka końcówka! Przez te emocje chyba nie zasnę! : o
OdpowiedzUsuńCzwartek minął na śpiewaniu kolęd w szkole... może w końcu choć troszkę poczułam klimat świąt. ;-)
Pozdrawiam serdecznie. ;-*
Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta... ^^
UsuńPozdrawiam również. ;>
Oby z tatą Zbyszka było wszystko ok. Czemy Ty zawsze kończysz w takim momencie.... Zlitowałabyś się nad nami.. Będę się matwić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess
Przepraszam. ;)
UsuńPozdrawiam ciepło. ;>
Oby z Leonem było dobrze i przeżył.
OdpowiedzUsuńCzwartek męczący. ;/ Jakieś 40 min. temu dopiero wróciłam do domu z praktyk. Z jednej strony dobrze bo już się kończą, w sobotę ostatni raz pojadę i koniec. A z drugie święta trzeba przygotować jedzenie, posprzątać w domu, kupić prezenty. :) A tobie jak minął czwartek??
Pozdrawiam. :)
Przygotowania do świąt bywają męczące, ale warto się trochę natrudzić widząc zadowolonych domowników. :)
UsuńMi minął szybko i przyjemnie. ;>
Pozdrawiam. :)
I ciekawe co z Leonem...?
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie jakby go nie było i jakby był.
Poczekam do jutra i się dowiem.
Czwartek? Sprzątanie + gotowanie + pieczenie babeczek ;)
A Twój czwartek jak?
Pozdrawiam:)
Czwartek minął mi dość szybko na przygotowaniach do zbliżających się świąt. ;)
UsuńPozdrawiam. ;>
I dzisiaj po raz drugi łzy napłynęły mi do oczu. Przedtem na "Titanicu" i teraz ;]
OdpowiedzUsuńNie rozumie jak można kończyć w takim momencie ; ))
A czwartek zleciał na kupowaniu prezentów ; )
Pozdrawiam ^^
Na "Titanicu"? Pamiętam jak moja mama i siostra wylewały łzy na tym filmie. Ja się śmiałam, nawet nie wiem dlaczego.
UsuńCzyli czwartek jak najbardziej udany? ;)
Pozdrawiam. ;>
Swietny epizod :) jejuuu Leon, ide czytac nastepny :s
OdpowiedzUsuń