Epizod LXXXV.
Kolejne
miesiące były cudowne. Po ślubie niewiele się zmieniło, oboje byliśmy
szczęśliwi. Zbyszek trenował, ja spędzałam czas na uczelni. Studia ciągnęły się
w nieskończoność. Bartman odbierał coraz to nowe nagrody, był w znakomitej
formie. Reprezentacja odnosiła ogromne sukcesy.
Wszyscy z niecierpliwością czekali na zbliżające się igrzyska w Rio.
Zibi coraz częściej poruszał temat ciąży – ja jednak nie zmieniłam zdania. Nie
chciałam dzieci. Kiedy leżałam w szpitalu, po tym jak załatwił mnie Przemek
powiedział „Nie chcesz mieć dzieci i ja to akceptuję”. Teraz zachowywał się jak
gdyby nigdy nie wypowiedział tamtych słów. Na niczym mu tak nie zależało, jak
na dziecku. Fakt, że Zośka była już w ósmym miesiącu ciąży mi nie pomagał.
Naszą kolejną kłótnię przerwał telefon.
-
Tak? – krzyknęłam do słuchawki nadal nie mogąc się uspokoić.
-
Wszystko w porządku? – usłyszałam głos Michała.
-
Nie. – westchnęłam. – Nie ważne. Co u was?
-
Przejechałabyś może tutaj? Do Zośki? – zapytał cicho.
-
Michał, wszystko okej? – usiadłam na kanapie przyciskając telefon do ucha.
Zbyszek
usiadł naprzeciwko mnie i kiwnął głową chcąc wiedzieć o co chodzi. Nie
odpowiedziałam tylko mierzyłam go wzrokiem.
-
Jesteśmy w Warszawie. Po prostu przyjedź, proszę.
Zmarszczyłam
brwi.
-
Sama? – zapytałam.
-
Sama. – odpowiedział.
-
Wyślij mi adres smsem, zaraz wyjadę. – powiedziałam po chwili.
-
Dziękuję. – powiedział drżącym głosem.
-
Misiek, co się dzieje? – jęknęłam.
- Do
zobaczenia.
Rozłączył
się. Włożyłam telefon do kieszeni spodni i poszłam do kuchni po szklankę soku.
- Coś
się stało? – zapytał Zbyszek.
-
Jadę do Warszawy. – powiedziałam wypijając przygotowany napój.
- Po
co?
Wzruszyłam
ramionami. Sama nie wiedziałam o co chodzi.
-
Dlaczego tak bardzo nie chcesz tego dziecka? – spytał po raz kolejny.
Usłyszałam
dźwięk smsa. Otworzyłam wiadomość z adresem i schowałam telefon z powrotem do
kieszeni.
-
Zbyszek, ja się uczę, Ty grasz. – westchnęłam. – Bywa, że nie ma cię tydzień,
albo ja wyjeżdżam na parę dni. Dziecko to nie jest zabawka.
- To oczywiste,
że wiele się zmieni. – powiedział łapiąc moje dłonie. – Będziemy musieli zrezygnować z kilku rzeczy.
- Ja
będę musiała. – warknęłam. – Nie możesz zrezygnować z treningów, z klubu i reprezentacji.
-
Popatrz na Winiarskiego, Zagumnego, Ruciaka, Jarosza… Wszyscy mają taką pracę
jak ja i wszyscy mają dzieci.
- Ja
naprawdę muszę jechać. – powiedziałam próbując mu się wyrwać.
-
Kubiak poczeka. – stwierdził.- Nie puszczę cię dopóki tego nie omówimy.
Pomagasz wszystkim wokół zapominając o swoich sprawach.
- Nie
ma czego omawiać. – odpowiedziałam. – Nie lubię dzieci, nie chcę być matką. Nie
dam sobie rady, nie mam na to czasu. Ciebie to nic nie kosztuje, ja będę
musiała przerwać studia.
-
Nigdy nie przeszkadzała ci moja praca. – powiedział smutno.
- Nadal
mi nie przeszkadza. – odparłam. – Robisz to co kochasz i jesteś dzięki temu
szczęśliwy. A jeśli ty jesteś, to ja również. Kiedy stałam przed ołtarzem nikt
mnie nie uprzedził, że obowiązkowo będę musiała urodzić ci gromadę dzieci.
- „Czy
chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg
obdarzy?” – zacytował.
-
Jestem córką genialnego prawnika, nie kłóć się ze mną, Bartman. – odparłam. –
Źle na tym wyjdziesz.
-
Aneta, o niczym innym nie marzę tak jak
o dziecku.
-
Naciskasz na mnie. Stawiasz mnie przed faktem dokonanym. Boję się. Ciąży,
dziecka, siedzenia tutaj samej z wrzeszczącym niemowlakiem kiedy ty będziesz w
Rio.
-
Poradzimy sobie. – stwierdził. – Zawsze dajemy radę.
Głośno
westchnęłam i zerknęłam na zegarek. Powinnam wyjechać już piętnaście minut
temu.
-
Muszę iść. – powiedziałam chwytając kluczyki do swojego Chryslera.
-
Aneta, proszę. – spojrzałam w te jego wielkie, smutne, zielone oczy.
Ruszyłam
w kierunku drzwi. Zbyszek zagrodził mi drogę, padł na kolana i przytulił się do
moich nóg.
-
Błagam.
Byłam
w szoku. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Byłam górą. To ja decydowałam,
ale nie podobała mi się ta władza. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie.
-
Zbyszek, wstań. – poprosiłam.
Nie
ruszył się z miejsca. Zniżyłam się tak, że oboje klęczeliśmy.
- Coś
jest nie tak, naprawdę muszę tam jechać. – powiedziałam ujmując jego twarz w
dłonie.
– Wrócę i wtedy porozmawiamy, zgoda?
Niechętnie
się zgodził kiwając twierdząco głową.
-
Kocham cię. – pocałowałam go i wstałam.
Powtórzył
moje słowa i odprowadził mnie do drzwi. Szybko wybiegłam na ogród i wsiadłam do
auta. Odpaliłam silnik i popędziłam w stronę Warszawy. Po kilku godzinach jazdy
byłam na miejscu. Pod wskazanym adresem znajdował się szpital. Dwa razy
sprawdzałam wiadomość wysłaną przez Michała. Weszłam do budynku, na holu
zobaczyłam mamę Zosi.
-
Dzień dobry. – przywitałam się. – Wszystko w porządku?
Wycierała
z twarzy łzy. Miała zaczerwienione, opuchnięte oczy.
-
Taka tragedia… - zaszlochała i rzuciła mi się w ramiona.
Przez
myśl przemknął mi najgorszy z możliwych scenariuszy. Mocno przytuliłam mamę
swojej przyjaciółki.
-
Gdzie ona jest? – zapytałam po chwili.
-
Drugie piętro, czwarta sala.
Kiwnęłam
głową i pognałam na górę. Przed drzwiami do pokoju numer cztery zauważyłam
Michała. Nigdy w życiu nie widziałam czegoś równie smutnego. Do końca swoich
dni będę pamiętać jego wyraz twarzy. Nie musiałam pytać, wiedziałam co się
stało. Pewnym krokiem do niego podeszłam i mocno go przytuliłam.
-
Dlaczego? – zapytał nie odrywając się ode mnie. – Wszystko było w porządku.
Próbowałam
go uspokoić, ale nie miałam pojęcia jak to zrobić.
-
Robiliśmy wszystkie badania, lekarz zapewniał, że wszystko jest okej. – mówił
drżącym głosem.
Postanowiłam,
że lepiej będzie jeśli w ogóle nie będę się odzywać. Mocno go przytulałam
klepiąc go ręką po plecach. Byłam w szoku. Tyle czekali na to dziecko.
Urządzili już pokój, kupili stosy ubranek. I wszystko to legło w gruzach.
-
Chyba powinnam do niej zajrzeć. – powiedziałam po kilku minutach.
-
Masz rację. – oderwał się ode mnie. – Nie mam pojęcia jak z nią rozmawiać. Nie
może się opanować, nie dałem rady, więc zadzwoniłem po ciebie.
Kiwnęłam
głową.
-
Dziękuję, że przyjechałaś. – próbował się uśmiechnąć.
Poklepałam
go w ramię i weszłam do sali cztery. Na łóżku siedziała Zośka. Owinęła swoje
ręce wokół kolan, cały czas wylewała łzy. Zamknęłam cicho drzwi. Kiedy
zorientowała się, że nie jest sama zerknęła na mnie i jeszcze bardziej się
rozpłakała. Bez namysłu podeszłam do niej, usiadłam na łóżku i przytuliłam ją.
-
Michał mnie nienawidzi. – powiedziała drżącym głosem. – Co zrobiłam nie tak?
Jeszcze
mocniej ją objęłam. Położyła swoją głowę na moim ramieniu, połowa mojej bluzki
była mokra od jej łez.
-
Michał cię kocha. – uspokajałam ją. – Tego nie można było przewidzieć.
Nie
potrafiła się uspokoić. Cały czas trzymała swój brzuch. Przyzwyczaiłam się do
ciężarnej Zośki. Teraz wyglądała zupełnie inaczej. Zaczęłam się zastanawiać jak
ona w ogóle tutaj się znalazła. Mieszkali daleko stąd, więc dlaczego Warszawa?
-
Poczułam się źle tydzień temu. Mój lekarz zupełnie to zignorował, twierdził, że
to normalne, więc przyjechaliśmy tutaj. – Zocha chyba czytała mi w myślach. –
Po dwóch dniach miałam ostre skurcze. Zaczęłam rodzić. Lekarz powiedział, że
muszę ją urodzić teraz.
- Ją?
– zapytałam.
- To
była dziewczynka. – z jej oczu cały czas ciekły łzy.
Nie chcieli znać płci do porodu. Teraz już o wszystkim wiedzieli.
-
Zgodziłam się. Chciałam ją ratować, ale było za późno. – zaszlochała. - Była martwa.
Oczy
zaszły mi łzami. Jeszcze mocniej przytuliłam Zośkę.
-
Kiedy wychodzisz? – zapytałam po chwili.
-
Dzisiaj, zaraz, teraz. – odpowiedziała. – Nie chcę tutaj siedzieć ani chwili
dłużej.
Kiwnęłam
głową. Do sali wszedł Michał.
-
Wracajmy do domu. – Zosia go niemal błagała.
Kubiak
zgodził się i mocno ją przytulił. Wyszłam z sali i usiadłam na krześle stojącym
na korytarzu. Schowałam twarz w dłoniach próbując zebrać myśli. Nie miałam
pojęcia co ze sobą zrobić.
________________________________________________________________________
Znowu nie mam pojęcia kiedy wrócę, więc na wszelki wypadek wrzucam epizod już o 13. :)
Macie już jakieś postanowienia noworoczne? :>
________________________________________________________________________
Znowu nie mam pojęcia kiedy wrócę, więc na wszelki wypadek wrzucam epizod już o 13. :)
Macie już jakieś postanowienia noworoczne? :>
czytałam to i miałam łzy w oczach...
OdpowiedzUsuńczekam na dalszą część, nie wiem jak wytrzymam do jutra ....
postanowienie? Jadę na każdy mecz naszej reprezentacji który odbędzie sie w kraju :D
mam nadzieję, ze mi się uda ;)
pozdrawiam;)
P.
Również mam nadzieję, że wytrwasz w tym postanowieniu! ;)
UsuńPozdrawiam. ;>
Cieszę się, że już wstawiłaś epizod, za chwilę goście i nie miałabym kiedy przeczytać.
OdpowiedzUsuńCo do epizodu. Popłakałam się, zresztą nadal płaczę. Dobrze wiem, jak czuje się Zosia. Niestety.
Pozdrowienia z Pyrlandii.
Cieszę się, że się cieszysz. ;>
UsuńNawet nie chcę sobie wyobrażać jak to jest. Strasznie mi przykro, trzymaj się mocno.
Pozdrawiam. :)
Myślę, że najgorzej jest w takich sytuacjach kiedy psychicznie nastawiłeś się już na przyjście na świat takiej małej Kruszynki, kupujesz armię ubrane, zabawek, czujesz ruchy Maleństwa i nagle taka niemoc, taka tragedia. Myślę, że wtedy jest najgorzej. Bo kiedy nawet nie wiesz, że jesteś/byłaś w ciąży i ronisz, czujesz ból, stratę, ale to nie jest takie wymowne. W każdym razie to trudny temat i dobrze, że piszesz o takich rzeczach, bo dzieją się one ciągle dookoła nas, czasem nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.
UsuńDziękuję Vesper, bo to naprawdę prawdziwe i po prostu życiowe.
Marta
To ja dziękuję. :)
UsuńBiedna Zosia... Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie, choć wiem, że nie będzie to takie łatwe. Wydaje mi się, że przez tą sytuację Aneta jeszcze bardziej nie będzie chciała mieć dzieci. Tylko, czy Zibi to zrozumie...
OdpowiedzUsuńPostanowienia trzy: zdać prawko za pierwszym razem, zdać dobrze maturę i dostać się na studia!
Pozdrawiam i jeszcze Wesołych Świąt!
no_princess
Ambitne te postanowienia! :) Mam nadzieję, że wszystko Ci się uda.
UsuńPozdrawiam, wzajemnie! ;>
Whyyyy ??? Dlaczego to zrobiłaś ?? Popłakałam się :( Coraz częściej twój blog powoduje u mnie łzy wzruszenia :* Ale i tak świetnie ;) Wyobraziłam sobie Zbyszka błagającego :D Widok nieziemski :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam!
UsuńDziękuję. ;>
szkoda Zosi :C tak bardzo czekali na to dziecko.. szkoda.
OdpowiedzUsuńale mam nadzieje, ze jeszcze wszystko się ułoży ;)
a co do postanowień, to chciałabym pomyślnie przejść operacje kolana, a potem już do reszty poświęcić się siatkówce, bo bardzo ja zaniedbałam :(
Mam nadzieję, że operacja się uda i szybko wrócisz do uprawiania sportu! :)
Usuńdziękuję :)
Usuń:)
UsuńA miało być tak pięknie... :( Nie płakałam, ale humor już mi popsułaś. Mimo to wielbię twojego bloga <3 Mam nadzieje, że Aneta w końcu zgodzi się na dziecko, chociaż to pewnie obróci jej życie o 180 stopni. Bartman na kolanach - to musiało pięknie wyglądać :D
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://when-you-meet-somebody.blogspot.com/
Przepraszam!
UsuńCieszę się, że lubisz mojego bloga. ;>
Jesteś nieludzka. Po wielkim szczęściu takie nieszczęście :( Szkoda mi Zosi i Michała, tak czekali na Kruszynkę...
OdpowiedzUsuńI znowu beczę jak głupia nad zmyśloną historią. Już tak chyba mam, że się przejmuję losem wymyślonych postaci. Kochana Vesper więcej serca! To opowiadanie powinno się dobrze kończyć :)
Przepraszam! :C
UsuńWszyscy mi mówią, że nie mam serca, więc coś w tym chyba musi być. Koniec grudnia zbliża się niestety wielkimi krokami.
To takie smutne.. w całym rozdziale nie było ani jednego wesołego momentu. Czytając tylko co chwile marszczyłam brwi.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak to się potoczyło.
Mimo wszystko rozdział bardzo fajnie napisany :)
Pozdrawiam.
Dziękuję, pozdrawiam. :)
UsuńCzytam i płaczę :( Mimo to rozdział fajny jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńPostanowienia są :) Dwa najważniejsze: schudnąć (jak co roku xd) i w końcu poprawić zagrywkę, która nie leży mi już odd dawna :) A ty?
Dziękuję. ;)
UsuńZrzucenie kilogramów też mam co roku na liście, ale mój przyjaciel kategorycznie mi tego zabrania. Twierdzi, że i tak mam niedowagę - komiczny jest. ;>
Poza tym chcę popracować nad swoim charakterem - jestem niecierpliwą, nerwową egoistką. Czas to zmienić! :)
Ostatnie postanowienie - najważniejsze - wysłać rodziców na wakacje marzeń. ;>
Czemu zabiłaś ich dziecko?
OdpowiedzUsuńCzyżby Zbychu i Aneta mieli jakiś kryzys?
Postanowienia... spełnić marzenia moje i innych i żeby Nowy Rok był jeszcze lepszy niż ten. A u ciebie?
Pozdrawiam :* :D
To nie ja, to moja wyobraźnia!
UsuńPodobnie. Popracuję nad swoich charakterem i spełnię marzenia swoich rodziców. ;>
Pozdrawiam. ;)
To niech twoja wyobraźnia się uspokoi... proszę, nie zabijaj już nikogo i nie rań
UsuńDo końca grudnia zostało tylko kilka dni, wszystko jest już napisane - nic już nie zmienię. ;>
UsuńNo i się wzruszyłam........... Twoje rozdziały mocno działają na emocjach... ;-)
OdpowiedzUsuńPostanowienie to nieobgryzanie paznokci! Jak co roku... :D
No i spełnić swoje marzenia... ;)
Pozdrawiam. ;-*
Cieszę się, że tak uważasz. ;)
UsuńObgryzałam paznokcie do 13 roku życia, znam ten ból. ;> Dasz radę!
Pozdrawiam. :)
nie wiem co napisać...smutno. straszliwie. nie wyobrażam sobie nawet co można czuć w takiej sytuacji. mimo, że to tylko opowiadanie. jej...jak wpływ na emocje...jeszcze ten kryzys Anety i Zbyszka przez dziecko...źle się dzieje. ale mam nadzieję, że dobrze się wszystko skończy. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
VE.
Koniec jest bliski.
UsuńPozdrawiam. ;>
tego się nie spodziewałam... ale i tak świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńa co do postanowień, to stwierdziłam, że muszę się wziąć ostro do roboty, jeśli chodzi o treningi i też w szkole, bo chciałabym mieć świadectwo z paskiem w przyszłym roku.
pozdrawiam ;*
Dziękuję. ;>
UsuńMam nadzieję, że uda Ci sie wszystko co zaplanowałaś!
Pozdrawiam. :)
Po raz pierwszy po przeczytaniu Twojego epizodu jestem w szoku. Nawet nie uroniłam łzy...Nie wiem co napisać. Na usta ciśnie mi się tylko: dlaczego? Biedni Kubiakowie. Mam nadzieję, że dojdą do siebie po tej tragedii.
OdpowiedzUsuńTeraz to chyba tym bardziej Aneta nie będzie chciała dziecka. Tak mi się wydaje. Zaskoczyło mnie również zachowanie ZB9, który błagał swoją żonę o potomstwo.
Naprawdę nie wiem, co tu dodać więcej. Mimo takiego wydarzenia, rozdział bardzo prawdziwy.
Co do pytania...postanowiłam założyć blog. Mam już mały pomysł i czekam aż wykiełkuje. Pojawiły się w mojej głowie pomysły na dalsze epizody, a niestety mam problem z początkiem. Myślałam również nad tym, by popracować nad sobą(chodzi o mój charakter) I na razie to chyba tyle. blueberrysmile :)
Cieszę się, że tak uważasz.
UsuńMam nadzieję, że wszystko co zaplanowałaś Ci się uda. ;>
Pozdrawiam. :)
Jestem w szoku. Nie, nie uroniłam łez, ale na usta ciśnie się tylko: Dlaczego? Biedni :( Liczę na to, że jeszcze im się kiedyś wszystko ułoży :)
OdpowiedzUsuńCo do pytania, to mam zamiar założyć bloga i wziąć się ostro za trenowanie :)
Pozdrawiam!
Mam nadzieję, że zrealizujesz te plany. ;>
UsuńPozdrawiam. ;)
Rozdział nieco smutniejszy od poprzednich jednak czytać go można w nieskończoność mam nadzieję , że to wszystko się jakoś ułoży. Znam takie przypadki z własnego otoczenia, dziewczyna w siódmym miesiącu ciąży i taki pech .Życie jest czasami niesprawiedliwe,ponieważ są małolaty które chodzą po imprezach i w "nie wiadomo" jaki sposób zachodzą w ciążę a potem nawet nie myśląc ją usuwają a są kobiety, które od lat starają się o dziecko i nic niestety my jako ludzie nie możemy nic z tym zrobić ;( trzeba żyć dalej
OdpowiedzUsuńMam jeszcze pytanie wplatasz czasami jakieś sytuacje, które na co dzień Cie spotykają do epizodów ? ;)
A co do planów noworocznych mam zamiar spełnić swoje największe marzenie ;D i w tym roku nic mnie nie powstrzyma !! ;)
A jaku u Ciebie z noworocznymi planami? I jak po świętach (jak samopoczucie bo ja czuje, że za dużo zjadłam.. ;D )
Ja akurat nie mam nic do aborcji. Każda kobieta ma praw o decydować o sobie i swojej ciąży - nie ważne, czy jest to piętnastolatka, która zaszła na dyskotece czy dwudziestosześcioletnia mężatka.
UsuńBardzo, bardzo dużo sytuacji, wydarzeń jest wzorowanych na moich codziennych przeżyciach. Naprawdę spora część to moje życie. Oczywiście bohaterowie są zmienieni. ;>
Mam nadzieję, że spełnisz swoje największe marzenie! :)
Kilka postanowień mam, mam nadzieję, że szybko je spełnię. Czuję się 10 kg cięższa, czas przejść na dietę! :>
O jeju!!!!!! Placze i nie moge przestac, to takie smutne :'( :'( :'( .....Mam nadzieje ze wszystko bedzie w porzadku. Szkoda mi Zosi i Michala, bo wiem jak bardzo chcieli miec dziecie.....o boze! :(
OdpowiedzUsuńCzekam, na jutro,...i co z tym Zibim, hmm.:s
Mam wiele......, a ty? :)
Do jutra.
Nie płacz!
UsuńKilka by się znalazło. ;)
Pozdrawiam. ;>
Troche smutno mi, ale mam nadzieje ze wszystko sie ulozy! :)
UsuńPozdrawiam rowniez :)
Smutno się zrobiło. ;( Nie fajnie. Szkoda mi Zośki i Miśka. ;( Z trudem powstrzymałam łzy.
OdpowiedzUsuńCo do postanowień to żadnych jak na razie. A ty??
Pozdrawiam. :)
Kilka mam, ale pewnie do 31 grudnia trochę ich przybędzie. :)
UsuńPozdrawiam. ;>
Nawet Titanic i ''Kamienie na Szaniec'' nie wywołały u mnie takich łez jak ten rozdział... Im dalej czytałam, tym bardziej łzy leciały mi z oczu. Powoli zamieniam się w swoją babcię, która każdy rozwód w ''Modzie na Sukces'' przeżywa jakby rozwodził się ktoś z naszej rodziny... Ale to dopiero jest tragedia! A tak się wszystko cudownie układało... Ale i tak jesteś najlepsza :P
OdpowiedzUsuńPostanowienia nie są dla mnie. Nieważne, co bym postanowiła, i tak nie będę się tego trzymać :D Już znam tą bajkę : Dobra, w tym roku przykładam się do przedmiotów ścisłych. Kilka dni w szkole : A tam, wisi mi to :) Jakoś moja silna wola szwankuje od urodzenia ;>
Pozdrawiam, do następnego ;)
Dziękuję. ;)
UsuńPozdrawiam. ;>
Rozdział jak zawsze cudowny. Szkoda, że tak się potoczyły losy Zośki i Michała :( No ale tak już musi być.
OdpowiedzUsuńA co do postanowień to jak zawsze jest ich wiele ale czy chociaż jedno z nich się spełni. Nie wiadomo :)
Zapraszam: http://niemownie.blogspot.com/
Mam łzy w oczach! Biedna Zosia... Nie wiem jak się czuję kobieta, która straciła dziecko, ale wiem, że to straszne!
OdpowiedzUsuńCo do pierwszej części to mam cichą nadzieje, że Zbyszkowi uda się namówić Anetę na dziecko :) Myślę, że Aneta nieźle sprawdziłaby się w roli matki.
Niecierpliwie czekam i pozdrawiam
Vivianna ♥
Pozdrawiam również. ;>
Usuńznów nadrabiałam duuuużo epizodów naraz, brak czasu.
OdpowiedzUsuńPopłakałam się jak głupia...
pewnie dlatego, że chce mieć max 3 dzieci.
Nie przeżyłabym takiej tragedii. ;(
Hiena
:c
Usuńbrawo, doprowadziłaś mnie do płaczu :c szkoda mi ich. :c
OdpowiedzUsuń