środa, 26 grudnia 2012

LXXXVI


Epizod LXXXV.







Kolejne miesiące były cudowne. Po ślubie niewiele się zmieniło, oboje byliśmy szczęśliwi. Zbyszek trenował, ja spędzałam czas na uczelni. Studia ciągnęły się w nieskończoność. Bartman odbierał coraz to nowe nagrody, był w znakomitej formie. Reprezentacja odnosiła ogromne sukcesy.  Wszyscy z niecierpliwością czekali na zbliżające się igrzyska w Rio. Zibi coraz częściej poruszał temat ciąży – ja jednak nie zmieniłam zdania. Nie chciałam dzieci. Kiedy leżałam w szpitalu, po tym jak załatwił mnie Przemek powiedział „Nie chcesz mieć dzieci i ja to akceptuję”. Teraz zachowywał się jak gdyby nigdy nie wypowiedział tamtych słów. Na niczym mu tak nie zależało, jak na dziecku. Fakt, że Zośka była już w ósmym miesiącu ciąży mi nie pomagał. Naszą kolejną kłótnię przerwał telefon.

- Tak? – krzyknęłam do słuchawki nadal nie mogąc się uspokoić.

- Wszystko w porządku? – usłyszałam głos Michała.

- Nie. – westchnęłam. – Nie ważne. Co u was?

- Przejechałabyś może tutaj? Do Zośki? – zapytał cicho.

- Michał, wszystko okej? – usiadłam na kanapie przyciskając telefon do ucha.

Zbyszek usiadł naprzeciwko mnie i kiwnął głową chcąc wiedzieć o co chodzi. Nie odpowiedziałam tylko mierzyłam go wzrokiem.

- Jesteśmy w Warszawie. Po prostu przyjedź, proszę.

Zmarszczyłam brwi.

- Sama? – zapytałam.

- Sama. – odpowiedział.

- Wyślij mi adres smsem, zaraz wyjadę. – powiedziałam po chwili.

- Dziękuję. – powiedział drżącym głosem.

- Misiek, co się dzieje? – jęknęłam.

- Do zobaczenia.

Rozłączył się. Włożyłam telefon do kieszeni spodni i poszłam do kuchni po szklankę soku.

- Coś się stało? – zapytał Zbyszek.

- Jadę do Warszawy. – powiedziałam wypijając przygotowany napój.

- Po co?

Wzruszyłam ramionami. Sama nie wiedziałam o co chodzi.

- Dlaczego tak bardzo nie chcesz tego dziecka? – spytał po raz kolejny.

Usłyszałam dźwięk smsa. Otworzyłam wiadomość z adresem i schowałam telefon z powrotem do kieszeni.

- Zbyszek, ja się uczę, Ty grasz. – westchnęłam. – Bywa, że nie ma cię tydzień, albo ja wyjeżdżam na parę dni. Dziecko to nie jest zabawka.

- To oczywiste, że wiele się zmieni. – powiedział łapiąc moje dłonie. – Będziemy musieli zrezygnować z kilku rzeczy.

- Ja będę musiała. – warknęłam. – Nie możesz zrezygnować  z treningów, z klubu i reprezentacji.

- Popatrz na Winiarskiego, Zagumnego, Ruciaka, Jarosza… Wszyscy mają taką pracę jak ja i wszyscy mają dzieci.

- Ja naprawdę muszę jechać. – powiedziałam próbując mu się wyrwać.

- Kubiak poczeka. – stwierdził.- Nie puszczę cię dopóki tego nie omówimy. Pomagasz wszystkim wokół zapominając o swoich sprawach.

- Nie ma czego omawiać. – odpowiedziałam. – Nie lubię dzieci, nie chcę być matką. Nie dam sobie rady, nie mam na to czasu. Ciebie to nic nie kosztuje, ja będę musiała przerwać studia.

- Nigdy nie przeszkadzała ci moja praca. – powiedział smutno.

- Nadal mi nie przeszkadza. – odparłam. – Robisz to co kochasz i jesteś dzięki temu szczęśliwy. A jeśli ty jesteś, to ja również. Kiedy stałam przed ołtarzem nikt mnie nie uprzedził, że obowiązkowo będę musiała urodzić ci gromadę dzieci.

- „Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?” – zacytował.

- Jestem córką genialnego prawnika, nie kłóć się ze mną, Bartman. – odparłam. – Źle na tym wyjdziesz.

- Aneta, o niczym innym nie marzę tak jak  o dziecku.

- Naciskasz na mnie. Stawiasz mnie przed faktem dokonanym. Boję się. Ciąży, dziecka, siedzenia tutaj samej z wrzeszczącym niemowlakiem kiedy ty będziesz w Rio.

- Poradzimy sobie. – stwierdził. – Zawsze dajemy radę.

Głośno westchnęłam i zerknęłam na zegarek. Powinnam wyjechać już piętnaście minut temu.

- Muszę iść. – powiedziałam chwytając kluczyki do swojego Chryslera.

- Aneta, proszę. – spojrzałam w te jego wielkie, smutne, zielone oczy.

Ruszyłam w kierunku drzwi. Zbyszek zagrodził mi drogę, padł na kolana i przytulił się do moich nóg.

- Błagam.

Byłam w szoku. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Byłam górą. To ja decydowałam, ale nie podobała mi się ta władza. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie.

- Zbyszek, wstań. – poprosiłam.

Nie ruszył się z miejsca. Zniżyłam się tak, że oboje klęczeliśmy.

- Coś jest nie tak, naprawdę muszę tam jechać. – powiedziałam ujmując jego twarz w dłonie. 
– Wrócę i wtedy porozmawiamy, zgoda?

Niechętnie się zgodził kiwając twierdząco głową.

- Kocham cię. – pocałowałam go i wstałam.

Powtórzył moje słowa i odprowadził mnie do drzwi. Szybko wybiegłam na ogród i wsiadłam do auta. Odpaliłam silnik i popędziłam w stronę Warszawy. Po kilku godzinach jazdy byłam na miejscu. Pod wskazanym adresem znajdował się szpital. Dwa razy sprawdzałam wiadomość wysłaną przez Michała. Weszłam do budynku, na holu zobaczyłam mamę Zosi.

- Dzień dobry. – przywitałam się. – Wszystko w porządku?

Wycierała z twarzy łzy. Miała zaczerwienione, opuchnięte oczy.

- Taka tragedia… - zaszlochała i rzuciła mi się w ramiona.

Przez myśl przemknął mi najgorszy z możliwych scenariuszy. Mocno przytuliłam mamę swojej przyjaciółki.

- Gdzie ona jest? – zapytałam po chwili.

- Drugie piętro, czwarta sala.

Kiwnęłam głową i pognałam na górę. Przed drzwiami do pokoju numer cztery zauważyłam Michała. Nigdy w życiu nie widziałam czegoś równie smutnego. Do końca swoich dni będę pamiętać jego wyraz twarzy. Nie musiałam pytać, wiedziałam co się stało. Pewnym krokiem do niego podeszłam i mocno go przytuliłam.

- Dlaczego? – zapytał nie odrywając się ode mnie. – Wszystko było w porządku.

Próbowałam go uspokoić, ale nie miałam pojęcia jak to zrobić.

- Robiliśmy wszystkie badania, lekarz zapewniał, że wszystko jest okej. – mówił drżącym głosem.

Postanowiłam, że lepiej będzie jeśli w ogóle nie będę się odzywać. Mocno go przytulałam klepiąc go ręką po plecach. Byłam w szoku. Tyle czekali na to dziecko. Urządzili już pokój, kupili stosy ubranek. I wszystko to legło w gruzach.

- Chyba powinnam do niej zajrzeć. – powiedziałam po kilku minutach.

- Masz rację. – oderwał się ode mnie. – Nie mam pojęcia jak z nią rozmawiać. Nie może się opanować, nie dałem rady, więc zadzwoniłem po ciebie.

Kiwnęłam głową.

- Dziękuję, że przyjechałaś. – próbował się uśmiechnąć.

Poklepałam go w ramię i weszłam do sali cztery. Na łóżku siedziała Zośka. Owinęła swoje ręce wokół kolan, cały czas wylewała łzy. Zamknęłam cicho drzwi. Kiedy zorientowała się, że nie jest sama zerknęła na mnie i jeszcze bardziej się rozpłakała. Bez namysłu podeszłam do niej, usiadłam na łóżku i przytuliłam ją.

- Michał mnie nienawidzi. – powiedziała drżącym głosem. – Co zrobiłam nie tak?

Jeszcze mocniej ją objęłam. Położyła swoją głowę na moim ramieniu, połowa mojej bluzki była mokra od jej łez.

- Michał cię kocha. – uspokajałam ją. – Tego nie można było przewidzieć.

Nie potrafiła się uspokoić. Cały czas trzymała swój brzuch. Przyzwyczaiłam się do ciężarnej Zośki. Teraz wyglądała zupełnie inaczej. Zaczęłam się zastanawiać jak ona w ogóle tutaj się znalazła. Mieszkali daleko stąd, więc dlaczego Warszawa?

- Poczułam się źle tydzień temu. Mój lekarz zupełnie to zignorował, twierdził, że to normalne, więc przyjechaliśmy tutaj. – Zocha chyba czytała mi w myślach. – Po dwóch dniach miałam ostre skurcze. Zaczęłam rodzić. Lekarz powiedział, że muszę ją urodzić teraz.

- Ją? – zapytałam.

- To była dziewczynka. – z jej oczu cały czas ciekły łzy.

Nie  chcieli znać płci do porodu. Teraz już o wszystkim wiedzieli.

- Zgodziłam się. Chciałam ją ratować, ale było za późno. – zaszlochała. -  Była martwa.

Oczy zaszły mi łzami. Jeszcze mocniej przytuliłam Zośkę.

- Kiedy wychodzisz? – zapytałam po chwili.

- Dzisiaj, zaraz, teraz. – odpowiedziała. – Nie chcę tutaj siedzieć ani chwili dłużej.

Kiwnęłam głową. Do sali wszedł Michał.

- Wracajmy do domu. – Zosia go niemal błagała.

Kubiak zgodził się i mocno ją przytulił. Wyszłam z sali i usiadłam na krześle stojącym na korytarzu. Schowałam twarz w dłoniach próbując zebrać myśli. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. 

________________________________________________________________________

Znowu nie mam pojęcia kiedy wrócę, więc na wszelki wypadek wrzucam epizod już o 13. :)

Macie już jakieś postanowienia noworoczne? :>

51 komentarzy:

  1. czytałam to i miałam łzy w oczach...
    czekam na dalszą część, nie wiem jak wytrzymam do jutra ....

    postanowienie? Jadę na każdy mecz naszej reprezentacji który odbędzie sie w kraju :D
    mam nadzieję, ze mi się uda ;)
    pozdrawiam;)

    P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również mam nadzieję, że wytrwasz w tym postanowieniu! ;)

      Pozdrawiam. ;>

      Usuń
  2. Cieszę się, że już wstawiłaś epizod, za chwilę goście i nie miałabym kiedy przeczytać.

    Co do epizodu. Popłakałam się, zresztą nadal płaczę. Dobrze wiem, jak czuje się Zosia. Niestety.

    Pozdrowienia z Pyrlandii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się cieszysz. ;>

      Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak to jest. Strasznie mi przykro, trzymaj się mocno.

      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Myślę, że najgorzej jest w takich sytuacjach kiedy psychicznie nastawiłeś się już na przyjście na świat takiej małej Kruszynki, kupujesz armię ubrane, zabawek, czujesz ruchy Maleństwa i nagle taka niemoc, taka tragedia. Myślę, że wtedy jest najgorzej. Bo kiedy nawet nie wiesz, że jesteś/byłaś w ciąży i ronisz, czujesz ból, stratę, ale to nie jest takie wymowne. W każdym razie to trudny temat i dobrze, że piszesz o takich rzeczach, bo dzieją się one ciągle dookoła nas, czasem nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.
      Dziękuję Vesper, bo to naprawdę prawdziwe i po prostu życiowe.
      Marta

      Usuń
  3. Biedna Zosia... Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie, choć wiem, że nie będzie to takie łatwe. Wydaje mi się, że przez tą sytuację Aneta jeszcze bardziej nie będzie chciała mieć dzieci. Tylko, czy Zibi to zrozumie...

    Postanowienia trzy: zdać prawko za pierwszym razem, zdać dobrze maturę i dostać się na studia!

    Pozdrawiam i jeszcze Wesołych Świąt!
    no_princess

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ambitne te postanowienia! :) Mam nadzieję, że wszystko Ci się uda.

      Pozdrawiam, wzajemnie! ;>

      Usuń
  4. Whyyyy ??? Dlaczego to zrobiłaś ?? Popłakałam się :( Coraz częściej twój blog powoduje u mnie łzy wzruszenia :* Ale i tak świetnie ;) Wyobraziłam sobie Zbyszka błagającego :D Widok nieziemski :D

    OdpowiedzUsuń
  5. szkoda Zosi :C tak bardzo czekali na to dziecko.. szkoda.
    ale mam nadzieje, ze jeszcze wszystko się ułoży ;)

    a co do postanowień, to chciałabym pomyślnie przejść operacje kolana, a potem już do reszty poświęcić się siatkówce, bo bardzo ja zaniedbałam :(

    OdpowiedzUsuń
  6. A miało być tak pięknie... :( Nie płakałam, ale humor już mi popsułaś. Mimo to wielbię twojego bloga <3 Mam nadzieje, że Aneta w końcu zgodzi się na dziecko, chociaż to pewnie obróci jej życie o 180 stopni. Bartman na kolanach - to musiało pięknie wyglądać :D

    Zapraszam: http://when-you-meet-somebody.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam!

      Cieszę się, że lubisz mojego bloga. ;>

      Usuń
  7. Jesteś nieludzka. Po wielkim szczęściu takie nieszczęście :( Szkoda mi Zosi i Michała, tak czekali na Kruszynkę...
    I znowu beczę jak głupia nad zmyśloną historią. Już tak chyba mam, że się przejmuję losem wymyślonych postaci. Kochana Vesper więcej serca! To opowiadanie powinno się dobrze kończyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam! :C

      Wszyscy mi mówią, że nie mam serca, więc coś w tym chyba musi być. Koniec grudnia zbliża się niestety wielkimi krokami.

      Usuń
  8. To takie smutne.. w całym rozdziale nie było ani jednego wesołego momentu. Czytając tylko co chwile marszczyłam brwi.
    Szkoda, że tak to się potoczyło.
    Mimo wszystko rozdział bardzo fajnie napisany :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytam i płaczę :( Mimo to rozdział fajny jak zawsze :)

    Postanowienia są :) Dwa najważniejsze: schudnąć (jak co roku xd) i w końcu poprawić zagrywkę, która nie leży mi już odd dawna :) A ty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;)

      Zrzucenie kilogramów też mam co roku na liście, ale mój przyjaciel kategorycznie mi tego zabrania. Twierdzi, że i tak mam niedowagę - komiczny jest. ;>

      Poza tym chcę popracować nad swoim charakterem - jestem niecierpliwą, nerwową egoistką. Czas to zmienić! :)

      Ostatnie postanowienie - najważniejsze - wysłać rodziców na wakacje marzeń. ;>

      Usuń
  10. Czemu zabiłaś ich dziecko?
    Czyżby Zbychu i Aneta mieli jakiś kryzys?

    Postanowienia... spełnić marzenia moje i innych i żeby Nowy Rok był jeszcze lepszy niż ten. A u ciebie?
    Pozdrawiam :* :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ja, to moja wyobraźnia!

      Podobnie. Popracuję nad swoich charakterem i spełnię marzenia swoich rodziców. ;>

      Pozdrawiam. ;)

      Usuń
    2. To niech twoja wyobraźnia się uspokoi... proszę, nie zabijaj już nikogo i nie rań

      Usuń
    3. Do końca grudnia zostało tylko kilka dni, wszystko jest już napisane - nic już nie zmienię. ;>

      Usuń
  11. No i się wzruszyłam........... Twoje rozdziały mocno działają na emocjach... ;-)

    Postanowienie to nieobgryzanie paznokci! Jak co roku... :D
    No i spełnić swoje marzenia... ;)

    Pozdrawiam. ;-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak uważasz. ;)

      Obgryzałam paznokcie do 13 roku życia, znam ten ból. ;> Dasz radę!

      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  12. nie wiem co napisać...smutno. straszliwie. nie wyobrażam sobie nawet co można czuć w takiej sytuacji. mimo, że to tylko opowiadanie. jej...jak wpływ na emocje...jeszcze ten kryzys Anety i Zbyszka przez dziecko...źle się dzieje. ale mam nadzieję, że dobrze się wszystko skończy. :)
    pozdrawiam :)
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  13. tego się nie spodziewałam... ale i tak świetny rozdział.
    a co do postanowień, to stwierdziłam, że muszę się wziąć ostro do roboty, jeśli chodzi o treningi i też w szkole, bo chciałabym mieć świadectwo z paskiem w przyszłym roku.

    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;>

      Mam nadzieję, że uda Ci sie wszystko co zaplanowałaś!

      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  14. Po raz pierwszy po przeczytaniu Twojego epizodu jestem w szoku. Nawet nie uroniłam łzy...Nie wiem co napisać. Na usta ciśnie mi się tylko: dlaczego? Biedni Kubiakowie. Mam nadzieję, że dojdą do siebie po tej tragedii.
    Teraz to chyba tym bardziej Aneta nie będzie chciała dziecka. Tak mi się wydaje. Zaskoczyło mnie również zachowanie ZB9, który błagał swoją żonę o potomstwo.
    Naprawdę nie wiem, co tu dodać więcej. Mimo takiego wydarzenia, rozdział bardzo prawdziwy.

    Co do pytania...postanowiłam założyć blog. Mam już mały pomysł i czekam aż wykiełkuje. Pojawiły się w mojej głowie pomysły na dalsze epizody, a niestety mam problem z początkiem. Myślałam również nad tym, by popracować nad sobą(chodzi o mój charakter) I na razie to chyba tyle. blueberrysmile :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak uważasz.

      Mam nadzieję, że wszystko co zaplanowałaś Ci się uda. ;>

      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  15. Jestem w szoku. Nie, nie uroniłam łez, ale na usta ciśnie się tylko: Dlaczego? Biedni :( Liczę na to, że jeszcze im się kiedyś wszystko ułoży :)

    Co do pytania, to mam zamiar założyć bloga i wziąć się ostro za trenowanie :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że zrealizujesz te plany. ;>

      Pozdrawiam. ;)

      Usuń
  16. Rozdział nieco smutniejszy od poprzednich jednak czytać go można w nieskończoność mam nadzieję , że to wszystko się jakoś ułoży. Znam takie przypadki z własnego otoczenia, dziewczyna w siódmym miesiącu ciąży i taki pech .Życie jest czasami niesprawiedliwe,ponieważ są małolaty które chodzą po imprezach i w "nie wiadomo" jaki sposób zachodzą w ciążę a potem nawet nie myśląc ją usuwają a są kobiety, które od lat starają się o dziecko i nic niestety my jako ludzie nie możemy nic z tym zrobić ;( trzeba żyć dalej

    Mam jeszcze pytanie wplatasz czasami jakieś sytuacje, które na co dzień Cie spotykają do epizodów ? ;)

    A co do planów noworocznych mam zamiar spełnić swoje największe marzenie ;D i w tym roku nic mnie nie powstrzyma !! ;)

    A jaku u Ciebie z noworocznymi planami? I jak po świętach (jak samopoczucie bo ja czuje, że za dużo zjadłam.. ;D )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat nie mam nic do aborcji. Każda kobieta ma praw o decydować o sobie i swojej ciąży - nie ważne, czy jest to piętnastolatka, która zaszła na dyskotece czy dwudziestosześcioletnia mężatka.

      Bardzo, bardzo dużo sytuacji, wydarzeń jest wzorowanych na moich codziennych przeżyciach. Naprawdę spora część to moje życie. Oczywiście bohaterowie są zmienieni. ;>

      Mam nadzieję, że spełnisz swoje największe marzenie! :)

      Kilka postanowień mam, mam nadzieję, że szybko je spełnię. Czuję się 10 kg cięższa, czas przejść na dietę! :>

      Usuń
  17. O jeju!!!!!! Placze i nie moge przestac, to takie smutne :'( :'( :'( .....Mam nadzieje ze wszystko bedzie w porzadku. Szkoda mi Zosi i Michala, bo wiem jak bardzo chcieli miec dziecie.....o boze! :(

    Czekam, na jutro,...i co z tym Zibim, hmm.:s

    Mam wiele......, a ty? :)

    Do jutra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie płacz!

      Kilka by się znalazło. ;)

      Pozdrawiam. ;>

      Usuń
    2. Troche smutno mi, ale mam nadzieje ze wszystko sie ulozy! :)

      Pozdrawiam rowniez :)

      Usuń
  18. Smutno się zrobiło. ;( Nie fajnie. Szkoda mi Zośki i Miśka. ;( Z trudem powstrzymałam łzy.

    Co do postanowień to żadnych jak na razie. A ty??

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka mam, ale pewnie do 31 grudnia trochę ich przybędzie. :)

      Pozdrawiam. ;>

      Usuń
  19. Nawet Titanic i ''Kamienie na Szaniec'' nie wywołały u mnie takich łez jak ten rozdział... Im dalej czytałam, tym bardziej łzy leciały mi z oczu. Powoli zamieniam się w swoją babcię, która każdy rozwód w ''Modzie na Sukces'' przeżywa jakby rozwodził się ktoś z naszej rodziny... Ale to dopiero jest tragedia! A tak się wszystko cudownie układało... Ale i tak jesteś najlepsza :P

    Postanowienia nie są dla mnie. Nieważne, co bym postanowiła, i tak nie będę się tego trzymać :D Już znam tą bajkę : Dobra, w tym roku przykładam się do przedmiotów ścisłych. Kilka dni w szkole : A tam, wisi mi to :) Jakoś moja silna wola szwankuje od urodzenia ;>

    Pozdrawiam, do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozdział jak zawsze cudowny. Szkoda, że tak się potoczyły losy Zośki i Michała :( No ale tak już musi być.

    A co do postanowień to jak zawsze jest ich wiele ale czy chociaż jedno z nich się spełni. Nie wiadomo :)


    Zapraszam: http://niemownie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Mam łzy w oczach! Biedna Zosia... Nie wiem jak się czuję kobieta, która straciła dziecko, ale wiem, że to straszne!
    Co do pierwszej części to mam cichą nadzieje, że Zbyszkowi uda się namówić Anetę na dziecko :) Myślę, że Aneta nieźle sprawdziłaby się w roli matki.
    Niecierpliwie czekam i pozdrawiam
    Vivianna ♥

    OdpowiedzUsuń
  22. znów nadrabiałam duuuużo epizodów naraz, brak czasu.
    Popłakałam się jak głupia...
    pewnie dlatego, że chce mieć max 3 dzieci.
    Nie przeżyłabym takiej tragedii. ;(

    Hiena

    OdpowiedzUsuń
  23. brawo, doprowadziłaś mnie do płaczu :c szkoda mi ich. :c

    OdpowiedzUsuń