piątek, 21 grudnia 2012

LXXXI


Epizod LXXX.






- Żyje.

Wszyscy odetchnęliśmy. W duchu dziękowałam Bogu.

- Gdyby nie wasza szybka reakcja nie wiadomo jak to wszystko by się skończyło.

- Możemy go zobaczyć? – zapytała mama Zbyszka.

- Jest bardzo osłabiony, dlatego wolałbym, aby odwiedziny były jak najkrótsze.

Kiwnęliśmy głowami. Leon nigdy nie lubił siedzieć sam, ale tym razem woleliśmy posłuchać lekarza.

- Co się stało? – zapytałam.

- Słucham?

- Miał dobre wyniki,  mówiliście, że wszystko jest na dobrej drodze. – powiedziałam. – Co mu się stało?

Lekarz bezradnie rozłożył ręce.

- Wiem tyle ile pani.

- Lata studiów i praktyk i pan wie tyle co ja? – zapytałam zirytowana.

Byłam wdzięczna za uratowanie teścia, jednak powinien powiedzieć mi cokolwiek.

- Będę wiedział więcej po badaniach. – powiedział mierząc mnie wzrokiem.

- Mogę poznać pana nazwisko? – zapytałam.

Mężczyzna wyraźnie się wystraszył.

- Po co je pani?

Wywróciłam oczami i wyciągnęłam z kieszeni jego fartucha identyfikator. Twardowski. Wrzuciłam przedmiot z powrotem do jego kieszeni.

- Chyba mam prawo wiedzieć,  kto leczy mojego teścia? – mruknęłam. – Wczoraj był tu inny lekarz.

Facet po moich słowach pożegnał się z nami i ruszył na drugie piętro. Zostaliśmy tam do wieczora – wtedy miały się pojawić pierwsze wyniki badań. Czekaliśmy na nie bardzo długo, jednak lekarz wciąż się nie pojawiał.

- Wracajcie do siebie. – powiedział Leon, kiedy weszliśmy do jego sali.

- Załatwię te wyniki. – stwierdziłam i wyszłam ze sto cztery.

- Jak je niby chcesz załatwić? – zapytał Zbyszek wybiegając za mną.

- Daj mi dziesięć minut. – uśmiechnęłam się.

Podeszłam do ogromnych drzwi, na których wisiała kartka z napisem „Tylko dla personelu”. Kulturalnie zapukałam jednak nikt nie otworzył. Straciłam cierpliwość i weszłam tam nie zważając na konsekwencję. Sala była pusta. Skrzywiłam się i wyszłam na korytarz. Idąc dalej wpadłam na faceta, z którym rozmawiałam ostatnio.

- Ty! – krzyknęłam. – Musisz mi pomóc.

Lekarz spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

- Gdzie przechowujecie wszystkie wyniki badań i inne dokumenty?

Facet roześmiał się.

- Muszę się tam dostać. Minuta i znikam.

- Nie możesz tam wejść. – powiedział rozbawiony.

- Błagam. – poprosiłam.

- Mogą mnie za to wywalić. – stwierdził krzywiąc się.

Wzruszyłam ramionami. Było mi to dziwnie obojętnie.

- Podaj tylko numer sali. – westchnęłam. – Nigdy nie widziałam cię na oczy, jasne?

Zamyślił się i rozejrzał po korytarzu.

- Dwadzieścia trzy. Karty ułożone są alfabetycznie. Szukanie zajmie ci kilka minut.

Kiwnęłam głową i popędziłam schodami w dół. Pokój dwadzieścia trzy był na pierwszym piętrze. Tuż za mną biegł lekarz, który mi pomógł. Kiedy dotarłam na dół gestem dłoni wskazał mi drzwi.

- Nie możesz ich wynieść. – powiedział, kiedy podeszłam do drzwi. – Będę stał na czatach, masz pięć minut – nie więcej.

- Dziękuję. – posłałam mu promienny uśmiech i wpadłam do pokoju.

Zaczęłam przeglądać wszystkie szuflady. W końcu znalazłam pacjentów, których nazwiska się zaczynają na literę „B”.

- Pospiesz się. – lekarz warknął i zamknął drzwi.

Wywróciłam oczami i zaczęłam jeszcze szybciej przeglądać dokumenty. Po chwili znalazłam potrzebne informacje. Leon Bartman. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam zdjęcia każdej karty w teczce. Zadowolona wyszłam z sali i jeszcze raz podziękowałam lekarzowi. Pobiegłam na trzecie piętro i wpadłam do sali sto cztery.

- Mam wyniki. – powiedziałam zadowolona machając telefonem.

- Lekarz przyjechał? – zapytała mama Zbyszka.

Spojrzałam na nią pytająco.

- Facet który zajmuje się tatą pojechał do domu. – warknął Zibi. – Skończył zmianę i wyszedł nie mówiąc ani słowa.

- Nie przyjechał. – odpowiedziałam cicho kiwając głową.

- Skąd masz wyniki? – zapytał Leon słabym głosem.

- Włamałam się. – uśmiechnęłam się szeroko. – Szybko poszło.

Moja teściowa zaczęła się głośno śmiać.

- Pasujesz do tej rodziny wariatów. – powiedziała wesoło. – Wiadomo coś nowego?

Wzruszyłam ramionami. Usiadłam na krześle i zaczęłam czytać wszystkie informacje. Lekarze nie potrafili znaleźć przyczyny tego omdlenia. Wyniki były prawie takie same jak po zawale. Zero zmian.

- Jest w porządku. – westchnął Leon. – Muszę tylko odpocząć. Wracajcie do Rzeszowa.

Spojrzałam na Zbyszka a on na mnie.

- Leon ma rację. – powiedziała moja teściowa. – Będziemy w kontakcie.

Bartman kiwnął głową, zgodziliśmy się wrócić do domu.

- Proszę dzwonić o każdej porze. – poprosiłam.

- Mogę poprzesyłać ci wyniki innych badań? – zapytała. – Jeśli je dostanę?

- Nie męcz jej. – zaśmiał się Leon.

Przytaknęłam i pożegnałam się z teściami. Po kilku minutach wyszliśmy z sali i zeszliśmy na pierwsze piętro. Podziękowałam jeszcze raz lekarzowi, który udostępnił mi dokumenty. Nie mam pojęcia dlaczego to zrobił – gdyby ktoś tam wtedy wszedł oboje mielibyśmy duże kłopoty. Chwyciłam Zbyszka za rękę i oboje ruszyliśmy w stronę wyjścia. Szybko dotarliśmy na parking. Wsiadłam do Audi i zapięłam pasy. Po kilkunastu minutach jazdy zmęczenie nie dało osobie przypomnieć. Monotonna czynność była usypiająca. Co chwilę kręciłam się w fotelu próbując nie zasnąć. Do domu wróciliśmy około drugiej w nocy. Kiedy weszliśmy do domu poczułam ulgę. Nareszcie.

- Co jest jutro? – zapytałam.

Całkowicie straciłam rachubę przez pobyt w szpitalu.

- Od dwóch godzin jest sobota. – odparł zdejmując kurtkę.

- W ten weekend mieliśmy rozwieść zaproszenia. – westchnęłam siadając na podłodze.

Rozwiązałam sznurówki trampek i zdjęłam je. Wrzuciłam je do szafy i oparłam plecy o ścianę. Nawet nie miałam siły wstać.

- Nie wiem jak ty, ale ja mam chyba dość auta na ten tydzień. – zaśmiał się zerkając na mnie.

Kiwnęłam głową. Powoli wstałam i ruszyłam w kierunku schodów. Kiedy weszłam do góry od razu skierowałam się do sypialni. Widząc swoje wielkie łóżko z trudem powstrzymywałam się od wskoczenia na nie. Odłożyłam telefon na nocną szafkę i poszłam do garderoby. Wzięłam biały ręcznik, koszulkę, którą dostałam od Zbyszka kiedy pierwszy raz u niego nocowałam i poszłam pod prysznic. Po kilku minutach byłam gotowa do snu. Idąc do sypialni zerknęłam w duże lustro wiszące na ścianie. Wyglądałam podobnie jak wtedy, kiedy miałam zapalenie żołądka. Byłam chodzącym, bladym cieniem.

- Co jest? – zapytał Zibi przyglądając mi się uważnie.

Wskazałam lustro i skrzywiłam się.

- Niezbyt dobrze prezentuje się ta dziewczyna Bartmana. – stwierdziłam.

- Narzeczona. – poprawił mnie uśmiechając się. – Długi sen, dobre śniadanie i będzie w porządku.

- Oby. – wyszczerzyłam się i poszłam do sypialni.

Wskoczyłam na łóżko i przykryłam się kołdrą. Uwielbiam to uczucie. Jestem wykończona, ledwo stoję na nogach i wtedy kładę się spać. Ulga. Już prawie zasnęłam, kiedy poczułam znajomy zapach.

- Teraz jest idealnie. – powiedziałam nie otwierając oczu.

Zbyszek objął mnie ramieniem. Przytuliłam się do niego opierając swoją głowę na jego klatce piersiowej.

- O której wstajemy? – zapytał.

- Wstajemy? – jęknęłam. – Ja trzy dni odsypiam.

- Cały dzień w łóżku? – zaśmiał się.

- Zły plan? – spojrzałam na niego.

- Zależy. – mruknął całując moje włosy. – Będziemy tylko spali?

- Nie tylko. – wyszczerzyłam się przykładając twarz do jego torsu.

- Podoba mi się ten plan. – stwierdził po chwili.

Zaśmiałam się cicho i zamknęłam oczy. Nareszcie byłam w domu. 

________________________________________________________________________

Dzisiaj znowu wcześniej, przepraszam. :)

Z racji tego, że święta zbliżają się wielkimi krokami informuję, że przez kilka najbliższych dni rozdziały mogą pojawić się o innej porze. Będę starała się wrzucać je tak jak zazwyczaj, jednak czeka mnie sporo pracy. Święta to czas, który zamierzam całkowicie poświęcić swoim bliskim dlatego proszę o zrozumienie, jeśli zauważycie post dodany o trzynastej czy dwudziestej. 

Druga informacja - dzisiaj napisałam epilog. Nie chcę Wam jednak psuć niespodzianki, dlatego nie powiem ile epizodów jeszcze zostało do zakończenia. :>

Pozdrawiam, jeszcze raz przepraszam za to zamieszanie. :)

43 komentarze:

  1. rozumiemy, rozumiemy :D
    fiu, odetchnęłam z ulgą...

    Wesołych Świąt, Szczęśliwego Nowego Roku i spełnienia marzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wesołych Świat :) Jednak majowie mieli racje , dzisisiaj jest koniec swiata dla mnie i pewnie dla reszty czytelniczek z powodu epilogu :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny rozdział ;d Chyba wszyscy zrozumieją te świąteczne sprawy ;)Ale przykro mi na myśl, że napisałaś już epilog... ;< Dlaczego???!!! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny, szybko się czytało ;)

    Zawiedziona że nie ma Końca Świata? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;)

      Nie, cieszę się, chociaż w ogóle nie wierzyłam w te bzdury. ;>

      Usuń
  5. Rozumiemy. Każdy chce spędzić święta z rodzinami. :) Świetny rozdział. :)

    Wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem, że rozdziały są mniej więcej tej samej długości, le ten jakiś krótki mi się wydał. Już czekam na następny.

    Wesołych świąt!

    Pozdrawiam, no_princess

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny rozdzial! Sory nie mam dzis humoru..

    Oh tylko nie epilog..

    Do jutra,

    OdpowiedzUsuń
  8. A mi się dziś nie podobało. Te wykradzione wyniki - trochę jak CSI, za bardzo naciągane. Myślisz, że mi by się udało tak wejść do szpitala i wykraść papiery? :)
    A ten lekarz to jakiś taki nie ogarnięty - zrobić obchód i wyjść do domu, bo i tak zapłacą. Brakuje w medycynie ludzi z pasją - wszystko dla kasy ;/. Ja bym chyba go pobiła.
    Koniec świata - żyjemy, wreszcie te durne pogłoski się skończą. Za parę lat znowu będzie to samo ;D.
    Oglądałaś mecz Skry z Zaksą? Jako fanka Zaksy i Resovii, byłam z nich niesamowicie dumna. Świetnie sobie radzą bez Pawła, który siedział taki dumny na tym krzesełku :P. Ostatnio pałam dziwną sympatią do Castellaniego, nigdy go nie lubiłam (taki mały, wrzeszczący Argentyńczyk). Przez tą zimę robię się za dobra dla wszystkich.

    POng

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *nieogarnięty

      POng

      Usuń
    2. Przyznam bez bicia, że to historia z życia wzięta. ;) Brat mojej przyjaciółki jest chirurgiem i udostępnił mi kiedyś dokumenty.

      Żyjemy, żyjemy. ;>

      Paweł to ważna część drużyny, zdecydowanie wolę widzieć go na boisku. :)

      Usuń
  9. Świetny epizod, szczególnie ten lekarz był najlepszy! ;> Dobrze, że Leonowi nic się nie stało... :)

    Epilog?! :/

    Jak obiecałam dzisiejsza relacja z Wigilii. Najlepszą akcją było chyba to, że o 12.11 chłopaki zaczęli biegac po klasie i wrzeszczec, że zaraz wszyscy zginiemy. O 12.12 zamknęli oczy i co chwilę pytali się czy już po wszystkim. A o 12.13 zaczęli skakac i cieszyc się, że przeżyliśmy :D Ogólnie Wigilia przebiegła spokojnie, ale na pewno nie bez żadnych zabawnych incydentów jak ten. :P

    Pozdrawiam ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;)

      Cieszę się, że Wigilia klasowa się udała. ;>

      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. A meczyk oglądałaś? Ja trochę zawiodłam się w 3 secie na Mariuszu Wlazłym. Miał tyle piłek do zakończenia... Najpierw 24:18 dla Skry, a potem raptem ZAKSA wygrywa 28:26 :( Liczyłam na Skrę, ale "wierni po porażce, dumni po wygranej" ;>

      Jutro Jastrzębie z Rzeszowem, ja jak zwykle za Sovią, a Ty? :>

      Usuń
    3. Widziałam fragmenty, nie cały mecz.

      Jestem ciekawa jutrzejszego spotkania. ;) Zdecydowanie wolę Resovię, ale Jastrzębski Węgiel to dobry przeciwnik. Mecz na pewno będzie interesujący. ;>

      Usuń
    4. Resovia musi zająć dobre miejsce przed play-offem. Tak na prawdę to nie jest najważniejsze, ponieważ w play-offie miejsce za bardzo się nie liczy tylko sam wynik meczu. Oczywiście im wyższe miejsce przed tą fazą w tabeli tym większe prawdopodobieństwo, że będziesz grać w ćwierćfinale np. z Politechniką niż ze Skrą ;)

      Liczę na to, że Sovia wygra jutro mecz za 3 punkty ;>

      Usuń
    5. Również mam nadzieję, że Resoviacy zwyciężą. ;)

      Usuń
    6. Też mam taką nadzieję ;)

      Pozdrawiam. Dobranoc :>

      Usuń
    7. Również pozdrawiam, dobrej nocy. ;)

      Usuń
  10. Dobrze że z Leonem wszystko w porządku. :>
    Szkoda że masz już epilog, aczkolwiek wcześniej czy później musiało to nastąpić. :)
    K.

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny epizod :D

    a mam takie pytanie, jeśli zakończysz już opowiadanie, to zostawisz tego bloga, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;)

      Jeśli pytasz o to czy zamierzam go usunąć, to nie. Raczej go zostawię. ;>

      Usuń
    2. tak,oto mi chodziło ;)
      to dobrze;)

      Usuń
  12. Nawet nie wiesz jak trudno będzie mi się z tobą pożegnać. :<

    Wesołych świąt! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi z Wami również będzie się ciężko pożegnać.

      Wzajemnie! :)

      Usuń
  13. Kamień spadł mi z serca. Czułam się jakbym wstrzymywała powietrze czekając na wieść, że Leon żyje. Naprawdę zachowanie tych lekarzy jest irytujące. Dobrze, że chociaż ten jeden okazał serce i pomógł jej w zdobyciu wyników. Teraz nasze gołąbki odpoczną...zerwane trzy noce, tak jak ja.
    Epilog? Czekam na niego z niecierpliwością, tak jak i na kolejne epizody :) Nie przepraszaj, każdy jest teraz zajęty przygotowaniami, to jest zjawisko normalne ;) Powodzenia w porządkach świątecznych i nie tylko :D Pozdrawiam i ściska gorąco(w te mroźne dni)blueberrysmile :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za zrozumienie. ;>

      Pozdrawiam ciepło. ;)

      Usuń
  14. Epilog - przewidujesz kolejną część? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie. będzie (NIESTETY!) zakończenie całej opowieści. Vesper już o tym pisała.

      Usuń
    2. Nie, postanowiłam zrobić przerwę. :)

      Usuń