Epizod LXXX.
-
Żyje.
Wszyscy
odetchnęliśmy. W duchu dziękowałam Bogu.
-
Gdyby nie wasza szybka reakcja nie wiadomo jak to wszystko by się skończyło.
-
Możemy go zobaczyć? – zapytała mama Zbyszka.
- Jest
bardzo osłabiony, dlatego wolałbym, aby odwiedziny były jak najkrótsze.
Kiwnęliśmy
głowami. Leon nigdy nie lubił siedzieć sam, ale tym razem woleliśmy posłuchać
lekarza.
- Co
się stało? – zapytałam.
-
Słucham?
-
Miał dobre wyniki, mówiliście, że
wszystko jest na dobrej drodze. – powiedziałam. – Co mu się stało?
Lekarz
bezradnie rozłożył ręce.
-
Wiem tyle ile pani.
- Lata
studiów i praktyk i pan wie tyle co ja? – zapytałam zirytowana.
Byłam
wdzięczna za uratowanie teścia, jednak powinien powiedzieć mi cokolwiek.
-
Będę wiedział więcej po badaniach. – powiedział mierząc mnie wzrokiem.
-
Mogę poznać pana nazwisko? – zapytałam.
Mężczyzna
wyraźnie się wystraszył.
- Po
co je pani?
Wywróciłam
oczami i wyciągnęłam z kieszeni jego fartucha identyfikator. Twardowski.
Wrzuciłam przedmiot z powrotem do jego kieszeni.
-
Chyba mam prawo wiedzieć, kto leczy
mojego teścia? – mruknęłam. – Wczoraj był tu inny lekarz.
Facet
po moich słowach pożegnał się z nami i ruszył na drugie piętro. Zostaliśmy tam
do wieczora – wtedy miały się pojawić pierwsze wyniki badań. Czekaliśmy na nie
bardzo długo, jednak lekarz wciąż się nie pojawiał.
-
Wracajcie do siebie. – powiedział Leon, kiedy weszliśmy do jego sali.
-
Załatwię te wyniki. – stwierdziłam i wyszłam ze sto cztery.
- Jak
je niby chcesz załatwić? – zapytał Zbyszek wybiegając za mną.
- Daj
mi dziesięć minut. – uśmiechnęłam się.
Podeszłam
do ogromnych drzwi, na których wisiała kartka z napisem „Tylko dla personelu”.
Kulturalnie zapukałam jednak nikt nie otworzył. Straciłam cierpliwość i weszłam
tam nie zważając na konsekwencję. Sala była pusta. Skrzywiłam się i wyszłam na
korytarz. Idąc dalej wpadłam na faceta, z którym rozmawiałam ostatnio.
- Ty!
– krzyknęłam. – Musisz mi pomóc.
Lekarz
spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-
Gdzie przechowujecie wszystkie wyniki badań i inne dokumenty?
Facet roześmiał się.
-
Muszę się tam dostać. Minuta i znikam.
- Nie
możesz tam wejść. – powiedział rozbawiony.
-
Błagam. – poprosiłam.
-
Mogą mnie za to wywalić. – stwierdził krzywiąc się.
Wzruszyłam
ramionami. Było mi to dziwnie obojętnie.
-
Podaj tylko numer sali. – westchnęłam. – Nigdy nie widziałam cię na oczy,
jasne?
Zamyślił
się i rozejrzał po korytarzu.
-
Dwadzieścia trzy. Karty ułożone są alfabetycznie. Szukanie zajmie ci kilka
minut.
Kiwnęłam
głową i popędziłam schodami w dół. Pokój dwadzieścia trzy był na pierwszym
piętrze. Tuż za mną biegł lekarz, który mi pomógł. Kiedy dotarłam na dół gestem
dłoni wskazał mi drzwi.
- Nie
możesz ich wynieść. – powiedział, kiedy podeszłam do drzwi. – Będę stał na
czatach, masz pięć minut – nie więcej.
-
Dziękuję. – posłałam mu promienny uśmiech i wpadłam do pokoju.
Zaczęłam
przeglądać wszystkie szuflady. W końcu znalazłam pacjentów, których nazwiska
się zaczynają na literę „B”.
-
Pospiesz się. – lekarz warknął i zamknął drzwi.
Wywróciłam
oczami i zaczęłam jeszcze szybciej przeglądać dokumenty. Po chwili znalazłam
potrzebne informacje. Leon Bartman. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam zdjęcia
każdej karty w teczce. Zadowolona wyszłam z sali i jeszcze raz podziękowałam lekarzowi.
Pobiegłam na trzecie piętro i wpadłam do sali sto cztery.
- Mam
wyniki. – powiedziałam zadowolona machając telefonem.
-
Lekarz przyjechał? – zapytała mama Zbyszka.
Spojrzałam
na nią pytająco.
-
Facet który zajmuje się tatą pojechał do domu. – warknął Zibi. – Skończył zmianę
i wyszedł nie mówiąc ani słowa.
- Nie
przyjechał. – odpowiedziałam cicho kiwając głową.
-
Skąd masz wyniki? – zapytał Leon słabym głosem.
-
Włamałam się. – uśmiechnęłam się szeroko. – Szybko poszło.
Moja
teściowa zaczęła się głośno śmiać.
-
Pasujesz do tej rodziny wariatów. – powiedziała wesoło. – Wiadomo coś nowego?
Wzruszyłam
ramionami. Usiadłam na krześle i zaczęłam czytać wszystkie informacje. Lekarze
nie potrafili znaleźć przyczyny tego omdlenia. Wyniki były prawie takie same
jak po zawale. Zero zmian.
-
Jest w porządku. – westchnął Leon. – Muszę tylko odpocząć. Wracajcie do
Rzeszowa.
Spojrzałam
na Zbyszka a on na mnie.
-
Leon ma rację. – powiedziała moja teściowa. – Będziemy w kontakcie.
Bartman
kiwnął głową, zgodziliśmy się wrócić do domu.
-
Proszę dzwonić o każdej porze. – poprosiłam.
-
Mogę poprzesyłać ci wyniki innych badań? – zapytała. – Jeśli je dostanę?
- Nie
męcz jej. – zaśmiał się Leon.
Przytaknęłam
i pożegnałam się z teściami. Po kilku minutach wyszliśmy z sali i zeszliśmy na
pierwsze piętro. Podziękowałam jeszcze raz lekarzowi, który udostępnił mi
dokumenty. Nie mam pojęcia dlaczego to zrobił – gdyby ktoś tam wtedy wszedł
oboje mielibyśmy duże kłopoty. Chwyciłam Zbyszka za rękę i oboje ruszyliśmy w
stronę wyjścia. Szybko dotarliśmy na parking. Wsiadłam do Audi i zapięłam pasy.
Po kilkunastu minutach jazdy zmęczenie nie dało osobie przypomnieć. Monotonna
czynność była usypiająca. Co chwilę kręciłam się w fotelu próbując nie zasnąć. Do
domu wróciliśmy około drugiej w nocy. Kiedy weszliśmy do domu poczułam ulgę.
Nareszcie.
- Co
jest jutro? – zapytałam.
Całkowicie
straciłam rachubę przez pobyt w szpitalu.
- Od
dwóch godzin jest sobota. – odparł zdejmując kurtkę.
- W
ten weekend mieliśmy rozwieść zaproszenia. – westchnęłam siadając na podłodze.
Rozwiązałam
sznurówki trampek i zdjęłam je. Wrzuciłam je do szafy i oparłam plecy o ścianę.
Nawet nie miałam siły wstać.
- Nie
wiem jak ty, ale ja mam chyba dość auta na ten tydzień. – zaśmiał się zerkając
na mnie.
Kiwnęłam
głową. Powoli wstałam i ruszyłam w kierunku schodów. Kiedy weszłam do góry od
razu skierowałam się do sypialni. Widząc swoje wielkie łóżko z trudem
powstrzymywałam się od wskoczenia na nie. Odłożyłam telefon na nocną szafkę i
poszłam do garderoby. Wzięłam biały ręcznik, koszulkę, którą dostałam od
Zbyszka kiedy pierwszy raz u niego nocowałam i poszłam pod prysznic. Po kilku
minutach byłam gotowa do snu. Idąc do sypialni zerknęłam w duże lustro wiszące
na ścianie. Wyglądałam podobnie jak wtedy, kiedy miałam zapalenie żołądka.
Byłam chodzącym, bladym cieniem.
- Co
jest? – zapytał Zibi przyglądając mi się uważnie.
Wskazałam
lustro i skrzywiłam się.
-
Niezbyt dobrze prezentuje się ta dziewczyna Bartmana. – stwierdziłam.
-
Narzeczona. – poprawił mnie uśmiechając się. – Długi sen, dobre śniadanie i
będzie w porządku.
-
Oby. – wyszczerzyłam się i poszłam do sypialni.
Wskoczyłam
na łóżko i przykryłam się kołdrą. Uwielbiam to uczucie. Jestem wykończona,
ledwo stoję na nogach i wtedy kładę się spać. Ulga. Już prawie zasnęłam, kiedy
poczułam znajomy zapach.
-
Teraz jest idealnie. – powiedziałam nie otwierając oczu.
Zbyszek
objął mnie ramieniem. Przytuliłam się do niego opierając swoją głowę na jego
klatce piersiowej.
- O
której wstajemy? – zapytał.
-
Wstajemy? – jęknęłam. – Ja trzy dni odsypiam.
- Cały
dzień w łóżku? – zaśmiał się.
- Zły
plan? – spojrzałam na niego.
-
Zależy. – mruknął całując moje włosy. – Będziemy tylko spali?
- Nie
tylko. – wyszczerzyłam się przykładając twarz do jego torsu.
-
Podoba mi się ten plan. – stwierdził po chwili.
Zaśmiałam
się cicho i zamknęłam oczy. Nareszcie byłam w domu.
________________________________________________________________________
Dzisiaj znowu wcześniej, przepraszam. :)
Z racji tego, że święta zbliżają się wielkimi krokami informuję, że przez kilka najbliższych dni rozdziały mogą pojawić się o innej porze. Będę starała się wrzucać je tak jak zazwyczaj, jednak czeka mnie sporo pracy. Święta to czas, który zamierzam całkowicie poświęcić swoim bliskim dlatego proszę o zrozumienie, jeśli zauważycie post dodany o trzynastej czy dwudziestej.
Druga informacja - dzisiaj napisałam epilog. Nie chcę Wam jednak psuć niespodzianki, dlatego nie powiem ile epizodów jeszcze zostało do zakończenia. :>
Pozdrawiam, jeszcze raz przepraszam za to zamieszanie. :)
Dzisiaj znowu wcześniej, przepraszam. :)
Z racji tego, że święta zbliżają się wielkimi krokami informuję, że przez kilka najbliższych dni rozdziały mogą pojawić się o innej porze. Będę starała się wrzucać je tak jak zazwyczaj, jednak czeka mnie sporo pracy. Święta to czas, który zamierzam całkowicie poświęcić swoim bliskim dlatego proszę o zrozumienie, jeśli zauważycie post dodany o trzynastej czy dwudziestej.
Druga informacja - dzisiaj napisałam epilog. Nie chcę Wam jednak psuć niespodzianki, dlatego nie powiem ile epizodów jeszcze zostało do zakończenia. :>
Pozdrawiam, jeszcze raz przepraszam za to zamieszanie. :)
rozumiemy, rozumiemy :D
OdpowiedzUsuńfiu, odetchnęłam z ulgą...
Wesołych Świąt, Szczęśliwego Nowego Roku i spełnienia marzeń :)
Dziękuję, wzajemnie. ;)
Usuńsuper :)
OdpowiedzUsuńWesołych Świat :) Jednak majowie mieli racje , dzisisiaj jest koniec swiata dla mnie i pewnie dla reszty czytelniczek z powodu epilogu :/
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;>
UsuńNie przesadzajmy. ;)
Swietny rozdział ;d Chyba wszyscy zrozumieją te świąteczne sprawy ;)Ale przykro mi na myśl, że napisałaś już epilog... ;< Dlaczego???!!! :))
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;)
UsuńNic nie trwa wiecznie. ;>
Rozdział świetny, szybko się czytało ;)
OdpowiedzUsuńZawiedziona że nie ma Końca Świata? :D
Dziękuję. ;)
UsuńNie, cieszę się, chociaż w ogóle nie wierzyłam w te bzdury. ;>
Rozumiemy. Każdy chce spędzić święta z rodzinami. :) Świetny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńWesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku. :)
Dziękuję za zrozumienie. ;)
UsuńWzajemnie. ;>
Dziękuję. :)
Usuń;)
UsuńWiem, że rozdziały są mniej więcej tej samej długości, le ten jakiś krótki mi się wydał. Już czekam na następny.
OdpowiedzUsuńWesołych świąt!
Pozdrawiam, no_princess
Wzajemnie. ;)
UsuńNiee tylko nie epilog. ';/
OdpowiedzUsuń:)
UsuńFajny rozdzial! Sory nie mam dzis humoru..
OdpowiedzUsuńOh tylko nie epilog..
Do jutra,
Dziękuję. ;)
UsuńŚwietne!;)
OdpowiedzUsuńA mi się dziś nie podobało. Te wykradzione wyniki - trochę jak CSI, za bardzo naciągane. Myślisz, że mi by się udało tak wejść do szpitala i wykraść papiery? :)
OdpowiedzUsuńA ten lekarz to jakiś taki nie ogarnięty - zrobić obchód i wyjść do domu, bo i tak zapłacą. Brakuje w medycynie ludzi z pasją - wszystko dla kasy ;/. Ja bym chyba go pobiła.
Koniec świata - żyjemy, wreszcie te durne pogłoski się skończą. Za parę lat znowu będzie to samo ;D.
Oglądałaś mecz Skry z Zaksą? Jako fanka Zaksy i Resovii, byłam z nich niesamowicie dumna. Świetnie sobie radzą bez Pawła, który siedział taki dumny na tym krzesełku :P. Ostatnio pałam dziwną sympatią do Castellaniego, nigdy go nie lubiłam (taki mały, wrzeszczący Argentyńczyk). Przez tą zimę robię się za dobra dla wszystkich.
POng
*nieogarnięty
UsuńPOng
Przyznam bez bicia, że to historia z życia wzięta. ;) Brat mojej przyjaciółki jest chirurgiem i udostępnił mi kiedyś dokumenty.
UsuńŻyjemy, żyjemy. ;>
Paweł to ważna część drużyny, zdecydowanie wolę widzieć go na boisku. :)
Świetny epizod, szczególnie ten lekarz był najlepszy! ;> Dobrze, że Leonowi nic się nie stało... :)
OdpowiedzUsuńEpilog?! :/
Jak obiecałam dzisiejsza relacja z Wigilii. Najlepszą akcją było chyba to, że o 12.11 chłopaki zaczęli biegac po klasie i wrzeszczec, że zaraz wszyscy zginiemy. O 12.12 zamknęli oczy i co chwilę pytali się czy już po wszystkim. A o 12.13 zaczęli skakac i cieszyc się, że przeżyliśmy :D Ogólnie Wigilia przebiegła spokojnie, ale na pewno nie bez żadnych zabawnych incydentów jak ten. :P
Pozdrawiam ;>
Dziękuję. ;)
UsuńCieszę się, że Wigilia klasowa się udała. ;>
Pozdrawiam. :)
A meczyk oglądałaś? Ja trochę zawiodłam się w 3 secie na Mariuszu Wlazłym. Miał tyle piłek do zakończenia... Najpierw 24:18 dla Skry, a potem raptem ZAKSA wygrywa 28:26 :( Liczyłam na Skrę, ale "wierni po porażce, dumni po wygranej" ;>
UsuńJutro Jastrzębie z Rzeszowem, ja jak zwykle za Sovią, a Ty? :>
Widziałam fragmenty, nie cały mecz.
UsuńJestem ciekawa jutrzejszego spotkania. ;) Zdecydowanie wolę Resovię, ale Jastrzębski Węgiel to dobry przeciwnik. Mecz na pewno będzie interesujący. ;>
Resovia musi zająć dobre miejsce przed play-offem. Tak na prawdę to nie jest najważniejsze, ponieważ w play-offie miejsce za bardzo się nie liczy tylko sam wynik meczu. Oczywiście im wyższe miejsce przed tą fazą w tabeli tym większe prawdopodobieństwo, że będziesz grać w ćwierćfinale np. z Politechniką niż ze Skrą ;)
UsuńLiczę na to, że Sovia wygra jutro mecz za 3 punkty ;>
Również mam nadzieję, że Resoviacy zwyciężą. ;)
UsuńTeż mam taką nadzieję ;)
UsuńPozdrawiam. Dobranoc :>
Również pozdrawiam, dobrej nocy. ;)
UsuńDobrze że z Leonem wszystko w porządku. :>
OdpowiedzUsuńSzkoda że masz już epilog, aczkolwiek wcześniej czy później musiało to nastąpić. :)
K.
:)
Usuńświetny epizod :D
OdpowiedzUsuńa mam takie pytanie, jeśli zakończysz już opowiadanie, to zostawisz tego bloga, prawda?
Dziękuję. ;)
UsuńJeśli pytasz o to czy zamierzam go usunąć, to nie. Raczej go zostawię. ;>
tak,oto mi chodziło ;)
Usuńto dobrze;)
Nawet nie wiesz jak trudno będzie mi się z tobą pożegnać. :<
OdpowiedzUsuńWesołych świąt! ;)
Mi z Wami również będzie się ciężko pożegnać.
UsuńWzajemnie! :)
Kamień spadł mi z serca. Czułam się jakbym wstrzymywała powietrze czekając na wieść, że Leon żyje. Naprawdę zachowanie tych lekarzy jest irytujące. Dobrze, że chociaż ten jeden okazał serce i pomógł jej w zdobyciu wyników. Teraz nasze gołąbki odpoczną...zerwane trzy noce, tak jak ja.
OdpowiedzUsuńEpilog? Czekam na niego z niecierpliwością, tak jak i na kolejne epizody :) Nie przepraszaj, każdy jest teraz zajęty przygotowaniami, to jest zjawisko normalne ;) Powodzenia w porządkach świątecznych i nie tylko :D Pozdrawiam i ściska gorąco(w te mroźne dni)blueberrysmile :*
Dziękuję bardzo za zrozumienie. ;>
UsuńPozdrawiam ciepło. ;)
Epilog - przewidujesz kolejną część? :)
OdpowiedzUsuńnie. będzie (NIESTETY!) zakończenie całej opowieści. Vesper już o tym pisała.
UsuńNie, postanowiłam zrobić przerwę. :)
Usuń