Epizod LXXXVII.
Kolejne
miesiące mijałby bardzo szybko. Czułam się świetnie, mój brzuch z dnia na dzień
był coraz większy. Zbyszek z fascynacją przyglądał się tej zmianie. Był nadopiekuńczy. Pilnował, żebym jadła same zdrowie rzeczy, pamiętał o wizytach u lekarza, dbał o mnie najlepiej jak potrafił. Po świętach
odwiedziliśmy lekarza. Stawialiśmy się na kontrolnych wizytach co trzy
tygodnie. W lutym poznaliśmy płeć dziecka – chłopiec. Bartman był z siebie
niesamowicie dumny. Poznałam także wstępną datę porodu – dwudziesty piąty
sierpnia.
-
Szkoda, że nie szósty. – powiedział ZB9. – Urodziłby się w naszą rocznicę.
-
Dobrze, że nie szósty. – odparłam. – Będziesz wtedy na igrzyskach.
- O
ile pojadę.
Wywróciłam
oczami.
- Przestań.
Jesteś fenomenalnym zawodnikiem, potrzebują cię.
-
Zostaniesz tu sama. Co jeśli zacznie się coś dziać? – zapytał.
-
Poproszę mamę, żeby zamieszkała ze mną na czas twojego wyjazdu. – wzruszyłam
ramionami.
Zbyszek
przystał na taki plan. Chciał pojechać do Rio. Chłopacy marzyli o złotym
medalu. Ciężko trenowali, przygotowywali się na te igrzyska odkąd wrócili z
Londynu. Jego marzenia mają szanse się spełnić, nie mogę stanąć temu na drodze.
Kwiecień, maj, czerwiec i lipiec minął bez jakichkolwiek komplikacji. W
sierpniu nadszedł czas na wyjazd chłopaków. Wspólnie z Zosią i innymi
partnerkami siatkarzy stałam na holu warszawskiego lotniska. Postanowiłam, że
nie będę zawracać głowy mamie. Zamiast niej mieszkać miała u mnie Zocha. Była kochana.
- Dzwoń
jak tylko będzie coś się działo, zgoda? – poprosił Zbyszek.
Ciekawscy
dziennikarze robili nam mnóstwo zdjęć. Mój wieki brzuch był sensacją, mimo, że
wszyscy już wiedzieli o ciąży.
-
Obiecuję. – odpowiedziałam. – Będziemy trzymać kciuki.
Zibi mocno mnie przytulił.
-
Wrócisz ze złotem, prawda? – zapytałam.
- Mam
taką nadzieję. – odparł. – Chociaż, jeśli odpadniemy będę wcześniej w domu…
Przyłożyłam
mu pięścią w ramię.
-
Masz tam być do końca. Piątego jest otwarcie, dwudziestego pierwszego
zamknięcie.
- Nie
chcę, żeby mnie coś ominęło. – skrzywił się.
-
Właśnie. Nie może cię ominąć tak wielka sportowa impreza. – powiedziałam. –
Wrócisz na czas.
Kiwnął
głową i pocałował mnie na pożegnanie. Przytuliłam go i wróciłam do Zośki.
Pokiwałyśmy siatkarzom na pożegnanie i opuściłyśmy lotnisko. Wsiadłam do Audi i
odpaliłam silnik. Zosia zajęła miejsce obok mnie.
- Na
pewno możesz prowadzić? – zapytała zerkając na mój brzuch.
-
Ciąża to nie choroba. – mruknęłam opuszczając parking.
Po
kilku godzinach jazdy byłyśmy na miejscu. Całą drogę rozmawiałyśmy, śpiewałyśmy
i śmiałyśmy się. Stan Zośki był o niebo lepszy niż ten sprzed kilku miesięcy.
-
Uwielbiam ten dom. – powiedziała, kiedy otworzyłam drzwi. – U was zawsze jest
tak ciepło.
-
Jest sierpień. – zaśmiałam się.
Machnęła
ręką i zdjęła swoją kurtkę. Rzuciła się
na kanapę odpalając tv. Miałyśmy spędzić ze sobą prawie miesiąc. Dni mijały
szybko i beztrosko. Obejrzałyśmy z tysiąc razy „Dirty Dancing” śpiewając
wszystkie piosenki tak głośno, że zdarłyśmy sobie gardła. Bartman dzwonił do
mnie dwa razy dziennie. Uspakajałam go i gratulowałam mu kolejnych wygranych
meczów. Panowie byli rewelacyjni. Miażdżyli każdego kto stawał im na drodze do
złota. Byłam niesamowicie dumna ze swojego męża. Cieszyłam się widząc radość
naszych chłopców po każdym zdobytym punkcie, secie i wygranym meczu. Jeszcze
większą radość sprawiał mi widok Pawła i Krzysia na boisku. Większość myślała,
że igrzyska w Londynie były ich ostatnimi.
Na szczęście panowie wciąż byli w formie. Ignaczak rewelacyjnie sobie radził, a
Paweł jak zwykle narzucał przeciwnikom rytm gry. To co wyczyniał z piłką
przechodziło wszelkie pojęcia. Nasza drużyna była fenomenalna. Kiedy przyszła
kolej na ćwierćfinał wszyscy byli zdenerwowani. Pechowy mecz. Trafiliśmy na
Brazylię. Cały wieczór siedziałyśmy z Zośką trzymając kciuki. Wygraliśmy 3:1.
Przez całą noc świętowałyśmy. Zośka wypiła kilka piw, ja musiałam się zadowolić
wodą. Po meczu zadzwonił do mnie Zbyszek.
-
Udało się! Mamy półfinał! – krzyczał bardzo głośno.
Uśmiechnęłam
się szeroko słysząc jaki jest szczęśliwy. Pogratulowałam mu i poleciłam pozdrowić
chłopaków.
-
Wracaj świętować. – powiedziałam. – Kocham cię.
- Ja
ciebie też.
Rozłączył
się. Mecz był wspaniały. Żal mi było Brazylii – grali naprawdę dobrze,
zdecydowanie wolałabym, żeby to Rosja pożegnała się z igrzyskami. Mecz o finał
miał rozegrać się dwa dni później. Graliśmy z Kubą. Byłam zdecydowanie bardziej
pozytywniej nastawiona niż w przypadku meczu z Brazylią. Panowie po raz kolejny
dostarczyli nam wielu powodów do radości. Mamy finał! Kolejny raz wygrali 3:1.
Tuż po meczu zmieniłyśmy kanał. O drugie miejsce w finale walczyła Rosja z
Niemcami.
-
Niech to będą Niemcy. – jęknęłam.
Wynik
nie przypadł mi do gustu. Było 2:1 dla Rosji. Trzeba było przyznać, że obie
drużyny grały na naprawdę wysokim poziomie. Bartman kolejny raz do mnie
zadzwonił. Jego głos prawie rozsadzał mi bębenki.
-
Wiesz z kim gramy? – zapytał nagle. – Jesteśmy jeszcze na hali.
-
Rosja prowadzi 2:1. – powiedziałam cicho.
-
Cholera… - westchnął. – Pieprzyć to. Pokonamy i ich i Niemców.
-
Trzymamy kciuki. – odpowiedziałam wesoło.
-
Będziesz wysyłać mi co kilka minut wyniki? – zapytał. – Zanim wrócimy do wioski
olimpijskiej…
-
Jasne. – odparłam.
-
Kocham cię.
- Ja
ciebie też.
Wdusiłam
czerwoną słuchawkę i skupiłam wzrok na ekranie telewizora. Tak jak obiecałam,
co jakiś czas wysyłałam wyniki. Niemcy grali dzisiaj niesamowicie. Byłam pewna,
że Rosja przejdzie do finału z wynikiem 3:1. Nasi zachodni sąsiedzi mile mnie zaskoczyli.
Mimo druzgocącej przewagi przeciwnika nie poddali się i wywalczyli tie-break.
Piąty set niestety przegrali. Będą musieli powalczyć z Kubą o trzecie miejsce. Wysłałam
Bartmanowi wiadomość tuż po zakończeniu się meczu. Pojutrze, dwudziestego
pierwszego sierpnia o dziesiątej miał odbyć się mecz o trzecie miejsce. Cztery
godziny później miał być rozegrany finał. Dwudziestego sierpnia wstałam dość
wcześnie. Obudziło mnie mocne kopnięcie synka. Przyzwyczaiłam się już do tego.
Poleżałam kilka minut i poszłam do kuchni. Zrobiłam śniadanie i obudziłam Zosię.
Przez cały dzień mówiłyśmy o jutrzejszym meczu. Obejrzałyśmy kilka filmów,
powtórkę półfinału i tak minął nam cały dzień. Około godziny dwudziestej
trzeciej zadzwonił do mnie Zbyszek.
- Jak
tam? – zapytał.
-
Jest świetnie. – odparłam. – Zestresowany?
- Jak
cholera. – przyznał.
Nie
byłam zdziwiona. Wszyscy pokładali w nim i całej drużynie ogromne nadzieje.
Kibice czekali na to złoto. Porozmawialiśmy
jeszcze chwilę i pożegnaliśmy się. Ruszyłam do łazienki i zaczęłam się szykować
do snu. Nagle poczułam mocne kopnięcie.
- Też
się denerwujesz? – zaśmiałam się łapiąc swój brzuch.
Zignorowałam
to, ale po chwili poczułam się źle. Dobrze wiedziałam co się dzieje.
-
Zośka. – zapukałam do drzwi pokoju, w którym spała.
Otwarła
drzwi i przyjrzała mi się z uwagą.
-
Chyba rodzę. – powiedziałam rozbawiona.
Nie
wiem dlaczego się śmiałam. Chyba tak okazywałam zdenerwowanie. Zocha zaczęła panikować. Wzięłyśmy gotową,
przygotowaną torbę i poszłyśmy do auta. Zosia cały czas mnie trzymała i
pomagała mi wejść do samochodu. Po północy
dojechałyśmy do szpitala.
-
Jest lepiej. – stwierdziłam ze zdziwieniem wysiadając z auta.
-
Fałszywy alarm? – zapytała. – Lepiej sprawdzić.
Kiwnęłam
głową. Obie weszłyśmy do szpitala. Tam od razu przejęła mnie grupa pielęgniarek
i lekarzy. Wszyscy byli bardzo mili, traktowali mnie w pełni profesjonalnie.
Polecili mi, żebym została na obserwacji. Zgodziłam się nie chcąc robić
problemu. Około pierwszej leżałam już w sali. Udało się załatwić drugie łóżko
dla Zośki.
- Nie
obejrzymy finału. – powiedziała nagle.
Rozejrzałam
się po pokoju. Telewizora brak.
-
Podasz mi torbę? – zapytałam.
Kiwnęła
głową i wykonała polecenie. Wszystko szykował Zbyszek. W bocznej kieszeni
znalazłam tablet. Pomachałam nim zadowolona w kierunki Zośki. Nie mogłam opuścić
tego meczu. Obie byłyśmy zmęczone, więc położyłyśmy się spać. Obudziły mnie
silne skurcze. Zerknęłam na zegarek. Trzecia pięćdziesiąt siedem. Zawołałam
lekarza, Zośka też już była na nogach.
-
Zaczęło się. – powiedziała kobieta w białym fartuchu.
-
Teraz? – jęknęłam. - Miał się rodzić dwudziestego piątego sierpnia.
Lekarz
tylko wzruszył ramionami i poleciła pielęgniarkom zabrać mnie na porodówkę. Po
kilku minutach było już znacznie gorzej. Z trudem oddychałam, czułam, jak
dziecko rozrywa mnie od środka. Ból był
nie do opisania, a przecież to był dopiero początek. Zosia siedziała przy mnie
cały czas, mimo, że kilkakrotnie kazałam jej wychodzić. Godziny mijały a ja
darłam się w niebogłosy. Na filmach trwa to dwadzieścia minut, ja rodziłam już
sześć godzin. Wbijałam paznokcie w szpitalne łóżko, przeklinałam, zdzierałam
gardło. Robiłam wszystko, żeby złagodzić ból. Przez łzy błagałam o kolejne
środki przeciwbólowe. Około jedenastej mój telefon zaczął dzwonić.
- To
Zbyszek. – powiedziała Zośka zerkając na ekran.
-
Powiedz, że śpię. Siedziałyśmy wczoraj do czwartej rano i jeszcze nie wstałam.
- Mam
mu nic nie mówić? – zapytała zdziwiona.
- Nie
możesz mu nic powiedzieć. Nie teraz. Musi wyjść na boisko ze świadomością, że
wszystko jest w porządku. – wycedziłam przez zęby.
Kiwnęła
głową i wyszła na korytarz. Wróciła po kilku minutach.
- Z
dwadzieścia razy pytał czy na pewno wczoraj nic nie piłaś. – zaśmiała się.
Cieszyłam
się, że Zbyszek nic nie wie.
-
Pójdziesz po tablet? – zapytałam i znowu głośno krzyknęłam.
Po
chwili wróciła trzymając sprzęt w ręce. Na bieżąco podawała mi wynik meczu o
brązowy
medal. Wygrali Niemcy. Lekarze, którzy się mną zajmowali byli wyraźnie
rozbawieni. Bardziej przejmowałam się igrzyskami niż własnym dzieckiem.
-
Długo jeszcze? – jęknęłam błagalnym głosem.
-
Jeszcze chwila i będzie po wszystkim. – odparła spokojnie kobieta.
-
Powtarza to pani od trzech godzin. – warknęłam.
O
czternastej zaczął się mecz o złoto i dziesiąta godzina mojego porodu. Byłam wykończona.
Wlepiłam wzrok w ekran starając się zapomnieć o bólu. Widziałam jak panowie
wbiegają na boisko i zdobywają kolejne punkty. Po trzecim secie Rosjanie
prowadzili 2:1. Widziałam jak źli są na siebie nasi zawodnicy.
-
Jeszcze tylko główka i będzie po wszystkim. – powiedziała kobieta w białym
fartuchu.
Zebrałam
wszystkie siły jakie mi zostały i znowu zaczęłam przeć. Pół godziny
później na świecie pojawił się mój syn. Usłyszałam jego głośny płacz i
odetchnęłam. Zamknęłam oczy i oparłam głowę o bok łóżka, byłam zmęczona. Po
kilku minutach pielęgniarki oddały mi go.
-
Wygrali! – zapiszczała Zośka. – Dwa do dwóch!
Wszyscy
byli podekscytowani. Cały czas trzymałam w objęciach swojego synka. Był
śliczny, od razu go pokochałam. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
-
Zrobię mu zdjęcie. – powiedziała nagle Zośka i wyjęła telefon.
-
Wyślij je Łukaszowi. – zaproponowałam.
W
połowie pierwszego zrobił coś ze swoją kostką. Na boisku zastąpił go Paweł. Wiedziałam,
że Żygadło już nie zagra.
-
Napisz, żeby nikomu nie mówił do zakończenia meczu. – poprosiłam.
- Myślisz, że ma przy sobie telefon? - zapytała.
- Nawet jeśli ma jest zajęty meczem. - odparłam z uśmiechem.
- Myślisz, że ma przy sobie telefon? - zapytała.
- Nawet jeśli ma jest zajęty meczem. - odparłam z uśmiechem.
Kiwnęła
głową i wysłała wiadomość. Po kilku minutach nadeszła odpowiedź.
„Gratulacje,
mała!” – odczytałam wiadomość na głos.
Zaskoczona uśmiechnęłam
się szeroko i pocałowałam główkę syna.
-
Wybrała pani imię? – zapytała pielęgniarka. – Musimy zabrać go na dwadzieścia
minut.
-
Robert. – odparłam z uśmiechem.
Niechętnie
oddałam jej moje dziecko. W skupieniu oglądałam początek kolejnego seta.
Ostatni wynik jaki zapamiętałam to sześć do pięciu dla nas. Później wrócił do
mnie Robert i to nim się zajęłam. Był cudowny. Mocno go do siebie przytuliłam,
w ogóle nie płakał.
-
Dwanaście do trzynastu dla Rusków. – mruknęła Zośka nie odrywając wzroku od
ekranu.
Trzymałam
za nich kciuki. Gdyby zdobyli ten medal… Złoto Olimpijskie. Tak bardzo tego
pragnęli. Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki.
-
Piętnaście do piętnastu. – powiedziała.
Odwróciłam
się i obejrzałam końcówkę seta. Nikt nie chciał odpuścić, każdy zdobywał punkt
za punktem. Było dziewiętnaście do osiemnastu dla Polski kiedy Paweł zaskoczył
zawodnika i zamiast wystawić piłkę na skrzydło po prostu przerzucił ją przez
siatkę. Walka o punkty była tak zacięta, że Rosjanie spodziewali się mocnego
ataku a nie takiej piłki. Zagumny wymierzył idealnie, w linię boczną
boiska. To było nie do obrony. Kibice na hali zaczęli wiwatować, Zośka i ja
zaczęłyśmy krzyczeć jak opętane czym obudziłyśmy Roberta. Polacy zaczęli skakać
po boisku ciesząc się jak dzieci. Nagle coś przerwało radość wszystkich zebranych. Rosjanie zaczęli protestować.
Krzyczeli coś w kierunku naszych graczy i sędziów. Postanowiono sprawdzić tę
ostatnią piłkę.
-
Przecież było boisko! – wrzasnęła Zośka.
-
Ciszej. – poprosiłam tuląc do siebie Roberta.
Po
kilku minutach wszystko było jasne. Polacy zdobyli złoto. Kamerzysta wbiegł
między cieszących się ze zwycięstwa siatkarzy.
-
Bartman, ojcem jesteś! – wrzasnął Łukasz.
Zbyszek
zatrzymał się i spojrzał przerażony na rozgrywającego.
-
Aneta urodziła! – krzyknął.
Zawodnicy zaczęli krzyczeć jeszcze głośniej i rzucili się na Zibiego. Wszyscy wylądowali na boisku a ja z Zośką śmiałyśmy
się do łez. Po kilku minutach stacja przeniosła się do studia. Zgromadzeni tam
ludzie nie kryli dumy ze zwycięstwa, świętowali zdobyty medal.
-
Udało się. – wrzasnął szczęśliwy prowadzący. – Mamy złoto.
- Jak wszyscy słyszeliśmy mamy jeszcze jeden
powód do radości. – powiedział komentator. – Zbigniew Bartman został ojcem.
- Wszyscy Polacy dzisiaj świętują, ale śmiem twierdzić, że nie ma szczęśliwszego człowieka niż nasz atakujący.
Wszyscy
w studiu kiwnęli głowami zgadzając się ze słowami prowadzącego. Na ekranie po
raz kolejny pokazano najlepsze akcje meczu. Uśmiechnęłam się widząc jak ciężko
pracowali na ten sukces.
________________________________________________________________________
Dzisiaj o ustalonej porze, cud. :) Odliczacie już do Sylwestra? :>
________________________________________________________________________
Dzisiaj o ustalonej porze, cud. :) Odliczacie już do Sylwestra? :>
Yey :) Wygraliśmy :D Uwielbiam cię, Kocham cię i nie wiem co jeszcze :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa Ciebie też. :)
UsuńPozdrawiam. ;>
Rozdzial awrrrrr...... <3
OdpowiedzUsuńSylwester z polsatem pewnie ;)
Rozumiem. ;)
UsuńŚwietny rozdział. :) Wygrali złoto. Zibi podwójnie. :>
OdpowiedzUsuńPewnie. Sylwester z słoneczkiem (czyt. Polsat). A ty też odliczasz?? Pozdrawiam. :)
Dziękuję. ;>
UsuńPewnie, że odliczam. Nie mogę się doczekać, kiedy zacznę wszystko od nowa. ^^
Też nie mogę się doczekać. :)
UsuńOooo matkooo! Jesteś cudowna, a ten rozdział aaaaa
OdpowiedzUsuńOdliczamy, odliczamy ^^
3 dni 5 godzin <3
Dziękuję. ;)
UsuńOdliczamy, odliczamy. ;>
Zastanawiam się czy Sylwestra spędzić z Polsatem, czy z TVP, takie moje odliczanie ;D
OdpowiedzUsuńA ten rozdział...cóż. Brak mi słów. Po prostu idealny.
VE.
Wyobrażam jaki Bartman musiał by być szczęśliwy. Cudowny rozdział :*
OdpowiedzUsuńPOZRAWIAM :3
Dziękuję, pozdrawiam. ;>
UsuńPopłakałam się!!! aż brak mi słów :) super.
OdpowiedzUsuńliczę, że kiedyś napiszesz książkę :) naprawdę!
Mam nadzieję, że skład naszej reprezentacji i przebieg igrzysk się sprawdzi :) chyba każdy o tym marzy :)
UsuńO tak, zdecydowanie :)
UsuńVE.
Również mam nadzieję, że nasi siatkarze zdobędą złoto olimpijskie. ;> Liczę na to, że w składzie będzie Paweł Zagumny - oni nie mogą pojechać bez niego!
UsuńCo do książki - odpada, jestem zwykłą amatorką, a nie pisarką. :)
Nie jesteś pisarką, ale możesz nią zostać :) B.
UsuńMogę, ale ja jestem osobą typu "jak coś robić, to najlepiej". Mam chore ambicje, zawsze dążę do perfekcji - muszę być najlepsza. Jeśli zostałabym pisarką wiem, że nie dałabym rady być numerem jeden - daleko mi do pisarzy, których uwielbiam. Nie jestem w stanie być chociaż w 10 % tak dobra jak oni, więc wolę dać sobie spokój od razu. :>
UsuńZłoto w Rio aww...moje marzenie. I jeszcze grali Igła i Paweł :D Strasznie przeżywałam opisany przez Ciebie finał. Jeszcze poród Anety...istne szaleństwo. Bardzo się cieszę, że Zosia wraca do siebie. Ogółem jestem tak szczęśliwa po tym epizodzie, że nie jestem w stanie racjonalnie myśleć.
OdpowiedzUsuńJakoś nie śpieszno mi do sylwestra... A ty?
Chciałam Cię poinformować, że już powstał prolog oraz I dział :) Pozdrawiam blueberrysmile
Mam nadzieję, że dadzą radę spełnić marzenie wszystkich Polaków! :)
UsuńJa czekam na niego z niecierpliwością! ;> O! Musisz mi koniecznie wysłać to na adres e-mail. :)
Pozdrawiam. ^^
Oczywiście :) Ty dowiesz się o nim jako pierwsza
UsuńJee! ^^ Dziękuję. ;>
UsuńOby przebieg zdarzeń w twoim opowiadaniu był taki sam w rzeczywistości, żeby chłopcy przywieźli złoto z Rio :)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to cały czas się zastanawiam jak bym postąpiła na miejscu Anety. Chyba bym się jednak nie odważyła zostać matką, może z czasem mi to przejdzie ( w co wątpię ) ale nie potrafię się przekonać do małych dzieci... :)
Mam nadzieję, że tak będzie. ;>
UsuńNie jesteś sama. Nie lubię dzieci, nie chcę być matką. Mam tak od zawsze i jeszcze nie zdarzyło mi się zmienić zdania. ;)
Rozdział rewelacyjny ;) nic dodać, nic ując
OdpowiedzUsuńA sylwestra to pewnie z Polsatem ;p
Pozdrawiam :)
Nelly
Dziękuję. ;>
UsuńRozumiem, pozdrawiam. ;)
Świetny rozdział! Mam ogromną nadzieję, że w Rio będzie tak, jak to opisałaś. Tak bardzo chciałabym zobaczyć jeszcze na boisku Pawła i Igłę. A jeszcze bardziej chciałabym zobaczyć radość ich wszystkich ze zdobytego złota, na które tak ciężko pracują.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję. ;> Też mam taką nadzieję. Nie wyobrażam sobie drużyny bez tej dwójki. Są niesamowitymi zawodnikami, oni nie mogą nie mieć złota olimpijskiego. Jeśli wygrają w 2016 roku to będzie cudowny akcent, wisienka na torcie ogromnej kariery Pawła i Krzysia. :)
UsuńPozdrawiam. :>
Fenomenalnie!
OdpowiedzUsuńJa już się nie mogę doczekać. Bardziej czekam na sylwka niż czekałam na święta :D
Ale chyba mały błąd się wkradł : napisałaś 'jeszcze tylko główka i będzie po wszystkim', ale przecież główka dziecka wychodzi pierwsza, jak się nie mylę :)
Pozdrawiam :)
Dziękuję! ;)
UsuńDziecko przeważnie układa się główką w dół, ale zdarza się, że jest inaczej. Wtedy poród jest dłuższy, cięższy, boleśniejszy i bardziej niebezpieczny dla dziecka. :>
ale mi serce biło, jakbym mecz oglądała ;D fenomenalne ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;)
UsuńSuper.Nie chce nowego roku bo przez niego się porzegnamy:(
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://crisija.blogspot.com/
Dziękuję. ;)
UsuńPożegnamy się przecież przed końcem 2012 roku. :>
Ale ja będę tęsknić za tym opowiadaniem :(
UsuńA ja będę tęskniła za Wami, czytelnikami. :c
UsuńVesper koooocham Cie! :D jestes cudowna :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, ze jestes tak dobra "jasnowidzka" jak i pisarka :)
oby sie spelnily Twoje przepowiednie odnosnie IO :)
przezywalam strasznie ten rozdzial, a na koniec to sie poplakalam :D
jestes swietna :)
a co do sylwestra? To skromnie :p druzynowo spedzamy xd nie cala druzyna ale mala garstka :) jakby to powiedzial Igla " i tak sobie zyjemy, a co" :D
a jak Twoje plany? ;)
pozdrawiam ;*
Mala :)
Jeeeeeeeeeju, uwielbiam Twoje opowiadanie! Jak wczoraj usiadłam do czytania tak dzisiaj skończyłam wszystkie rozdziały od samego początku. Jesteś fenomenalna! Jeśli kiedykolwiek napiszesz książkę to przysięgam, że będę czekać nawet kilka godzin w kolejce :D czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! ;)
UsuńPrzeczytałaś wszystko w dwa dni? :o Mamy chyba nowy rekord. :>
Książki nie będzie - jestem zwykłą amatorką, nie pisarką. :)
Pozdrawiam. ^^
U mnie dwa dni to norma :)
UsuńUwielbiam takie szczesliwe rozdzialy:) mam nadzieje, ze kwestia z Rio jest prorocza:) strasznie sie cisze razem z Aneta i Zibim:)
OdpowiedzUsuńP,
G
Dziękuję. ;>
UsuńRównież mam taką nadzieję, pozdrawiam. ;)
Woow, naprawdę nie wiem jak mam opisać Twoją genialność Vesper! Czytałam z zapartym tchem! Kocham Cię, Twoje opowiadanie, ten mecz, poród Anety, i wszystko wszystko wszystko! :D Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńNie da się opisać mojej genialności, ponieważ jej nie ma. ;)
UsuńJa Ciebie też. ;> Cieszę się, że opowiadanie Ci się podoba.
Pozdrawiam. ^^
Poprzednie rozdziały są super, ale ten po prostu jest genialny:-) oby się sprawdziło z tym złotem:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;>
UsuńMam nadzieję, że siatkarze osiągną taki sukces! :)
Uwielbiam!!!! :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńGenialny epizod! :D
OdpowiedzUsuńNie mam do czego odliczać. Nie ekscytuję się Sylwestrem, nie zmieni się nic oprócz tego ze będę znów starsza. :)
K.
Dziękuję. ;>
UsuńA kto tu mówi o ekscytacji? Chodzi o radość, możliwość zaczęcia wszystkiego na nowo. ;)
Możliwość zaczęcia wszystkiego na nowo? Nie powiedziałabym. :) Przecież nie wymazujesz wydarzeń poprzedniego roku, nie zaczynasz swojego życia na nowo.
UsuńByć może to ja nie czuję tego co inni i mam do tego wszystkiego całkowicie inne podejście. Takie są jednak moje odczucia na ten temat. :)
Pozdrawiam,
K.
Całego życia nie, ale większość rzeczy mogę zacząć od nowa z zupełnie innym, pozytywnym nastawieniem. ;)
UsuńRozumiem, pozdrawiam. ;>
FENOMENALNY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to <3 Witaj maly Bartmaniku :) Robert-cudowne imie <3
Ja tez musze przyznac, ze poplakalam sie, juz moge widziec jak Polacy i siatkarze swietuje przy zlocie olimpijskim!! Chcialabym, aby stalo sie to naprawde za 4 lata!! I zeby Guma oraz Lukasz oraz Igla byli tez tam!! <3 CUDO!!!!! KOCHAM CIE VESPER! ;*
Pozdrawiam i do jutra! :)
Ja jestem przygotowana, wraz z przyjaciolkami bedziemy swietowac! A ty? :)
Dziękuję. ;>
UsuńTo imię również mi się podoba. :)
Mam nadzieję, że siatkarze zdobędą złoty medal olimpijski - taki zawodnik jak Paweł nie może zakończyć kariery bez tego osiągnięcia. :>
Pozdrawiam! Sylwestra spędzę w gronie znajomych. :)
Nie ma za co! ;>
Usuń:)
Guma, Igla oraz Ziomek nie moga zakonczyc kariery bez medalu z IO (najlepiej zlotego!) Mam nadzieje, trzymam kciuk i wierze w to ze wszyscy pojada do Rio!! Bo bez nich to juz nie to samo!! <3
Wzajemnie i baw sie dobrze! ;*
:)
UsuńZagumny to jeden z najlepszych siatkarzy w historii, zasługuje na ten medal jak nikt inny. ;)
Dziękuję, nawzajem. ;>
Zgadzam sie z Toba na 100000000000%!!!!!! <3
UsuńO i dziekuje ;)
Usuń;)
UsuńPopłakałam się! :) Albo piszesz tak cudowne rozdziały albo ze mną jest coś nie tak :) Ale raczej to pierwsze :D
OdpowiedzUsuńNie płacz! :)
UsuńJa bym stawiała chyba na to drugie, nie piszę cudownych rozdziałów. :>
Jakie wzruszenie mnie ogarnęło! ;')) Oby Twoja prognoza Igrzysk spełniła się w 1000000 % . ;-)
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście ten poród... Zibi wniebowzięty! :D
Pozdrawiam serdecznie!
A do sylwestra nie odliczam, jak będzie, to będzie. :D
Mam nadzieję, że siatkarze zdobędą ten medal! :)
UsuńPozdrawiam. ;>
Sylwester za parę dni, nie odliczaj :). Ja wylądowałam dziś w Norwegii, jest tu tak pięknie. Po norwesku nie mówię, ale tak mi się podoba ten język, że chyba się zapiszę na jakiś kurs (ale to po studiach). 10 godzin porodu - masakra, to mnie przeraża ;/. Kiedyś się naoglądałam tego na Youtube i to strasznie wygląda, jedna wielka rzeź.
OdpowiedzUsuńMedycyna się pnie w górę, oby było lepiej jak na nas przyjdzie czas ;D.
Ja wierzę w złoto naszych siatkarzy w Rio, na pewno wyciągnęli wnioski po Londynie i będzie lepiej. Nie wyobrażam sobie kadry bez Gumy i Igły, mam nadzieję, że do Rio pojadą, a jak nie, to napiszemy petycję do Andrei :).
Skąd pomysł na takie imię dla dziecka?
POng
Zapisz się na ten kurs, warto znać każdy język. Ja też planuję naukę. ;> Poprawię u siebie łacinę, żeby znać ją perfekcyjnie i zabiorę się za francuski. :)
UsuńNa mnie czas nie przyjdzie - nie chcę być matką, wolę nie przekazywać swoich genów dalej. :> Zawsze można poprosić o cesarskie cięcie, ale naturalny poród przynosi większą satysfakcję.
Również wierzę w ten medal. Łukasz i Bartek rozpracują system Rosjan i pokonają wszystkich, którzy staną im na drodze do sukcesu. :>
Zależy w jakim kontekście zadałaś to pytanie. Skąd pomysł u mnie, czy u bohaterki, Anety? :)
Ogólnie dlaczego mały nazywa się Robert? :). Skąd to się u ciebie wzięło?
UsuńPo cesarce zostają ślady :), już wolę się męczyć.
Ja aktualnie uczę się na studiach niemieckiego (wzięłam jako dodatkowy przedmiot), na razie same podstawy (które już umiem, bo kiedyś mówiłam po niemiecku, ale nie używałam tego języka 10 lat i zapomniałam :P), ale mam nadzieję, że sobie przypomnę. Francuski jest piękny, ale nie potrafię nic wymówić w tym języku, mam taki twardy, angielski akcent i nie da rady :). Chyba germańskie języki mi bardziej podchodzą.
Bartek w Moskwie, a Łukasz na Syberii, w Nowym Urengoju - pewnie już mają dość mrozów :).
POng
U mnie? Imię podoba mi się od zawsze. Jest świetne. Poza tym kojarzy mi się bardzo dobrze. Seksowny Robert Więckiewicz, genialny Robert Korzeniowski, niesamowity Robert Palmer i postać fikcyjna, którą ubóstwiam : Robert Langdon. :>
UsuńŚlady po ciąży są zawsze: rozstępy! Ja już mam ogromną bliznę na brzuchu, więc mi to bez różnicy. W sumie i tak nie chcę zachodzić w ciążę. :)
Niemiecki znam i uwielbiam. Cholernie charyzmatyczny, władczy język. Uwielbiam słuchać Niemców, mają świetny akcent. ;>
Angielski również znam, francuskiego chcę się nauczyć - umiem jedynie kilka zwrotów, których nauczył mnie znajomy. ;)
Niech wracają do kraju, zawsze przyjmiemy ich gorąco z otwartymi ramionami! ^^
Hmm kurczę zaskoczyłaś mnie bardzo takim szybkim obrotem sprawy :) Wczoraj ledwo się dowiedziałam o ciąży a dzisiaj już po porodzie :)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to możliwe ale czytając o porodzie aż mnie wszystko bolało :D haha ale to niemożliwe :D
Plany się klarują :) A Twoje?
Będzie mi Ciebie brakować od przyszłego roku :)
Pozdrawiam:)
Obiecałam skończyć wszystko przed końcem 2012 roku. Musiałam przyspieszyć, bo nie wyrobiłabym się w czasie. ;>
UsuńSylwester ze znajomymi. ;)
Mi również będzie Ciebie, Was brakować. Pozdrawiam. ^^
Rozdział po prostu zabójczy!
OdpowiedzUsuńKiedy go czytałam miałam łzy w oczach , a na twarzy ogromny uśmiech .Pewnie , gdy ktoś stanął zboku i się na mnie patrzył mógłby sobie pomyśleć , że ze mą jest coś nie ten teges (że się tak wyrażę )
Oby twój opis IO w Rio się sprawdził ; )
A co do Sylwestra to tak odliczamy .:)
Dziękuję. ;>
UsuńTeż mam taką nadzieję. ^^
Gdyby nasza reprezentacja grała w finale igrzysk, to tez bardziej przejmowałabym się meczem niż rodzeniem :D
OdpowiedzUsuńA co do Sylwestra, to nie.. nie czuję tego.
Pozdrawiam :* :D
Myślę, że pierwsze co byś robiła to darła się wniebogłosy czując jak dzieciak rozrywa Cię od środka. ;)
UsuńPozdrawiam. ;>
Zapewne :D
UsuńJak tak oglądam coś lub czytam jak kobiety rodzą i jak je to boli, to mam ochotę zrezygnować z rodzenia i wolałabym chyba zaadoptować.
Zawsze można poprosić o cesarskie cięcie. ;)
UsuńChyba nie chciałabym.
UsuńJeśli wolisz adoptować niż rodzić naturalnie bądź przez cesarskie cięcie... Ciężko mi to zrozumieć, ale u mnie ogólnie jest ciężko z myśleniem, więc może to dlatego. ;)
UsuńRodzenie naturalne mnie przeraża, bo dziecko wielkości arbuza wychodzi przez dziurę wielkości cytryny. Cesarka też w jakimś stopniu mnie przeraża, sama nie wiem czemu. Chciałabym urodzić własne dzieci ale też i adoptować :D
UsuńZależy jak wielkie jest rozwarcie, ale można to porównać do cytryny. Lekarze bardzo często nacinają tamte miejsca, dzięki czemu otwór jest jeszcze większy i ten "arbuz" bez problemu potem wychodzi. :)
UsuńJak to nacinają!?
UsuńNie słyszałaś o tym?
UsuńNormalnie nacinają krocze(nacięcie skośne lub proste). Można poprosić przed porodem, aby lekarze tego nie robili ale kiedy nie będą widzieli innej opcji i tak to zrobią. Co prawda nacięcie trudniej się goi i zwiększa utratę krwi, ale lekarze wolą naciąć krocze niż czekać na jego pęknięcie - w sumie nie wiem dlaczego tak jest, ponieważ pęknięcie szybciej się goi i nie zostawia po sobie śladów. :)
Ble..
UsuńNie słyszałam. Jejć, teraz to już wgl nie będę chciała rodzić..
A tak zmieniając temat, w zimę tez biegasz wieczorami?
Ja tam bym mogła kroić ludzi. Gdyby nie wstręt do chemii byłabym chirurgiem - sama na sobie już dwie operacje robiłam. ;)
UsuńBiegam cały rok. Zimą zazwyczaj biegam później - jest wtedy mniejszy ruch. Raz idę o 23, a raz o 1. Dlaczego pytasz? ;>
Ale jak biegasz w zimie? Nie pocisz się w tej zimowej kurtce? Masz jakieś specjalne ubrania i buty na zimę do biegania? Ja sobie tego nie wyobrażam, wystarczy, że wyjdę z domu i już leżę na tym lodzie, a co dopiero biegać ;> Połamię nogi.
UsuńMój brat jest właścicielem siłowni, więc bieżnię mam pod nosem. Biegać zimą, brrr... Biegać w zimie to można za autobusem.
Masz na imię Aneta?
Oj, u mnie na Pradze o 23 - 1 to nie radzę biegać, zaraz wyskoczy banda 'łysoli' ;D. Jak ja kocham Warszawę ;>
UsuńRozumiem. ;)
UsuńNie biegam w kurtce - to by było cholernie niewygodne. Mam cały komplet Nike. Sportowe leginsy, buty, top i bluzę. Jeszcze nie zdarzyło mi się zaliczyć gleby.
Nie, nie mam na imię Aneta. :>
Co do bandy "łysoli" - w Poznaniu tego pełno, ale powiem szczerze, że to uwielbiam. Biegnę, słyszę ich zaczepki i krzyki, boję się ale lubię ten zastrzyk adrenaliny. :)
Nie za bardzo wiem, czy wiesz o co mi chodzi z tymi ubraniami, więc pokażę swoje rzeczy w linkach:
http://images.nike.com/is/image/DotCom/NIKE_PDP/Nike-Sphere-Full-Zip-Womens-Running-Jacket-520332_659_A.jpg
http://images.nike.com/is/image/DotCom/NIKE_PDP/Nike-Tech-Womens-Running-Tights-520344_010_A.jpg
http://images.nike.com/is/image/DotCom/NIKE_PDP/Nike-G87-Knit-Womens-Training-Tank-Top-419466_010_A.jpg
http://images.nike.com/is/image/DotCom/NIKE_PDP_FTWR/Nike-Air-Max-2012-Womens-Running-Shoe-487679_020_A.jpg
Świeetny! :)
OdpowiedzUsuńMamy nadzieję, że chłopaki przywiozą złoto z Rio ;D
Niech Twoje prognozy się sprawdzą! :)
Pozdrawiamy!
Dziękuję. ;>
UsuńOby się sprawdziły, pozdrawiam. ;)
Jak ja się cieszę. Na pewno Bartman był w siódmym niebie.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;D
Pozdrawiam ;D
Gdybyśmy grali w finale IO to chyba musiałabym być na środkach uspokajających xD A co do rozdziału to bardzo mi się podobał :) Mam nadzieję, że jeszcze trochę pociągniesz tego bloga ;) Jest naprawdę świetny! :D Pozdrawiam i życzę udanego sylwestra ;)
OdpowiedzUsuńZa cztery lata spotkamy się w aptece kupując te środki uspokajające. ;)
UsuńDziękuję. ;> Bloga skończę przed wtorkiem.
Pozdrawiam, wzajemnie. ;)
o szkoda, że tak krótko :( Zastanawiasz się nad nowym? Bardzo podoba mi się twój styl pisania :)
UsuńCieszę się, że mój styl pisania Ci się podoba. ;)
UsuńNie mam żadnych planów. ;>
Sylwester z Polsatem i koleżankami :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój blog! Końcówkę tego rozdziału czytałam ze wstrzymanym oddechem! Czekam na następne rozdziały!
Pozdrawiam! ;)
Rozumiem. ;>
UsuńDziękuję, pozdrawiam. ;)
Właśnie Sylwester..
OdpowiedzUsuńRObercik! ;3
Wczoraj narzekałam, że jest za "idealnie", ale teraz mi pasuję, żeby było tak idealnie :D Jedno opowiadanie a potrafi wywołać u człowieka taką radość ;) Mam nadzieję Vesper, że okażesz się prorokiem i to złoto olimpijskie będzie nasze ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że już kończysz opowiadanie, ale rozumiem, że każdy ma własne prywatne życie. Pozostaje mi mieć nadzieję, że jeszcze kiedyś coś dla nas napiszesz. :)
Jesteś genialna, pozdrawiam. :)
Również mam taką nadzieję. ;)
UsuńNiestety, mam zbyt dużo obowiązków i po prostu nie dam rady prowadzić bloga. Pisanie dzień w dzień wbrew pozorom jest pracochłonne. ;>
Dziękuję, również pozdrawiam. :)
Rozumiem. Nie możesz przecież całego swojego życia podporządkowywać pod blog.
UsuńDziękuję za zrozumienie. :)
UsuńRobert... Ładnie :)
OdpowiedzUsuńPrawda? Śliczne imię. :>
UsuńSzkoda , że tak słodko :( Miałam nadzieję , że Aneta poroni :DDDD
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że Cię nie zadowoliłam. :)
Usuńprzeczytalam wszystko i dalej nie wiem co studiuje Aneta. Rehabilitacja?
OdpowiedzUsuńFizjoterapia. ;)
UsuńUwielbiam Twojego bloga! I w tej chwili marzę, żeby nasza reprezentacja, tak jak u Ciebie, wywalczyła złoto w Rio. Z Igłą, Gumą i Ziomkiem w składzie ;)
OdpowiedzUsuńA i jeszcze jedno... Przepraszam za spam, ale dopiero zaczynam i chciałam zaprosić na be-my-heartbeat.blogspot.com/
pozdrawiam :)
Dziękuję. ;> Zagumny musi tam być, zdobędą to złoto.
UsuńPo co przepraszasz skoro i tak to robisz? :)
Pozdrawiam. :>
aż uroniłam łzę ;) naprawdę ckliwy rozdział i to złoto chłopaków ... :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba. ;)
Usuń