piątek, 28 grudnia 2012

LXXXVIII


Epizod LXXXVII.






Kolejne miesiące mijałby bardzo szybko. Czułam się świetnie, mój brzuch z dnia na dzień był coraz większy. Zbyszek z fascynacją przyglądał się tej zmianie. Był nadopiekuńczy. Pilnował, żebym jadła same zdrowie rzeczy, pamiętał o wizytach u lekarza, dbał o mnie najlepiej jak potrafił. Po świętach odwiedziliśmy lekarza. Stawialiśmy się na kontrolnych wizytach co trzy tygodnie. W lutym poznaliśmy płeć dziecka – chłopiec. Bartman był z siebie niesamowicie dumny. Poznałam także wstępną datę porodu – dwudziesty piąty sierpnia.

- Szkoda, że nie szósty. – powiedział ZB9. – Urodziłby się w naszą rocznicę.

- Dobrze, że nie szósty. – odparłam. – Będziesz wtedy na igrzyskach.

- O ile pojadę.

Wywróciłam oczami.

- Przestań. Jesteś fenomenalnym zawodnikiem, potrzebują cię.

- Zostaniesz tu sama. Co jeśli zacznie się coś dziać? – zapytał.

- Poproszę mamę, żeby zamieszkała ze mną na czas twojego wyjazdu. – wzruszyłam ramionami.

Zbyszek przystał na taki plan. Chciał pojechać do Rio. Chłopacy marzyli o złotym medalu. Ciężko trenowali, przygotowywali się na te igrzyska odkąd wrócili z Londynu. Jego marzenia mają szanse się spełnić, nie mogę stanąć temu na drodze. Kwiecień, maj, czerwiec i lipiec minął bez jakichkolwiek komplikacji. W sierpniu nadszedł czas na wyjazd chłopaków. Wspólnie z Zosią i innymi partnerkami siatkarzy stałam na holu warszawskiego lotniska. Postanowiłam, że nie będę zawracać głowy mamie. Zamiast niej mieszkać miała u mnie Zocha. Była kochana.

- Dzwoń jak tylko będzie coś się działo, zgoda? – poprosił Zbyszek.

Ciekawscy dziennikarze robili nam mnóstwo zdjęć. Mój wieki brzuch był sensacją, mimo, że wszyscy już wiedzieli o ciąży.

- Obiecuję. – odpowiedziałam. – Będziemy trzymać kciuki.

Zibi mocno mnie przytulił.

- Wrócisz ze złotem, prawda? – zapytałam.

- Mam taką nadzieję. – odparł. – Chociaż, jeśli odpadniemy będę wcześniej w domu…

Przyłożyłam mu pięścią w ramię.

- Masz tam być do końca. Piątego jest otwarcie, dwudziestego pierwszego zamknięcie.

- Nie chcę, żeby mnie coś ominęło. – skrzywił się.

- Właśnie. Nie może cię ominąć tak wielka sportowa impreza. – powiedziałam. – Wrócisz na czas.

Kiwnął głową i pocałował mnie na pożegnanie. Przytuliłam go i wróciłam do Zośki. Pokiwałyśmy siatkarzom na pożegnanie i opuściłyśmy lotnisko. Wsiadłam do Audi i odpaliłam silnik. Zosia zajęła miejsce obok mnie.

- Na pewno możesz prowadzić? – zapytała zerkając na mój brzuch.

- Ciąża to nie choroba. – mruknęłam opuszczając parking.

Po kilku godzinach jazdy byłyśmy na miejscu. Całą drogę rozmawiałyśmy, śpiewałyśmy i śmiałyśmy się. Stan Zośki był o niebo lepszy niż ten sprzed kilku miesięcy.

- Uwielbiam ten dom. – powiedziała, kiedy otworzyłam drzwi. – U was zawsze jest tak ciepło.

- Jest sierpień. – zaśmiałam się.

Machnęła ręką i zdjęła swoją kurtkę. Rzuciła  się na kanapę odpalając tv. Miałyśmy spędzić ze sobą prawie miesiąc. Dni mijały szybko i beztrosko. Obejrzałyśmy z tysiąc razy „Dirty Dancing” śpiewając wszystkie piosenki tak głośno, że zdarłyśmy sobie gardła. Bartman dzwonił do mnie dwa razy dziennie. Uspakajałam go i gratulowałam mu kolejnych wygranych meczów. Panowie byli rewelacyjni. Miażdżyli każdego kto stawał im na drodze do złota. Byłam niesamowicie dumna ze swojego męża. Cieszyłam się widząc radość naszych chłopców po każdym zdobytym punkcie, secie i wygranym meczu. Jeszcze większą radość sprawiał mi widok Pawła i Krzysia na boisku. Większość myślała, że  igrzyska w Londynie były ich ostatnimi. Na szczęście panowie wciąż byli w formie. Ignaczak rewelacyjnie sobie radził, a Paweł jak zwykle narzucał przeciwnikom rytm gry. To co wyczyniał z piłką przechodziło wszelkie pojęcia. Nasza drużyna była fenomenalna. Kiedy przyszła kolej na ćwierćfinał wszyscy byli zdenerwowani. Pechowy mecz. Trafiliśmy na Brazylię. Cały wieczór siedziałyśmy z Zośką trzymając kciuki. Wygraliśmy 3:1. Przez całą noc świętowałyśmy. Zośka wypiła kilka piw, ja musiałam się zadowolić wodą. Po meczu zadzwonił do mnie Zbyszek.

- Udało się! Mamy półfinał! – krzyczał bardzo głośno.

Uśmiechnęłam się szeroko słysząc jaki jest szczęśliwy. Pogratulowałam mu i poleciłam pozdrowić chłopaków.

- Wracaj świętować. – powiedziałam. – Kocham cię.

- Ja ciebie też.

Rozłączył się. Mecz był wspaniały. Żal mi było Brazylii – grali naprawdę dobrze, zdecydowanie wolałabym, żeby to Rosja pożegnała się z igrzyskami. Mecz o finał miał rozegrać się dwa dni później. Graliśmy z Kubą. Byłam zdecydowanie bardziej pozytywniej nastawiona niż w przypadku meczu z Brazylią. Panowie po raz kolejny dostarczyli nam wielu powodów do radości. Mamy finał! Kolejny raz wygrali 3:1. Tuż po meczu zmieniłyśmy kanał. O drugie miejsce w finale walczyła Rosja z Niemcami.

- Niech to będą Niemcy. – jęknęłam.

Wynik nie przypadł mi do gustu. Było 2:1 dla Rosji. Trzeba było przyznać, że obie drużyny grały na naprawdę wysokim poziomie. Bartman kolejny raz do mnie zadzwonił. Jego głos prawie rozsadzał mi bębenki.

- Wiesz z kim gramy? – zapytał nagle. – Jesteśmy jeszcze na hali.

- Rosja prowadzi 2:1. – powiedziałam cicho.

- Cholera… - westchnął. – Pieprzyć to. Pokonamy i ich i Niemców.

- Trzymamy kciuki. – odpowiedziałam wesoło.

- Będziesz wysyłać mi co kilka minut wyniki? – zapytał. – Zanim wrócimy do wioski olimpijskiej…

- Jasne. – odparłam.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też.

Wdusiłam czerwoną słuchawkę i skupiłam wzrok na ekranie telewizora. Tak jak obiecałam, co jakiś czas wysyłałam wyniki. Niemcy grali dzisiaj niesamowicie. Byłam pewna, że Rosja przejdzie do finału z wynikiem 3:1. Nasi zachodni sąsiedzi mile mnie zaskoczyli. Mimo druzgocącej przewagi przeciwnika nie poddali się i wywalczyli tie-break. Piąty set niestety przegrali. Będą musieli powalczyć z Kubą o trzecie miejsce. Wysłałam Bartmanowi wiadomość tuż po zakończeniu się meczu. Pojutrze, dwudziestego pierwszego sierpnia o dziesiątej miał odbyć się mecz o trzecie miejsce. Cztery godziny później miał być rozegrany finał. Dwudziestego sierpnia wstałam dość wcześnie. Obudziło mnie mocne kopnięcie synka. Przyzwyczaiłam się już do tego. Poleżałam kilka minut i poszłam do kuchni. Zrobiłam śniadanie i obudziłam Zosię. Przez cały dzień mówiłyśmy o jutrzejszym meczu. Obejrzałyśmy kilka filmów, powtórkę półfinału i tak minął nam cały dzień. Około godziny dwudziestej trzeciej zadzwonił do mnie Zbyszek.

- Jak tam? – zapytał.

- Jest świetnie. – odparłam. – Zestresowany?

- Jak cholera. – przyznał.

Nie byłam zdziwiona. Wszyscy pokładali w nim i całej drużynie ogromne nadzieje. Kibice czekali na to złoto.  Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i pożegnaliśmy się. Ruszyłam do łazienki i zaczęłam się szykować do snu. Nagle poczułam mocne kopnięcie.

- Też się denerwujesz? – zaśmiałam się łapiąc swój brzuch.

Zignorowałam to, ale po chwili poczułam się źle. Dobrze wiedziałam co się dzieje.

- Zośka. – zapukałam do drzwi pokoju, w którym spała.

Otwarła drzwi i przyjrzała mi się z uwagą.

- Chyba rodzę. – powiedziałam rozbawiona.

Nie wiem dlaczego się śmiałam. Chyba tak okazywałam zdenerwowanie. Zocha zaczęła panikować. Wzięłyśmy gotową, przygotowaną torbę i poszłyśmy do auta. Zosia cały czas mnie trzymała i pomagała mi wejść do samochodu. Po północy  dojechałyśmy do szpitala.

- Jest lepiej. – stwierdziłam ze zdziwieniem wysiadając z auta.

- Fałszywy alarm? – zapytała. – Lepiej sprawdzić.

Kiwnęłam głową. Obie weszłyśmy do szpitala. Tam od razu przejęła mnie grupa pielęgniarek i lekarzy. Wszyscy byli bardzo mili, traktowali mnie w pełni profesjonalnie. Polecili mi, żebym została na obserwacji. Zgodziłam się nie chcąc robić problemu. Około pierwszej leżałam już w sali. Udało się załatwić drugie łóżko dla Zośki.

- Nie obejrzymy finału. – powiedziała nagle.

Rozejrzałam się po pokoju. Telewizora brak.

- Podasz mi torbę? – zapytałam.

Kiwnęła głową i wykonała polecenie. Wszystko szykował Zbyszek. W bocznej kieszeni znalazłam tablet. Pomachałam nim zadowolona w kierunki Zośki. Nie mogłam opuścić tego meczu. Obie byłyśmy zmęczone, więc położyłyśmy się spać. Obudziły mnie silne skurcze. Zerknęłam na zegarek. Trzecia pięćdziesiąt siedem. Zawołałam lekarza, Zośka też już była na nogach.

- Zaczęło się. – powiedziała kobieta w białym fartuchu.

- Teraz? – jęknęłam. - Miał się rodzić dwudziestego piątego sierpnia.

Lekarz tylko wzruszył ramionami i poleciła pielęgniarkom zabrać mnie na porodówkę. Po kilku minutach było już znacznie gorzej. Z trudem oddychałam, czułam, jak dziecko rozrywa mnie  od środka. Ból był nie do opisania, a przecież to był dopiero początek. Zosia siedziała przy mnie cały czas, mimo, że kilkakrotnie kazałam jej wychodzić. Godziny mijały a ja darłam się w niebogłosy. Na filmach trwa to dwadzieścia minut, ja rodziłam już sześć godzin. Wbijałam paznokcie w szpitalne łóżko, przeklinałam, zdzierałam gardło. Robiłam wszystko, żeby złagodzić ból. Przez łzy błagałam o kolejne środki przeciwbólowe. Około jedenastej mój telefon zaczął dzwonić.

- To Zbyszek. – powiedziała Zośka zerkając na ekran.

- Powiedz, że śpię. Siedziałyśmy wczoraj do czwartej rano i jeszcze nie wstałam.

- Mam mu nic nie mówić? – zapytała zdziwiona.

- Nie możesz mu nic powiedzieć. Nie teraz. Musi wyjść na boisko ze świadomością, że wszystko jest w porządku. – wycedziłam przez zęby.

Kiwnęła głową i wyszła na korytarz. Wróciła po kilku minutach.

- Z dwadzieścia razy pytał czy na pewno wczoraj nic nie piłaś. – zaśmiała się.

Cieszyłam się, że Zbyszek nic nie wie.

- Pójdziesz po tablet? – zapytałam i znowu głośno krzyknęłam.

Po chwili wróciła trzymając sprzęt w ręce. Na bieżąco podawała mi wynik meczu o brązowy 
medal. Wygrali Niemcy. Lekarze, którzy się mną zajmowali byli wyraźnie rozbawieni. Bardziej przejmowałam się igrzyskami niż własnym dzieckiem.

- Długo jeszcze? – jęknęłam błagalnym głosem.

- Jeszcze chwila i będzie po wszystkim. – odparła spokojnie kobieta.

- Powtarza to pani od trzech godzin. – warknęłam.

O czternastej zaczął się mecz o złoto i dziesiąta godzina mojego porodu. Byłam wykończona. Wlepiłam wzrok w ekran starając się zapomnieć o bólu. Widziałam jak panowie wbiegają na boisko i zdobywają kolejne punkty. Po trzecim secie Rosjanie prowadzili 2:1. Widziałam jak źli są na siebie nasi zawodnicy.

- Jeszcze tylko główka i będzie po wszystkim. – powiedziała kobieta w białym fartuchu.

Zebrałam wszystkie siły jakie mi zostały i znowu zaczęłam przeć. Pół godziny później na świecie pojawił się mój syn. Usłyszałam jego głośny płacz i odetchnęłam. Zamknęłam oczy i oparłam głowę o bok łóżka, byłam zmęczona. Po kilku minutach pielęgniarki oddały mi go.

- Wygrali! – zapiszczała Zośka. – Dwa do dwóch!

Wszyscy byli podekscytowani. Cały czas trzymałam w objęciach swojego synka. Był śliczny, od razu go pokochałam. Nie mogłam oderwać od niego oczu.

- Zrobię mu zdjęcie. – powiedziała nagle Zośka i wyjęła telefon.

- Wyślij je Łukaszowi. – zaproponowałam. 

W połowie pierwszego zrobił coś ze swoją kostką. Na boisku zastąpił go Paweł. Wiedziałam, że Żygadło już nie zagra.

- Napisz, żeby nikomu nie mówił do zakończenia meczu. – poprosiłam.

- Myślisz, że ma przy sobie telefon? - zapytała.

 - Nawet jeśli ma jest zajęty meczem. - odparłam z uśmiechem.

Kiwnęła głową i wysłała wiadomość. Po kilku minutach nadeszła odpowiedź.

„Gratulacje, mała!” – odczytałam wiadomość na głos.

Zaskoczona uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam główkę syna.

- Wybrała pani imię? – zapytała pielęgniarka. – Musimy zabrać go na dwadzieścia minut.

- Robert. – odparłam z uśmiechem.

Niechętnie oddałam jej moje dziecko. W skupieniu oglądałam początek kolejnego seta. Ostatni wynik jaki zapamiętałam to sześć do pięciu dla nas. Później wrócił do mnie Robert i to nim się zajęłam. Był cudowny. Mocno go do siebie przytuliłam, w ogóle nie płakał.

- Dwanaście do trzynastu dla Rusków. – mruknęła Zośka nie odrywając wzroku od ekranu.

Trzymałam za nich kciuki. Gdyby zdobyli ten medal… Złoto Olimpijskie. Tak bardzo tego pragnęli. Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki.

- Piętnaście do piętnastu. – powiedziała.

Odwróciłam się i obejrzałam końcówkę seta. Nikt nie chciał odpuścić, każdy zdobywał punkt za punktem. Było dziewiętnaście do osiemnastu dla Polski kiedy Paweł zaskoczył zawodnika i zamiast wystawić piłkę na skrzydło po prostu przerzucił ją przez siatkę. Walka o punkty była tak zacięta, że Rosjanie spodziewali się mocnego ataku a nie takiej piłki. Zagumny wymierzył idealnie, w linię boczną boiska. To było nie do obrony. Kibice na hali zaczęli wiwatować, Zośka i ja zaczęłyśmy krzyczeć jak opętane czym obudziłyśmy Roberta. Polacy zaczęli skakać po boisku ciesząc się jak dzieci. Nagle coś przerwało radość wszystkich  zebranych. Rosjanie zaczęli protestować. Krzyczeli coś w kierunku naszych graczy i sędziów. Postanowiono sprawdzić tę ostatnią piłkę.

- Przecież było boisko! – wrzasnęła Zośka.

- Ciszej. – poprosiłam tuląc do siebie Roberta.

Po kilku minutach wszystko było jasne. Polacy zdobyli złoto. Kamerzysta wbiegł między cieszących się ze zwycięstwa siatkarzy.

- Bartman, ojcem jesteś! – wrzasnął Łukasz.

Zbyszek zatrzymał się i spojrzał przerażony na rozgrywającego.

- Aneta urodziła! – krzyknął.

Zawodnicy zaczęli krzyczeć jeszcze głośniej i rzucili się na Zibiego. Wszyscy wylądowali na boisku a ja z Zośką śmiałyśmy się do łez. Po kilku minutach stacja przeniosła się do studia. Zgromadzeni tam ludzie nie kryli dumy ze zwycięstwa, świętowali zdobyty medal.

- Udało się. – wrzasnął szczęśliwy prowadzący. – Mamy złoto.

- Jak wszyscy słyszeliśmy mamy jeszcze jeden powód do radości. – powiedział komentator. – Zbigniew Bartman został ojcem.

- Wszyscy Polacy dzisiaj świętują, ale śmiem twierdzić, że nie ma szczęśliwszego człowieka niż nasz atakujący. 

Wszyscy w studiu kiwnęli głowami zgadzając się ze słowami prowadzącego. Na ekranie po raz kolejny pokazano najlepsze akcje meczu. Uśmiechnęłam się widząc jak ciężko pracowali na ten sukces. 

________________________________________________________________________

Dzisiaj o ustalonej porze, cud. :) Odliczacie już do Sylwestra? :>

110 komentarzy:

  1. Yey :) Wygraliśmy :D Uwielbiam cię, Kocham cię i nie wiem co jeszcze :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial awrrrrr...... <3
    Sylwester z polsatem pewnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. :) Wygrali złoto. Zibi podwójnie. :>
    Pewnie. Sylwester z słoneczkiem (czyt. Polsat). A ty też odliczasz?? Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;>

      Pewnie, że odliczam. Nie mogę się doczekać, kiedy zacznę wszystko od nowa. ^^

      Usuń
    2. Też nie mogę się doczekać. :)

      Usuń
  4. Oooo matkooo! Jesteś cudowna, a ten rozdział aaaaa

    Odliczamy, odliczamy ^^
    3 dni 5 godzin <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zastanawiam się czy Sylwestra spędzić z Polsatem, czy z TVP, takie moje odliczanie ;D
    A ten rozdział...cóż. Brak mi słów. Po prostu idealny.
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyobrażam jaki Bartman musiał by być szczęśliwy. Cudowny rozdział :*

    POZRAWIAM :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Popłakałam się!!! aż brak mi słów :) super.
    liczę, że kiedyś napiszesz książkę :) naprawdę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że skład naszej reprezentacji i przebieg igrzysk się sprawdzi :) chyba każdy o tym marzy :)

      Usuń
    2. O tak, zdecydowanie :)
      VE.

      Usuń
    3. Również mam nadzieję, że nasi siatkarze zdobędą złoto olimpijskie. ;> Liczę na to, że w składzie będzie Paweł Zagumny - oni nie mogą pojechać bez niego!

      Co do książki - odpada, jestem zwykłą amatorką, a nie pisarką. :)

      Usuń
    4. Nie jesteś pisarką, ale możesz nią zostać :) B.

      Usuń
    5. Mogę, ale ja jestem osobą typu "jak coś robić, to najlepiej". Mam chore ambicje, zawsze dążę do perfekcji - muszę być najlepsza. Jeśli zostałabym pisarką wiem, że nie dałabym rady być numerem jeden - daleko mi do pisarzy, których uwielbiam. Nie jestem w stanie być chociaż w 10 % tak dobra jak oni, więc wolę dać sobie spokój od razu. :>

      Usuń
  8. Złoto w Rio aww...moje marzenie. I jeszcze grali Igła i Paweł :D Strasznie przeżywałam opisany przez Ciebie finał. Jeszcze poród Anety...istne szaleństwo. Bardzo się cieszę, że Zosia wraca do siebie. Ogółem jestem tak szczęśliwa po tym epizodzie, że nie jestem w stanie racjonalnie myśleć.
    Jakoś nie śpieszno mi do sylwestra... A ty?
    Chciałam Cię poinformować, że już powstał prolog oraz I dział :) Pozdrawiam blueberrysmile

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że dadzą radę spełnić marzenie wszystkich Polaków! :)

      Ja czekam na niego z niecierpliwością! ;> O! Musisz mi koniecznie wysłać to na adres e-mail. :)

      Pozdrawiam. ^^

      Usuń
    2. Oczywiście :) Ty dowiesz się o nim jako pierwsza

      Usuń
    3. Jee! ^^ Dziękuję. ;>

      Usuń
  9. Oby przebieg zdarzeń w twoim opowiadaniu był taki sam w rzeczywistości, żeby chłopcy przywieźli złoto z Rio :)
    A co do rozdziału to cały czas się zastanawiam jak bym postąpiła na miejscu Anety. Chyba bym się jednak nie odważyła zostać matką, może z czasem mi to przejdzie ( w co wątpię ) ale nie potrafię się przekonać do małych dzieci... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że tak będzie. ;>

      Nie jesteś sama. Nie lubię dzieci, nie chcę być matką. Mam tak od zawsze i jeszcze nie zdarzyło mi się zmienić zdania. ;)

      Usuń
  10. Rozdział rewelacyjny ;) nic dodać, nic ując
    A sylwestra to pewnie z Polsatem ;p
    Pozdrawiam :)
    Nelly

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział! Mam ogromną nadzieję, że w Rio będzie tak, jak to opisałaś. Tak bardzo chciałabym zobaczyć jeszcze na boisku Pawła i Igłę. A jeszcze bardziej chciałabym zobaczyć radość ich wszystkich ze zdobytego złota, na które tak ciężko pracują.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;> Też mam taką nadzieję. Nie wyobrażam sobie drużyny bez tej dwójki. Są niesamowitymi zawodnikami, oni nie mogą nie mieć złota olimpijskiego. Jeśli wygrają w 2016 roku to będzie cudowny akcent, wisienka na torcie ogromnej kariery Pawła i Krzysia. :)

      Pozdrawiam. :>

      Usuń
  12. Fenomenalnie!
    Ja już się nie mogę doczekać. Bardziej czekam na sylwka niż czekałam na święta :D

    Ale chyba mały błąd się wkradł : napisałaś 'jeszcze tylko główka i będzie po wszystkim', ale przecież główka dziecka wychodzi pierwsza, jak się nie mylę :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ;)

      Dziecko przeważnie układa się główką w dół, ale zdarza się, że jest inaczej. Wtedy poród jest dłuższy, cięższy, boleśniejszy i bardziej niebezpieczny dla dziecka. :>

      Usuń
  13. ale mi serce biło, jakbym mecz oglądała ;D fenomenalne ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Super.Nie chce nowego roku bo przez niego się porzegnamy:(
    Zapraszam do mnie http://crisija.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;)

      Pożegnamy się przecież przed końcem 2012 roku. :>

      Usuń
    2. Ale ja będę tęsknić za tym opowiadaniem :(

      Usuń
    3. A ja będę tęskniła za Wami, czytelnikami. :c

      Usuń
  15. Vesper koooocham Cie! :D jestes cudowna :)
    mam nadzieje, ze jestes tak dobra "jasnowidzka" jak i pisarka :)
    oby sie spelnily Twoje przepowiednie odnosnie IO :)
    przezywalam strasznie ten rozdzial, a na koniec to sie poplakalam :D
    jestes swietna :)
    a co do sylwestra? To skromnie :p druzynowo spedzamy xd nie cala druzyna ale mala garstka :) jakby to powiedzial Igla " i tak sobie zyjemy, a co" :D
    a jak Twoje plany? ;)
    pozdrawiam ;*
    Mala :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeeeeeeeeeju, uwielbiam Twoje opowiadanie! Jak wczoraj usiadłam do czytania tak dzisiaj skończyłam wszystkie rozdziały od samego początku. Jesteś fenomenalna! Jeśli kiedykolwiek napiszesz książkę to przysięgam, że będę czekać nawet kilka godzin w kolejce :D czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ;)

      Przeczytałaś wszystko w dwa dni? :o Mamy chyba nowy rekord. :>

      Książki nie będzie - jestem zwykłą amatorką, nie pisarką. :)

      Pozdrawiam. ^^

      Usuń
    2. U mnie dwa dni to norma :)

      Usuń
  17. Uwielbiam takie szczesliwe rozdzialy:) mam nadzieje, ze kwestia z Rio jest prorocza:) strasznie sie cisze razem z Aneta i Zibim:)
    P,
    G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;>

      Również mam taką nadzieję, pozdrawiam. ;)

      Usuń
  18. Woow, naprawdę nie wiem jak mam opisać Twoją genialność Vesper! Czytałam z zapartym tchem! Kocham Cię, Twoje opowiadanie, ten mecz, poród Anety, i wszystko wszystko wszystko! :D Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się opisać mojej genialności, ponieważ jej nie ma. ;)

      Ja Ciebie też. ;> Cieszę się, że opowiadanie Ci się podoba.

      Pozdrawiam. ^^

      Usuń
  19. Poprzednie rozdziały są super, ale ten po prostu jest genialny:-) oby się sprawdziło z tym złotem:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;>

      Mam nadzieję, że siatkarze osiągną taki sukces! :)

      Usuń
  20. Uwielbiam!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Genialny epizod! :D
    Nie mam do czego odliczać. Nie ekscytuję się Sylwestrem, nie zmieni się nic oprócz tego ze będę znów starsza. :)
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;>

      A kto tu mówi o ekscytacji? Chodzi o radość, możliwość zaczęcia wszystkiego na nowo. ;)

      Usuń
    2. Możliwość zaczęcia wszystkiego na nowo? Nie powiedziałabym. :) Przecież nie wymazujesz wydarzeń poprzedniego roku, nie zaczynasz swojego życia na nowo.
      Być może to ja nie czuję tego co inni i mam do tego wszystkiego całkowicie inne podejście. Takie są jednak moje odczucia na ten temat. :)
      Pozdrawiam,
      K.

      Usuń
    3. Całego życia nie, ale większość rzeczy mogę zacząć od nowa z zupełnie innym, pozytywnym nastawieniem. ;)

      Rozumiem, pozdrawiam. ;>

      Usuń
  22. FENOMENALNY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3
    Uwielbiam to <3 Witaj maly Bartmaniku :) Robert-cudowne imie <3
    Ja tez musze przyznac, ze poplakalam sie, juz moge widziec jak Polacy i siatkarze swietuje przy zlocie olimpijskim!! Chcialabym, aby stalo sie to naprawde za 4 lata!! I zeby Guma oraz Lukasz oraz Igla byli tez tam!! <3 CUDO!!!!! KOCHAM CIE VESPER! ;*

    Pozdrawiam i do jutra! :)

    Ja jestem przygotowana, wraz z przyjaciolkami bedziemy swietowac! A ty? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;>

      To imię również mi się podoba. :)

      Mam nadzieję, że siatkarze zdobędą złoty medal olimpijski - taki zawodnik jak Paweł nie może zakończyć kariery bez tego osiągnięcia. :>

      Pozdrawiam! Sylwestra spędzę w gronie znajomych. :)

      Usuń
    2. Nie ma za co! ;>

      :)

      Guma, Igla oraz Ziomek nie moga zakonczyc kariery bez medalu z IO (najlepiej zlotego!) Mam nadzieje, trzymam kciuk i wierze w to ze wszyscy pojada do Rio!! Bo bez nich to juz nie to samo!! <3

      Wzajemnie i baw sie dobrze! ;*

      Usuń
    3. :)

      Zagumny to jeden z najlepszych siatkarzy w historii, zasługuje na ten medal jak nikt inny. ;)

      Dziękuję, nawzajem. ;>

      Usuń
    4. Zgadzam sie z Toba na 100000000000%!!!!!! <3

      Usuń
  23. Popłakałam się! :) Albo piszesz tak cudowne rozdziały albo ze mną jest coś nie tak :) Ale raczej to pierwsze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie płacz! :)

      Ja bym stawiała chyba na to drugie, nie piszę cudownych rozdziałów. :>

      Usuń
  24. Jakie wzruszenie mnie ogarnęło! ;')) Oby Twoja prognoza Igrzysk spełniła się w 1000000 % . ;-)
    No i oczywiście ten poród... Zibi wniebowzięty! :D
    Pozdrawiam serdecznie!

    A do sylwestra nie odliczam, jak będzie, to będzie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że siatkarze zdobędą ten medal! :)

      Pozdrawiam. ;>

      Usuń
  25. Sylwester za parę dni, nie odliczaj :). Ja wylądowałam dziś w Norwegii, jest tu tak pięknie. Po norwesku nie mówię, ale tak mi się podoba ten język, że chyba się zapiszę na jakiś kurs (ale to po studiach). 10 godzin porodu - masakra, to mnie przeraża ;/. Kiedyś się naoglądałam tego na Youtube i to strasznie wygląda, jedna wielka rzeź.
    Medycyna się pnie w górę, oby było lepiej jak na nas przyjdzie czas ;D.
    Ja wierzę w złoto naszych siatkarzy w Rio, na pewno wyciągnęli wnioski po Londynie i będzie lepiej. Nie wyobrażam sobie kadry bez Gumy i Igły, mam nadzieję, że do Rio pojadą, a jak nie, to napiszemy petycję do Andrei :).
    Skąd pomysł na takie imię dla dziecka?

    POng

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapisz się na ten kurs, warto znać każdy język. Ja też planuję naukę. ;> Poprawię u siebie łacinę, żeby znać ją perfekcyjnie i zabiorę się za francuski. :)

      Na mnie czas nie przyjdzie - nie chcę być matką, wolę nie przekazywać swoich genów dalej. :> Zawsze można poprosić o cesarskie cięcie, ale naturalny poród przynosi większą satysfakcję.

      Również wierzę w ten medal. Łukasz i Bartek rozpracują system Rosjan i pokonają wszystkich, którzy staną im na drodze do sukcesu. :>

      Zależy w jakim kontekście zadałaś to pytanie. Skąd pomysł u mnie, czy u bohaterki, Anety? :)

      Usuń
    2. Ogólnie dlaczego mały nazywa się Robert? :). Skąd to się u ciebie wzięło?
      Po cesarce zostają ślady :), już wolę się męczyć.
      Ja aktualnie uczę się na studiach niemieckiego (wzięłam jako dodatkowy przedmiot), na razie same podstawy (które już umiem, bo kiedyś mówiłam po niemiecku, ale nie używałam tego języka 10 lat i zapomniałam :P), ale mam nadzieję, że sobie przypomnę. Francuski jest piękny, ale nie potrafię nic wymówić w tym języku, mam taki twardy, angielski akcent i nie da rady :). Chyba germańskie języki mi bardziej podchodzą.
      Bartek w Moskwie, a Łukasz na Syberii, w Nowym Urengoju - pewnie już mają dość mrozów :).

      POng

      Usuń
    3. U mnie? Imię podoba mi się od zawsze. Jest świetne. Poza tym kojarzy mi się bardzo dobrze. Seksowny Robert Więckiewicz, genialny Robert Korzeniowski, niesamowity Robert Palmer i postać fikcyjna, którą ubóstwiam : Robert Langdon. :>

      Ślady po ciąży są zawsze: rozstępy! Ja już mam ogromną bliznę na brzuchu, więc mi to bez różnicy. W sumie i tak nie chcę zachodzić w ciążę. :)

      Niemiecki znam i uwielbiam. Cholernie charyzmatyczny, władczy język. Uwielbiam słuchać Niemców, mają świetny akcent. ;>

      Angielski również znam, francuskiego chcę się nauczyć - umiem jedynie kilka zwrotów, których nauczył mnie znajomy. ;)

      Niech wracają do kraju, zawsze przyjmiemy ich gorąco z otwartymi ramionami! ^^

      Usuń
  26. Hmm kurczę zaskoczyłaś mnie bardzo takim szybkim obrotem sprawy :) Wczoraj ledwo się dowiedziałam o ciąży a dzisiaj już po porodzie :)
    Nie wiem jak to możliwe ale czytając o porodzie aż mnie wszystko bolało :D haha ale to niemożliwe :D

    Plany się klarują :) A Twoje?
    Będzie mi Ciebie brakować od przyszłego roku :)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecałam skończyć wszystko przed końcem 2012 roku. Musiałam przyspieszyć, bo nie wyrobiłabym się w czasie. ;>

      Sylwester ze znajomymi. ;)

      Mi również będzie Ciebie, Was brakować. Pozdrawiam. ^^

      Usuń
  27. Rozdział po prostu zabójczy!
    Kiedy go czytałam miałam łzy w oczach , a na twarzy ogromny uśmiech .Pewnie , gdy ktoś stanął zboku i się na mnie patrzył mógłby sobie pomyśleć , że ze mą jest coś nie ten teges (że się tak wyrażę )
    Oby twój opis IO w Rio się sprawdził ; )
    A co do Sylwestra to tak odliczamy .:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Gdyby nasza reprezentacja grała w finale igrzysk, to tez bardziej przejmowałabym się meczem niż rodzeniem :D
    A co do Sylwestra, to nie.. nie czuję tego.
    Pozdrawiam :* :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że pierwsze co byś robiła to darła się wniebogłosy czując jak dzieciak rozrywa Cię od środka. ;)

      Pozdrawiam. ;>

      Usuń
    2. Zapewne :D
      Jak tak oglądam coś lub czytam jak kobiety rodzą i jak je to boli, to mam ochotę zrezygnować z rodzenia i wolałabym chyba zaadoptować.

      Usuń
    3. Zawsze można poprosić o cesarskie cięcie. ;)

      Usuń
    4. Chyba nie chciałabym.

      Usuń
    5. Jeśli wolisz adoptować niż rodzić naturalnie bądź przez cesarskie cięcie... Ciężko mi to zrozumieć, ale u mnie ogólnie jest ciężko z myśleniem, więc może to dlatego. ;)

      Usuń
    6. Rodzenie naturalne mnie przeraża, bo dziecko wielkości arbuza wychodzi przez dziurę wielkości cytryny. Cesarka też w jakimś stopniu mnie przeraża, sama nie wiem czemu. Chciałabym urodzić własne dzieci ale też i adoptować :D

      Usuń
    7. Zależy jak wielkie jest rozwarcie, ale można to porównać do cytryny. Lekarze bardzo często nacinają tamte miejsca, dzięki czemu otwór jest jeszcze większy i ten "arbuz" bez problemu potem wychodzi. :)

      Usuń
    8. Nie słyszałaś o tym?

      Normalnie nacinają krocze(nacięcie skośne lub proste). Można poprosić przed porodem, aby lekarze tego nie robili ale kiedy nie będą widzieli innej opcji i tak to zrobią. Co prawda nacięcie trudniej się goi i zwiększa utratę krwi, ale lekarze wolą naciąć krocze niż czekać na jego pęknięcie - w sumie nie wiem dlaczego tak jest, ponieważ pęknięcie szybciej się goi i nie zostawia po sobie śladów. :)

      Usuń
    9. Ble..
      Nie słyszałam. Jejć, teraz to już wgl nie będę chciała rodzić..

      A tak zmieniając temat, w zimę tez biegasz wieczorami?

      Usuń
    10. Ja tam bym mogła kroić ludzi. Gdyby nie wstręt do chemii byłabym chirurgiem - sama na sobie już dwie operacje robiłam. ;)

      Biegam cały rok. Zimą zazwyczaj biegam później - jest wtedy mniejszy ruch. Raz idę o 23, a raz o 1. Dlaczego pytasz? ;>

      Usuń
    11. Ale jak biegasz w zimie? Nie pocisz się w tej zimowej kurtce? Masz jakieś specjalne ubrania i buty na zimę do biegania? Ja sobie tego nie wyobrażam, wystarczy, że wyjdę z domu i już leżę na tym lodzie, a co dopiero biegać ;> Połamię nogi.
      Mój brat jest właścicielem siłowni, więc bieżnię mam pod nosem. Biegać zimą, brrr... Biegać w zimie to można za autobusem.
      Masz na imię Aneta?

      Usuń
    12. Oj, u mnie na Pradze o 23 - 1 to nie radzę biegać, zaraz wyskoczy banda 'łysoli' ;D. Jak ja kocham Warszawę ;>

      Usuń
    13. Rozumiem. ;)

      Nie biegam w kurtce - to by było cholernie niewygodne. Mam cały komplet Nike. Sportowe leginsy, buty, top i bluzę. Jeszcze nie zdarzyło mi się zaliczyć gleby.

      Nie, nie mam na imię Aneta. :>

      Co do bandy "łysoli" - w Poznaniu tego pełno, ale powiem szczerze, że to uwielbiam. Biegnę, słyszę ich zaczepki i krzyki, boję się ale lubię ten zastrzyk adrenaliny. :)

      Nie za bardzo wiem, czy wiesz o co mi chodzi z tymi ubraniami, więc pokażę swoje rzeczy w linkach:

      http://images.nike.com/is/image/DotCom/NIKE_PDP/Nike-Sphere-Full-Zip-Womens-Running-Jacket-520332_659_A.jpg

      http://images.nike.com/is/image/DotCom/NIKE_PDP/Nike-Tech-Womens-Running-Tights-520344_010_A.jpg

      http://images.nike.com/is/image/DotCom/NIKE_PDP/Nike-G87-Knit-Womens-Training-Tank-Top-419466_010_A.jpg

      http://images.nike.com/is/image/DotCom/NIKE_PDP_FTWR/Nike-Air-Max-2012-Womens-Running-Shoe-487679_020_A.jpg

      Usuń
  29. Świeetny! :)
    Mamy nadzieję, że chłopaki przywiozą złoto z Rio ;D
    Niech Twoje prognozy się sprawdzą! :)

    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;>

      Oby się sprawdziły, pozdrawiam. ;)

      Usuń
  30. Jak ja się cieszę. Na pewno Bartman był w siódmym niebie.
    Świetny rozdział ;D

    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  31. Gdybyśmy grali w finale IO to chyba musiałabym być na środkach uspokajających xD A co do rozdziału to bardzo mi się podobał :) Mam nadzieję, że jeszcze trochę pociągniesz tego bloga ;) Jest naprawdę świetny! :D Pozdrawiam i życzę udanego sylwestra ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za cztery lata spotkamy się w aptece kupując te środki uspokajające. ;)

      Dziękuję. ;> Bloga skończę przed wtorkiem.

      Pozdrawiam, wzajemnie. ;)

      Usuń
    2. o szkoda, że tak krótko :( Zastanawiasz się nad nowym? Bardzo podoba mi się twój styl pisania :)

      Usuń
    3. Cieszę się, że mój styl pisania Ci się podoba. ;)

      Nie mam żadnych planów. ;>

      Usuń
  32. Sylwester z Polsatem i koleżankami :)

    Bardzo podoba mi się Twój blog! Końcówkę tego rozdziału czytałam ze wstrzymanym oddechem! Czekam na następne rozdziały!
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Właśnie Sylwester..

    RObercik! ;3

    OdpowiedzUsuń
  34. Wczoraj narzekałam, że jest za "idealnie", ale teraz mi pasuję, żeby było tak idealnie :D Jedno opowiadanie a potrafi wywołać u człowieka taką radość ;) Mam nadzieję Vesper, że okażesz się prorokiem i to złoto olimpijskie będzie nasze ;)
    Szkoda, że już kończysz opowiadanie, ale rozumiem, że każdy ma własne prywatne życie. Pozostaje mi mieć nadzieję, że jeszcze kiedyś coś dla nas napiszesz. :)
    Jesteś genialna, pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również mam taką nadzieję. ;)

      Niestety, mam zbyt dużo obowiązków i po prostu nie dam rady prowadzić bloga. Pisanie dzień w dzień wbrew pozorom jest pracochłonne. ;>

      Dziękuję, również pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Rozumiem. Nie możesz przecież całego swojego życia podporządkowywać pod blog.

      Usuń
    3. Dziękuję za zrozumienie. :)

      Usuń
  35. Robert... Ładnie :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Szkoda , że tak słodko :( Miałam nadzieję , że Aneta poroni :DDDD

    OdpowiedzUsuń
  37. przeczytalam wszystko i dalej nie wiem co studiuje Aneta. Rehabilitacja?

    OdpowiedzUsuń
  38. Uwielbiam Twojego bloga! I w tej chwili marzę, żeby nasza reprezentacja, tak jak u Ciebie, wywalczyła złoto w Rio. Z Igłą, Gumą i Ziomkiem w składzie ;)
    A i jeszcze jedno... Przepraszam za spam, ale dopiero zaczynam i chciałam zaprosić na be-my-heartbeat.blogspot.com/
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;> Zagumny musi tam być, zdobędą to złoto.

      Po co przepraszasz skoro i tak to robisz? :)

      Pozdrawiam. :>

      Usuń
  39. aż uroniłam łzę ;) naprawdę ckliwy rozdział i to złoto chłopaków ... :)

    OdpowiedzUsuń