Epizod LXVI.
Wesele trwało do piątej nad ranem. Oboje piliśmy, więc wynajęliśmy pokój w hotelu mieszczącym się na drugiej stronie ulicy. Następnego dnia wróciliśmy do Rzeszowa. Od czasu zaręczyn Zosi i Michała budowa naszego domu poszła na przód. Jak tylko dostaliśmy projekt ekipa budowlana zaczęła pracować. W maju budynek był już prawie skończony – byłam w szoku. Bartman strasznie gonił ich z terminami, ale i tak zrobili o wiele za dużo niż od nich wymagaliśmy. Kubiakowie po powrocie z Hiszpanii zamieszkali razem. Dzieliło nas cholernie dużo kilometrów, ale chyba przywykłam do tego, że widujemy się tak rzadko. Pod koniec czerwca 2014 roku prace budowlane skończyły się. Kiedy przyjechaliśmy na działkę dom prezentował się pięknie. Z zewnątrz był cudowny, wewnątrz nie było jeszcze nic – urządzanie wnętrz zajmie nam cały lipiec.
- Nowy dom. – uśmiechnął się Zbyszek
wysiadając z auta.
- Nie wierzę, że jest nasz. –
odpowiedziałam. – Udało się.
Kiwnął głową i mnie przytulił.
Współczułam trochę zatrudnionym przez nas budowlańcom. Chcieliśmy niemożliwego
w rekordowym tempie a im się to udało. Z pewnością nie będą nas dobrze
wspominać.
- Panie Bartman. – podszedł do nas jeden
z nich. – Klucze.
Mężczyzna wręczył Zibiemu komplet brzęczących przedmiotów. Zapiszczałam jak
dziecko i zabrałam mu klucze. Pobiegłam przodem nie mogąc napatrzeć się na
budynek. Wszystko wyglądało idealnie. Cała ekipa budowlana zaczęła się zbierać.
Wróciłam do Zbyszka i uważnie obserwowałam pracowników.
- To chyba wszystko. – uśmiechnął się
jeden z nich.
Widać było, że są zadowoleni ze swojej
pracy, a raczej z jej końca. Podbiegłam do Audi i wyjęłam przygotowany dla nich
poczęstunek.
- To na drogę. – wyszczerzyłam się
wręczając im dużą blachę swojego wypieku.
Od razu się rozpromienili.
- Dziękujemy. – odpowiedzieli chórem.
- To my dziękujemy. – powiedziałam z
uśmiechem.
Uścisnęliśmy swoje dłonie i pożegnaliśmy
się. Dwa, zielone auta odjechały z naszej posesji. Podeszliśmy do głównych
drzwi, jednak nie weszliśmy do domu. Obeszliśmy cały budynek i zatrzymaliśmy
się na ogromnym tarasie z tyłu domu. Rozejrzałam się po okolicy. Jak zawsze
było tutaj pięknie.
- Zdajesz sobie sprawę, że będziemy musieli
wstawać wcześniej? – zapytałam opierając się o drewniany płotek tarasu. – Do
Rzeszowa mamy kawałek drogi.
Wzruszył ramionami i stanął za mną mocno
mnie przytulając.
- Dla takiego widoku… Warto.
Wbiłam wzrok w łąki znajdujące się w
oddali i głośno westchnęłam. Miał rację. Warto. Odwróciłam się przodem do niego
i oparłam o balustradę.
- Chodź. – chwycił moją dłoń i pociągnął
w stronę wejścia.
Wyjęłam klucze z kieszeni i otwarłam
drzwi. Niepewnie zerknęłam nie przekraczając progu. Przywitała mnie ogromna,
jasna przestrzeń. Przez duże okna wpadało tutaj mnóstwo światła. Nagle Bartman
wziął mnie na ręce.
- To już drugi raz. – zaśmiałam się
oplatając ręce wokół jego szyi.
- Drugi i ostatni. – pocałował mnie w
policzek i wszedł do domu.
Wnętrza były kompletnie puste. Białe
ściany, betonowe podłogi. Same instalacje. Obeszliśmy cały dół planując
rozmieszczenie mebli.
- Sypialnia! – zapiszczałam wbiegłam po
schodach, które przykryte były szarą folią.
Rozejrzałam się po korytarzu na piętrze.
Skierowałam się do pokoju mieszczącego się po lewej stronie.
- Tu będzie łazienka. – powiedział
rozbawiony i złapał mnie za rękę. – Tam jest sypialnia.
Widok z niej był niesamowity.
- Nie wracajmy do Rzeszowa. – jęknęłam.
Zaśmiał
się i podszedł do okna.
- Za kilka tygodni wszystko będzie
gotowe. – uśmiechnął się.
Tydzień później wzięliśmy się za
malowanie. Poszłoby szybciej, gdybyśmy kogoś wynajęli – chcieliśmy jednak
uniknąć zbędnych wydatków. Poza tym oboje byliśmy typem osoby „Daj, zrobię
lepiej”. Świetnie bawiliśmy się przy pracy. Początek lipca był wyjątkowo
upalny. Po długiej, mroźnej zimie i chłodnej wiośnie miło było poczuć ciepłe,
słonecznie promienie. Miałam na sobie krótkie, dżinsowe szorty i granatową
bokserkę. Cała byłam w beżowej farbie, którą malowałam wnętrze sypialni.
- Mamy coś do picia? – zapytał Zbyszek.
Zeskoczyłam ze stołku i kiwnęłam głową.
Wyjęłam wodę z przenośnej, samochodowej lodówki i rzuciłam w jego kierunku.
Podziękował i wypił prawie całą zawartość.
W niecałe dwa tygodnie wszystkie
wnętrza były dokończone. Część była już nawet umeblowana. Całość była gotowa w
ostatnim tygodniu lipca. Zabraliśmy większość rzeczy z mieszkania i
zapakowaliśmy je do Audi.
- Ostatni raz wjeżdżamy tą windą na
górę. – powiedziałam smutno.
- To źle? – zapytał wesoło.
Wzruszyłam ramionami. Z jednej strony
cieszę się, że przeprowadzamy się do nowego miejsca, a z drugiej strony… Tyle
się działo w tym mieszkaniu. Przywiązałam się do tego miejsca.
- Bierzemy coś jeszcze? – zapytał
chwytając ostatni karton.
Oparłam się bokiem o ścianę.
- Chyba nie. – odpowiedziałam
rozglądając się po mieszkaniu.
Podeszłam do okna i ostatni raz rzuciłam
okiem na miasto.
- Nigdy ci się nie podobało, prawda?
Miał rację. Rzeszów to naprawdę fajne
miasto, ale nigdy nie czułam się w nim pewnie. Zdecydowanie wolałam Poznań albo
Katowice.
- Idziemy. – uśmiechnęłam się lekko i
przytuliłam się do jego pleców. – Chodź.
Ruszyłam w kierunku drzwi. Zbyszek
podrzucił karton do góry i poszedł za mną.
- Lubię, kiedy jesteś tak uczesana. –
stwierdził ciągnąc mnie za włosy.
Związałam włosy w byle jaki kucyk, nic
nadzwyczajnego. Posłałam mu promienny uśmiech i zbiegłam ze schodów. Nie
chciało mi się czekać na windę.
- Do zobaczenia. – rzuciłam wychodząc z
budynku.
Zarządca budynku i recepcjonistka pokiwali
mi. Uśmiechnęłam się i wybiegłam na chodnik. Dzień był naprawdę ciepły. Mimo,
że miałam na sobie tylko krótkie, białe szorty i jasnoniebieską koszulę bez
rękawków było mi strasznie gorąco. Przeszłam kilka metrów i zerknęłam przez
ramię. Zbyszek szedł tuż za mną. Doszliśmy do auta i włożyliśmy do bagażnika ostatni karton. Oparłam się o
maskę Audi i rozejrzałam się po ulicy. Karoseria była nagrzana przez słońce.
Odskoczyłam do auta masując się po nogach. Miałam dwa, czerwone ślady na udach.
Skrzywiłam się i podeszłam do drzwi samochodu. Wsiadłam do niego i zajęłam
miejsce pasażera.
- Jedziemy? – zapytał z uśmiechem
siadając obok mnie.
Kiwnęłam twierdząco głową i chwyciłam
butelkę leżącą pod moim siedzeniem. Odkręciłam niebieską nakrętkę i wzięłam kilka
dużych łyków wody. Pomachałam butelką zerkając na Zibiego. Kiwnął głową i wziął
ode mnie wodę. Wypił prawie połowę zawartości i oddał mi butelkę. Zakręciłam ją
i rzuciłam na tylne siedzenie. Zapięłam pas i wyprostowałam nogi. Położyłam je
na desce rozdzielczej i otworzyłam okno.
Bartman jak zwykle jechał o wiele za szybko, teraz jednak mi to nie
przeszkadzało – wiatr przyjemnie chłodził wnętrze auta. Przejechaliśmy
kilkanaście kilometrów. Budynki stopniowo zanikały, teraz wokół nas było pełno
pól, łąk i lasów. Cisza i spokój. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy próbując nacieszyć tą chwilą.
- Patrz na drogę. – mruknęłam czując na
sobie jego wzrok.
Usłyszałam ciche prychnięcie.
- To, że pozwalam Ci szybko jechać nie
znaczy, że masz nie patrzeć na jezdnię. – stwierdziłam z uśmiechem nie
otwierając oczu.
- Ty mi pozwalasz? – zaśmiał się cicho. –
Jeszcze niedawno udusiłabyś mnie za przekroczenie prędkości.
- Nadal mam ochotę to zrobić. –
stwierdziłam otwierając oczy i zerkając na niego. – Jeśli w coś przywalimy masz
jakieś osiemdziesiąt procent na przeżycie, zwłaszcza, że jedziesz dobrym,
sprawnym autem. Ja mam jakieś trzydzieści procent.
- Dlaczego trzydzieści? – zapytał
zaskoczony. – Jedziesz tym samym autem.
Wychyliłam się i spojrzałam na licznik.
- Jedziemy sto osiemdziesiąt kilometrów
na godzinę. Czołowe zderzenie z jakimś autem i oboje mamy małe szanse na
przeżycie.
Wskazówka zjechała do stu
pięćdziesięciu. Uśmiechnęłam się zadowolona z siebie.
- Zakładając, że dojdzie do jakiegoś
wypadku, tuż po uderzeniu zabezpieczy cię poduszka powietrzna.
- Ciebie też. – powiedział spokojnie.
- Nie, jeśli siedzę tak jak teraz. – zaśmiałam
się.
- Nogi na dół.
Kiwnęłam przecząco głową i włączyłam
radio. Zbyszek po raz kolejny zwolnił. Teraz jechaliśmy „zaledwie” sto dziesięć
kilometrów na godzinę. Podkręciłam głośność słysząc początek piosenki. Johnny
Cash.
- Lubię ją. – powiedziałam z uśmiechem
spoglądając na Zbyszka.
- „You Are My Sunshine”?
Przytaknęłam głową. Ten człowiek nigdy
nie przestanie mnie zaskakiwać. Nie wiedziałam, że nawet zna takie piosenki –
zazwyczaj słuchał czegoś zupełnie innego.
- Tylu rzeczy o tobie nie wiem. –
westchnęłam głośno.
- Mamy mnóstwo czasu. – uśmiechnął się.
– Wiesz o mnie więcej niż ktokolwiek inny.
Odwzajemniłam uśmiech i przeciągnęłam się.
Po odsłuchaniu kilku kolejnych piosenek byliśmy na miejsce. Uwielbiałam ten
zakręt w prawo i przejazd przez las. Cieszyłam się jak dziecko jadąc do nowego
domu. Wlepiając wzrok w wysokie drzewa wyobraziłam sobie reakcję naszych
znajomych, kiedy zobaczą to miejsce. Ciepły, letni wieczór. Wszyscy zgromadzeni
wokół ogniska podziwiają naszą posiadłość. Słychać szum drzew, a my opowiadamy,
wspominamy i planujemy przyszłość.
- O czym myślisz? – zapytał nagle
parkując na działce.
- O tym, co będzie kiedyś. –
odpowiedziałam wysiadając z auta.
Zamknęłam drzwi i z uśmiechem
przyjrzałam się budynkowi. Dom był cudowny, wyglądał prawie tak samo jak w
mojej wyobraźni – a nawet lepiej. Ogrodzenie było już prawie gotowe. Przy
tarasie stało pełno roślin, które zamówiłam kilka dni temu. Nie mogłam się
doczekać, kiedy zabiorę się za tworzenie ogrodu – czekało mnie sporo pracy.
Zbyszek zabrał karton z bagażnika i zaniósł go do domu. Weszłam za nim i
zamknęłam drzwi. Pobiegłam do garderoby i szybko się przebrałam.
________________________________________________________________________
Zaczynamy weekend. :) Macie już jakieś plany?
________________________________________________________________________
Zaczynamy weekend. :) Macie już jakieś plany?
Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;>
UsuńCzemu rozdziały są coraz krótsze? ;(
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz mogę zrobić C screena. Wszystkie rozdziały mają mniej więcej tę samą długość - zajmują co najmniej trzy strony w Wordzie.
UsuńPozdrawiam. :)
Nie przesadzajmy, wszystkie są mniej więcej w takiej samej długości, dla mnie nawet ten rozdział wydawał się minimalnie dłuższy od pozostałych :)
Usuń:)
UsuńCudo!!!!!!!!!! <3 Uwielbiam to, juz sama moge sobie wyobrazic ten przepiekny dom i troche przypomina mi dom z tego filmu "Nigdy w Zyciu"! :D Czekam na jutro! :P
OdpowiedzUsuńA weekend?? Ja jeszcze w szkole, wychodze za poltorej godziny i musze sie uczyc do polskiej szkoly >_<. Jutro polska szkola, no i weekend, no ale niestety znowu, bardzo duzo nauki...czekam z niecierpliwoscia na wakacje, bo wtedy po raz pierwszy odkad tu jestem, po raz pierwszy od 3 lat, jade do Polski!!! :) Moja siostra ma polonijna olimpiade plywacka, a ja jej towarzysze :) Wiec juz odlczam dni!! :)
A ty?? Masz jakies plany na weekend?? :)
Nie wzorowałam się na nim, ale ten z "Nigdy w życiu!" jest ładny, dlatego cieszę się, że tak to sobie skojarzyłaś. :)
UsuńOj, nie zazdroszczę. Również czekam na wakacje, tyle zaplanowałam. ^^ Wracaj do nas, koniecznie. :>
Oo, trzymam kciuki za siostrę. ;)
Jutro zmierzam zająć się świątecznym wystrojem w domu, a całą niedzielę przesiedzę w kuchni ze znajomymi - pieczemy pełno słodyczy, które później sprzedamy. Po sprzedaży kontaktujemy się ze schroniskiem i oddajemy im zysk. :>
Oczywiscie, ze ten dom w Twoim opowiadaniu jest o wiele ladniejszy :)
UsuńWracam, wracam...ofliczam dni! :P
Dziekuje, przekaze! :>
Ale fajny pomysl, wiec zycze udanych wypiekow i dobrej zabawy! :) A co pieczecie/?
Dobrze, że wracasz do ojczyzny. :)
UsuńPrzekaż koniecznie. :>
Dziękuję w imieniu całej grupy. ^^ Różnie. Muffiny, pierniki, ciasteczka itd. Nie ważne co, ważne, żeby zebrać jak najwięcej pieniędzy dla zwierzaków. ;)
Tez sie ciesze! :D
UsuńPrzekaze :>
Nie ma zo co, no tak, mmmm...juz widze te przysmaki! :) Fajnie, ze robisz cos takiego, charytatywnego!! :) Milej zabawy!
Bardzo lubię się udzielać w ten sposób. ;)
UsuńDziękuję, na pewno taka będzie. :>
Odpoczynek :) Epizod swietny , mam pytanie do ktorego epizodu masz juz napisane
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;)
UsuńPóki co mam 6 epizodów na przód, ale mam jeszcze sporo do napisania, także będzie ich więcej. ;>
Super rozdział. :) Przeprowadzka przeprowadzką, ale kiedy będą dzieci, ślub?? :D
OdpowiedzUsuńWeekend?? Hmmm... Jutro mam praktyki, a niedziela wolna. ;>
Jakieś plany??
Pozdrawiam. ;)
Dziękuję. :)
UsuńJutro zajmuje się świątecznym wystrojem w domu, a niedzielę szykuję się na małą akcję charytatywną. :>
Pozdrawiam. ^^
Już święta u ciebie :) Chyba też muszę zacząć jakiekolwiek przygotowania na nie. :]
UsuńOoo... Akcje charytatywna. Na co?? ;)
Salon wygląda już pięknie, teraz czas na resztę domu. ;)
UsuńRazem ze znajomymi zbieramy fundusze na schronisko, w którym jesteśmy wolontariuszami. Uwielbiam to. :>
Też jestem wolontariuszką, ale nie w schronisku tylko w domu pomocy społecznej. :) Miło jest pomagać i ludziom i zwierzętom. ;>
UsuńLudziom również pomagam. Wspólnie ze znajomymi często pomagamy w hospicjach i domach spokojnej starości. Myślę, że wiesz o jakiej satysfakcji mówię widząc uśmiech na twarzy osoby, której pomagam. :) To samo jest ze zwierzętami. :>
UsuńOoo... Tak. :)
Usuń:)
UsuńJak zwykle świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńWciąż czekam na małe Bartmaniątka ;D
Jakbyś miała chwilę czasu, zapraszam na bloga - http://merryimegan.blogspot.com/
Może wyraziłabyś swoją opinię, na jego temat :)
Dziękuję. ;)
UsuńNie znam się na tym, dlatego wolę się nie wypowiadać. :>
No co ty, jesteś świetna w tym, co robisz. Twój blog jest dla nas inspiracją :)
UsuńCieszy mnie Wasza opinia, jednak nie zmienia to faktu, że jestem kompletną amatorką. :)
UsuńZarąbiste jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńMożesz mi napisać co Cię zainspirowało do pisania tego blogu?
Dziękuję. :)
UsuńOj, trudne pytanie. Hm... sama nie wiem. Po prostu usiadłam i zaczęłam pisać - od tak, dla zabawy. Wszystko zapisywałam na dysku. Nie pokazywałam tego nikomu, ale później stwierdziłam... czemu nie? Jestem w pełni anonimowa, więc mogę pisać wszystko. Gdybym miała się podpisywać tutaj swoim nazwiskiem - prawdopodobnie ten blog w ogóle by nie istniał. :)
Jesteś znakomita w tym co robisz :)
OdpowiedzUsuńJakie plany na weekend.. więc spotkanie z rodziną,jak ja to kocham,i oczywiście odpały z przyjaciółką <3
a ty juz masz jakieś plany?
Dziękuję. :) Czyli weekend będziesz miała udany. :>
UsuńJutro zajmuję się świątecznym wystrojem w domu, a w niedzielę szykuję się na akcję charytatywną. ^^
Świetny epizod , no ale tego sie po tobie spodziewaliśmy ; D . Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńJak włączyłam tą piosenkę to się rozmarzyłam i wyobraziłam sobie ten dom... Z niecierpliwością czekam teraz na zaręczyny! miłego weekendu! :)
OdpowiedzUsuńTa piosenka ma niesamowity klimat. :)
UsuńDziękuję, wzajemnie. ;>
To jest takie piękne, że nie chcę widzieć końca tej opowieści. Będę bardzo tęsknić :(
OdpowiedzUsuńRównież będę tęsknić. :c
UsuńKurcze, czuję że koniec zbliża się wielkimi krokami:)
OdpowiedzUsuńBardzo przyspieszasz akcję:)
Teraz hmm mam w głowie co będzie dalej ale Ty to ubarwisz pewnie:)
Chociaż? Możesz zupełnie coś innego wymyślić niż ja myślę;D
Mam jeszcze tyle pomysłów, że jakoś muszę to "wcisnąć" do końca grudnia. ;>
UsuńLubię być nieprzewidywalna. ;)
Ooooo :3 słoodkie :D Nie mogę się doczekać tej parapetówy ;>
OdpowiedzUsuńHej. Rozdział jak zwykle świetny. Dalej czekam z niecierpliwością na ślub Zbyszka z Anetą. Wyobraziłam sobie ten dom. Kurde, Vesper. To jest najpiękniejszy dom na świecie.
OdpowiedzUsuńNa weekend nie mam żadnych planów jeszcze, ale najprawdopodobniej będę pisać koleje rozdziały. Tyymczasem u mnie pojawił się nowy.
http://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/
Zapraszam do lekturki i do komentowania! :D
Dziękuję. ;> Dokładnie o to mi chodziło, najpiękniejszy dom na świecie. ^^
UsuńDziękuję za link. ;)
rozdział jak zawsze świetny . aa w weekend mam nadzieję nadrobić zaległości związane z moim blogiem jak i z czytaniem innych . : D
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;)
Usuńoczywiście jak zawsze genialny rozdział, no i poprzednie, dziś je dopiero przeczytałam, ponieważ miałam utrudniony dostęp do komputera. Chciałabym zamieszkać w takim domu, z taką osobą u boku, eeh rozmarzyłam się. pozdrawiam cieplutko:)- Lulu
OdpowiedzUsuńPS. nie kończ nigdy, proszęęęę
Dziękuję. ;)
UsuńWzorowałam się trochę na swoim obecnym, ale dodałam kilka cech tego "domu marzeń" - cieszę się, że Ci się spodobało. ;>
Przykro mi, kończę pod koniec grudnia.
:(
Usuń:)
UsuńAle się zapuściłam... Nie czytałam od środy chyba :D Za to dzisiaj miałam milutką niespodziankę i mogłam sobie poczytać kilka na raz ;>
OdpowiedzUsuńUfff. Wreszcie piątek i upragniony weekend. A rozdziały nie do opisania. Po prostu brak słów. Genialne, świetne, super, za***iste i tak dalej i tak dalej... Że ty jeszcze książki nie napisałaś? Schodziłyby jak świeże bułeczki ;]
Pozdrawiam i do jutra ;)
P.S. Sprawdź pocztę :)
Cieszę się, że rozdziały Ci się podobają. ;)
UsuńNie jestem pisarką. :>
Pozdrawiam, już wchodzę. ^^
Jak oni mają fajnie.... *___________*
OdpowiedzUsuńA tego ogniska ze znajomymi to już nie mogę się doczekać. ;> :D
Rozdział świetny jak zawsze!
A co do weekendu to jak zwykle odpoczynek, sprzątanie i odpoczynek. Przyszły tydzień będzie straszny! :C Ale podbudowuje się myślą, że jutro mecz... ;>
Pozdrawiam serdecznie! ;-*
Dziękuję. ;)
UsuńDlaczego straszny? :o
Pozdrawiam. ;>
Przez pierwsze 2 dni mam pełno sprawdzianów i kartkówek, a od środy do piątku mam próbne testy gimnazjalne. :C
UsuńUu. Współczuję. :c
UsuńPowodzenia na testach! :>
Znowu spóźniona, ehh...
OdpowiedzUsuńPrzewiduję, że za jakieś 2-3 rozdziały, Bartman się jej oświadczy :)
Tak, dzisiaj podbój Bełchatowa, a jutro odpoczynek :)
Pozdrawiam :) :*
Czyli weekend zapowiada się ciekawie. ;)
UsuńPozdrawiam. ;>
taaaa, plany - nauka, nauka i nauka :) psychologia mnienie rozpieszcza :D To prawda, Bartman mógłby się w końcu oświadczyć, wspólny dom to już poważna sprawa :) w sumie, jak czytałam opis podróży,to byłam pewna, że będą mieli jakiś wypadek - więc dzięki, że ich nie zabiłaś :)
OdpowiedzUsuńp,
G.
Proszę bardzo. ;)
UsuńPozdrawiam. ;>