Epizod I.
Pierwszy
raz czekałam z niecierpliwością na poniedziałek. O godzinie szesnastej miałam
być zwarta i gotowa w Spodku. Zośka cały weekend zamęczała mnie prośbami o
autografy i zdjęcia. Wszystko w swoim czasie. Ja tam idę pracować, nie
kibicować. Była czternasta piętnaście, czekałam na autobus razem z sąsiadką,
wierną fanką Ojca Rydzyka i z jakimś chłopakiem, który chował się pod czarnym
kapturem bluzy.
- Aneta?
– usłyszałam swoje imię zza pleców.
Zakapturzonym
chłopakiem okazał się przyjaciel z czasów szkoły podstawowej.
- Kacper!
– rzuciłam się mu w ramiona.
Kacper
był kiedyś moim najlepszym przyjacielem. Wyjechał po ukończenia szkoły podstawowej z
ojcem do Londynu, po tym jego matka zginęła w wypadku samochodowym.
Rozmawialiśmy czasami przez Skype, ale nie widziałam go od czasu tragedii.
Strasznie się zmienił. W ogóle nie przypominał niskiego chłopca z burzą blond
loków na głowie. Teraz Kacper miał co najmniej metr osiemdziesiąt wzrostu,
burza loków została ścięta a aparat na zębach zniknął. Zostały jedynie
charakterystyczne, jasnoniebieskie oczy. Zawsze mu tego zazdrościłam.
Porcelanowa cera i włosy o barwie przypominającej prawie mleko. Ja musiałam się
zadowolić swoimi brązowymi falami i zielonymi oczami.
-Wyjeżdżasz?
– spytał, patrząc na moją, sporych rozmiarów, torbę.
Pokręciłam
przecząco głową. Nie chciałam wywoływać niepotrzebnej sensacji tym stażem,
dlatego szybko zmieniłam temat.
- Kiedy
wróciłeś? Jak tam Robert?
- Wróciłem
we wtorek, ale nie na długo. Musieliśmy załatwić z ojcem parę rzeczy w sprawie
sprzedaży domu.
Dom
mojego dzieciństwa zostaje sprzedany! Uwielbiałam to miejsce. Kacper miał tam
wszystko, czego pragnie każde kilkuletnie dziecko. Domek na drzewie, piętrowe
łóżko i górę słodyczy. Naszą
rozmowę przerwał komunikat o opóźnieniu autobusu. Spojrzałam na zegarek. Za
dziesięć trzecia. Cholera!
- Przepraszam cię, ale muszę wracać. Nie mogę się spóźnić! – pożegnałam się z Kacprem i
pobiegłam w stronę głównej ulicy.
Usłyszałam za sobą „Zadzwonię później!”. Biegłam jak szalona wpadając na ludzi. Nie mogłam się spóźnić. Nie dzisiaj. Nie zwracałam uwagi na sygnalizację świetlną ani ruch na drodze. Biegłam na oślep jak najkrótszą drogą do domu.
Usłyszałam za sobą „Zadzwonię później!”. Biegłam jak szalona wpadając na ludzi. Nie mogłam się spóźnić. Nie dzisiaj. Nie zwracałam uwagi na sygnalizację świetlną ani ruch na drodze. Biegłam na oślep jak najkrótszą drogą do domu.
- Mamo,
potrzebne mi auto. Gdzie są kluczyki?
Natalia
nie lubiła pożyczać mi samochodu, dziś musiała jednak zrobić wyjątek. Wrzuciłam
torbę do bagażnika i odpaliłam auto. Wyjechałam na ulicę i ruszyłam w stronę
Katowic. Podróż minęła szybko i sprawnie. Zaparkowałam na parkingu dla
pracowników obiektu. Strażnik początkowo nie chciał mnie wpuścić. Zmienił
zdanie, kiedy zobaczył mój identyfikator, który otrzymałam na spotkaniu w
czwartek. Wzięłam torbę, zamknęłam auto i ruszyłam w kierunku sali nr. 6.
Zapukałam do drzwi dwukrotnie.
- Proszę
wejść. – usłyszałam ciepły głos Dr. Maronia.
W
„szóstce” na ogromnej kanapie siedział doktor, który gorąco dyskutował ze
Zbyszkiem Bartmanem siedzącym obok niego.
- Poczekasz
chwilę, złotko? – zapytał Pan Wiesław.
Przytaknęłam
i usiadłam na krześle przy drzwiach. ZB9 wyglądał jeszcze lepiej w prawdziwym
świecie niż w telewizji. Najwyraźniej poczuł mój przeszywający wzrok, bo podniósł
wzrok znad kart rozłożonych na stole przed nimi i spojrzał w moją stronę.
Uśmiechnął się, odsłaniając rząd śnieżnobiałych zębów. Zawstydzona zarumieniłam
się i opuściłam głowę, co go chyba rozbawiło. Upewniłam się, że mój telefon
jest wyciszony i wzięłam spory łyk wody, z butelki, którą wyciągnęłam z torby.
Przez ten pośpiech nie zauważyłam, że byłam mocno spragniona.
- Wszystko
jasne. Leć na trening, Zibi.
Bartman
wstał i dopiero w tym momencie zrozumiałam co to znaczy „wysoki”. Mimo swoich
stu siedemdziesięciu kilku centymetrów Zbigniew wydawał się być ogromny.
- Cześć,
jestem Zbyszek. – wyciągnął swoją rękę w geście przywitania.
- Aneta,
miło mi. – uścisnęłam jego dłoń, minęłam go i podeszłam do doktora.
Doktor
Wiesław to przemiły mężczyzna. Kazał mi mówić do siebie „Wiesiek” - tak, jak
nazywają go wszyscy w Spodku. Omówiłam z doktorem plan budynku i inne podstawy
typu zasady bhp. Nudy, ale to było nieodłącznym elementem stażu. Po
półgodzinnych sprawach administracyjnych Wiesiek zaczął mnie oprowadzać po
obiekcie. Najpierw miejsca dostępne dla wszystkich, później te wyłącznie dla
personelu. Na niższym piętrze znajdowały się szatnie i pokoje dla zespołu
medycznego. Po drugiej stronie budynku znajdowały się rarytasy dla fanów.
Historia obiektu, zdjęcia siatkarzy i trenerów, różne pamiątki i inne tego typu
rzeczy. Zwiedzanie skończyliśmy w sali, w której trenowali siatkarze.
Usiedliśmy na ławce i obserwowaliśmy grę, jednak po kilku minutach panowie
przerwali mecz widząc nową, nieznaną twarz. Pierwszy podbiegł dyszący Krzysztof
Ignaczak, który niczym kilkuletnie dziecko spytał:
- A
kto to? – wskazał mnie palcem.
- Aneta,
nasza stażystka.
Pomachałam
ręką i rzuciłam Ignaczakowi butelkę wody. Usiadł obok mnie na ławce i zaczął mi
się przyglądać, co było troszkę irytujące. Po chwili otoczyła mnie cała grupa
siatkarzy, każdy się przedstawiał i o coś pytał.
- Zibi,
a co Ty taki niekulturalny?! – skomentował głośno Jarosz. – Przywitaj się,
gamoniu.
- My
się już znamy. – Bartman puścił mi oczko a ja czułam, że moje policzki są koloru buraczków.
Doktor
krótko i zwięźle zakomunikował chłopakom po co tam jestem, co będę robiła i
kiedy. W trakcie prezentacji mojej osoby na salę wbiegła jakaś kobieta z
telefonem w dłoni. Doktor opuścił z nią salę a ja zostałam sama z
reprezentacją. Rozglądałam się nerwowo po sali. Wspaniali faceci, których
podziwiam przed ekranem telewizora stoją właśnie przede mną.
- Więc…
masz jakichś faworytów z drużyny? – zapytał podchwytliwie Piotr Nowakowski.
- O
nie, nie, nie. Nic nie powiem. Wszystkich was uwielbiam.
- No
weź… nikt się nie obrazi.
- Ja
się obrażę! – zaśmiał się Krzysiu.
Strasznie
na mnie naciskali, więc w końcu się przyznałam.
- Powiem
tylko tyle, że w gimnazjum tak mi odbiło, że pofarbowałam włosy na rudo.
Część
drużyny się roześmiała.
- Nie
no, nie trzeba było. – powiedział zadowolony Kuba i przeczesał włosy ręką. – Bardzo mi miło.
- Ale
mi chodziło o Pawła Zagumnego. – teraz to ja się roześmiałam, a razem ze mną
reszta drużyny kiedy zobaczyli minę Jarosza.
Atmosfera
całkowicie się rozluźniła, prawie zapomniałam, że rozmawiam ze swoimi idolami.
- Ale
małpa! – roześmiał się Kuba, który próbował udawać obrażonego, ale nie
wychodziło mu to za dobrze.
Po
kilku minutach wrócił Dr. Maroń. Chłopacy mieli poćwiczyć jeszcze zagrywki i
udać się do szatni.
-
W sumie na dzisiaj to wszystko. Mam nadzieję, że widzimy się w środę i piątek?
Jak
on mógł w ogóle zapytać! Nie chciałam stamtąd wychodzić, już odliczałam godziny
do kolejnego spotkania z chłopakami. Mimo, że powinnam już opuścić salę i
wracać do domu zostałam jeszcze chwilę, żeby poobserwować zagrywki. Kurek,
Bartman i Jarosz rywalizowali ze sobą, każdy chciał zagrać lepiej, dalej,
mocniej od poprzedniego.
- Patrz
jak się popisują. – zaśmiał się Łukasz Żygadło, który usiadł obok mnie.
- Ćwiczą.
Łukasz
był bardzo ciekawski, chciał wszystko wiedzieć. Skąd jestem , co lubię robić,
czy uprawiam jakiś sport… Gradobicie pytań. Ucieszył się, kiedy wspomniałam o
siatkówce. Oczywiście zaznaczyłam, że gram rzadko i, że to tzw. ‘liga
podwórkowa’ ale i tak był zadowolony.
- Panowie!
Wiecie, że Aneta gra w siatkówkę?
Wszystkie
głowy odwróciły się w moją stronę.
- Na
boisko! Migiem! – wskazał miejsce palcem Michał Winiarski.
- Protestuję.
Nie umiem grać.
- Się
okaże.
- Poważnie.
Poza tym nie mogę grać w takim stroju.- moje argumenty do nich nie przemawiały.
– I chyba muszę już iść.
Ruciak
i Kubiak już ruszyli w moją stronę, a reszta drużyny zaczęła głośno krzyczeć
„Aneta” dzieląc moje imię na sylaby. Po kilku minutach dyskusji doszliśmy do
kompromisu – przy kolejnej wizycie mam być gotowa do gry w siatkówkę.
Obiecałam, że z nimi zagram, jeśli Dr. Maroń i trener się zgodzą. Pożegnałam
się z chłopakami i wyszłam na korytarz. Wyjęłam telefon z torby. Godzina
dziewiętnasta trzydzieści dwa, jedna nowa wiadomość. Nie musiałam otwierać
smsa, żeby wiedzieć od kogo jest. Postanowiłam utrwalić sobie plan budynku,
żeby nie chodzić z mapką, więc poszłam rozejrzeć się tu i ówdzie. W korytarzu
naprzeciw sali nr. 6 wisiało pełno zdjęć reprezentacji. Na samym końcu stał
kartonowy Sebastian Świderski trzymający w ręku szklankę mleka. Chyba każdy
słyszał o kampanii pod hasłem „Pij mleko, będziesz wielki.”. Obok Sebastiana
stał automat z przekąskami i napojami. Wrzuciłam dwa złote i wybrałam wodę
gazowaną. Czekałam chwilę, ale automat milczał. Wcisnęłam przycisk drugi raz –
nadal nic. Nagle ni stąd ni zowąd rozległ się potężny huk, maszyna zatrząsnęła
się.
- Inaczej
nie da rady. – powiedział Bartman, który pojawił się obok.
- Słucham?
- Musisz
przywalić, inaczej nie da rady.
- Dzięki,
zapamiętam.
Pokręciłam
głową z niedowierzaniem. XXI wiek, polska reprezentacja jest jedną z
najlepszych na świecie a to piłkarze dostają stadiony, inne obiekty i
dofinansowania. Wzięłam wodę i ruszyłam w stronę
wyjścia.
- Więc…
widzimy się jutro? – Zbyszek dobiegł go mnie.
- Widzimy
się w środę. Pracuję tutaj trzy razy w tygodniu.
- Myśleliśmy,
że będziesz codziennie. – wyraz jego twarzy gwałtownie się zmienił.- Chłopacy
już się szykowali na jutro, myśleli, że zagrasz.
- Zagramy,
obiecałam. – uśmiechnęłam się. - Myślałam, że wiecie o tym, że pracuję w
poniedziałki, środy i piątki.
- Łukasz
wspomniał, że najczęściej grasz na wystawie.
Potwierdziłam.
- Muszę
Cię porwać do drużyny w środę. Kto wie, może wystawiasz lepiej niż Guma? – Zibi znowu puścił mi oczko.
Nogi
prawie się pode mną ugięły. Stwierdziłam, że do Pawła mi jeszcze brakuje, i to
sporo.
- Bartman!
Trener na Ciebie czeka w szatni! – wrzasnął Piotr z jednym butem na nodze i
nieubraną bluzką w ręce. Najwyraźniej został wysłany na poszukiwania
atakującego.
- Idź,
zaraz przyjdę.
Piotr
znacząco uniósł brwi widząc z kim rozmawia Zbyszek i zadowolony ruszył do szatni.
Byliśmy tuż przy wyjściu.
- Do
środy. – pomachałam Bartmanowi wyszłam na zewnątrz.
- Czekaj!
– usłyszałam Zbyszka, który wybiegł za mną.
Zatrzymałam
się i odwróciłam w stronę gracza. Nie wiedziałam o co chodzi, on sam chyba też
nie.
- Do
zobaczenia. – rzucił i wszedł do
budynku.
Ruszyłam
w stronę parkingu, odpaliłam auto i ruszyłam w drogę do domu.
Hahah! Jesteś genialna! :) Niesamowicie ciekawy i zabawny rozdział :) Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie ;) Kolejny rozdział prawdopodobnie jutro, zapraszam. ^^
Usuńświetnie. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ;)
UsuńSuper się zaczyna! Oczywiście zamiast się uczyć chemii wole czytać :) Czekam na kolejny rozdział i fajnie, że masz reklamę na Igłą szyte bo na prawdę warto !
OdpowiedzUsuńVivianna
Mam dokładnie to samo. Zamiast uczyć się na chemię piszę kolejny rozdział. ;) Masz rację, reklama sporo daje, jestem za nią bardzo wdzięczna. ;)
UsuńAle wciagające, i aż mordka zaczeła mi się cieszyć. ;DD
OdpowiedzUsuńZajebiscie piszesz.; DD
Dziękuję ;)
UsuńPiszesz tak wspaniale! Założyłam Ci fan page na facebook'u, mam nadzieję, że się nie gniewasz i oczywiście jeśli tylko chcesz przekażę go w Twoje prowadzenie, nawet byłoby lepiej, bo fani dowiadywaliby się o rozdziałach w odpowiednim czasie :D Jeśli nie chcesz, oczywiście będę się nim zajmować :) Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńZapraszam wszystkich do polubienia! http://www.facebook.com/pages/Kiedy-marzenia-staj%C4%85-si%C4%99-rzeczywisto%C5%9Bci%C4%85/125061987643046
;O O kurczę, nie spodziewałam się, prowadzę bloga dopiero od dwóch dni a tu już fan page! ;) Oczywiście, że się nie gniewam, ale prowadzenie strony wolałabym pozostawić Tobie, będziesz o niebo lepszą administratorką. Jeszcze raz dziękuję bardzo! Jutro powinna pojawić się nowa notka. ;)
UsuńSuuper :) zaczyna sie naprawde interesująco!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie, zapraszam jutro, na kolejną część historii. ;)
Usuńhaha smieszny ten blog;d tzn bardzo fajny ale jego forma mi sie podoba;d Odwiedze jutro a nawet juz dzisiaj;P Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCieszę się. ;) Dzisiaj wieczorem pojawi się nowy wpis. ^^
Usuńgenialnie sie zapowiada :D ciekawie piszesz :) czekam na kolejną część :))
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. ;) Kolejna część już dziś wieczorem!
Usuńczekam na ciąg dalszy!! :)
OdpowiedzUsuń;) Ciąg dalszy pojawi się na blogu już dzisiaj.
Usuńswietnie, bardzo mi sie podoba
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, cieszę się, że Ci się podoba ;)
UsuńBardzo, Bardzo Mi się podoba!
OdpowiedzUsuńJutro na pewno tu zajrzę ! ; ))
Cieszę się, że Ci się podoba. ;) Zapraszam już dziś, wieczorem nowa część. ;)
UsuńJaaacie...czekam na kolejny rozdział, jestem ciekawa jak ta gra w siatkę pójdzie :D
OdpowiedzUsuńNowy rozdział już dziś wieczorem, zapraszam. ;)
UsuńWow ! Super rozdział czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńNowy rozdział powinien pojawić się za jakąś godzinę, zapraszam. ;)
Usuńno no no dawaj czekam na wiecej zapowiada sie super :D
OdpowiedzUsuńHahaha :D z Jaroszem najlepsze ;D świetny :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu. ;)
UsuńBtw. Twój blog jest rewelacyjny, czekam z niecierpliwościąn na kolejne wpisy ^^
Jeśli możesz, to pod kolejnym rozdziałem dopisz, że wszystkich fanów zapraszasz do polubienia historii Anety na facebook'u pod tym linkiem http://www.facebook.com/pages/Kiedy-marzenia-staj%C4%85-si%C4%99-rzeczywisto%C5%9Bci%C4%85/125061987643046, (oczywiście jeśli nie byłby to problem) :)
OdpowiedzUsuńNowy rozdział pojawi się za kilka minut. Link się pojawi w notce, dziękuję za przypomnienie ;)
UsuńSwietne ! Tylko szkoda że aneta pracuje tylko w pon, śr i pt :-) podoba mi się ! Pozdrawiam i zapraszam do mnie na lekturke
OdpowiedzUsuńsiostra-siatkarza.blogspot.com
Dziękuję i również pozdrawiam, :)
UsuńJejku dziewczyno już Ciebie pokochałam ! genialny rozdział i coś mi się zdaje że Zibiemu wpadła w oko Aneta ;D kurcze wciągnęłam się dopiero teraz znalazłam to opowiadanie i nie żałuje ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;>
UsuńCieszę się, że Ci się podoba. ;)
Boooż, jesteś świetna, po prostu opisałaś wszystko, o czym przez cały czas marzę, tylko ja nie mam takiej magii słów, żeby to opisać :P
OdpowiedzUsuń