Epizod XVIII.
We
wtorek zajęcia na uczelni minęły mi równie szybko co w poniedziałek. Wróciłam
szybko do domu, a później ruszyłam do pracy. Sklep TK Maxx znajdował się na
drugim piętrze rzeszowskiego centrum handlowego. Cieszyłam się, że przyjęli
mnie właśnie tam. Często kupowałam w tym sklepie, a od dziś nie musiałam się
martwić, czy znajdę swój rozmiar, który znikał najszybciej. O czternastej
miałam zacząć, ale przyszłam trochę wcześniej ze względu na to, że to mój
pierwszy dzień. Wjechałam ruchowymi schodami na drugie piętro centrum i
skierowałam się do TK Maxx. Podeszłam do kasy, przy której stała blondynka
wyglądająca na kilka lat starsza ode mnie.
-
Dzień dobry. Miałam się dzi…
-
Aneta! – uśmiechnęła się.
Nie
byłam zbytnio zadowolona z takiego powitania, ale odwzajemniłam uśmiech i
wypytałam o moje stanowisko. Zuza, bo tak nazywała się dziewczyna, zaprowadziła
mnie na zaplecze sklepu do kierownika.
-
Nasza gwiazda dotarła. – zaśmiał się głośno kierownik sklepu.
Facet
nie wyglądał ciekawie. Miał sporą nadwagę i za duży garnitur. Pokój w którym
się znajdowaliśmy cuchnął tytoniowym dymem. Głośno kaszlnęłam i usiadłam na
krześle stojącym przed biurkiem. Kierownik wytłumaczył mi wszystko, łącznie z
zasadami BHP. Otrzymałam firmową koszulkę, którą miałam nosić w czasie pracy.
Była o jeden rozmiar za duża, ale nie narzekałam. Przebrałam się i dołączyłam
do Zuzy stojącej na kasie. Szybko opanowałam ten sprzęt, byłam zadowolona.
-
Jak Ci się podoba w Rzeszowie? – zapytała Zuzia podczas przerwy.
-
Jest w porządku. – odpowiedziałam jedząc rogalika kupionego w kawiarni
naprzeciwko.
-
Niektórzy tutaj się Ciebie obawiali. – powiedziała cicho starając się, aby
reszta personelu nie usłyszała ani słowa.
Uniosłam
znacząco brwi.
-
Co masz na myśli? – zapytałam biorąc łyk wody.
-
Dziewczyny myślały, że będziesz zadzierać nosa. – powiedziała. – Ja w sumie też
tak myślałam.
Zaśmiałam
się. Rozumiałam, dlaczego tak mnie oceniały, ale cieszyłam się, że miałam
okazję wyprowadzić je z błędu. Po kilku godzinach na kasie zmieniła mnie inna
dziewczyna, a ja zajęłam się układaniem ubrań i pomaganie klientom.
-
Przepraszam, są mniejsze rozmiary? – jakaś nastolatka pomachała mi przed twarzą
T-shirtem.
-
Powinny być. – uśmiechnęłam się i zaprowadziłam ją na miejsce.
Chwilę
przeglądałam ubrania zanim znalazłam odpowiedni rozmiar.
-
Proszę bardzo. – podałam jej T-shirt.
-Ej,
Ty jesteś dziewczyną Bartmana? – zapytała kiedy szłam w kierunku kas.
„Nie
przypominam sobie, żebyśmy przeszły na Ty” – pomyślałam i wywróciłam oczami.
Kiwnęłam głową i ruszyłam w kierunku kas. Dziewczyna była wyraźnie
podekscytowana. W ciągu całego dnia pracy kilkukrotnie byłam pytana o Zbyszka.
-
Właściwie to skąd jesteś? – zapytała Zuza.
-
Urodziłam się w Poznaniu, ale przez większość czasu mieszkałam w małej
mieścinie pod Katowicami.
Zuzia uśmiechnęła się.
-Widzisz…
Rzeszów to siatkarskie miasto, więc spodziewaj się sporej grupy fanek Resovii
dzień w dzień.
-
Niech idą na halę a nie do sklepu. – westchnęłam.
Zmianę
skończyłam o dwudziestej drugiej, pół godziny później byłam w mieszkaniu.
-
Nie odbierasz telefonu. – stwierdził Zibi kiedy zamykałam za sobą drzwi.
Wyjęłam
telefon z kieszeni. Cztery nieodebrane połączenia.
-
Przepraszam. – powiedziałam zdejmując płaszcz. – Wyciszyłam.
Byłam
zmęczona, więc runęłam na kanapę i położyłam nogi na stole.
-
Jak tam? – zapytał przytulając mnie.
-
Na uczelni w porządku. Gorzej w pracy. – odpowiedziałam.
-
Gorzej?
-
Monotonnie i męcząco. Szef jest obrzydliwy, no i masz sporo fanek w galerii
handlowej. – zaśmiałam się.
-
Rzuć to. – powiedział zupełnie poważnie.
-
Mam rzucić pracę po jednym dniu?
-
Pracuj tutaj, przecież zarabiałaś tak już kiedyś.
Miał
rację. Kiedy potrzebowałam gotówki tłumaczyłam różne teksty, testy i inne tego
typu rzeczy.
-
Głupio tak rezygnować po kilku godzinach pracy. Poza tym nie chcę siedzieć sama
w mieszkaniu cały dzień.
Zbyszek
rozłożył ręce.
-
W takim razie nie mam pomysłu. – westchnął. – Chłopacy pytali, czy przyjdziesz
na mecz.
-
Nawet nie wiesz jak bym chciała. – uśmiechnęłam się. – Szef nie da mi wolnego
po dwóch dniach pracy.
-
Wejściówka czeka. – zaśmiał się wskazując bilet.
Jeszcze
tego wieczoru wysłałam kilka e-maili do osób z którymi współpracowałam
wcześniej. Dwie nadal były zainteresowane, więc szybko się z nimi dogadałam.
Póki co postanowiłam nie mówić o tym Zibiemu. Jutro zrezygnuję ze stanowiska w
sklepie i zacznę pracować tak jak kiedyś. Nie było z tego jakichś wielkich
pieniędzy, ale na życie spokojnie starczało. We wtorek byłam na uczelni, a
później poszłam zrezygnować z posady. Kilka dziewczyn rzucało głupimi
komentarzami, ale nie zwracałam na to uwagi. Wymieniłam się numerem telefonu z
Zuzą, która jako jedyna nie miała do mnie pretensji. Zbyszek wrócił z treningu o szesnastej. Ja
wróciłam do domu o dwudziestej drugiej – nie chciałam żeby wiedział, że
zrezygnowałam. Udałam wykończoną tak jak wczoraj. W środę Bartman obudził się
przede mną.
-
Zaspałam? – zapytałam nerwowo widząc go na nogach.
Zaprzeczył
kiwając głową.
-
Jest kilka minut po siódmej.
Ubrałam
się i zjadłam śniadanie ze Zbyszkiem. Życzyłam mu powodzenia i ubrałam trencz.
-
Po zajęciach idziesz do pracy?
Kiwnęłam
głową i wyszłam, nie chciałam się spóźnić. Dzień na uczelni minął w miarę
szybko. Zdenerwował mnie jeden z wykładowców, ale mimo tego zostałam do końca. Po zajęciach ruszyłam do
mieszkania. Bartman był na treningu, miał wrócić dopiero po meczu. Wzięłam
swoją wejściówkę i zaczęłam ją dokładnie oglądać. Mecz miał zacząć się o 19, ja
stawiłam się na hali po siedemnastej. Chciałam się trochę rozejrzeć po tym
obiekcie. Po korytarzach chodziło pełno ludzi, starałam się wmieszać w tłum. O
osiemnastej pojawili się gracze Skry. Fani zostali wpuszczeni na halę, a
zawodnicy poszli się przebrać i rozpoczęli rozgrzewkę na boisku. Nie martwiąc
się o miejsce wolno zmierzałam w kierunku hali. Kibicie śpiewali i dopingowali
graczy, mimo, że mecz się jeszcze nie
rozpoczął. Usiadłam na swoim miejscu i obserwowałam siatkarzy. Po chwili zauważył
mnie Piter, który podbiegł i zaproponował mi nowe miejsce. Zajęłam krzesło obok
niego, siedziałam jeszcze bliżej boiska niż przedtem. Rozmawialiśmy kilka minut
kiedy podszedł do nas Zibi.
-
Kłamczucha. – uśmiechnął się całując mnie.
-
Chciałam Ci zrobić niespodziankę. – zaśmiałam się.
Zbyszek
był w doskonałym humorze. Porozmawiał ze mną chwilę i wrócił na boisko się rozciągać.
-
To Doktor Maroń? – zapytałam Piotra zaskoczona wskazując na mężczyznę stojącego
po drugiej stronie.
-
Opiekuje się Skrą. – potwierdził Nowakowski.
Ruszyłam
się przywitać, stęskniłam się za nim.
-
Dzień dobry! – uśmiechnęłam się szeroko.
-
Aneta! – powiedział zaskoczony i mocno mnie przytulił. – Dawno Cię nie
widziałem.
Wzruszyłam ramionami nie wiedząc co odpowiedzieć.
Widywaliśmy się tylko podczas mojego stażu, później nie było po prostu okazji.
Nagle podszedł do nas wróg numer jeden Zbyszka, Daniel Pliński.
-
Cześć Daniel. – powiedział głośno doktor. – Coś nie tak?
Wrzask
kibiców nie pozwalał na normalne porozumiewanie się. Pliński rzucił kilka uwag i spojrzał na mnie.
-
No tak, racja. - odpowiedział mu Maroń. - No tak! Wy się nie znacie. To jest Aneta, była st…
-
Dziewczyna Bartmana. – Daniel uśmiechnął
się sztucznie. – Pozdrów chłopaka.
-
Myślę, że będziesz miał okazję zrobić to osobiście. – odpowiedziałam wesoło i
pożegnałam się z nimi.
Nie
zamierzałam wdawać się z nim w żadne dyskusje. Wróciłam do Piotra, który zaczął
mi opowiadać o każdym zawodniku ze Skry. Resovia wiedziała naprawdę sporo,
mieli mnóstwo informacji o przeciwnikach. O dziewiętnastej mecz się rozpoczął.
Drużyny wbiegły na boisko. Mecz był niesamowity. Każdy zauważył rywalizację
między Zbyszkiem a Danielem. ZB9 miażdżył Plińskiego, ale ten nie pozostawał mu
dłużny. Obie drużyny grały na wysokim poziomie, po rozegraniu czterech setów na
tablicy pojawił się wynik 2:2. Skra nie zamierzała odpuścić, Resovia również
zamierzała walczyć do końca. Piotrek bardzo przeżywał każdy zdobyty punkt, był
świetnym kibicem, ale zdecydowanie wolałam widzieć go na boisku niż na
trybunach. Tie-break był fantastyczny. Ostatni punkt! Resovia zaczęła szaleć, kibice wiwatowali. ZB9
znacząco spojrzał na Plińskiego i dołączył do cieszącej się ze zwycięstwa
drużyny. Panowie podali sobie ręce pod siatką i czekali na coś, co było
oczywiste. Zbyszek został wybrany graczem meczu! Kiedy podziękował za statuetkę
podniósł ją wysoko i pomachał nią w kierunku Daniela. Ja i Piter zaczęliśmy się
śmiać, Bartman się wyszczerzył a Pliński ruszył do szatni. Bardzo szanowałam
tego siatkarza i zupełnie inaczej go
sobie wyobrażałam, no ale cóż…
-
Zobacz kto został MVP! – Zibi pomachał mi statuetką przed twarzą.
-
Gratulacje. – pocałowałam go i zaczęłam dokładnie oglądać zdobycz Bartmana.
Wychodząc
z budynku natknęliśmy się na Skrę, która również opuszczała halę.
-
Panowie, nie łamcie się, następnym razem pójdzie wam lepiej. – powiedział Ignaczak
szturchając Winiarskiego.
-
Zobaczymy, cwaniaku. – zaśmiał się Michał.
Byłam
pod wrażeniem, że mimo takiej rywalizacji po zejściu z boiska potrafili
zachowywać się jak dobrzy przyjaciele. Pliński nie wyglądał na chętnego do
żartów. Minął nas i ruszył przodem nie reagując na zaczepki innych graczy.
-
Panowie, kto polegnie za tydzień?! – wrzasnął głośno kapitan Resovii, Olieg.
-
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle! – krzyknęli chórem.
________________________________________________________________________
Wczoraj się spóźniłam, dziś muszę wrzucać wcześniej. Zaprosiłam na obiad wiecznie głodnego znajomego, ( tak, student. :D) więc zabieram się za spaghetti. Udanej soboty! :)
Polub Kiedy marzenia stają się rzeczywistością. na facebook'u.
Jedno z najlepszych opowiadań jakie czytam. <3 Trafiłam na nie wczoraj wieczorem, nadrobiłam zaległości i teraz będę już na bieżąco. Gratuluję :D
OdpowiedzUsuń~Aśkaaa.
Świetne,najkepsza siatkarska historia <3 zapraszam do mnie na rozdział10 ttm razem bez chaotycznych dialogów xd pozdraweiam:3
OdpowiedzUsuńczytając to, buzia się sama uśmiecha ;D
OdpowiedzUsuń;)
UsuńWczoraj trafiłam na twój blog ... Pzeczytałam na raz wszystko wczoraj - siedziałam do 2 w nocy, ale szybko minęło... Bardzo wciąga... Teraz bd śledzić na bieżąco ;)
OdpowiedzUsuńNo niestety ZAKSA wygrała, ale to tylko chwilowe zaćmienie i dla nas Resovia najlepsza będzie... W końcu mistrz jest tylko jeden <3
Nie mam swojego ulubionego klubu, ciężko mi jest kibicować mając swoich faworytów w obu drużynach. ^^
UsuńRozdział genialny <33 Wczoraj trochę było szkoda, że Zaksa wygrała ;(( Ale to nic i tak wierzymy w Resovieee.... ;))
OdpowiedzUsuń;)
UsuńCzy ty umiesz napisać zły epizod? Szkoda, że ZAKSA wygrała :/ Ale i tak Sovia najlepsza <3
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM :3
Potrafię jak widać do góry. ;) Pozdrawiam również! ;>
Usuńwłaśnie ten u góry jest zajebisty. Możesz spokojnie książkę wydać! :) Nie mogę wyjść z podziwu tego twojego bloga. Chciałabym tak pisać jak ty :>
Usuńdaję znak, że przeczytałam <3
OdpowiedzUsuń;)
Usuńkocham Cię, Twoje opowiadanie są cudowne i uzależniają <3
OdpowiedzUsuńpowinnaś wydać książkę :)
a rozdział wg mnie najlepszy <3
nie, chociaż w sumie każdy jest!
i jeśli mogłabym prosić o info na gg : 31070154 :D
- Olka.
Ja Ciebie też. ;) Jeśli dam radę, to nie ma sprawy, ale nic nie obiecuję. ^^
UsuńWidzę, że powoli z Pitem normalnie rozmawia, bo trochę to było wkurzające, kiedy jeszcze się nie zdążył dobrze odezwać, to Aneta na niego naskakiwała.. Bardzo fajny epizod, ale tego chyba nie musiałam dodawać, bo to oczywiste :)
OdpowiedzUsuńuzależniasz bez dwóch zdań! :D
OdpowiedzUsuńDzięki. ;>
Usuńmówiąc, że Aneta mieszkała w małej mieścinie pod Katowicami, miała jakąś dokładną mieścinę na myśli? :>
OdpowiedzUsuńMiałam. ;>
Usuńjaką konkretnie? : >
UsuńSuper blog. ; D I chociaż czytam go od początku i myślałam, że się wypalisz. A tu proszę! Nowe pomysły, gratulacje. ; )
OdpowiedzUsuńDwa razy we wtorek? Chyba był to ten wtorek za tydzień. I zapomniałaś o środkowym palcu do Pliny . :DD
;)
UsuńFajny, bardzo fajny rozdział, ale kurczę czekam na jakiś niespodziewany zwrot akcji! :) Nie mogę się doczekać jutrzejszego wieczoru! :)
OdpowiedzUsuńJesteś cudowna! Mam nadzieję, że niedługo jakoś rozwiążesz sytuację z Pitem, bo trochę mi go szkoda :)
OdpowiedzUsuńPostaram się. ;P
UsuńŚwietny rozdział! :) Mogłabym czytać i czytać o przygodach Anety, bez żadnej przerwy, jak dobrą książkę! :)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńJeej. :) Wkońcu Pit trochę przystopował :). Sovia przegrała ale mimo to zawsze jest i będzie górą! Bo wkońcu kto jest Mistrzem? : D
OdpowiedzUsuńŚwietny epizod. Niesamowicie wciągasz i chce się jeszcze! :).
Pozdrawiam :)
ohh i zapraszam również zainteresowanych na fejsbukową stronę o siatkówce:
http://www.facebook.com/#!/pages/Siatkarsko-mi-_/463064593738737?fref=ts
A Sovia przypadkiem nie wygrała? :>
UsuńNo chyba, że chodzi Ci o mecz z ZAKSĄ, to przepraszam :) Po chwili zorientowałam się, że może ci właśnie o ten mecz chodzić, bo w końcu w rozdziale grali ze SKRĄ :P
UsuńResovia wygrała ze Skrą, ale poległa w meczu z Zaksą. ;)
UsuńNiesamowite! Piszesz tak ciekawie i do tego tak spójnie, płynnie przechodzisz z zdania w zdanie, że wręcz hipnotyzujesz! Nigdy nie czytałam tak dobrego bloga (nie tylko tematyce siatkarskiej, biorąc pod uwagę każdą, a trochę ich było, bo blogi czytam od jakiś 4 lat :))
OdpowiedzUsuńDzięki. ;>
UsuńUwielbiam Cię za to, że tworzysz tak wspaniałą historię! :)
OdpowiedzUsuńUhu!!!! Mistrzostwo Świata! Genialna jesteś :)) Tak myślałam, że Aneta zrezygnuje z tej pracy :D Może to i lepiej. Fajnie, że zaprzyjaźniła się z Zuzą. Widzę, że stosunki między nią a Pitem się poprawiają :) Zibi mnie "rozwalił" w tym epizodzie :P Tak się cieszył z tej wygranej, że Plińskiego zmiótł z powierzchni hali hehe ;DD Jakoś taki krótki mi się wydał ten rozdział, ale to nic! :> Czekam na następny wpis. blueberrysmile <3
OdpowiedzUsuńO kurczę! Nowa, miła dziewczyna pojawiła się wśród grona przyjaciół naszej Anety? :> Czyżbyśmy właśnie poznali potencjalną kandydatkę na zagubione serce Pita? :D I like it ♥
OdpowiedzUsuńMasz na myśli Zuzę? W sumie to nie głupi pomysł :) A może to ona będzie przyczyną jakiejś zwrotnej akcji w związku Anety i Zbyszka. Jezu przez Ciebie będę za dużo nad tym myśleć ;)
UsuńNie mogę nic zdradzić. ;)
UsuńŚwietne!!;)
OdpowiedzUsuńDzięki. ;>
UsuńI przypomniałam sobie ten zacięty mecz pomiędzy Skrą, a Resovią! *-*
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny!
Pozdrawiam! ;*
Dziękuję!^^
UsuńJest to najlepsze opowiadanie jakie czytam;)) Każdy kolejny rozdział jest coraz ciekawszy;) Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńDzięki. ;>
UsuńMam takie pytanie, wiesz już co wydarzy się w tej historii od początku do końca? :) Czy może wymyślasz na bieżąco, tzn wiesz co się wydarzy np. w kilku kolejnych rozdziałach, czy może jeszcze inaczej? :)
OdpowiedzUsuńDobre pytanie : )
UsuńPotwierdzam, dobre pytanie. ;> Piszę rozdziały na bieżąco, zazwyczaj mam napisanych kilka na przód. Pomysły przychodzą same, najczęściej w niespodziewanym momencie. ;) Mam wstępny pomysł na zakończenie tej historii, ale nie zapisuję tego jeszcze. ^^
Usuńjak zawsze fajnie sie rozwija ;)
OdpowiedzUsuńDzięki. ;>
UsuńFajny rozdział.
OdpowiedzUsuńTrochę mi Pita szkoda, bo tak to na mecz by sobie z jaką lubą przyszedł, a był sam (sam w sensie że z towarzyszką, ale nie serca). ;D
Wielka przyjaźń po meczu Winiara i Igły wywołała u mnie uśmiech.
;)
UsuńŚwietny blog już się nie mogę doczekać kolejnego rodziału ♥
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć głowę do takiego wspaniałego Bloga ♥
Dziękuję ^^
UsuńBędzie jeszcze dzisiaj kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadanie! <3
Dziękuję. ;)
Usuńeh.. znowu spóźniona...
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, ze Aneta tak szybko zrezygnuje z pracy, ale z drugiej strony, dobrze wiem, jak to jest męczyć się w pracy, gdy nic Ci się nie podoba i ludzie są okropni. Szkoda mi Pita, że musiał oglądać wszystko z trybun, ale czasem tak bywa. Fajnie, że złapała kontakt z Zuzą, bo w sumie oprócz siatkarskiego grona w bliższych znajomych w Rzeszowie nie ma nikogo :)
Pozdrawiam i lecę czytać następny
Vivianna♥
świetne :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :D
http://klaudiamlycz.blogspot.com/2012/10/rozdzia-iii.html
Wszystko ok,tylko w Rzeszowie nigdy nie było TK Maxxa.Fajnie się czyta poza tym,tylko to nie mógł być TK Maxx.
OdpowiedzUsuń