Błagam, niech będzie druga w nocy. – pomyślałam. Spojrzałam na budzik stojący na stoliku nocnym. Szósta czterdzieści siedem. W pokoju było strasznie zimno, niepotrzebnie otwierałam w nocy okno. Wstałam, wzięłam laptopa z biurka i szybko wślizgnęłam się z powrotem pod ciepłą kołdrę. Odpaliłam Toshibę i od razu otworzyłam pocztę. Cztery nowe wiadomości. Pierwsza wiadomość była reklamą portalu allegro. Od razu skasowałam niepotrzebny e-mail. Druga wiadomość była od Doktora Maronia. Prosił o przekazanie dokumentów dotyczących mojego stażu nauczycielowi biologii. Postanowiłam zanieść mu je od razu na pierwszej lekcji. Trzeci e-mail był od Krzysia Ignaczaka.
„Aneta,
pam83hnmcvjkjsdfhscv 53453mnklsd 3niuas332vvnkda doadfdmfd72nkpn da .”
Spojrzałam
na ekran i próbowałam rozszyfrować wiadomość na wszelkie możliwe sposoby, ale
nic z tego. Zrezygnowała włączyłam czwartą wiadomość, która została wysłana z
tego samego adresu co poprzednia.
„Przepraszam,
Ziomek z Kurkiem dorwali mój komputer. Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o nas i
pojawisz się w środę.”
Oczywiście,
że się pojawię. O niczym innym nie myślałam. Zaczęłam czytać dalej.
„Obiecałaś
nam mecz. Wiesiek i Andrea się zgodzili, także szykuj się na ostry wycisk. Chłopaki
już obmyślają strategię.
Lecę na trening. Buziaki.
Lecę na trening. Buziaki.
Środa,
godzina 15:00, Spodek.
PS.
Jeśli Ty nie przyjdziesz do nas, my przyjdziemy do Ciebie.”
Zaśmiałam
się głośno i wpisałam e-mail Krzysia do spisu kontaktów. Następnie odpisałam na
wiadomość i wyłączyłam laptopa. Następnie wskoczyłam pod prysznic i zaczęłam
się szykować do szkoły. Ubrałam czarne rurki, białe trampki i czerwoną bluzę z
logo Hard Rock Cafe. Po porannej toalecie nadszedł czas na mój codzienny
rytuał. Miska musli, szklanka soku pomarańczowego i świeża prasa. Po kilkunastu
minutach byłam gotowa do wyjścia. Czekałam na Zochę, która jak zwykle się
spóźniała. Dotarła za dwadzieścia ósma, więc drogę do szkoły pokonywałyśmy
niemal w biegu. Wpadłyśmy do sali równo z dzwonkiem. Lekcję matematyki
prowadził wicedyrektor szkoły. Zastępował Grzegorza, który był na urlopie
tacierzyńskim. Zwolniłam się z ostatnich minut lekcji, żeby dostarczyć
Marcinowi dokumenty. Po matematyce nadszedł czas na łacinę, chemię, biologię i
wychowanie fizyczne. Na wfie zagrałyśmy w siatkówkę. Wykorzystałam tę lekcję
jako trening przed środowym meczem z chłopakami. Zdawałam sobie sprawę, że gra
przeciw dziewczynom z drugiej klasy liceum nie ma nic wspólnego z grą z silnymi
olbrzymami, ale zawsze coś. Na ostatniej lekcji nie działo się kompletnie nic.
Wychowawca jak zwykle przeglądał nasze oceny, usprawiedliwiał nam godziny. No i
uwagi klasowe. Dzień bez skargi na klasę 3a to dzień stracony.
„Artur
zjadł preparat na zajęciach z rozdzielaniem substancji”. – przeczytał na głos
Wojtek, nasz wychowawca.
- Nie
preparat, tylko cukier. Kostki cukru. – skomentował sprawca zbrodni na chemii,
część klasy wybuchła śmiechem.
Po
lekcji wychowawczej ruszyłam z Zośką w stronę szatni. Pod sekretariatem stał
tłum piszczących uczennic i kilku innych uczniów. Ruszyłam w stronę grupy.
Przed drzwiami sekretariatu stał Marcin Możdżonek razem z innym mężczyzną. Był
to chyba ich fizjoterapeuta – Rafał, ale nie dam sobie ręki uciąć. Marcin
rozdał kilka autografów, fizjoterapeuta cieszył się mniejszą popularnością.
- Aneta!
– Marcin wypatrzył mnie w tłumie i przyciągnął do siebie.
Uczniowie
stojący wokół nie kryli zdumienia. Razem z Możdżonkiem i Rafałem weszłam do
sekretariatu.
- Aneto,
pan Możdżonek i pan Antczak powiedzieli mi o twoim wyjeździe. To ogromny
sukces. Oczywiście wszystkie nieobecności zostaną usprawiedliwione przeze mnie.
Cieszę się, że reprezentujesz naszą szkołę. – dyrektor ciągnął swój monolog a
ja zupełnie nie miałam pojęcia o czym on mówi.
W sekretariacie spędziliśmy 20 minut. Ja siedziałam cicho i przysłuchiwałam się rozmowom panów. Przed wejściem do pokoju czekało już tylko kilkoro uczniów. Marcin z anielską cierpliwością rozdawał autografy i pozował do zdjęć. Na końcu korytarza czekała Zocha z moją kurtką w ręce. Wstydziła się podejść, ale zaciągnęłam ją siłą i przedstawiłam towarzyszom. W życiu nie widziałam na jej twarzy takiego uśmiechu. Marcin z Rafałem wrócili do Katowic, a ja z Zośką wracałam do domu.
W sekretariacie spędziliśmy 20 minut. Ja siedziałam cicho i przysłuchiwałam się rozmowom panów. Przed wejściem do pokoju czekało już tylko kilkoro uczniów. Marcin z anielską cierpliwością rozdawał autografy i pozował do zdjęć. Na końcu korytarza czekała Zocha z moją kurtką w ręce. Wstydziła się podejść, ale zaciągnęłam ją siłą i przedstawiłam towarzyszom. W życiu nie widziałam na jej twarzy takiego uśmiechu. Marcin z Rafałem wrócili do Katowic, a ja z Zośką wracałam do domu.
-Widziałaś?!
Podał mi rękę! On nią blokuje! – przyjaciółka niemalże frunęła.
Była podekscytowana tak jak ja w poniedziałek, na pierwszym spotkaniu. Zresztą – nadal jestem. Po powrocie do domu opowiedziałam o wszystkim mamie i włączyłam komputer. Napisałam wiadomość do Ignaczaka. Chciałam wiedzieć o czym mówił Marcin w szkole. Odpaliłam facebook’a. 36 nowych zaproszeń do znajomych, jeszcze więcej ‘Lubię to!’ przy moich postach i zdjęciach. Jeszcze o ósmej rano nie wiedzieli kim jestem. Na profilu Zośki pojawiło się jej zdjęcie z Marcinem. Ona ledwo wchodziła w kadr, on ledwo się mieścił. Polubiłam zdjęcie. Chwilę później odezwał się mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Kacpra. Nadusiłam palcem zieloną słuchawkę na ekranie telefonu i przyłożyłam aparat do ucha.
Była podekscytowana tak jak ja w poniedziałek, na pierwszym spotkaniu. Zresztą – nadal jestem. Po powrocie do domu opowiedziałam o wszystkim mamie i włączyłam komputer. Napisałam wiadomość do Ignaczaka. Chciałam wiedzieć o czym mówił Marcin w szkole. Odpaliłam facebook’a. 36 nowych zaproszeń do znajomych, jeszcze więcej ‘Lubię to!’ przy moich postach i zdjęciach. Jeszcze o ósmej rano nie wiedzieli kim jestem. Na profilu Zośki pojawiło się jej zdjęcie z Marcinem. Ona ledwo wchodziła w kadr, on ledwo się mieścił. Polubiłam zdjęcie. Chwilę później odezwał się mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Kacpra. Nadusiłam palcem zieloną słuchawkę na ekranie telefonu i przyłożyłam aparat do ucha.
- Cześć,
piękna. Masz może czas?
- Mam
godzinę, może dwie. - uśmiechnęłam się. - Starczy?
Umówiliśmy
się w parku o siedemnastej. Kacper punktualnie pojawił się w wybranym miejscu. Poszliśmy się przejść, myślałam, że to zwykły spacer, ale zauważyłam, że
wszystko jest już zaplanowane. Przeszliśmy przez park, obeszliśmy supermarket i
weszliśmy w główną ulicę. Doszliśmy do jej końca i skręciliśmy w lewo. Dopiero
teraz zorientowałam się gdzie idziemy. Zmierzaliśmy w kierunku domu Kacpra.
- Ostatnia
okazja. – powiedział mój towarzysz, kiedy dotarliśmy na miejsce.
Z
miejsca wdrapałam się na nasz domek na drzewie, który znacznie zmalał od mojej
ostatniej wizyty. Zwiedziłam każdy możliwy zakątek domu, nie wierzyłam, że go
sprzedają. Kilkanaście minut po dziewiętnastej pożegnałam się z Kacprem i
ruszyłam w stronę domu. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam niemal od razu.
Obudziłam się o dziewiątej dwanaście. Zaspałam. W pierwszej chwili spanikowałam
– nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się coś takiego, ale z drugiej strony… I tak
miałam zwolnić się z dwóch ostatnich lekcji, ponieważ miałam się wstawić
wyjątkowo wcześnie w Spodku ze względu na mecz. Dzień niesamowicie się dłużył w
oczekiwaniu na spotkanie z chłopakami. O czternastej sześć wsiadłam do autobusu.
Kilkanaście minut później wysiadłam w Katowicach i ruszyłam w kierunku
sportowego obiektu. Weszłam machając ochroniarzowi w czarnym kombinezonie
identyfikatorem przed twarzą. Usiadłam w fotelu na korytarzu i wyjęłam mapkę.
Przestudiowałam ją szukając jakiegoś pokoju dla personelu. Sala numer 3
wydawała się być odpowiednia więc ruszyłam jej szukać. Przeszłam kilka metrów i
poczułam, że ktoś mnie podnosi i przerzuca sobie przez ramię. Zaczęłam okładać
napastnika pięściami po plecach, ale porywacz się nawet nie przejął. Od razu
poznałam śmiech Zbyszka. Był bardzo charakterystyczny. Wystarczyło, że coś go
rozbawiło i już śmiała się cała grupa w zasięgu jego głosu.
- Puść
mnie. – podjęłam kolejną próbuję oswobodzenia się, ale Bartman ani
nie drgnął.
Silna bestia.
Silna bestia.
- Zobaczysz,
zaraz coś ci przeskoczy tu i tu. – dźgnęłam go w dwa miejsca: łopatkę i kark – I potrzebny będzie lekarz. I wszystko będzie na mnie. Puszczaj!
Zaczęłam
się szamotać jak dziecko. Po minucie walki poddałam się – nie miałam żadnych
szans. Postawił mnie na ziemi dopiero przed pokojem z numerem 25 i ludzikiem na
drzwiach. Łazienka? – pomyślałam rozbawiona. Bartman otworzył drzwi i puścił
mnie przodem. Weszłam do pokoju i prawie dostałam oczopląsu. Gorąco jak w
saunie, wszędzie porozrzucane ubrania i obuwie a do tego półnadzy siatkarze
przebierający się przed treningiem.
- Jeśli
myślicie, że to posprzątam, to grubo się mylicie. – wskazałam na stertę ubrać w
centralnej części sali.
Panowie
roześmiali się i wrócili do zmiany garderoby.
- No
przebieraj się, rozgrzewka i gramy – rzucił Jarosz.
-Tutaj?
- Zamkniemy
oczy. – wyszczerzył się Ziomek.
Wywróciłam
oczami, otworzyłam torbę i wyjęłam z niej ubrania. Ubrałam to co zwykle na
lekcję wfu. Jaskrawo-różowe spodenki (prezent od Zochy, która miała dość mojej
szaro-burej garderoby) i biały, luźny t-shirt. Założyłam porządne, sportowe
buty, które nabyłam na początku września. Czułam cały czas na sobie wzrok
chłopaków, dlatego przebierałam się najszybciej jak mogłam.
- Widzę,
że pełna profeska. – zaśmiał się Kubiak, który zauważył ochraniacze na
kolanach.
- Zamierzam
dzisiaj was wszystkich pokonać. Więc… kto z kim gra?
- Ja,
Ty, Jarosz, Igła, Ruciak i Winiarski. –
odpowiedział mi Piter.
- Nie
ma mowy! Nie tak się umawialiśmy. Co to w ogóle jest za ustawienie? – wrzasnął
Bartman.
Panowie
zaczęli gorąco dyskutować.
- Ej,
eeej! Załatwmy to jak dorośli a nie się na siebie wydzieramy.
- Racja.
Rezerwuję! – przyciągnął mnie do siebie Zbyszek.
Igła
kiwnął głową z politowaniem, a ja nie mogłam przestać się śmiać.
- To
może po każdym secie będziemy się zmieniać? – zaproponował Możdżonek.
Kapitan zabłysnął porządnym pomysłem.Panowie przytaknęli, ale ZB9 nie odstępował mnie na krok. Wyszliśmy z szatni całą grupą, Zibi wziął mnie za rękę, zachichotał jak nastolatka widząc zdezorientowanego Nowakowskiego i ruszył przodem ciągnąc mnie za sobą. Weszliśmy na ogromną salę i rozpoczęliśmy rozgrzewkę. Same ćwiczenia i rozciąganie mnie zmęczyły, ale udawałam twardą. Po kilkunastu minutach rozpoczęliśmy grę. Pół sztabu rozsiadło się wygodnie na trybunach. Obstawiali wyniki. Pierwsza zagrywka – as serwisowy w wykonaniu Ruciaka. Cholera, ten to potrafił zaskoczyć. Trener pochwalił Michała, po czym ten zaserwował ponowie. Po drugiej stronie siatki były małe problemy z przyjęciem, ale dali radę i Jarosz potężnym uderzeniem przerzucił piłkę na naszą stronę boiska. Ignaczak perfekcyjnie przyjął piłkę. Szybko podbiegłam i wystawiłam ją na lewe skrzydło, do Zbyszka który wycelował w prawy róg boiska przeciwników i zdobył punkt.
Kapitan zabłysnął porządnym pomysłem.Panowie przytaknęli, ale ZB9 nie odstępował mnie na krok. Wyszliśmy z szatni całą grupą, Zibi wziął mnie za rękę, zachichotał jak nastolatka widząc zdezorientowanego Nowakowskiego i ruszył przodem ciągnąc mnie za sobą. Weszliśmy na ogromną salę i rozpoczęliśmy rozgrzewkę. Same ćwiczenia i rozciąganie mnie zmęczyły, ale udawałam twardą. Po kilkunastu minutach rozpoczęliśmy grę. Pół sztabu rozsiadło się wygodnie na trybunach. Obstawiali wyniki. Pierwsza zagrywka – as serwisowy w wykonaniu Ruciaka. Cholera, ten to potrafił zaskoczyć. Trener pochwalił Michała, po czym ten zaserwował ponowie. Po drugiej stronie siatki były małe problemy z przyjęciem, ale dali radę i Jarosz potężnym uderzeniem przerzucił piłkę na naszą stronę boiska. Ignaczak perfekcyjnie przyjął piłkę. Szybko podbiegłam i wystawiłam ją na lewe skrzydło, do Zbyszka który wycelował w prawy róg boiska przeciwników i zdobył punkt.
- Pięknie!
– pochwalił mnie Michał Winiarski.
Uśmiechnęłam
się i ponowie skupiłam na grze. Tym razem Ruciak przestrzelił. Po kilkunastu
minutach gry nadeszła czas na moją zagrywkę. Zagrywka przeszła na drugą stronę
boiska, ale oczywiście była łatwa do odebrania. Nie potrafiłam uderzyć z taką
siłą, jak oni. Później, stojąc pod siatką zorientowałam się, że choćbym
wyskakiwała do bloku jak Nowakowski, to i tak moje dłonie będą zaledwie kilka
centymetrów nad siatką. Załamałam się trochę i postanowiłam skupić na porządnym
wystawianiu. Mój zespół wygrał 29:27 w pierwszym secie. Byłam wykończona, mimo,
że najmniej tam robiłam. Siatkarze byli rozbawieni moim stanem. Wlałam w siebie litr wody, położyłam się na podłodze
i ledwo
dychałam.
- Nigdy
więcej. – powiedziałam głośno.
Po
dłuższej przerwie wróciliśmy na boisko. Zmieniłam drużyny, przeszłam na stronę
Nowakowskiego. Zadowolony Piotr pokazał język Bartmanowi. Jak dzieci… –
zauważyłam rozbawiona. Rozegraliśmy kilka naprawdę ładnych akcji. Piłka była po
naszej stronie. Kubiak przyjął i podał ją mnie. Bartman i Żygadło po drugiej
stronie byli pewni, że wystawię Jaroszowi ale wykorzystałam sytuację i
przerzuciłam piłkę przez siatkę celując w puste miejsca na boisku.
- Ale
was porobiła dziewczyna. Wstyd. –
zaśmiał się trener z trybun.
Cieszyłam
się jak dziecko. Piter był zachwycony. To nic, że zdobyłam nie więcej niż 3
punkty w całym meczu. Byłam zadowolona. Nie udało nam się ustalić wyniku ze
względu na ciągłe zmienianie drużyn. Po treningu sztab i prawie wszyscy
siatkarze wyszli z sali. Ja nie miałam siły się ruszyć, więc kontynuowałam
leżenie na boisku.
- Wstawaj.
– Bartman wyciągnął ku mnie rękę.
Pokręciłam
przecząco głową. Zbyszek położył się obok mnie.
- Dobrze
dziś grałaś.
- Wyczuwam
sarkazm. - zaśmiałam się.
- Mówię
poważnie. Chłopakom się podobało, musimy to koniecznie powtórzyć.
- Za
miesiąc, jak mój stan się poprawi, czemu nie? – nadal z trudem łapałam oddech.
Po
kilku minutach z trudem wstałam z podłogi. Bartman zrobił dokładnie to samo i
ruszyliśmy w stronę szatni.
- Piter cię bardzo polubił.
- Też
go bardzo lubię. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą Zbyszkowi.
Skrzywił się. Coś mu nie pasowało. Szatnia była pusta. Zdjęłam ubrania i ruszyłam pod prysznic. Byłam cała mokra, w życiu tak się nie zmęczyłam. Po chwili wróciłam do głównej części szatni. ZB9 siedział na ławce i z uwagą obserwował każdy mój ruch. Był już gotowy do wyjścia. Szybko się ubrałam i wyszliśmy na korytarz.
Skrzywił się. Coś mu nie pasowało. Szatnia była pusta. Zdjęłam ubrania i ruszyłam pod prysznic. Byłam cała mokra, w życiu tak się nie zmęczyłam. Po chwili wróciłam do głównej części szatni. ZB9 siedział na ławce i z uwagą obserwował każdy mój ruch. Był już gotowy do wyjścia. Szybko się ubrałam i wyszliśmy na korytarz.
- Wiesz,
Zbyszek… mam takie małe pytanie.
Wyraźnie
się ożywił i zachęcił do mówienia.
- Był
dziś u mnie w szkole Marcin i załatwiał jakiś wyjazd. Nikt mi nie chce nic
powiedzieć.
Wiesz o co chodzi?
- Przykro
mi, nic ci nie mogę powiedzieć.
- Cholera!
Albo mi powiecie o co chodzi albo nigdzie nie jadę. – zdenerwowałam się.
Chyba byłam zbyt zmęczona na ten temat. Bartman tylko pokręcił przecząco głową i powiedział, że niedługo się wszystkiego dowiem. Zrezygnowałam ze śledztwa.
Chyba byłam zbyt zmęczona na ten temat. Bartman tylko pokręcił przecząco głową i powiedział, że niedługo się wszystkiego dowiem. Zrezygnowałam ze śledztwa.
- Widzimy
się w piątek?
- Może. - odpowiedziałam krótko.
- Jak
to może? Jak to może?! – atakujący reprezentacji zaczął mnie łaskotać.
Zaczęłam piszczeć jak dziecko, na szczęście Spodek był już prawie pusty.
Zaczęłam piszczeć jak dziecko, na szczęście Spodek był już prawie pusty.
-Już
dobrze, przyjdę, przyjdę!
- Zuch
dziewczyna. – zaśmiał się Zbyszek, który nadal trzymał mnie w objęciach.
Próbowałam
jeszcze go podejść kilka razy i podpytać o ten wyjazd, ale milczał jak grób.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i wyszliśmy na parking. Był prawie pusty,
gdzieniegdzie stało kilka aut. Wymieniliśmy się ze Zbyszkiem numerami, żeby być
w kontakcie. Nagle do Zbyszka podbiegła niska blondynka. Dziewczyna zmierzyła
mnie wzrokiem, więc tylko pomachałam Bartmanowi, wsiadłam do auta i ruszyłam.
Wyjeżdżając z parkingu w lusterku widziałam, że para się kłóci. Wcisnęłam pedał gazu i odjechałam.
________________________________________________________________________
Kolejna część pojawi się jutro wieczorem, obiecuję, że będzie lepsza! :)
Zapowiada się nieziemsko ^^ Masz talent, oby tak dalej!!! Czekam z niecierpliwością na kolejne części ;D
OdpowiedzUsuńsuper, czekam na jutrzejszy rozdział :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba. ;)
UsuńUwielbiam ten stan w trakcie czytania Twoich rozdziałów, nie jestem wtedy wstanie przestać się uśmiechać! :) Czekam na kolejny! :D
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie. ;) Ogólnie dziękuję, za promocję na facebook'u. Gdyby nie Ty, licznik odwiedzin nie przekroczyłby dziesięciu osób. :D
UsuńNie przesadzaj, a historia Anety jest bardzo dobra i fajnie, że dużo osób będzie miało szansę ją przeczytać! :)
UsuńMówię zupełnie poważne. ;) Jeszcze raz dziękuję za wszystko.
UsuńBardzo fajna historyjka! :))
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny rozdział!
Dziękuję. ;)
Usuń<3.
OdpowiedzUsuńHahahah <3 Uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba. ;)Dziękuję, za komentarz. ^^
UsuńŁaaał! Jestem pod wrażeniem! Bardzo Mi się podoba, n pewno odwiedzę jutro Twojego bloga ; )
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz ile radości sprawia mi czytanie takich komentarzy. ;)
UsuńŚwietna, historia, jedna z najlepszych jakie czytam (a jest ich naprawdę sporo!) :D Fajnie, że rozdziały pojawiają się jak na razie codziennie! :) Czekam na ciąg dalszy <3
OdpowiedzUsuńMasz bardzo ładne imię, Alicjo. ;) Cieszę się, że tak oceniasz moją pracę. Będę starała się dodawać jeden rozdział dziennie, ;)
UsuńPiszesz świetnie i fajnie, że są często rozdziały, mam nadzieję, że w miarę możliwości zostanie już tak! :)
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję, robię co w mojej mocy. ;)
Usuńto jest mega!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ;)
Usuńjeju twoja historia jest jedną z tych niewielu gdzie po skończeniu czytania rozdziału zastanawiasz się dlaczego się już skończył ?! Ja chce więcej! :D Na prawdę mi się bardzo podoba :) Jedynie znalazłam jedną nieścisłość, Aneta przyjechała autobusem, a odjechała autem ? Może się czepiam i w sumie totalnie mi to nie przeszkadza, ale możliwe, że coś źle zrozumiałam, bo czytam zwykle zbyt szybko i omijam pewne fakty :)
OdpowiedzUsuńAnyway na pewno blog jest tym, na które wchodzę codziennie z niecierpliwością!
Vivianna
Cieszę się. ;) Oj, tutaj masz absolutną rację. Podczas pisania na Wordzie musiałam pomylić wątki no i wkradł się błąd. Przepraszam. ;
UsuńNie przepraszaj! Zwykle na blogach literówki i błędy ortograficzne są na porządku dziennym, a u Ciebie nic nie wyłapałam! Twój styl pisania powoduje to, że każdy chce więcej i więcej, także takie coś nie wiem czy można nazwać błędem :D
UsuńŻyczę weny!
Vivianna
Cieszę się, że uważnie czytasz bloga. Jeśli wyłapiesz jakieś błędy - koniecznie napisz, będę miała nauczkę na przyszłość. ;)
UsuńWena jest, ale pojawia się w najmniej odpowiednich momentach. ;)
Jak już wcześniej mówiłam, jestem Twoją fanką! Uwielbiam to w jaki sposób piszesz i doprowadzasz mnie każdym słowem do uśmiechu, zamieniając mój ciężki dzień i zły humor, na szerokiego banana na twarzy :D
OdpowiedzUsuńResztę fanów Twojej opowieści zapraszam do zalajkowania fan page'a bloga :) http://www.facebook.com/pages/Kiedy-marzenia-staj%C4%85-si%C4%99-rzeczywisto%C5%9Bci%C4%85/125061987643046?fref=ts
To świetnie, że moje wypociny poprawiają Ci humor. ;) Dziękuję za założenie tego fan page'a. Mogłabym poznać Twoje imię czy wolisz pozostać anonimowa? :)
UsuńTak, jestem Oliwia :) A przejąć go możesz w każdej chwili :) Dużo czasu Ci nie zajmie, bo tylko wystarczy udostępnić post z nowym rozdziałem, co zajmuje 30s :) A zrobisz to zawsze prędzej, bo od razu po dodaniu posta :)
UsuńWolałabym prowadzenie zostawić Tobie, Oliwio. ;) Świetnie sobie radzisz. ^^
UsuńNo pewnie, przeciez potrzeba wiele umiejętności do pełnienia tej funkcji - umiejętność obsługi facebook'a, co jest przecież nie lada wyczynem w tych czasach :D
UsuńHah, no tak, masz rację. ;) Nadal jednak jestem za tym abyś to Ty prowadziła tę stronę. Nie wypada chyba, żeby autor prowadził fan page własnej historii. ;)
UsuńHmm, chyba tak właśnie jest przyjęte, wtedy fani dowiadują się o wszystkim najszybciej i ' pierwszej ręki'. Czasami czytelnicy chcą też o coś zapytać autora :) Wielu autorów książek prowadzi swoje fan page'e. Albo chociaż weźmy takich siatkarzy jak Igła, czy Bartek :D Oczywiście mogę się tym dalej zająć, ale w każdej chwili możesz napisać, to przekażę Ci władzę ;D
UsuńHaha, może i trenuję siatkówkę, ale do Krzysia i Bartka to mi daleko. ;) Serdecznie dziękuję! Zapamiętam. ;3
Usuńto jest GE-NIAL-NE ! ! ! Dziewczyny wyżej mają rację - najbardziej realne opowiadanie :) ja :d ale Zbyszek to zazdrosny jest :p no normalnie z Pitem jak dzieci :P a ta blondynka to Aśka"? :) czekam z niecierpliwością na następne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za tę opinię.^^ Pisząc o blondynce nie miałam na myśli partnerki Bartmana, Joasi Michalskiej. ;)
UsuńPrzeczytałam wszystko od początku i muszę powiedzieć, że wciągnęło mnie i nie mogę doczekać się kolejnych losów bohaterów. Podoba mi się sytuacja między siatkarzami a głowną bohaterką, miło, że przyjeli ją z szeroko otwartymi ramionami i że każdy z nich ją bardzo polubił. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na drugi rozdział :)
http://live-fast-dont-forget-us.blogspot.com/
Cieszę się, że fabuła przypadła Ci do gustu. ;)Przeczytałam wszystkie trzy notki, rewelacyjna opowieść. ^^ Zostawiłam komentarz. Czekam na kolejne rozdziały. ;)
UsuńBtw. widzę, że kibicujesz Barcelonie! ;) Uwielbiam tę drużynę. ;3
Zgadzam się ze wszystkimi powyższymi wypowiedziami :) Po prostu jesteś fantastyczna! :D
OdpowiedzUsuńSiedzę z laptopem zamiast uczyć się na geografię i nie potrafię przestać się uśmiechać. Nie mogę uwierzyć, że blog aż tak wam się spodobał. ;)
UsuńMożna wiedzieć ile masz lat? :D Zajebiście piszesz *.*
OdpowiedzUsuńTrochę już tych wiosen minęło... ;) Dziękuję bardzo. ^^
UsuńCudooooo .... No po prostu super ;*** Czekam na kolejny rozdział <33 Jeszcze raz swietne opowiadanie ;))
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo. ;)
UsuńBardzo dobry rozdział i oczywiście ciekawie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie ;)
Usuńczekam z niecierpliwością do jutra wieczora,
OdpowiedzUsuńmoże chciałabyś zajrzeć do mnie?
dopiero zaczynam pisać http://belchatowskie-szczescie.blogspot.com/ :) pozdrawiam NN
Twoja historia świetnie się zapowiada. Zostawiłam komentarz i czekam na Twój kolejny post. ;)
Usuńlepsza? to jest genialne! czekam na wiecej :)
OdpowiedzUsuńMiałam spore wątpliwości co do tego rozdziału, ale dziękuję ;)
UsuńKolejny rozdział jutro wieczorem ;)
Aaaaaaa!!! Kocham to! Bardzo fajne, a czyta to się z taką lekkością, że...jejciu brak mi słów :))
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za przeczytanie i skomentowanie historii ;)
Usuńhehehe dobre to jest ;d czekam na cd
OdpowiedzUsuńCieszy mnie Twoja opinia ;)
Usuńuwielbiam tego bloga, już bym mogła przeczytać kolejny rozdział, nie mogę się doczekać. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. ;)
UsuńUwielbiam !!!!! Świetny rozdział :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń