czwartek, 4 października 2012

III

Epizod II.






Błagam, niech będzie druga w nocy. – pomyślałam. Spojrzałam na budzik stojący na stoliku nocnym. Szósta czterdzieści siedem. W pokoju było strasznie zimno, niepotrzebnie otwierałam w nocy okno. Wstałam, wzięłam laptopa z biurka i szybko wślizgnęłam się z powrotem pod ciepłą kołdrę. Odpaliłam Toshibę i od razu otworzyłam pocztę. Cztery nowe wiadomości. Pierwsza wiadomość była reklamą portalu allegro. Od razu skasowałam niepotrzebny e-mail. Druga wiadomość była od Doktora Maronia. Prosił o przekazanie dokumentów dotyczących mojego stażu nauczycielowi biologii. Postanowiłam zanieść mu je od razu na pierwszej lekcji. Trzeci e-mail był od Krzysia Ignaczaka.

„Aneta, pam83hnmcvjkjsdfhscv 53453mnklsd 3niuas332vvnkda doadfdmfd72nkpn da .”

Spojrzałam na ekran i próbowałam rozszyfrować wiadomość na wszelkie możliwe sposoby, ale nic z tego. Zrezygnowała włączyłam czwartą wiadomość, która została wysłana z tego samego adresu co poprzednia.

„Przepraszam, Ziomek z Kurkiem dorwali mój komputer. Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o nas i pojawisz się w środę.”

Oczywiście, że się pojawię. O niczym innym nie myślałam. Zaczęłam czytać dalej.

„Obiecałaś nam mecz. Wiesiek i Andrea się zgodzili, także szykuj się na ostry wycisk. Chłopaki już obmyślają strategię.
Lecę na trening. Buziaki.

Środa, godzina 15:00, Spodek.

PS. Jeśli Ty nie przyjdziesz do nas, my przyjdziemy do Ciebie.”

Zaśmiałam się głośno i wpisałam e-mail Krzysia do spisu kontaktów. Następnie odpisałam na wiadomość i wyłączyłam laptopa. Następnie wskoczyłam pod prysznic i zaczęłam się szykować do szkoły. Ubrałam czarne rurki, białe trampki i czerwoną bluzę z logo Hard Rock Cafe. Po porannej toalecie nadszedł czas na mój codzienny rytuał. Miska musli, szklanka soku pomarańczowego i świeża prasa. Po kilkunastu minutach byłam gotowa do wyjścia. Czekałam na Zochę, która jak zwykle się spóźniała. Dotarła za dwadzieścia ósma, więc drogę do szkoły pokonywałyśmy niemal w biegu. Wpadłyśmy do sali równo z dzwonkiem. Lekcję matematyki prowadził wicedyrektor szkoły. Zastępował Grzegorza, który był na urlopie tacierzyńskim. Zwolniłam się z ostatnich minut lekcji, żeby dostarczyć Marcinowi dokumenty. Po matematyce nadszedł czas na łacinę, chemię, biologię i wychowanie fizyczne. Na wfie zagrałyśmy w siatkówkę. Wykorzystałam tę lekcję jako trening przed środowym meczem z chłopakami. Zdawałam sobie sprawę, że gra przeciw dziewczynom z drugiej klasy liceum nie ma nic wspólnego z grą z silnymi olbrzymami, ale zawsze coś. Na ostatniej lekcji nie działo się kompletnie nic. Wychowawca jak zwykle przeglądał nasze oceny, usprawiedliwiał nam godziny. No i uwagi klasowe. Dzień bez skargi na klasę 3a to dzień stracony.

„Artur zjadł preparat na zajęciach z rozdzielaniem substancji”. – przeczytał na głos Wojtek, nasz wychowawca.

- Nie preparat, tylko cukier. Kostki cukru. – skomentował sprawca zbrodni na chemii, część klasy wybuchła śmiechem.

Po lekcji wychowawczej ruszyłam z Zośką w stronę szatni. Pod sekretariatem stał tłum piszczących uczennic i kilku innych uczniów. Ruszyłam w stronę grupy. Przed drzwiami sekretariatu stał Marcin Możdżonek razem z innym mężczyzną. Był to chyba ich fizjoterapeuta – Rafał, ale nie dam sobie ręki uciąć. Marcin rozdał kilka autografów, fizjoterapeuta cieszył się mniejszą popularnością.

- Aneta! – Marcin wypatrzył mnie w tłumie i przyciągnął do siebie.

Uczniowie stojący wokół nie kryli zdumienia. Razem z Możdżonkiem i Rafałem weszłam do sekretariatu.

- Aneto, pan Możdżonek i pan Antczak powiedzieli mi o twoim wyjeździe. To ogromny sukces. Oczywiście wszystkie nieobecności zostaną usprawiedliwione przeze mnie. Cieszę się, że reprezentujesz naszą szkołę. – dyrektor ciągnął swój monolog a ja zupełnie nie miałam pojęcia o czym on mówi. 

W sekretariacie spędziliśmy 20 minut. Ja siedziałam cicho i przysłuchiwałam się rozmowom panów. Przed wejściem do pokoju czekało już tylko kilkoro uczniów. Marcin z anielską cierpliwością rozdawał autografy i pozował do zdjęć. Na końcu korytarza czekała Zocha z moją kurtką w ręce. Wstydziła się podejść, ale zaciągnęłam ją siłą i przedstawiłam towarzyszom. W życiu nie widziałam na jej twarzy takiego uśmiechu. Marcin z Rafałem wrócili do Katowic, a ja z Zośką wracałam do domu.

-Widziałaś?! Podał mi rękę! On nią blokuje! – przyjaciółka niemalże frunęła. 

Była podekscytowana tak jak ja w poniedziałek, na pierwszym spotkaniu. Zresztą – nadal jestem. Po powrocie do domu opowiedziałam o wszystkim mamie i włączyłam komputer. Napisałam wiadomość do Ignaczaka. Chciałam wiedzieć o czym mówił Marcin w szkole. Odpaliłam facebook’a. 36 nowych zaproszeń do znajomych, jeszcze więcej ‘Lubię to!’ przy moich postach i zdjęciach. Jeszcze o ósmej rano nie wiedzieli kim jestem. Na profilu Zośki pojawiło się jej zdjęcie z Marcinem. Ona ledwo wchodziła w kadr, on ledwo się mieścił. Polubiłam zdjęcie. Chwilę później odezwał się mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Kacpra. Nadusiłam palcem zieloną słuchawkę na ekranie telefonu i przyłożyłam aparat do ucha.

- Cześć, piękna. Masz może czas?

- Mam godzinę, może dwie. - uśmiechnęłam się. - Starczy?

Umówiliśmy się w parku o siedemnastej. Kacper punktualnie pojawił się w wybranym miejscu. Poszliśmy się przejść, myślałam, że to zwykły spacer, ale zauważyłam, że wszystko jest już zaplanowane. Przeszliśmy przez park, obeszliśmy supermarket i weszliśmy w główną ulicę. Doszliśmy do jej końca i skręciliśmy w lewo. Dopiero teraz zorientowałam się gdzie idziemy. Zmierzaliśmy w kierunku domu Kacpra.

- Ostatnia okazja. – powiedział mój towarzysz, kiedy dotarliśmy na miejsce.

Z miejsca wdrapałam się na nasz domek na drzewie, który znacznie zmalał od mojej ostatniej wizyty. Zwiedziłam każdy możliwy zakątek domu, nie wierzyłam, że go sprzedają. Kilkanaście minut po dziewiętnastej pożegnałam się z Kacprem i ruszyłam w stronę domu. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam niemal od razu. Obudziłam się o dziewiątej dwanaście. Zaspałam. W pierwszej chwili spanikowałam – nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się coś takiego, ale z drugiej strony… I tak miałam zwolnić się z dwóch ostatnich lekcji, ponieważ miałam się wstawić wyjątkowo wcześnie w Spodku ze względu na mecz. Dzień niesamowicie się dłużył w oczekiwaniu na spotkanie z chłopakami. O czternastej sześć wsiadłam do autobusu. Kilkanaście minut później wysiadłam w Katowicach i ruszyłam w kierunku sportowego obiektu. Weszłam machając ochroniarzowi w czarnym kombinezonie identyfikatorem przed twarzą. Usiadłam w fotelu na korytarzu i wyjęłam mapkę. Przestudiowałam ją szukając jakiegoś pokoju dla personelu. Sala numer 3 wydawała się być odpowiednia więc ruszyłam jej szukać. Przeszłam kilka metrów i poczułam, że ktoś mnie podnosi i przerzuca sobie przez ramię. Zaczęłam okładać napastnika pięściami po plecach, ale porywacz się nawet nie przejął. Od razu poznałam śmiech Zbyszka. Był bardzo charakterystyczny. Wystarczyło, że coś go rozbawiło i już śmiała się cała grupa w zasięgu jego głosu.

- Puść mnie. – podjęłam kolejną próbuję oswobodzenia się, ale Bartman ani nie drgnął. 

Silna bestia.

- Zobaczysz, zaraz coś ci przeskoczy tu i tu. – dźgnęłam go w dwa miejsca: łopatkę i kark – I potrzebny będzie lekarz. I wszystko będzie na mnie. Puszczaj!

Zaczęłam się szamotać jak dziecko. Po minucie walki poddałam się – nie miałam żadnych szans. Postawił mnie na ziemi dopiero przed pokojem z numerem 25 i ludzikiem na drzwiach. Łazienka? – pomyślałam rozbawiona. Bartman otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Weszłam do pokoju i prawie dostałam oczopląsu. Gorąco jak w saunie, wszędzie porozrzucane ubrania i obuwie a do tego półnadzy siatkarze przebierający się przed treningiem.

- Jeśli myślicie, że to posprzątam, to grubo się mylicie. – wskazałam na stertę ubrać w centralnej części sali.

Panowie roześmiali się i wrócili do zmiany garderoby.

- No przebieraj się, rozgrzewka i gramy – rzucił Jarosz.

-Tutaj?

- Zamkniemy oczy. – wyszczerzył się Ziomek.

Wywróciłam oczami, otworzyłam torbę i wyjęłam z niej ubrania. Ubrałam to co zwykle na lekcję wfu. Jaskrawo-różowe spodenki (prezent od Zochy, która miała dość mojej szaro-burej garderoby) i biały, luźny t-shirt. Założyłam porządne, sportowe buty, które nabyłam na początku września. Czułam cały czas na sobie wzrok chłopaków, dlatego przebierałam się najszybciej jak mogłam.

- Widzę, że pełna profeska. – zaśmiał się Kubiak, który zauważył ochraniacze na kolanach.

- Zamierzam dzisiaj was wszystkich pokonać. Więc… kto z kim gra?

- Ja, Ty, Jarosz, Igła, Ruciak  i Winiarski. – odpowiedział mi Piter.

- Nie ma mowy! Nie tak się umawialiśmy. Co to w ogóle jest za ustawienie? – wrzasnął Bartman.

Panowie zaczęli gorąco dyskutować.

- Ej, eeej! Załatwmy to jak dorośli a nie się na siebie wydzieramy.

- Racja. Rezerwuję! – przyciągnął mnie do siebie Zbyszek.

Igła kiwnął głową z politowaniem, a ja nie mogłam przestać się śmiać.

- To może po każdym secie będziemy się zmieniać? – zaproponował Możdżonek. 

Kapitan zabłysnął porządnym pomysłem.Panowie przytaknęli, ale ZB9 nie odstępował mnie na krok. Wyszliśmy z szatni całą grupą, Zibi wziął mnie za rękę, zachichotał jak nastolatka widząc zdezorientowanego Nowakowskiego i ruszył przodem ciągnąc mnie za sobą. Weszliśmy na ogromną salę i rozpoczęliśmy rozgrzewkę. Same ćwiczenia i rozciąganie mnie zmęczyły, ale udawałam twardą. Po kilkunastu minutach rozpoczęliśmy grę. Pół sztabu rozsiadło się wygodnie na trybunach. Obstawiali wyniki. Pierwsza zagrywka – as serwisowy w wykonaniu Ruciaka. Cholera, ten to potrafił zaskoczyć. Trener pochwalił Michała, po czym ten zaserwował ponowie. Po drugiej stronie siatki były małe problemy z przyjęciem, ale dali radę i Jarosz potężnym uderzeniem przerzucił piłkę na naszą stronę boiska. Ignaczak perfekcyjnie przyjął piłkę. Szybko podbiegłam i wystawiłam ją na lewe skrzydło, do Zbyszka który wycelował w  prawy róg boiska przeciwników i zdobył punkt.

- Pięknie! – pochwalił mnie Michał Winiarski.

Uśmiechnęłam się i ponowie skupiłam na grze. Tym razem Ruciak przestrzelił. Po kilkunastu minutach gry nadeszła czas na moją zagrywkę. Zagrywka przeszła na drugą stronę boiska, ale oczywiście była łatwa do odebrania. Nie potrafiłam uderzyć z taką siłą, jak oni. Później, stojąc pod siatką zorientowałam się, że choćbym wyskakiwała do bloku jak Nowakowski, to i tak moje dłonie będą zaledwie kilka centymetrów nad siatką. Załamałam się trochę i postanowiłam skupić na porządnym wystawianiu. Mój zespół wygrał 29:27 w pierwszym secie. Byłam wykończona, mimo, że najmniej tam robiłam. Siatkarze byli rozbawieni moim stanem. Wlałam  w siebie litr wody, położyłam się na podłodze i ledwo 
dychałam.

- Nigdy więcej. – powiedziałam głośno.

Po dłuższej przerwie wróciliśmy na boisko. Zmieniłam drużyny, przeszłam na stronę Nowakowskiego. Zadowolony Piotr pokazał język Bartmanowi. Jak dzieci… – zauważyłam rozbawiona. Rozegraliśmy kilka naprawdę ładnych akcji. Piłka była po naszej stronie. Kubiak przyjął i podał ją mnie. Bartman i Żygadło po drugiej stronie byli pewni, że wystawię Jaroszowi ale wykorzystałam sytuację i przerzuciłam piłkę przez siatkę celując w puste miejsca na boisku.

- Ale was porobiła dziewczyna. Wstyd.  – zaśmiał się trener z trybun.

Cieszyłam się jak dziecko. Piter był zachwycony. To nic, że zdobyłam nie więcej niż 3 punkty w całym meczu. Byłam zadowolona. Nie udało nam się ustalić wyniku ze względu na ciągłe zmienianie drużyn. Po treningu sztab i prawie wszyscy siatkarze wyszli z sali. Ja nie miałam siły się ruszyć, więc kontynuowałam leżenie na boisku.

- Wstawaj. – Bartman wyciągnął ku mnie rękę.

Pokręciłam przecząco głową. Zbyszek położył się obok mnie.

- Dobrze dziś grałaś.

- Wyczuwam sarkazm. - zaśmiałam się.

- Mówię poważnie. Chłopakom się podobało, musimy to koniecznie powtórzyć.

- Za miesiąc, jak mój stan się poprawi, czemu nie? – nadal z trudem łapałam oddech.

Po kilku minutach z trudem wstałam z podłogi. Bartman zrobił dokładnie to samo i ruszyliśmy w stronę szatni.

- Piter cię bardzo polubił.

- Też go bardzo lubię. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą Zbyszkowi. 

Skrzywił się. Coś mu nie pasowało. Szatnia była pusta. Zdjęłam ubrania i ruszyłam pod prysznic. Byłam cała mokra, w życiu tak się nie zmęczyłam. Po chwili wróciłam do głównej części szatni. ZB9 siedział na ławce i z uwagą obserwował każdy mój ruch. Był już gotowy do wyjścia. Szybko się ubrałam i wyszliśmy na korytarz.

- Wiesz, Zbyszek… mam takie małe pytanie.

Wyraźnie się ożywił i zachęcił do mówienia.

- Był dziś u mnie w szkole Marcin i załatwiał jakiś wyjazd. Nikt mi nie chce nic powiedzieć. 

Wiesz o co chodzi?

- Przykro mi, nic ci nie mogę powiedzieć.

- Cholera! Albo mi powiecie o co chodzi albo nigdzie nie jadę. – zdenerwowałam się. 

Chyba byłam zbyt zmęczona na ten temat. Bartman tylko pokręcił przecząco głową i powiedział, że niedługo się wszystkiego dowiem. Zrezygnowałam ze śledztwa.

- Widzimy się w piątek?

- Może. - odpowiedziałam krótko.

- Jak to może? Jak to może?! – atakujący reprezentacji zaczął mnie łaskotać. 

Zaczęłam piszczeć jak dziecko, na szczęście Spodek był już prawie pusty.

-Już dobrze, przyjdę, przyjdę!

- Zuch dziewczyna. – zaśmiał się Zbyszek, który nadal trzymał mnie w objęciach.

Próbowałam jeszcze go podejść kilka razy i podpytać o ten wyjazd, ale milczał jak grób. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i wyszliśmy na parking. Był prawie pusty, gdzieniegdzie stało kilka aut. Wymieniliśmy się ze Zbyszkiem numerami, żeby być w kontakcie. Nagle do Zbyszka podbiegła niska blondynka. Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem, więc tylko pomachałam Bartmanowi, wsiadłam do auta i ruszyłam. Wyjeżdżając z parkingu w lusterku widziałam, że para się kłóci. Wcisnęłam pedał gazu i odjechałam.

________________________________________________________________________

Kolejna część pojawi się jutro wieczorem, obiecuję, że będzie lepsza! :)

55 komentarzy:

  1. Zapowiada się nieziemsko ^^ Masz talent, oby tak dalej!!! Czekam z niecierpliwością na kolejne części ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. super, czekam na jutrzejszy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam ten stan w trakcie czytania Twoich rozdziałów, nie jestem wtedy wstanie przestać się uśmiechać! :) Czekam na kolejny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie. ;) Ogólnie dziękuję, za promocję na facebook'u. Gdyby nie Ty, licznik odwiedzin nie przekroczyłby dziesięciu osób. :D

      Usuń
    2. Nie przesadzaj, a historia Anety jest bardzo dobra i fajnie, że dużo osób będzie miało szansę ją przeczytać! :)

      Usuń
    3. Mówię zupełnie poważne. ;) Jeszcze raz dziękuję za wszystko.

      Usuń
  4. Bardzo fajna historyjka! :))
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahah <3 Uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba. ;)Dziękuję, za komentarz. ^^

      Usuń
  6. Łaaał! Jestem pod wrażeniem! Bardzo Mi się podoba, n pewno odwiedzę jutro Twojego bloga ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz ile radości sprawia mi czytanie takich komentarzy. ;)

      Usuń
  7. Świetna, historia, jedna z najlepszych jakie czytam (a jest ich naprawdę sporo!) :D Fajnie, że rozdziały pojawiają się jak na razie codziennie! :) Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz bardzo ładne imię, Alicjo. ;) Cieszę się, że tak oceniasz moją pracę. Będę starała się dodawać jeden rozdział dziennie, ;)

      Usuń
  8. Piszesz świetnie i fajnie, że są często rozdziały, mam nadzieję, że w miarę możliwości zostanie już tak! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję, robię co w mojej mocy. ;)

      Usuń
  9. jeju twoja historia jest jedną z tych niewielu gdzie po skończeniu czytania rozdziału zastanawiasz się dlaczego się już skończył ?! Ja chce więcej! :D Na prawdę mi się bardzo podoba :) Jedynie znalazłam jedną nieścisłość, Aneta przyjechała autobusem, a odjechała autem ? Może się czepiam i w sumie totalnie mi to nie przeszkadza, ale możliwe, że coś źle zrozumiałam, bo czytam zwykle zbyt szybko i omijam pewne fakty :)
    Anyway na pewno blog jest tym, na które wchodzę codziennie z niecierpliwością!
    Vivianna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się. ;) Oj, tutaj masz absolutną rację. Podczas pisania na Wordzie musiałam pomylić wątki no i wkradł się błąd. Przepraszam. ;

      Usuń
    2. Nie przepraszaj! Zwykle na blogach literówki i błędy ortograficzne są na porządku dziennym, a u Ciebie nic nie wyłapałam! Twój styl pisania powoduje to, że każdy chce więcej i więcej, także takie coś nie wiem czy można nazwać błędem :D
      Życzę weny!
      Vivianna

      Usuń
    3. Cieszę się, że uważnie czytasz bloga. Jeśli wyłapiesz jakieś błędy - koniecznie napisz, będę miała nauczkę na przyszłość. ;)

      Wena jest, ale pojawia się w najmniej odpowiednich momentach. ;)

      Usuń
  10. Jak już wcześniej mówiłam, jestem Twoją fanką! Uwielbiam to w jaki sposób piszesz i doprowadzasz mnie każdym słowem do uśmiechu, zamieniając mój ciężki dzień i zły humor, na szerokiego banana na twarzy :D
    Resztę fanów Twojej opowieści zapraszam do zalajkowania fan page'a bloga :) http://www.facebook.com/pages/Kiedy-marzenia-staj%C4%85-si%C4%99-rzeczywisto%C5%9Bci%C4%85/125061987643046?fref=ts

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetnie, że moje wypociny poprawiają Ci humor. ;) Dziękuję za założenie tego fan page'a. Mogłabym poznać Twoje imię czy wolisz pozostać anonimowa? :)

      Usuń
    2. Tak, jestem Oliwia :) A przejąć go możesz w każdej chwili :) Dużo czasu Ci nie zajmie, bo tylko wystarczy udostępnić post z nowym rozdziałem, co zajmuje 30s :) A zrobisz to zawsze prędzej, bo od razu po dodaniu posta :)

      Usuń
    3. Wolałabym prowadzenie zostawić Tobie, Oliwio. ;) Świetnie sobie radzisz. ^^

      Usuń
    4. No pewnie, przeciez potrzeba wiele umiejętności do pełnienia tej funkcji - umiejętność obsługi facebook'a, co jest przecież nie lada wyczynem w tych czasach :D

      Usuń
    5. Hah, no tak, masz rację. ;) Nadal jednak jestem za tym abyś to Ty prowadziła tę stronę. Nie wypada chyba, żeby autor prowadził fan page własnej historii. ;)

      Usuń
    6. Hmm, chyba tak właśnie jest przyjęte, wtedy fani dowiadują się o wszystkim najszybciej i ' pierwszej ręki'. Czasami czytelnicy chcą też o coś zapytać autora :) Wielu autorów książek prowadzi swoje fan page'e. Albo chociaż weźmy takich siatkarzy jak Igła, czy Bartek :D Oczywiście mogę się tym dalej zająć, ale w każdej chwili możesz napisać, to przekażę Ci władzę ;D

      Usuń
    7. Haha, może i trenuję siatkówkę, ale do Krzysia i Bartka to mi daleko. ;) Serdecznie dziękuję! Zapamiętam. ;3

      Usuń
  11. to jest GE-NIAL-NE ! ! ! Dziewczyny wyżej mają rację - najbardziej realne opowiadanie :) ja :d ale Zbyszek to zazdrosny jest :p no normalnie z Pitem jak dzieci :P a ta blondynka to Aśka"? :) czekam z niecierpliwością na następne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za tę opinię.^^ Pisząc o blondynce nie miałam na myśli partnerki Bartmana, Joasi Michalskiej. ;)

      Usuń
  12. Przeczytałam wszystko od początku i muszę powiedzieć, że wciągnęło mnie i nie mogę doczekać się kolejnych losów bohaterów. Podoba mi się sytuacja między siatkarzami a głowną bohaterką, miło, że przyjeli ją z szeroko otwartymi ramionami i że każdy z nich ją bardzo polubił. :)
    Zapraszam do mnie na drugi rozdział :)
    http://live-fast-dont-forget-us.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że fabuła przypadła Ci do gustu. ;)Przeczytałam wszystkie trzy notki, rewelacyjna opowieść. ^^ Zostawiłam komentarz. Czekam na kolejne rozdziały. ;)

      Btw. widzę, że kibicujesz Barcelonie! ;) Uwielbiam tę drużynę. ;3

      Usuń
  13. Zgadzam się ze wszystkimi powyższymi wypowiedziami :) Po prostu jesteś fantastyczna! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siedzę z laptopem zamiast uczyć się na geografię i nie potrafię przestać się uśmiechać. Nie mogę uwierzyć, że blog aż tak wam się spodobał. ;)

      Usuń
  14. Można wiedzieć ile masz lat? :D Zajebiście piszesz *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę już tych wiosen minęło... ;) Dziękuję bardzo. ^^

      Usuń
  15. Cudooooo .... No po prostu super ;*** Czekam na kolejny rozdział <33 Jeszcze raz swietne opowiadanie ;))

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo dobry rozdział i oczywiście ciekawie piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. czekam z niecierpliwością do jutra wieczora,
    może chciałabyś zajrzeć do mnie?
    dopiero zaczynam pisać http://belchatowskie-szczescie.blogspot.com/ :) pozdrawiam NN

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja historia świetnie się zapowiada. Zostawiłam komentarz i czekam na Twój kolejny post. ;)

      Usuń
  18. lepsza? to jest genialne! czekam na wiecej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam spore wątpliwości co do tego rozdziału, ale dziękuję ;)

      Kolejny rozdział jutro wieczorem ;)

      Usuń
  19. Aaaaaaa!!! Kocham to! Bardzo fajne, a czyta to się z taką lekkością, że...jejciu brak mi słów :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za przeczytanie i skomentowanie historii ;)

      Usuń
  20. hehehe dobre to jest ;d czekam na cd

    OdpowiedzUsuń
  21. uwielbiam tego bloga, już bym mogła przeczytać kolejny rozdział, nie mogę się doczekać. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Uwielbiam !!!!! Świetny rozdział :-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń