piątek, 19 października 2012

XVIII


Epizod XVII.

Wszyscy zebrani zaciekawieni odwrócili się w naszą stronę. Rozglądałam się nerwowo nie wiedząc o co chodzi.

- Po pierwsze, Aneta i ja chcemy podziękować wszystkim za przybycie. – powiedział głośno Zbyszek uśmiechając się. – Po drugie, chcemy podzielić się z wami radosną wiadomością. W naszej wielkiej, sportowej rodzinie już wkrótce pojawi się nowy człowiek.

Zośka wysyłała mi jakieś znaki chcąc się dowiedzieć o co chodzi, ale ja sama nie miałam pojęcia o czym mówi Zbyszek.

- Jak to nowy człowiek? – zapytał głośno Piter.

- Nasz brat, przyjaciel i kolega z boiska zostanie ojcem. – ZB9 wskazał palcem na Jakuba.

Nagle wszyscy zebrani zaczęli krzyczeć i świętować. Jaroszowie odbierali gratulacje, byli bardzo szczęśliwi.

- Nie mogłeś mi powiedzieć? – zapytałam Zibiego patrząc na dumnego rudowłosego Kubę.

- Obiecałem milczeć jak grób. – wyszczerzył się.

Ruszyłam pogratulować Jaroszowi i jego żonie po czym ruszyłam w stronę barku. Wznieśliśmy uroczysty toast. Ciężarna musiała zadowolić się pomarańczowym sokiem, ale najwyraźniej z chęcią zrezygnowała z picia alkoholu.

- Kamień z serca. – powiedział Piotr, który właśnie stanął obok mnie.

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

- Bałem się, że Zibi mówi o Tobie. Przez chwilę pomyślałem, że to Ty jesteś w ciąży.

- Aż tak grubo wyglądam? – uśmiechnęłam się, próbując obrócić całą sytuację w żart.

- Jakiś problem, Piter? – zapytał ostro Zbyszek. – Przeszkadzałoby Ci to?

- Hej, spokojnie. – złapałam Zibiego za ramię. – Przecież tylko żartujemy.

Starałam się opanować sytuację, ale Nowakowski mi nie pomagał. Mierzył Bartmana przez chwilę wzrokiem po czym poszedł do Łukasza, który stał niedaleko wyjścia na balkon.

- Będziecie się sprzeczać o takie głupoty? – jęknęłam.

- Nie. Chyba nie. – westchnął i wziął kolejny łyk ze swojej szklanki.

Grają w jednej drużynie, muszą się jakoś dogadać.

- Przez cały wieczór nie zamieniłem ani słowa z Miśkiem, Twoja przyjaciółka ukradła mi Kubiaka. – zaśmiał się.

- Ja też Cię tak ukradłam Michałowi? – zapytałam wesoło.

- Tak jakby. – odpowiedział i pocałował mnie w policzek.

Kilkanaście minut po godzinie drugiej goście zaczęli opuszczać mieszkanie dziękując za zaproszenie. Ja w duchu dziękowałam wyrozumiałym sąsiadom. Salon i kuchnia wyglądały jak po napadzie grupy głodnych studentów. Wszędzie walało się jedzenie, butelki, szklanki.

- Pobojowisko. – skomentował głośno Zbyszek.

Westchnęłam i zabrałam się za sprzątanie.

- Zostaw. – Zibi złapał mnie za rękę i odciągnął od bałaganu. – Zajmiemy się tym jutro.

Kiwnęłam głową zgadzając się. Byłam wykończona.  Głośno ziewnęłam i ruszyłam pod prysznic. Po wyjściu z łazienki szybko wskoczyłam do łóżka. Moje oczy same się zamykały. Po chwili dołączył do mnie Zbyszek. Przyglądałam się jego odbiciu w lustrze wiszącym nad nami.

- Dobranoc. – pocałował mnie i zamknął oczy.

- Ktoś musi zgasić światło. – westchnęłam i odrzuciłam kołdrę próbując wstać.

- Pieprzyć światło.

Bartman przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Zasnął niemal od razu, ja zresztą też.
Obudziłam się przed jedenastą.

- W samą porę. – powiedział Zbyszek stojąc przed łóżkiem ze śniadaniem.

Podał mi je i usiadł na łóżku.

- Sam to zrobiłeś? – zapytałam.

Na małym stoliku znajdowały się naleśniki, sok pomarańczowy i słoik dżemu.

- Musisz od czasu do czasu zjeść jakieś porządne śniadanie.

- Nie zjem tyle. Przynieś drugi talerz. – uśmiechnęłam się.

Zjedliśmy wszystko co przygotował. Szybko się ubrałam i zabrałam się za sprzątanie. Część salonu zdążył ogarnąć Zbyszek – butelki zniknęły, a wszystkie naczynia zostały przeniesione do kuchni.

- Jakieś plany na dziś? – zapytał mnie Bartman.

Wzruszyłam ramionami.

- W sumie nic. Studia zaczynam w poniedziałek,  pracy jeszcze nie mam.

Po posprzątaniu pokoju postanowiłam zadzwonić do Zośki. Byłam ciekawa jak dała sobie radę i czy jest już w Warszawie.

- Czy Ty tam siedzisz z Kubiakiem? – zapytałam rozbawiona słysząc głos Miśka w słuchawce.

Zocha przytaknęła i powiedziała, że zostaje na weekend w Rzeszowie.

- Trzeba było powiedzieć,  zadzwoniłabym później. – powiedziałam uśmiechając się.

Zibi stojąc przede mną gestykulował próbując mi coś przekazać.

- Zbyszek każe pozdrowić Miśka. – zaśmiałam się.

Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę po czym rozłączyłam się.

- Widzę że Michał wziął się za siebie. – stwierdził dumnie Bartman. – Szkoda, że tylko Michał.

- Nadal jesteś zły na Piotra? – skrzywiłam się. - Przecież nie powiedział nic złego.

- Nie jestem zły. Raczej sfrustrowany albo zirytowany. Nieważne. – uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie.

Sobota minęła bardzo szybko. W południe sprzątaliśmy a wieczór spędziliśmy na kanapie. W niedzielę zadzwonił do mnie jakiś mężczyzna z jednej z sieciówek  do której składałam CV. Dostałam pracę. Pracowałam we wtorki, środy i czwartki od czternastej do dwudziestej drugiej.  Ucieszyłam się  z takich godzin pracy – nie kłóciły się z moimi wykładami i planami. Zbyszek był mniej zachwycony, ale nie zamierzałam rezygnować z pracy.
W poniedziałek wstałam o szóstej rano. Ubrałam się i zjadłam dwa jabłka. Założyłam trencz i baleriny, a później wyszłam na zewnątrz. Na dworze było chłodno, ale nie przejmowałam się tym. Lubiłam jesień. Ruszyłam w kierunku małego sklepu. Kupiłam trochę owoców, sok i gazetę. Dwadzieścia minut po siódmej byłam już w domu.

- Dzień dobry. – uśmiechnęłam się widząc Zbyszka opierającego się o ścianę. – Wyspany?

- Niezbyt. – pokręcił głową.

Usiadł naprzeciwko mnie i otworzył gazetę. Ruszyłam do kuchni po sok.

- Czytałaś to?! – zapytał głośno.

Wiedziałam na jaki artykuł wpadł Zbyszek. Na szesnastej stronie gazety widniał wielki napis  „Po Grozerze pozostał w Resovii tylko numer.”.

- Co za… - nie dokończył swojego zdania.

- Ma tupet facet. – zaśmiałam się.

Miałam dobry humor. Grozer był genialnym siatkarzem, ale nie niezastąpionym. Byłam pewna, że Resovia sobie bez niego poradzi, zwłaszcza, jeśli mają Zibiego, jednak zdziwiło mnie zachowanie Plińskiego. Lubiłam go, myślałam, że jest wystarczająco obyty, żeby zachować takie uwagi dla siebie. No cóż… Myliłam się.

- Jeszcze zobaczymy. – powiedział Bartman szczerząc się.

- Całkiem zapomniałam. Krzysiek dzwonił.

- Do mnie? – zapytał zdziwiony.

Przytaknęłam i podałam mu telefon.

- Oddzwonię później.

Przed ósmą przebrałam się i uszykowałam do wyjścia.

- Może zostałabyś jeszcze chwilę? – zapytał Bartman.

- Jest tylko jedna okazja, żeby zrobić dobre, pierwsze wrażenie. – uśmiechnęłam się.

- Chociaż dwadzieścia minut. – powiedział zagradzając mi drogę i przyciskając mnie do ściany.

- Miłego dnia. – pocałowałam go i uciekłam zamykając za sobą drzwi.

Ruszyłam w stronę parkingu.  Wsiadłam do Chryslera i dokładnie przestudiowałam mapę miasta. Odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę mojej uczelni. Na miejscu załatwiłam kilka spraw i ruszyłam do pierwszej sali. Nie wiedziałam kompletnie w którą stronę się kierować. Zaprowadziła mnie miła dziewczyna, która jak się okazało później jest również w mojej grupie. Dzień na uczelni minął szybko, o godzinie czternastej wracałam już do domu.

- Już po treningu? – zapytałam widząc w salonie Zbyszka i Krzyśka.

- Widziałaś? – Igła pomachał mi przed twarzą gazetą ze zdjęciem Daniela Plińskiego.

Ignaczak uwielbiał takie sensacje.

- Rozjedziemy ich w czwartek! – krzyknął pewny siebie.

- Ja na pewno. – uśmiechnął się Zibi.

- Zapowiada się ciekawy mecz. – zaśmiałam się.

- Przyjdź koniecznie. – powiedział podekscytowany Krzysiek.

- Będę w pracy. – na samą myśl o tym skrzywiłam się.

- Mówiłem, żebyś zrezygnowała. – wypomniał mi Zbyszek.

Pokazałam mu język i poszłam się przebrać.

- Piter nie będzie grał, więc jak coś to będzie relacjonował. – powiedział Igła, kiedy wróciłam.

- Nie wyjdzie jeszcze na boisko? – myślałam, że jest już lepiej. – Szkoda… Tak się szykował na ten mecz.

- Jak tam zajęcia? – zapytał Zibi zmieniając temat.

- Nie jest źle. – uśmiechnęłam się siadając na kanapie obok niego.

- Lecę, bo żonka się niepokoi. – stwierdził nagle Krzysiek zerkając w telefon.

Zbyszek odprowadził go do drzwi a ja skorzystałam z wolnego miejsca i rozłożyłam się na całej kanapie.

- Uciekłaś mi rano. – powiedział  Bartman wracając do salonu.

- Trzeba było zakluczyć drzwi. – uśmiechnęłam się kiedy do mnie podszedł.

- Zakluczone. – stwierdził z szerokim uśmiechem na twarzy i szybkim ruchem zdjął swoją koszulkę.

________________________________________________________________________

Polub historię Anety - Kiedy marzenia stają się rzeczywistością. :3

Bardzo, bardzo Was przepraszam za spóźnienie. Odwiedziła mnie przyjaciółka ze swoją niedawno narodzoną córeczką. ;) 
Jeszcze raz bardzo przepraszam!

32 komentarze:

  1. Świetny rozdział!!!! Czekam na kolejną część...... Proszę i błagam o dłuższe rozdzialy..... Buziaczki Nina

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, jak zawsze .. zaskoczyło mnie to z panią Jarosz w ciąży, oczywiście pozytywnie! Pozdrawiam : )

    OdpowiedzUsuń
  3. a myślałam, że zaręczyny będą ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Od razu na początku chciałam przeprosić Cię, że dopiero dzisiaj komentuje. Mam bardzo słaby internet, który lubi robić mi psikusy, a wczoraj bawił się w chowanego także dopiero dzisiaj jest komentarz.
    Coś czułam, że Kuba zostanie ojcem :) Reakcja Piotrka mnie nie zaskoczyła, ale może nie tyle cieszę się, co po prostu dobrze, że Zibi interweniuje, bo takie docinki są idiotyczne. Fajnie, że włączasz do opowiadania takie drobnostki z życia codziennego, tutaj mowa o artykule. Nie będę wypowiadać się na jego temat, ale wzmianka o nim w opowiadaniu, powoduje, że ma wrażenie czytania o czymś co kiedyś się zdarzyło.
    Pozdrawiam i czekam
    Vivianna ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz przepraszać. ;) Dziękuję bardzo i pozdrawiam ciepło. ;3

      Usuń
  5. I na szczęście to nie zaręczyny! :) Ohh, a już myślałam, że to ja się spóźniłam na rozdział, a tutaj widzę, że czasowo idealnie dla mnie :D Rozdział sympatyczny, ale czekam na jakiś zwrot akcji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To by było zbyt oczywiste. ;) Nie, nie. Dzisiaj to moja wina, wrzuciłam godzinę po obiecanym czasie. Nie mogłam się oderwać od tego maleństwa, które do mnie przyjechało. ^^

      Dzięki i pozdrawiam. ;>

      Usuń
  6. Ahh, na samym początku, chciałabym Ci pogratulować przekroczonych 20.000 wejść na bloga! :) Rozdział jak zwykle nic dodać nic ująć (no może ewentualnie wydłużyć :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki. ;> Cieszę się jak dziecko, kiedy widzę statystyki. ^^

      Usuń
  7. Hmmm, czyżbyśmy spodziewały się małych Bartmanków? Byłoby genialnie. I świetny pomysł na Zośkę i Dzika. Tak inaczej. Raczej z Cichym Zośka by się nie dogadała :D Przynajmniej ty regularnie dodajesz rozdziały... Czytam też inne opowiadania, i nigdy nie wiesz kiedy będzie następny wpis. Czekam z niecierpliwością, bo rozdział boski (i wcale nie za krótki). Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ciąży jest żona miedzianego Kuby, a nie Aneta. ;) Dziś się spóźniłam, jestem na siebie zła. ;<

      Pozdrawiam gorąco. <3

      Usuń
  8. wybaczamy :D
    hmm spodziewałam się, że taką nowinę ogłoszą ^^
    czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciągle mnie zaskakujesz! żałuję, że dodajesz tylko jeden rozdział dziennie :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Swietny ;** Nic dodać nic ująć ;* <33

    OdpowiedzUsuń
  11. Proszę, proszę. :D
    Bartman zazdrosny... ;>
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy dla wątku ciąży pani Jaroszowej inspiracją była córeczka przyjaciółki? ;>
    Rozdział świetny, miło się go czytało, tylko wciąż mnie zachowanie Pitera nurtuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... chyba tak. ;) W opowiadaniu jest wiele momentów, które zdarzyły się w moim życiu, ale oczywiście obecność siatkarzy jest zmyślona. ^^

      Dzięki. ;>

      Usuń
  13. Niestety komentuje dopiero dziś, bo wczoraj mój internet robił mi psikusy :/ Najwspanialszy blog z taką historią na świecie! :)) Epizod bardzo ciekawy. Fajnie, że rodzinka siatkarzy się powiększy :D Zachowanie Pita mnie nie zaskoczyło, dobrze że Zibi interweniuje. Misiek i Zosia? Yeah! Będzie się działo, a w zasadzie już się dzieje. Jejciu...zakochałam się w Twoim blogu bez opamiętania! ;) Ajć ten ZB9! Śniadanko do łóżka...mhm...urocze. Na końcu rozdziału Zibi zdejmuje koszulkę, a moja wyobraźnia działa na najwyższych obrotach(jakoś to dziwnie zabrzmiało) :P wszystko jest idealne, znaczy takie jak być powinno. Oby tak dalej! Pozdrawiam bluberrysmile :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetnie! Sorry, ze wczesniej nie pisaalamale mialam duzo zajec :( zapraszam do mnie na rozdział8 :* pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. OOO, Jarosz będzie miał dzidziusia *_*. Super się ten blog rozwija : >. Proszę nie kończ nigdy pisać bo ja nie przeżyję bez tego bloga : d. Wciągnęło mnie to maksymalnie i czekam na więcej, więcej, więcej! : ). Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  16. nie miałam przez parę dni dostępu do komputera, więc jak tylko wróciłam i włączyłam komputer to zajrzałam tutaj i wszystko nadrobiłam !
    Blog jest świetny! Wracam do Ciebie za 4 godz, na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam,
    A. :)

    OdpowiedzUsuń