środa, 31 października 2012

XXX


Epizod XXIX.

Listopad minął szybko, grudniowe dni jeszcze szybciej. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Wszystko szło po mojej myśli. Wracałam do mamy dwudziestego siódmego, żeby spędzić z nią jeden, świąteczny dzień. Wielki stres czekał mnie dwudziestego ósmego grudnia – Zbyszek chciał przedstawić mnie swojej rodzinie. Oprócz rodziców Bartmana, których już znałam miało pojawić się spore grono innych krewnych Zibiego. Zajęcia na uczelni bardzo mnie nudziło – byłam zbyt podekscytowana zbliżającą się gwiazdką, żeby skupić się na wykładach. Wszystkie prezenty i transakcje  z nimi związane załatwiłam na początku grudnia. Cieszyłam się, że mam to z głowy, ale przez cały miesiąc musiałam pilnować Zbyszka. Szperał po szafkach i półkach niczym kilkuletni dzieciak nie mogący doczekać się otwieranie prezentu.

- Jak znajdziesz,  to oddam ten prezent. – krzyknęłam słysząc trzask w garderobie.

Po kilku minutach wyszedł zrezygnowany.

- Mogłam Ci nie mówić, że wszystko już mam gotowe. – westchnęłam przerzucając stronę gazety.

W sklepach nadal trwał zakupowy szał. Spanikowani, spóźnieni ludzie szamotali się między regałami. Te święta dokładnie sobie zaplanowałam, póki co wszystko szło według ustalonego planu. Jutro rano miała przyjechać zamówiona przez nas choinka – jeszcze nie wiemy jakim cudem gigantyczny, srebrny świerk zmieści się do windy. Kiedy choinka będzie już stała wmieszamy się w tłum ludzi i zakupimy bombki i inne ozdoby choinkowe.


W czwartek, dwudziestego o dziewiątej rano przyjechała nasza choinka. Zaspaliśmy. Bartman szybko narzucił na siebie ubrania i wyszedł do dostawcy. Podbiegłam do okna i obserwowałam męczących się z drzewkiem mężczyzn. Po chwili weszli do budynku i zaczęli upychać pokaźnych rozmiarów choinkę do windy. Po kilkunastu minutach winda wjechała na górę, a Zbyszek razem z dostawcą weszli schodami awaryjnymi. Wspólnie wypchnęli świąteczne drzewko z windy. Dostawca ostrożnie je położył na ziemi i zmierzył mnie wzrokiem.  Zorientowałam się, że mam na sobie tylko figi i T-shirt Zbyszka.

- Nie łatwiej byłoby kupić sztuczną? – zapytał nagle.

- Nie ma prawdziwych świąt bez prawdziwej choinki. – zaśmiałam się.

- Ależ paskudna pogoda. – stwierdził dostawca nie odrywając ode mnie wzroku.

- Lubię taką. – uśmiechnęłam się lekko i wzrokiem poszukałam Bartmana.

Szedł w naszym kierunku z portfelem. Wyjął gotówkę i zapłacił dostawcy.

- Wesołych Świąt! – krzyknął facet widząc kilka banknotów o sporych nominałach.

Bartman zamknął drzwi i podszedł do mnie.

- A podobno to ja wiecznie rozebrany chodzę. – zaśmiał się i pocałował mnie w polik.

- To jak, walczymy z tym? – zapytałam trącając stopą pień drzewka.

Zbyszek przytaknął i zdjął kurtkę. Poszłam do garderoby po jakieś ubrania.  W mieszaniu było gorąco, więc założyłam trampki, dżinsowe szorty i granatową bokserkę. Włosy związałam w wysokiego kucyka i zabrałam się do pracy. Po kilkunastu minutach pracy drzewko stało w pionie. Byłam cała pokłuta. Powyjmowałam igły i zabrałam się do sprzątania. Po podłodze walały się gałązki choinki.

- Jestem zmęczony. – stwierdził Zbyszek sadzając mnie sobie na  kolanach.

- Nic na to nie poradzę. – zaśmiałam się. -  Mam wymienić ile rzeczy musimy jeszcze dzisiaj załatwić?

Bartman skrzywił się. Wstałam i poszłam się po raz kolejny przebrać. Po chwili wychodziliśmy z mieszkania. Podjechaliśmy pod Leroy Merlin i obeszliśmy cały dział z ozdobami świątecznymi. Po ponad dwóch godzinach siedzieliśmy w aucie. Całe Audi wypełnione było bombkami i innymi ozdobami choinkowymi.  Wjechaliśmy na obiad do jakiejś knajpy i ruszyliśmy do domu. Przed szesnastą byliśmy w mieszkaniu.

- Mamy jakieś plany na jutro? – zapytałam rzucając się na kanapę.

Zakupy potrafiły wymęczyć człowieka.

- A co jest jutro? – zapytał Zbyszek zdejmując kurtkę.

- Piątek. – odpowiedziałam po chwili namysłu.

- Z tego co pamiętam to widzimy się z naszymi podopiecznymi. – zaśmiał się siadając obok mnie.

Położyłam głowę na jego kolanach i szeroko się uśmiechnęłam. Piątkowy  wieczór mieliśmy spędzić  Zośką, Michałem, Zuzą i Piotrkiem. Dawno ich nie widziałam,  więc cieszyłam się, że spędzimy trochę czasu razem. 

- Fajnie, że Misiek i Zosia spędzą z nami święta, nie? – zapytał wesoło.

Kiwnęłam twierdząco głową.

- Bałam się, że spędzą święta osobno. W końcu mają krótszy staż niż my. – pocałowałam go delikatnie.

- Ciężko w to uwierzyć, ale są znacznie dojrzalsi niż my.  – zaśmiał się.

Przez cały wieczór wspominaliśmy nasze początki. Mimo, że minął tylko rok omówienie tego wszystkie sporo nam zajęło. Nieźle się uśmialiśmy przypominając sobie niektóre wydarzenia.

- Gdyby nie Natalia nigdy byśmy się nie spotkali. – stwierdziłam nagle.

To ona załatwiła mi przecież staż w Spodku.

- Muszę jej podziękować przy najbliższej okazji.  

Piątkowy dzień minął nam wyjątkowo szybko. Przez większość czasu przygotowywałam listę przepisów, którą miałam zamiar wykorzystać przez weekend. Miało być tradycyjnie – 12 potraw. Kompletnie nie wiedziałam od czego zacząć, ale Zośka obiecała mi pomóc. Cieszyłam się, że mi pomoże – Zocha była prawdziwą mistrzynią.

- Zbyszek, bo się spóźnimy! – krzyknęłam stojąc przed drzwiami.

Potrafił siedzieć w łazience godzinami. Po kilku minutach wyszedł.

-I jak? – obrócił się wokół własnej osi.

- Idealnie. – pochwaliłam go i wskazałam drzwi.

Założył kurtkę i wyszliśmy z mieszkania.  Zjechaliśmy windą i skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Na holu stały dwie, olbrzymie choinki. Kręciło się tutaj mnóstwo ludzi – wszyscy pragnęli odwiedzić swoje rodziny w tym świątecznym okresie. Wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do auta. Wyjęłam z kieszeni trenczu telefon i zadzwoniłam do Zośki.

- Gdzie my mieliśmy przyjechać? – zapytałam nie wiedząc gdzie się kierować.

Zocha podała nam adres. Po kilku minutach byliśmy na wskazanym miejscu. Knajpa z zewnątrz prezentowała się nieźle. Weszliśmy  do środka i podeszliśmy do stolika przy którym siedziała Zośka z Miśkiem. Przywitaliśmy się z nimi i zajęliśmy miejsca.  Nic nie zamówiliśmy, postanowiliśmy poczekać na Zuzę i Piotrka. Naszą rozmowę przerwał straszliwy  pisk. Karaoke. Jakaś niespełniona wokalista dorwała się do mikrofonu i śpiewała piosenkę Marka Grechuty. Pół lokalu miało z niej niezły ubaw.

- Idź pośpiewać. – zaśmiał się Kubiak widząc minę Zośki.

Odkąd pamiętam panicznie bała się publicznych występów. I nie ważne czy było to przedstawienie w szkole podstawowej czy apel w licem. Po kilku minutach  do restauracji wszedł Piotrek razem z Zuzą.

- Cześć wszystkim. – przywitał  się zdejmując kurtkę.

Przedstawiliśmy Zuzę Zośce i Michałowi – nie mieli okazji poznać dziewczyny Piotrka. Biedna musiała  się nieźle stresować. Każdy z nas coś zamówił. W czasie czekania na posiłek obserwowaliśmy śpiewających ludzi. Po kilku minutach siatkarze się rozkręcili i oceniali każdy występ niczym jurorzy programów rozrywkowych. Po kilku występach zabrakło chętnych, więc pracownik lokalu wszedł na scenę i poprosił o kolejnych wokalistów. Nie podziałało. Zaczęło się to, czego obawiała się Zośka. Strumień światła krążący po lokalu wyznaczał kolejne występujące osoby. Padło na jakąś parę. Kobieta odśpiewała całą piosenkę, jej towarzysz tylko kilka wersów, ale i tak widać było, że dobrze się bawili. Po chwili światło wskazało Zochę. Kubiak głośno się zaśmiał nie mogąc się opanować. Strumień światła krążył wokół naszego stolika przez chwilę po czym się zatrzymał na Zuzi. Ta również nie wyglądała na spanikowaną. Próbowała się chować za Piotrkiem.

- Na scenę, ale już. – Bartman był rozbawiony całą sytuacją.

Pracownik lokalu zaczął je wywoływać, ale to nie poskutkowało. Nagle, jaskrawy promień został wycelowany we mnie.

- No chyba sobie żartujecie. – zaśmiałam się.

Zbyszek był pewny, że zacznę się chować jak Zuza i Zośka. Nic z tego. Nigdy nie przepadałam za tego typu rozrywkami, ale nie wiedzieć czemu pomysł mi się spodobał. Wstałam, co zszokowało siatkarzy przy stoliku. Wzięłam za rękę Zuzę i Zośkę. Z trudem zaciągnęłam je na scenę. Pracownik kazał nam się przedstawić. Dostałyśmy trzy mikrofony. Pracownik wybrał piosenkę a my stałyśmy na scenie śmiejąc  się. Trafiłyśmy na piosenkę Lady Pank. Podczas pierwszej zwrotki dziewczyny były zestresowane, nerwowo rozglądały się po lokalu. Poradziłam im, żeby olały publiczność. Końcówkę piosenki  zaśpiewałyśmy razem świetnie się bawiąc. Na sam koniec ukłoniłyśmy się i roześmiane wróciłyśmy do stolika. Dostałyśmy owacje na stojąco od chłopaków. Po kilku minutach kelnerka przyniosła nasze zamówienia. Zawodnicy cały czas śmiali się z naszego występu.

- Misiek, zaraz załatwię Ci piosenkę, jeśli chcesz. – powiedziałam biorąc sztućce w dłonie.

- Freddie Mercury mógłby mi wodę nosić. – zaśmiał się Kubiak.

Wymieniłam znaczące spojrzenia z resztą siedzącą przy stoliku. Wstałam i podeszłam do mężczyzny zajmującego się odtwarzaniem piosenek. Mina Michała mówiła wszystko. Rozbawiona poprosiłam, o zachęcenie go do występu. Wybrałam nawet piosenkę. Po kilku minutach światło zostało skierowane na Kubiaka. Cały lokal zachęcił go brawami. Nie miał wyjścia.

- Co zaśpiewa? – zapytał Bartman widząc Miśka na scenie.

- Poczekaj chwilę. -  zaśmiałam się kończąc jeść.

Muszę dodać, że kurczak w sosie mandarynkowym, którego zamówiłam, był przepyszny. Popiłam posiłek wodą i odwróciłam się w stronę sceny. Kubiak miał już w ręce mikrofon. Po chwili wszyscy w restauracji usłyszeli początkowe dźwięki „Białego Misia”. Kiedy Michał zorientował się co będzie śpiewał sam wybuchnął głośnym śmiechem.  Po zaśpiewaniu tego utworu sala domagała się bisu, ale Misiek wrócił do naszego stolika.

- Zemszczę się. – zaśmiał się siadając.

- Ja już śpiewałam. – pokazałam mu język.

Zapytaliśmy Zuzę i Piotrka o spędzanie świąt. Okres wigilijny postanowili spędzić z rodzinami. Wszyscy mieliśmy się spotkać 31 grudnia. Cała reprezentacja chciała wspólnie świętować nadchodzący rok. Cieszyłam się, że ponownie spotkam się z zawodnikami. Niektórych nie widziałam już bardzo dawno temu. Posiedzieliśmy w knajpce do dwudziestej drugiej. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz znowu padał śnieg. Zadowolona wskoczyłam w wysoką warstwę białego puchu. Ulepiłam śnieżny pocisk i wycelowałam w Piotrka. Nowakowski momentalnie schylił się i zaczął formować lodową kulkę. Bitwa na śnieżki trwała co najmniej kilkanaście minut. Piter wylądował w śniegu nie  mając siły się poddać.

- Cienias. – zaśmiałam się widząc leżącego zawodnika.

Po chwili sama wylądowałam na warstwie kruchego puchu. Po kilkunastu minutach leżenia zrobiło mi się zimno, więc wstałam  i zaczęłam otrzepywać się ze śniegu.

- Jedziemy? – zapytał roześmiany Bartman  opierający się o maskę swojego Audi.

Kiwnęłam twierdząco głową i podeszłam do auta. Zuza i Piotrek również ruszyli w stronę auta.

- Widzimy się w poniedziałek? – zapytał atakujący Kubiaka.

Misiek potwierdził i razem z Zośką odeszli. Zochę miałam spotkać w niedzielę – obiecała mi pomóc w kuchni przy potrawach. Całą sobotę spędziliśmy ze Zbyszkiem na sprzątaniu i szykowaniu uroczystej kolacji. Jeśli chodzi o jedzenie, w pierwszy dzień weekendu zajmowałam się tylko ciastami. Wieczorem musiałam upiec jeszcze jedno – Bartman dorwał się do makowca.

- Trzeba jeszcze ubrać choinkę. – stwierdził Zibi.

Zaśmiałam się. Z tego wszystkiego całkiem o tym zapomniałam. Strojenie drzewka świątecznego zaplanowaliśmy na niedzielny wieczór. Po dwudziestej pierwszej wyjęłam ostatnie ciasto z piekarnika. Odetchnęłam. Na dziś koniec. Przygotowywanie takiej kolacji było naprawdę męczące. Chciałam i musiałam wypaść perfekcyjnie.  Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam na kanapie kładąc nogi na stoliku.

- To będą magiczne święta. – uśmiechnął  się szeroko Zbyszek.

Pocałowałam go i mocno się do niego przytuliłam.

________________________________________________________________________


Mam nadzieję, że choć przez chwilę poczuliście ten cudowny, świąteczny nastrój. :)

46 komentarzy:

  1. Ahh....już czuję te święta normalnie fenomenalny ten rozdział! :D
    I jeszcze dzisiaj sobie tak nuciłam piosenkę Last Christmas i cały czas mam ją w głowie ;p Ja już chcę święta!;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ;) Ja również z niecierpliwością czekam na grudzień.

      Usuń
    2. Dziś także oglądasz mecz?;p

      Usuń
    3. A co do świąt to u mnie tradycyjnie w Wigilie na ekranie Kevin heh;p oglądałam to już z milion razy ale nigdy mi się nie znudzi to jedna ze świątecznych tradycji:D

      Usuń
    4. Yea! i znowu świetny wygrany oczywiście mecz Resovi ;p I oczywiście Igła junior na zakończenie heh ;p

      Usuń
    5. Kevin to klasyka. :)

      3 punkty są, ale moim zdaniem Resoviacy podeszli do tego meczu za lekko. Pełno błędów było. :/

      Usuń
  2. oczywiście, że poczuliśmy ;)
    u mnie przez dwa dni bylo troche śniegu i melodyjka"coraz bliżej święta, coraż bliżej święta" sama wpadała w ucho xD

    OdpowiedzUsuń
  3. troszkę? Przez Ciebie chcę już choinkę ozdabiać ;)Do tego jeszcze dwa dni śniegu *.*
    Epizod nie trzeba mówić, że genialny :3
    Czekam na następny <3
    POZDRAWIAM :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i również pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Wnioskuję, że lubisz święta :3 Co Ci sprawia w nich największą radość?

      Usuń
    3. Hm... śnieg! :) Myślę, że największą radość sprawa mi obdarowywanie bliskich i ubieranie świątecznego drzewka wspólnie z siostrą. :>

      Usuń
    4. To już wiem dlaczego Aneta, taką wagę przywiązywała do żywego drzewka i prezentów dla innych :3

      Usuń
  4. Uwielbiam to !
    już od 17 czekam na wpis ;)

    Jestem ciekawa co dalej ! ;3

    nie moge się doczekac jutra ;)

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie poczułam ! Jeszcze dziś, zanim dodałaś nowy epizod pomyślałam, że przeskoczysz przez pewien okres czasu, patrzę, i rzeczywiście! To się chyba intuicja nazywa :p Mimo tego, że rozdział fajny (jak zawsze) to brakowało mi trochę wizyty kontrolnej u lekarza :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra intuicja. ;> Nie zapomniałam o wizycie, wkrótce pojawi się mały wątek. ;)

      Usuń
    2. Przypominam też o pierwszym rozdziale na moim blogu : )
      http://lunatykow-nie-wolno-budzic.blogspot.com/?m=1

      Usuń
    3. Dzięki za przypomnienie. ;)

      Usuń
  6. dopiero 1listopad jutro a jua już☺ przez Ciebie albo dzieki tobie chcę Świeta Bożego Narodzenia!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero listopad a ja chcem już święta!
    Rozdział świetny jak zresztą cały blog ;)


    http://www.blogger.com/template-editor.g?blogID=767252974410277251

    To jest mój blog dopiero zaczęłam go prowadzić mogłabyś go polecić? Plis ;P
    Z góry thx xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. ;)

      Zły link, przykro mi. ;>

      Usuń
    2. Sorki ;>
      http://owocowalandryna.blogspot.com/
      Jeszcze raz dzięki ;* i pozdrowienia :D

      Usuń
  8. uruchomiłaś moją fantazję i wyobraziłam sobie kubiaka śpiewającego "białego misia" hahahaha powiem Ci, że cały rozdział się śmiałam i chyba ja też już zaczynam czuć magię świąt. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. '-I jak? – obrócił się wokół własnej opcji.' Tam rzeczywiście miało być opcji czy osi ? Chyba, że ja to źle zrozumiałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Word przekręcił słówko, przepraszam najmocniej. :)

      Już poprawiam. ;>

      Usuń
  10. No co mogę napisać... Czuję magię świąt!! Ale wspaniale, już sie nie mogę doczekać, takiego mi smaka zrobiłaś. No i sylwester!! Trzeba coś skręcić na powitanie nowego roku :)
    Rozdział jak zawsze super, trochę bardziej pozytywny niż zwykle :) tylko gdzieś tam Bartman powinien się chyba obrócić wokół własnej osi, nie opcji :)
    Dziękuję za umilenie wieczoru i pozdrawiam,
    Malin. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem, Word mnie nie lubi. :)

      Pozdrawiam ciepło. ;>

      Usuń
  11. Jeju, święta. Fajny klimat. :D jak zawsze świetne i jak zawsze czekam na następny :D
    ~Aśkaaa.

    OdpowiedzUsuń
  12. Potrzebuję jeszcze tylko reklamy cola coli i będę czuła święta pełną gębą <3
    p,
    G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również czekam na tę reklamę i na tę drugą, czyli świąteczną reklamę Jacobs Kronung. :)

      Usuń
  13. Przeczytałam ten rozdział i jest super, jeszcze dzisiaj biorę się za odrabianie zaległości. Jeśli masz ochotę to zajrzyj do mnie http://i-need-you-to-smile.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak! Uwielbiam taki świąteczny klimat :) Od września słucham już świątecznych piosenek, nie mogę się doczekać, a czytając ten rozdział, czułam jakby właśnie teraz był śnieg i gwiazdka. Cudowne uczucie! Dziękuję Ci bardzo, Vesper! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pierwsze kolędy odśpiewałam już w lipcu! :)

      Dziękuję i pozdrawiam gorąco. ;>

      Usuń
  15. zakochałam się w twoich opowiadaniach, historia jest niesamowita, jak ja bym chciała przeżyć coś takiego :D na twój blog trafiłam dziś przypadkowo, tak mnie wciągnęło twoje opowiadanie, że spędziłam przed laptopem ponad 2h ;) czytając tą historie czuje się jakbym sama brała w niej udział .. masz talent do pisania ;D jutro zabieram się za dalszą część :) tak, tak, tak, 3 razy tak,przechodzisz dalej ,gratuluję ! ..

    OdpowiedzUsuń
  16. Wpis jak zwykle super, a jak trafiłam na wzmianke o Freddiem to już w ogóle <3

    OdpowiedzUsuń