piątek, 12 października 2012

XI


Epizod X.





Mijały kolejne dni, tygodnie i miesiące. Zbyszek i ja nadal byliśmy parą, mimo, że niewielu w nas wierzyło. Mama jakimś cudem wyciągnęła Adama z długów – ten zniknął zaraz po rozprawie nawet nie dziękując. Nieubłaganie zbliżał się termin mojej matury. Później miały być IO. Jeszcze później ZB9 miał zmienić klub i rozpocząć studia. Przez ogrom obowiązków widywaliśmy się tylko kilka razy w miesiącu. Miało się to zmienić po wakacjach. Po napisaniu matury planowałam rozejrzeć się za jakimś mieszkaniem we Wrocławiu. Chciałam też tam studiować, podobnie jak Zbyszek. Mama o moich planach oczywiście nic nie wiedziała. Rozmawiałam o nich tylko z Zośką i Bartmanem. Zocha wpadła na pomysł wynajęcia mieszkania we dwie – mniejsze koszty i dobre towarzystwo. Pomysł wydawał się być świetny.  Kilka tygodni przed maturą siedziałam z Zofią u siebie – powtarzałyśmy materiał na rozszerzoną biologię.  O szesnastej zostałam sama – Zocha umówiła się ze znajomym do kina. Wzięłam się za podstawy matematyki. Naukę przerwał dzwonek do drzwi. Westchnęłam. Pewnie znowu czegoś zapomniała. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu jakiejkolwiek rzeczy należącej do przyjaciółki.

- Dzień dobry pani. – od razu rozpoznałam ten głos.

Wybiegłam z pokoju i rzuciłam się na Zbyszka stojącego w korytarzu. Mocno go przytuliłam, mama w tym czasie się ulotniła.

- Co ty tu robisz? – zapytałam szczęśliwa, kiedy byliśmy już w moim pokoju. – Trzeba było mi powiedzieć, że przyjeżdżasz.

W pokoju panował totalny bałagan. Na podłodze leżały moje notatki i książki. Sama też nie wyglądałam najlepiej. Miałam na sobie białe szorty i zwykły czarny T-shirt. Włosy związałam w kucyka.

- Chciałem ci zrobić niespodziankę. – uśmiechnął się szeroko.

Nie wiem jak to możliwe, ale za każdym razem kiedy go widziałam, wydawał się być jeszcze przystojniejszy. Do pokoju weszła Natalia, pytając czy czegoś nie potrzebujemy. Zbyszek grzecznie podziękował,  ja również.

- Chyba mnie nie lubi. – zauważył ZB9.

Od czasu mojej rozmowy z Natalią po meczu z Anglią jest znacznie lepiej. Mama martwi się o to, ale przyjęła  już do wiadomości z kim się spotykam. Nie miała się czego czepiać  – uczyłam się dobrze, nie zaniedbałam obowiązków. Widziała, że jestem szczęśliwa. Miała okazje porozmawiać ze Zbyszkiem i to nie raz. Jestem pewna, że go polubiła tylko po prostu nie chce się przyznać.

- Lubi, lubi.

Przeczesałam ręką jego włosy i pocałowałam go.

- Dużo mamy czasu? – zapytałam zerkając na zegarek.

ZB9 zerknął na swój i zaprzeczył głową robiąc smutną minę.

- O dwudziestej drugiej muszę znikać.

Skrzywiłam się. Widywaliśmy się tak rzadko… Z niecierpliwością czekałam na studia.

- Rozmawiałaś z matką o przeprowadzce?

Przyznałam się, że nie. Nie miałam pomysłu jak się do tego zabrać.

- Tak sobie pomyślałam… Może zamiast we Wrocławiu zamieszkałabym na jakiś czas w Rzeszowie?

Zbyszkowi zaświeciły się oczy.

- Naprawdę? – szeroko się uśmiechnął.

- Znajdę jakąś pracę, będę studiować – być może zaocznie. Jakoś to będzie.  – wzruszyłam ramionami.

Spędziliśmy czas rozmawiając o naszej przyszłości. Wszystko szło w dobrym kierunku, ale w strasznym tempie.

- Cholera,  już po dziesiątej! 

Czas ze Zbyszkiem był jak sen. Coś krótkiego, przyjemnego. Czas bez Zbyszka był jak dzień w pracy. Nużący, trwający wieki.

- Zobaczymy się dwudziestego, zgoda?

Potwierdziłam obserwując jak zakłada swoją kurtkę. Odprowadziłam go do drzwi. Nie miałam najmniejszej ochoty już się z nim żegnać.

- Dobranoc! – krzyknął Bartman mojej mamie, która była w salonie.

- Dobranoc, Zbyszek. – Natalia grzecznie odpowiedziała.

- Polubiła cię! – szepnęłam dźgając go palcem w klatkę piersiową.

- Ma się ten urok osobisty.

Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. Na mnie ten urok działa od dawna.

- Uważaj na siebie. – powiedziałam, kiedy ZB9 otworzył drzwi.

- Ty na siebie też. Kocham cię.

Uśmiechnęłam się i pocałowałam go na pożegnanie. Zamknęłam drzwi i wróciłam do powtarzania materiału. Nie mogłam się skupić. Po kilkunastu minutach zabrałam wszystkie kartki z podłogi i włożyłam je do teczki. Cały czas myślałam o tym co będzie po studiach. Musiałam porozmawiać z mamą. Lepiej, żeby dowiedziała się teraz niż później. Odbyłam z nią bardzo długą konwersację. Początkowo nie chciała słuchać o wyprowadzce, ale przekonałam ją. Obiecałam, ze wybiorę dobrą uczelnię i zdobędę wykształcenie. Minęło kilka tygodni – nadszedł czas matur. Kilka dni przed egzaminami tradycyjnie poszłam na praktyki. Przywitałam się ze sztabem i ruszyłam na salę do chłopaków. Usiadłam na trybunach i obserwowałam ich grę. Cholera… Już niedługo kończę pracę w Spodku. Załamałam się. Zawsze wyczekiwałam tych dni, w których widziałam się z chłopakami. Nadszedł czas na nudne życie.

- Nie obijać się tam! – krzyknęłam w stronę kilku siatkarzy leżących na podłodze.

Wszyscy wstali i podbiegli do mnie. Przywitałam się ze wszystkimi. Po kilku minutach to trener kazał przestać im się obijać. Ruszyli na boisko i zaczęli intensywny trening. Zdałam sobie sprawę, że będzie mi brakowało tego widoku. Poobserwowałam ich jakiś czas i wróciłam do swoich obowiązków. Pół godziny przed wyjazdem z Katowic ruszyłam kupić sobie herbatę w maszynie. Nawet to zepsute pudło przestało mnie denerwować. Kopnęłam bok maszyny i wzięłam napój. Zabrałam swoje rzeczy z szatni i ruszyłam w kierunku wyjścia. Zawróciłam jednak i wróciłam na salę. Panowie kończyli już trening. W przyszłym tygodniu miałam pisać maturę, więc wszyscy życzyli mi powodzenia. Podziękowałam, pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam w drogę do domu. Weekend minął szybko. Powtarzałam materiał i przygotowywałam się do matury. W poniedziałek o ósmej trzydzieści stawiłam się w moim liceum. Ubrałam szarą, dopasowaną, krótką spódniczkę, biały T-shirt, czarną marynarkę i czarne balerinki. O dziewiątej rozdano nam arkusze i zaczęliśmy pisać. Egzamin z matematyki był prosty, więc skończyłam go przed końcem czasu. Nie oddawałam jednak testu – czekałam na Zośkę. Obie wyszłyśmy z sali przed jedenastą. Wzięłyśmy rzeczy z szatni i ruszyłyśmy do wyjścia. Zośka pobiegła na autobus, a ja ruszyłam w stronę parkingu. Na parkingu stał Chrysler mojej mamy i Audi Zbyszka. Siedzieli na ławce i najwyraźniej czekali na mój powrót. Pierwsza zauważyła mnie mama, która do mnie podbiegła. Mocno mnie przytuliła i pytała jak mi poszło. Później przywitałam się ze Zbyszkiem, od którego dostałam piękną, czerwoną różę.

- Nie powinieneś być na treningu? – zapytałam podejrzliwie.

- Powinienem. – wyszczerzył się.

Porozmawiałam z nim chwilę i kazałam mu wracać do chłopaków. Nie może opuszczać treningów przez moją maturę. Pożegnałam się z nim i wsiadłam do Chryslera mamy.  Natalia powiedziała mi, że ZB9 rozmawiał z nią o mnie i o mojej, naszej przyszłości. Byłam w szoku, że mama w ogóle zgodziła się go wysłuchać. Usłyszałam od niej tylko to, że mam żyć tak, żebym później niczego nie żałowała. Nie będę. Kolejne egzaminy poszły mi równie dobrze jak pierwszy, przynajmniej taką miałam nadzieję. Pozostało mi tylko czekać na wyniki. Razem z Zośką postanowiłyśmy wyjechać razem na wakacje. Tydzień nad morzem dobrze nam zrobi.  Pod koniec czerwca ogłoszono wyniki matur. Wszystko zdałam perfekcyjnie, nawet rozszerzoną biologię. Szczęśliwa i spokojna mogłam wyjechać z Zochą. W ostatni piątek czerwca ukończyłam praktyki. Panowie urządzili mi przyjęcie pożegnalne. Zagraliśmy razem w siatkówkę, zjedliśmy ogromny tort na stołówce i wygłupialiśmy się jak zawsze. Pod koniec spotkania rozkleiłam się jak dziecko, ale uciekłam do łazienki. Było mi przykro, że przygoda z siatkarzami już się kończy. Mama postanowiła wziąć kredyt i kupić nowe auto -  Chryslera dostałam ja, jako prezent na dobry początek studiów. Wyjechałyśmy na początku lipca. ZB9 z chłopakami przygotowywał się do Igrzysk Olimpijskich. Byłam z nich cholernie dumna. Ciężko pracowali, żeby się tam znaleźć. Trzymałam za nich mocno kciuki. Ja i Zośka po kilku godzinach jazdy byłyśmy na miejscu. Wybór padł na Pobierowo. Piękne miasteczko z czystą plażą i świetnymi miejscami. Wynajęłyśmy domek letniskowy, który składał się z kuchni, łazienki i dwóch pokoi. Nic więcej nie było nam potrzebne. Od rana do południa leżałyśmy na plaży i kąpałyśmy się w morzu. Wieczorem spacerowałyśmy i siedziałyśmy w różnych knajpach. Jednego wieczoru zamówiłyśmy pizzę w restauracji niedaleko zejścia na plażę. Podeszła do nas dziewczyna, wyglądająca na jakieś czternaście lat. Przedstawiła się jako największa fanka siatkówki w Polsce. Rozpoznała mnie i zapytała, czy pozdrowiłabym od niej siatkarzy życząc powodzenia na IO. Odpowiedziałam, że zrobię to z wielką przyjemnością. Dziewczyna odeszła do swojego stolika  a ja niewiele myśląc zadzwoniłam do Zbyszka. Strasznie za nim tęskniłam. Porozmawialiśmy przez kilkanaście minut. Poprosiłam go, żeby zawołał do siebie wszystkich, których może. Po kilku minutach w jego pokoju była spora gromada siatkarzy, brakowało tylko kilku. Włączyłam wideokonferencję i powiedziałam Zośce, żeby zawołała tę dziewczynę, Kiedy przyszła odwróciłam telefon w jej stronę. Wiktoria – bo tak miała na imię – zapiszczała i zaczęła skakać w miejscu. Wszyscy panowie roześmiali się. Ludzie w restauracji spojrzeli ciekawsko w naszą stronę, więc dałam jej znak, żeby się opanowała. Dziewczyna usiadła naprzeciwko mnie i Zośki piszcząc do telefonu. Panowie porozmawiali z nią chwilę dziękując za życzenia  i rozłączyli się. Musieli wracać do przygotowań. Dziewczyna podała mi telefon. Nadal nie mogła uwierzyć, że rozmawiała ze swoimi idolami. Nie jestem pewna, ale chyba się nawet rozpłakała. Wiktora podziękowała mi kilkanaście razy po czym wróciła do swojego stolika cała w skowronkach. Myślałam, że siatkarze będą źli, że przeszkadzam im w ćwiczeniach telefonami od fanek, ale byli zachwyceni i zmotywowani. Zadowolona z siebie dokończyłam pizzę z Zośką i ruszyłyśmy do wynajętego domku letniskowego.

- To chyba nasze ostatnie wspólne wakacje, nie? – zapytała Zośka rozglądając się po swoim pokoju.

Miałam nadzieję, że nie. Żadna nie zdecydowała się jeszcze na konkretną uczelnię. Nie wiadomo było jak często będziemy się widzieć, jeśli w ogóle.

- Na pewno nie. – byłam przekonana, że damy sobie radę.

Wieczór spędziliśmy rozmawiając o tym co będzie dalej, jednak po godzinie miałyśmy dość takiego smętnego tematu więc włączyliśmy jakieś kabarety w telewizji. Tydzień nad morzem minął zdecydowanie za szybko. Po powrocie złożyłam papiery do trzech uczelni. Jednej we Wrocławiu, drugiej w Warszawie trzeciej w Rzeszowie. Na początku liceum byłam pewna, że studiować będę w Poznaniu. Nie byłoby problemów z mieszkaniem, ponieważ wprowadziłabym się do brata mamy – Andrzeja. Po kilku tygodniach rozpoczęły się IO a ja dostałam się na każdą z wybranych uczelni. Rzadko kiedy miałam okazję porozmawiać ze Zbyszkiem, więc nie miałam nawet jak poruszyć tematu studiowania. Decyzję musiałam podjąć sama. Zdecydowałam się na Wrocław. Zrezygnowałam z dwóch pozostałych uczelni. Zośka wybrała uniwersytet w Warszawie. Po załatwieniu sprawy z nauką zaczęłam się rozglądać za mieszkaniem. Przejrzałam kilka ofert z Rzeszowa, Wrocławia i okolic. Ceny były zróżnicowane.  Na początku sierpnia siatkarze wrócili do Polski. Czekałam na warszawskim lotnisku razem z ich znajomymi i rodzinami. Tłum dziennikarzy również oczekiwał ich przylotu. Panowie mieli wyraźne złe humory. Każdy powiedział dwa słowa, później głos oddano trenerowi. Przepraszał wszystkich kibiców, za to co się stało, a raczej co się nie stało na IO. Andrea brał całą winę na siebie. Grupa kibiców na lotnisku odśpiewała słynne „Nic się nie stało”, ale myślę, że to jeszcze bardziej dobiło siatkarzy. Trener odpowiedział na pytania siatkarzy dotyczące jego przyszłości w reprezentacji, opowiedział o planach chłopaków i podziękował wszystkim kibicom za przybycie. Dziennikarze rozeszli się, kibicie ze zdobytymi autografami i zdjęciami również. Panowie zaczęli witać się ze swoimi rodzinami. Każdy liczył na zupełnie inny powrót po IO. Chcieli wrócić ze złotem. Jednym z najbardziej przygnębionych był Krzysiek, który nie powiedział ani słowa. Przywitał się ze swoją całą rodziną milcząc. Pierwszy raz widziałam Ignaczaka w takim stanie. Stałam niedaleko wyjścia. Kilka metrów przede mną stali rodzice Zibiego, a obok stała rodzina Łukasza. Zbyszek szedł w naszym kierunku. Był zły i zestresowany. Bardzo przeżył tę porażkę. Minął rodziców bez słowa i mocno mnie przytulił. Staliśmy tak przez kilka minut. Próbowałam go jakoś pocieszyć, ale po kilku minutach zamknęłam się, bo wiedziałam, że takie słowa tylko go drażnią. Rodzice Bartmana byli w szoku, ja z resztą też. Byłam pewna, że to z nimi porozmawia najpierw.

- Chodź ze mną. – powiedział Zbyszek prowadząc mnie w kierunku swoich rodziców.

- Nie sądzę, żeby to był dobry moment na prezentację. – szepnęłam, jednak staliśmy już przed nimi.

Mimo, że byliśmy ze sobą już jakiś czas nie poznałam jego rodziców. Żadna ze stron nie miała ochoty na takie spotkanie. Zbyszek mnie przedstawił, wymieniłam uściski dłoni z jego rodzicami. Jego mama była bardzo miłą osobą, troszczyła się o syna jak mogła. Mocno przytuliła go na powitanie. Jego ojciec, Leon mierzył mnie wzrokiem badając mnie od stóp po głowę. ZB9 porozmawiał chwilę z mamą a ja i jego ojciec staliśmy w ciszy  obserwując ich. Oczywiście, jego ojciec nie byłby sobą, gdyby nie rzucił jakichś uwag. Grę Zbyszka ocenił na poniżej oczekiwań i zasugerował, że to przeze mnie ZB9 gra jak gra. Ścisnęłam dłonie w pięści i starałam się nie słuchać bredni ojca Bartmana. Jego żona szarpnęła do za ramię, mówiąc, że przesadza, ale on kazał jej się nie wtrącać. Dalej ciągnął swój monolog. Zbyszek, który na boisku był nerwowy i pewny siebie teraz stał i miał ochotę uciec. Wiedział, że kłótnia z ojcem mu nic nie da, więc tylko stał i słuchał patrząc na swoje buty. Obecność Leona męczyła wszystkich – jego żonę, Zibiego i mnie. Zazwyczaj nie dawałam się ponieść emocjom, ale nie wytrzymałam i postanowiłam przemówić facetowi  do rozsądku.

- Jak pan śmie? – zapytałam.

Wszyscy otworzyli szeroko oczy. Najwyraźniej byłam pierwszą osobą, która odważyła się przerwać Leonowi.

- Słucham? – zapytał oburzony.

- Zbyszek to wspaniały facet. Utalentowany i pracowity. Od dziecka ciężko pracuje na takie wyniki. Trenuje i całkowicie poświęca się siatkówce. Jest jednym z najlepszych atakujących, a przecież to dopiero początek kariery. Pan potrafi tylko wytykać błędy i oceniać. ZB9 całe swoje życie przyporządkował treningom. On gra w siatkówkę, nie tylko dlatego, że to kocha. Gra, ponieważ wie, że to również pana pasja. A pan nie umie tego docenić. Wychował pan świetnego, odpowiedzialnego i kochanego chłopaka, który dla rodziny jest w stanie zrobić wszystko. To powód do dumy – zasłużył na to jak nikt inny.

Ojciec wydawał się być nieporuszony moimi słowami. Matka Zibiego zasłoniła dłonią usta. Wyglądała jakby dopiero teraz zorientowała się jak krzywdzili Zbyszka nie doceniając go.
ZB9, który cały czas trzymał mnie za rękę pożegnał się z mamą i pociągnął mnie w kierunku drzwi.

- Miło mi było panią poznać. – uśmiechnęłam się patrząc na kobietę.

Wyszliśmy na zewnątrz.

- Przesadziłam? – zapytałam. – Przepraszam, ale kiedy słyszałam te bred…

Zbyszek przerwał mi mocno mnie całując.

________________________________________________________________________

Przepraszam, że dziś tak wcześnie ale mam trochę spraw do załatwienia i nie będzie mnie przez kilka godzin. :>

Bardzo dziękuję za miłą wiadomość na Kiedy marzenia stają się rzeczywistością. . Takie słowa naprawdę motywują do pisania, pozdrawiam autorkę wypowiedzi i dziękuję założycielce fan page'a za informację. ;)

50 komentarzy:

  1. Świetne!!!! Czekam na kolejne:)♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejciuuu jakie to kochaneeee.^^ I podoba mi się, że jest dłuuugiiiii ... kocham tego bloga <33 Pozdrowienia ;**

      Usuń
    2. Dzięki. ;) Pozdrawiam ciepło. :*

      Usuń
  3. PIĘKNE! Czekam na więcej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ile się działo w tym rozdziale! *.*
    Jak zwykle super.
    Pozdrawiam! :))

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne kiedy następne . ?

    OdpowiedzUsuń
  6. bardooo dobrze powiedziała jego ojcu, a rodział bardzo ciekawy :) czekam na rozwój sytuacji! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ciekawa jestem jak pogodzą to, że ona będzie we wrocławiu a on w rzeszowie, toż to kawał drogi...

    OdpowiedzUsuń
  8. Juz nie mogę doczekać się następnego. Jest to jedyny blog który mi się tak spodobał. Świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie,masz t-a-l-e-n-t ! Pozdraiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyżby rozdział był dłuższy niż ostatnie ? I like it!
    Genialnie rozegrałaś akcje na samym końcu. Myślę, że coś jednak, że dotarło do Zbyszka ojca, nawet jak nie sprawiał takiego wrażenia. Cały czas szkoda mi siatkarzy po IO ale cóż taki jest sport i na prawdę fajnie to opisałaś. Co do matury, mam nadzieje, że pójdzie mi tak samo jak Anecie, bo z tego co się zorientowałam zdaje te same przedmioty xD
    Czekam na następny i mam nadzieje, że uda mi się jutro przeczytać, a jak nie to przeczytam i skomentuje w niedziele :)
    Vivianna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długość podobna, tylko w tym jest znacznie mniej dialogów. ;) Oj, matura - wielki stres, powodzenia. :3

      Pozdrawiam. ;)

      Usuń
  11. Masz talent dziewczyno! :D
    + uwielbiam tp opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Chętnie bym już dzisiaj przeczytała kolejny rozdział. ;)
    Piszesz świetnie, chciałabym mieć taki talent...
    Jeśli będziesz miała czas, zapraszam do odwiedzenia mojego bloga ;) + dopiero zaczynam

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo dobrze zrobiłaś opisując po krótce te kilka miesięcy :)Podobało mi się zachowanie Anety przy spotkaniu z państwem Bartman :) Fajnie że Zbyszek ma oparcie w swojej dziewczynie, bo widać, że to jest mu teraz bardzo potrzebne :) Czekam na kolejny i mam nadzieję, że z pamięcią o mojej sugestii, jutro i pojutrze będzie dłuższy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie sugestie mam w notatkach, ale nic nie obiecuję. ;) Dziękuję bardzo i pozdrawiam. ^^

      Usuń
  14. A mi się wydaje, że cis się zmieniło . Jest jakoś inaczej . Niby dowaliła jego ojcu, ale jakoś w tym za mało emocji . Zdecydowanie uczucia wewnętrzne powinnaś głębiej opisywać, żeby można się było bardziej wczuć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się. ;) Dziękuję bardzo za uwagę i pozdrawiam. ^^

      Usuń
  15. teraz mi dałaś do myślenia jak to wszystko będzie dalej ;) super!

    OdpowiedzUsuń
  16. Jaki super rozdział, jakie super opowiadanie. Nie mogę się oderwać. Szkoda tylko, że jeden dziennie :C Przeczytałam jednym tchem wszystko. Czekam na następny rozdział + mam nadzieję że wszystko się ułoży między nimi dobrze :) Pozdrawiam i życzę dalszych świetnych pomysłów na pisanie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden dziennie to za mało? ;o Załamujecie mnie. ;) Dziękuję bardzo i pozdrawiam. :3

      Usuń
  17. Rozdział jest świetny! Gratuluję przekroczonych 10k wejść na bloga! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! <3 Cały czas kiedy widzę statystyki mam uśmiech na twarzy, coś niesamowitego. ;)

      Usuń
  18. Świetny blog, a tak poza tym to ile masz lat ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. ;) Trochę już mam, dlaczego pytasz? :)

      Usuń
    2. a to jakaś tajemnica ?:) chciałam po prostu się dowiedzieć..

      Usuń
    3. Kiedy zakładałam bloga obiecałam sobie, że zachowam całkowitą anonimowość. ;)

      Usuń
    4. okej,nie ma sprawy :)

      Usuń
  19. Świetne. Czekam na kolejny :))
    Zapraszam do siebie...
    http://klaudiamlycz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Przepraszam, że dopiero dziś komentuje ten wpis. Przeczytałam go, jak tylko się pojawił na Twoim blogu. Napisałam komentarz, ale niestety mój głupi telefon się zawiesił i wszystko mi zniknęło :/
    Epizodzik jak zwykle fantastyczny :)) Myślałam, że Adam jakoś bardziej namiesza, ale może to i lepiej, że się tak szybko ulotnił.
    Jejciu...Zibi był u niej w domu! :) Yeah! Nie potrafię napisać nic więcej. Scena w której Aneta mówi ZB9 o tym, że może zamieszka w Rzeszowie oraz to, że mu się zaświeciły oczy, przyczyniły się do tego, że na moje twarzy pojawił się mega banan :D Aww...ten moment, kiedy Aneta wraca z matury i czeka na nią Zibi z różą...kurde! Też tak chcę! To takie urocze...
    Też bym chciała taką wideokonferencję z siatkarzami jak Wiktoria :P Czytając o powrocie chłopaków z IO powróciły wszystkie wspomnienia i znów popłynęły z moich oczu łzy...strasznie przeżywałam te IO :( Dobrze, że Aneta w końcu przemówiła tacie ZB9 do rozsądku. Bo nasz Zibi to genialny siatkarz :) Pozdrawiam blueberrysmile :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też przeżyłam te Igrzyska. :)

      Również pozdrawiam i przepraszam za czas odpisania. :>

      Usuń
  21. mam się uczyć i jakoś mi to cholercia nie wychodzi , tak mnie to wciąga , że chcę więcej i więcej *.*

    OdpowiedzUsuń
  22. Byłam w Pobierowie! :D choć osobiścia bardziej do gustu przypadł mi Rewal, gdzie byłam jiż killa razy ^^
    Ciesze sie, że Aneta postawiła sie Leonowi - zaczął mnie trochę irytywać.
    Super opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń