Epizod X.
Mijały kolejne dni, tygodnie i miesiące. Zbyszek i ja nadal byliśmy parą, mimo, że niewielu w nas wierzyło. Mama jakimś cudem wyciągnęła Adama z długów – ten zniknął zaraz po rozprawie nawet nie dziękując. Nieubłaganie zbliżał się termin mojej matury. Później miały być IO. Jeszcze później ZB9 miał zmienić klub i rozpocząć studia. Przez ogrom obowiązków widywaliśmy się tylko kilka razy w miesiącu. Miało się to zmienić po wakacjach. Po napisaniu matury planowałam rozejrzeć się za jakimś mieszkaniem we Wrocławiu. Chciałam też tam studiować, podobnie jak Zbyszek. Mama o moich planach oczywiście nic nie wiedziała. Rozmawiałam o nich tylko z Zośką i Bartmanem. Zocha wpadła na pomysł wynajęcia mieszkania we dwie – mniejsze koszty i dobre towarzystwo. Pomysł wydawał się być świetny. Kilka tygodni przed maturą siedziałam z Zofią u siebie – powtarzałyśmy materiał na rozszerzoną biologię. O szesnastej zostałam sama – Zocha umówiła się ze znajomym do kina. Wzięłam się za podstawy matematyki. Naukę przerwał dzwonek do drzwi. Westchnęłam. Pewnie znowu czegoś zapomniała. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu jakiejkolwiek rzeczy należącej do przyjaciółki.
-
Dzień dobry pani. – od razu rozpoznałam ten głos.
Wybiegłam
z pokoju i rzuciłam się na Zbyszka stojącego w korytarzu. Mocno go przytuliłam,
mama w tym czasie się ulotniła.
- Co ty tu robisz? – zapytałam szczęśliwa, kiedy byliśmy już w moim pokoju. – Trzeba
było mi powiedzieć, że przyjeżdżasz.
W
pokoju panował totalny bałagan. Na podłodze leżały moje notatki i książki. Sama
też nie wyglądałam najlepiej. Miałam na sobie białe szorty i zwykły czarny
T-shirt. Włosy związałam w kucyka.
-
Chciałem ci zrobić niespodziankę. – uśmiechnął się szeroko.
Nie
wiem jak to możliwe, ale za każdym razem kiedy go widziałam, wydawał się być
jeszcze przystojniejszy. Do pokoju weszła Natalia, pytając czy czegoś nie
potrzebujemy. Zbyszek grzecznie podziękował,
ja również.
-
Chyba mnie nie lubi. – zauważył ZB9.
Od
czasu mojej rozmowy z Natalią po meczu z Anglią jest znacznie lepiej. Mama
martwi się o to, ale przyjęła już do
wiadomości z kim się spotykam. Nie miała się czego czepiać – uczyłam się dobrze, nie zaniedbałam
obowiązków. Widziała, że jestem szczęśliwa. Miała okazje porozmawiać ze
Zbyszkiem i to nie raz. Jestem pewna, że go polubiła tylko po prostu nie chce
się przyznać.
-
Lubi, lubi.
Przeczesałam
ręką jego włosy i pocałowałam go.
-
Dużo mamy czasu? – zapytałam zerkając na zegarek.
ZB9
zerknął na swój i zaprzeczył głową robiąc smutną minę.
- O
dwudziestej drugiej muszę znikać.
Skrzywiłam
się. Widywaliśmy się tak rzadko… Z niecierpliwością czekałam na studia.
-
Rozmawiałaś z matką o przeprowadzce?
Przyznałam
się, że nie. Nie miałam pomysłu jak się do tego zabrać.
- Tak
sobie pomyślałam… Może zamiast we Wrocławiu zamieszkałabym na jakiś czas w Rzeszowie?
Zbyszkowi
zaświeciły się oczy.
-
Naprawdę? – szeroko się uśmiechnął.
-
Znajdę jakąś pracę, będę studiować – być może zaocznie. Jakoś to będzie. – wzruszyłam ramionami.
Spędziliśmy
czas rozmawiając o naszej przyszłości. Wszystko szło w dobrym kierunku, ale w
strasznym tempie.
-
Cholera, już po dziesiątej!
Czas
ze Zbyszkiem był jak sen. Coś krótkiego, przyjemnego. Czas bez Zbyszka był jak
dzień w pracy. Nużący, trwający wieki.
-
Zobaczymy się dwudziestego, zgoda?
Potwierdziłam
obserwując jak zakłada swoją kurtkę. Odprowadziłam go do drzwi. Nie miałam najmniejszej ochoty już się z nim żegnać.
-
Dobranoc! – krzyknął Bartman mojej mamie, która była w salonie.
-
Dobranoc, Zbyszek. – Natalia grzecznie odpowiedziała.
-
Polubiła cię! – szepnęłam dźgając go palcem w klatkę piersiową.
- Ma
się ten urok osobisty.
Kiwnęłam
głową i uśmiechnęłam się. Na mnie ten urok działa od dawna.
-
Uważaj na siebie. – powiedziałam, kiedy ZB9 otworzył drzwi.
- Ty
na siebie też. Kocham cię.
Uśmiechnęłam
się i pocałowałam go na pożegnanie. Zamknęłam drzwi i wróciłam do powtarzania
materiału. Nie mogłam się skupić. Po kilkunastu minutach zabrałam wszystkie
kartki z podłogi i włożyłam je do teczki. Cały czas myślałam o tym co będzie po
studiach. Musiałam porozmawiać z mamą. Lepiej, żeby dowiedziała się teraz niż
później. Odbyłam z nią bardzo długą konwersację. Początkowo nie chciała słuchać
o wyprowadzce, ale przekonałam ją. Obiecałam, ze wybiorę dobrą uczelnię i
zdobędę wykształcenie. Minęło kilka tygodni – nadszedł czas matur. Kilka dni
przed egzaminami tradycyjnie poszłam na praktyki. Przywitałam się ze sztabem i
ruszyłam na salę do chłopaków. Usiadłam na trybunach i obserwowałam ich grę.
Cholera… Już niedługo kończę pracę w Spodku. Załamałam się. Zawsze wyczekiwałam
tych dni, w których widziałam się z chłopakami. Nadszedł czas na nudne życie.
- Nie
obijać się tam! – krzyknęłam w stronę kilku siatkarzy leżących na podłodze.
Wszyscy
wstali i podbiegli do mnie. Przywitałam się ze wszystkimi. Po kilku minutach to
trener kazał przestać im się obijać. Ruszyli na boisko i zaczęli intensywny
trening. Zdałam sobie sprawę, że będzie mi brakowało tego widoku.
Poobserwowałam ich jakiś czas i wróciłam do swoich obowiązków. Pół godziny
przed wyjazdem z Katowic ruszyłam kupić sobie herbatę w maszynie. Nawet to
zepsute pudło przestało mnie denerwować. Kopnęłam bok maszyny i wzięłam napój.
Zabrałam swoje rzeczy z szatni i ruszyłam w kierunku wyjścia. Zawróciłam jednak
i wróciłam na salę. Panowie kończyli już trening. W przyszłym tygodniu miałam
pisać maturę, więc wszyscy życzyli mi powodzenia. Podziękowałam, pożegnałam się
ze wszystkimi i ruszyłam w drogę do domu. Weekend minął szybko. Powtarzałam
materiał i przygotowywałam się do matury. W poniedziałek o ósmej trzydzieści
stawiłam się w moim liceum. Ubrałam szarą, dopasowaną, krótką spódniczkę, biały
T-shirt, czarną marynarkę i czarne balerinki. O dziewiątej rozdano nam arkusze
i zaczęliśmy pisać. Egzamin z matematyki był prosty, więc skończyłam go przed
końcem czasu. Nie oddawałam jednak testu – czekałam na Zośkę. Obie wyszłyśmy z
sali przed jedenastą. Wzięłyśmy rzeczy z szatni i ruszyłyśmy do wyjścia. Zośka
pobiegła na autobus, a ja ruszyłam w stronę parkingu. Na parkingu stał Chrysler
mojej mamy i Audi Zbyszka. Siedzieli na ławce i najwyraźniej czekali na mój
powrót. Pierwsza zauważyła mnie mama, która do mnie podbiegła. Mocno mnie
przytuliła i pytała jak mi poszło. Później przywitałam się ze Zbyszkiem, od
którego dostałam piękną, czerwoną różę.
- Nie
powinieneś być na treningu? – zapytałam podejrzliwie.
-
Powinienem. – wyszczerzył się.
Porozmawiałam
z nim chwilę i kazałam mu wracać do chłopaków. Nie może opuszczać treningów przez
moją maturę. Pożegnałam się z nim i wsiadłam do Chryslera mamy. Natalia powiedziała mi, że ZB9 rozmawiał z
nią o mnie i o mojej, naszej przyszłości. Byłam w szoku, że mama w ogóle
zgodziła się go wysłuchać. Usłyszałam od niej tylko to, że mam żyć tak, żebym
później niczego nie żałowała. Nie będę. Kolejne egzaminy poszły mi równie
dobrze jak pierwszy, przynajmniej taką miałam nadzieję. Pozostało mi tylko
czekać na wyniki. Razem z Zośką postanowiłyśmy wyjechać razem na wakacje.
Tydzień nad morzem dobrze nam zrobi. Pod
koniec czerwca ogłoszono wyniki matur. Wszystko zdałam perfekcyjnie, nawet
rozszerzoną biologię. Szczęśliwa i spokojna mogłam wyjechać z Zochą. W ostatni
piątek czerwca ukończyłam praktyki. Panowie urządzili mi przyjęcie pożegnalne.
Zagraliśmy razem w siatkówkę, zjedliśmy ogromny tort na stołówce i
wygłupialiśmy się jak zawsze. Pod koniec spotkania rozkleiłam się jak dziecko,
ale uciekłam do łazienki. Było mi przykro, że przygoda z siatkarzami już się
kończy. Mama postanowiła wziąć kredyt i kupić nowe auto - Chryslera dostałam ja, jako prezent na dobry
początek studiów. Wyjechałyśmy na początku lipca. ZB9 z chłopakami
przygotowywał się do Igrzysk Olimpijskich. Byłam z nich cholernie dumna. Ciężko
pracowali, żeby się tam znaleźć. Trzymałam za nich mocno kciuki. Ja i Zośka po
kilku godzinach jazdy byłyśmy na miejscu. Wybór padł na Pobierowo. Piękne
miasteczko z czystą plażą i świetnymi miejscami. Wynajęłyśmy domek letniskowy,
który składał się z kuchni, łazienki i dwóch pokoi. Nic więcej nie było nam
potrzebne. Od rana do południa leżałyśmy na plaży i kąpałyśmy się w morzu. Wieczorem
spacerowałyśmy i siedziałyśmy w różnych knajpach. Jednego wieczoru zamówiłyśmy
pizzę w restauracji niedaleko zejścia na plażę. Podeszła do nas dziewczyna,
wyglądająca na jakieś czternaście lat. Przedstawiła się jako największa fanka
siatkówki w Polsce. Rozpoznała mnie i zapytała, czy pozdrowiłabym od niej
siatkarzy życząc powodzenia na IO. Odpowiedziałam, że zrobię to z wielką
przyjemnością. Dziewczyna odeszła do swojego stolika a ja niewiele myśląc zadzwoniłam do Zbyszka.
Strasznie za nim tęskniłam. Porozmawialiśmy przez kilkanaście minut. Poprosiłam
go, żeby zawołał do siebie wszystkich, których może. Po kilku minutach w jego
pokoju była spora gromada siatkarzy, brakowało tylko kilku. Włączyłam
wideokonferencję i powiedziałam Zośce, żeby zawołała tę dziewczynę, Kiedy
przyszła odwróciłam telefon w jej stronę. Wiktoria – bo tak miała na imię –
zapiszczała i zaczęła skakać w miejscu. Wszyscy panowie roześmiali się. Ludzie
w restauracji spojrzeli ciekawsko w naszą stronę, więc dałam jej znak, żeby się
opanowała. Dziewczyna usiadła naprzeciwko mnie i Zośki piszcząc do telefonu.
Panowie porozmawiali z nią chwilę dziękując za życzenia i rozłączyli się. Musieli wracać do
przygotowań. Dziewczyna podała mi telefon. Nadal nie mogła uwierzyć, że
rozmawiała ze swoimi idolami. Nie jestem pewna, ale chyba się nawet rozpłakała.
Wiktora podziękowała mi kilkanaście razy po czym wróciła do swojego stolika
cała w skowronkach. Myślałam, że siatkarze będą źli, że przeszkadzam im w
ćwiczeniach telefonami od fanek, ale byli zachwyceni i zmotywowani. Zadowolona
z siebie dokończyłam pizzę z Zośką i ruszyłyśmy do wynajętego domku
letniskowego.
- To
chyba nasze ostatnie wspólne wakacje, nie? – zapytała Zośka rozglądając się po
swoim pokoju.
Miałam
nadzieję, że nie. Żadna nie zdecydowała się jeszcze na konkretną uczelnię. Nie wiadomo
było jak często będziemy się widzieć, jeśli w ogóle.
- Na
pewno nie. – byłam przekonana, że damy sobie radę.
Wieczór
spędziliśmy rozmawiając o tym co będzie dalej, jednak po godzinie miałyśmy dość
takiego smętnego tematu więc włączyliśmy jakieś kabarety w telewizji. Tydzień
nad morzem minął zdecydowanie za szybko. Po powrocie złożyłam papiery do trzech
uczelni. Jednej we Wrocławiu, drugiej w Warszawie trzeciej w Rzeszowie. Na
początku liceum byłam pewna, że studiować będę w Poznaniu. Nie byłoby problemów
z mieszkaniem, ponieważ wprowadziłabym się do brata mamy – Andrzeja. Po kilku
tygodniach rozpoczęły się IO a ja dostałam się na każdą z wybranych uczelni.
Rzadko kiedy miałam okazję porozmawiać ze Zbyszkiem, więc nie miałam nawet jak
poruszyć tematu studiowania. Decyzję musiałam podjąć sama. Zdecydowałam się na
Wrocław. Zrezygnowałam z dwóch pozostałych uczelni. Zośka wybrała uniwersytet w
Warszawie. Po załatwieniu sprawy z nauką zaczęłam się rozglądać za mieszkaniem.
Przejrzałam kilka ofert z Rzeszowa, Wrocławia i okolic. Ceny były zróżnicowane.
Na początku sierpnia siatkarze wrócili
do Polski. Czekałam na warszawskim lotnisku razem z ich znajomymi i rodzinami.
Tłum dziennikarzy również oczekiwał ich przylotu. Panowie mieli wyraźne złe
humory. Każdy powiedział dwa słowa, później głos oddano trenerowi. Przepraszał
wszystkich kibiców, za to co się stało, a raczej co się nie stało na IO. Andrea
brał całą winę na siebie. Grupa kibiców na lotnisku odśpiewała słynne „Nic się nie
stało”, ale myślę, że to jeszcze bardziej dobiło siatkarzy. Trener odpowiedział
na pytania siatkarzy dotyczące jego przyszłości w reprezentacji, opowiedział o
planach chłopaków i podziękował wszystkim kibicom za przybycie. Dziennikarze rozeszli
się, kibicie ze zdobytymi autografami i zdjęciami również. Panowie zaczęli
witać się ze swoimi rodzinami. Każdy liczył na zupełnie inny powrót po IO.
Chcieli wrócić ze złotem. Jednym z najbardziej przygnębionych był Krzysiek,
który nie powiedział ani słowa. Przywitał się ze swoją całą rodziną milcząc.
Pierwszy raz widziałam Ignaczaka w takim stanie. Stałam niedaleko wyjścia.
Kilka metrów przede mną stali rodzice Zibiego, a obok stała rodzina Łukasza.
Zbyszek szedł w naszym kierunku. Był zły i zestresowany. Bardzo przeżył tę
porażkę. Minął rodziców bez słowa i mocno mnie przytulił. Staliśmy tak przez
kilka minut. Próbowałam go jakoś pocieszyć, ale po kilku minutach zamknęłam
się, bo wiedziałam, że takie słowa tylko go drażnią. Rodzice Bartmana byli w
szoku, ja z resztą też. Byłam pewna, że to z nimi porozmawia najpierw.
-
Chodź ze mną. – powiedział Zbyszek prowadząc mnie w kierunku swoich rodziców.
- Nie
sądzę, żeby to był dobry moment na prezentację. – szepnęłam, jednak staliśmy
już przed nimi.
Mimo,
że byliśmy ze sobą już jakiś czas nie poznałam jego rodziców. Żadna ze stron
nie miała ochoty na takie spotkanie. Zbyszek mnie przedstawił, wymieniłam
uściski dłoni z jego rodzicami. Jego mama była bardzo miłą osobą, troszczyła
się o syna jak mogła. Mocno przytuliła go na powitanie. Jego ojciec, Leon
mierzył mnie wzrokiem badając mnie od stóp po głowę. ZB9 porozmawiał chwilę z
mamą a ja i jego ojciec staliśmy w ciszy
obserwując ich. Oczywiście, jego ojciec nie byłby sobą, gdyby nie rzucił
jakichś uwag. Grę Zbyszka ocenił na poniżej oczekiwań i zasugerował, że to
przeze mnie ZB9 gra jak gra. Ścisnęłam dłonie w pięści i starałam się nie
słuchać bredni ojca Bartmana. Jego żona szarpnęła do za ramię, mówiąc, że
przesadza, ale on kazał jej się nie wtrącać. Dalej ciągnął swój monolog.
Zbyszek, który na boisku był nerwowy i pewny siebie teraz stał i miał ochotę uciec.
Wiedział, że kłótnia z ojcem mu nic nie da, więc tylko stał i słuchał patrząc
na swoje buty. Obecność Leona męczyła wszystkich – jego żonę, Zibiego i mnie.
Zazwyczaj nie dawałam się ponieść emocjom, ale nie wytrzymałam i postanowiłam
przemówić facetowi do rozsądku.
- Jak pan śmie? – zapytałam.
Wszyscy
otworzyli szeroko oczy. Najwyraźniej byłam pierwszą osobą, która odważyła się
przerwać Leonowi.
-
Słucham? – zapytał oburzony.
-
Zbyszek to wspaniały facet. Utalentowany i pracowity. Od dziecka ciężko pracuje
na takie wyniki. Trenuje i całkowicie poświęca się siatkówce. Jest jednym z
najlepszych atakujących, a przecież to dopiero początek kariery. Pan potrafi tylko
wytykać błędy i oceniać. ZB9 całe swoje życie przyporządkował treningom. On gra
w siatkówkę, nie tylko dlatego, że to kocha. Gra, ponieważ wie, że to również pana pasja. A pan nie umie tego docenić. Wychował pan świetnego, odpowiedzialnego
i kochanego chłopaka, który dla rodziny jest w stanie zrobić wszystko. To powód
do dumy – zasłużył na to jak nikt inny.
Ojciec
wydawał się być nieporuszony moimi słowami. Matka Zibiego zasłoniła dłonią
usta. Wyglądała jakby dopiero teraz zorientowała się jak krzywdzili Zbyszka nie
doceniając go.
ZB9,
który cały czas trzymał mnie za rękę pożegnał się z mamą i pociągnął mnie w kierunku
drzwi.
-
Miło mi było panią poznać. – uśmiechnęłam się patrząc na kobietę.
Wyszliśmy
na zewnątrz.
-
Przesadziłam? – zapytałam. – Przepraszam, ale kiedy słyszałam te bred…
Zbyszek
przerwał mi mocno mnie całując.
________________________________________________________________________
Przepraszam, że dziś tak wcześnie ale mam trochę spraw do załatwienia i nie będzie mnie przez kilka godzin. :>
Bardzo dziękuję za miłą wiadomość na Kiedy marzenia stają się rzeczywistością. . Takie słowa naprawdę motywują do pisania, pozdrawiam autorkę wypowiedzi i dziękuję założycielce fan page'a za informację. ;)
________________________________________________________________________
Przepraszam, że dziś tak wcześnie ale mam trochę spraw do załatwienia i nie będzie mnie przez kilka godzin. :>
Bardzo dziękuję za miłą wiadomość na Kiedy marzenia stają się rzeczywistością. . Takie słowa naprawdę motywują do pisania, pozdrawiam autorkę wypowiedzi i dziękuję założycielce fan page'a za informację. ;)
Świetne!!!! Czekam na kolejne:)♥
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJejciuuu jakie to kochaneeee.^^ I podoba mi się, że jest dłuuugiiiii ... kocham tego bloga <33 Pozdrowienia ;**
UsuńDzięki. ;) Pozdrawiam ciepło. :*
UsuńPIĘKNE! Czekam na więcej. ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba ;)
UsuńIle się działo w tym rozdziale! *.*
OdpowiedzUsuńJak zwykle super.
Pozdrawiam! :))
świetne kiedy następne . ?
OdpowiedzUsuńDziękuję. Jutro. ;)
Usuńbardooo dobrze powiedziała jego ojcu, a rodział bardzo ciekawy :) czekam na rozwój sytuacji! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. ;)
Usuńciekawa jestem jak pogodzą to, że ona będzie we wrocławiu a on w rzeszowie, toż to kawał drogi...
OdpowiedzUsuńJutro się okaże. ;)
UsuńJuz nie mogę doczekać się następnego. Jest to jedyny blog który mi się tak spodobał. Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i zapraszam ponownie. ;>
UsuńŚwietnie,masz t-a-l-e-n-t ! Pozdraiam :*
OdpowiedzUsuńDzięki, również pozdrawiam. ;)
UsuńNmzc, zapraszam do mnie na kolejny rozdział xd j
UsuńNa pewno przeczytam. ;>
UsuńCzyżby rozdział był dłuższy niż ostatnie ? I like it!
OdpowiedzUsuńGenialnie rozegrałaś akcje na samym końcu. Myślę, że coś jednak, że dotarło do Zbyszka ojca, nawet jak nie sprawiał takiego wrażenia. Cały czas szkoda mi siatkarzy po IO ale cóż taki jest sport i na prawdę fajnie to opisałaś. Co do matury, mam nadzieje, że pójdzie mi tak samo jak Anecie, bo z tego co się zorientowałam zdaje te same przedmioty xD
Czekam na następny i mam nadzieje, że uda mi się jutro przeczytać, a jak nie to przeczytam i skomentuje w niedziele :)
Vivianna
Długość podobna, tylko w tym jest znacznie mniej dialogów. ;) Oj, matura - wielki stres, powodzenia. :3
UsuńPozdrawiam. ;)
Masz talent dziewczyno! :D
OdpowiedzUsuń+ uwielbiam tp opowiadanie <3
Dziękuję! <3
UsuńChętnie bym już dzisiaj przeczytała kolejny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie, chciałabym mieć taki talent...
Jeśli będziesz miała czas, zapraszam do odwiedzenia mojego bloga ;) + dopiero zaczynam
;) Dzięki. Chętnie wejdę. ;>
UsuńBardzo dobrze zrobiłaś opisując po krótce te kilka miesięcy :)Podobało mi się zachowanie Anety przy spotkaniu z państwem Bartman :) Fajnie że Zbyszek ma oparcie w swojej dziewczynie, bo widać, że to jest mu teraz bardzo potrzebne :) Czekam na kolejny i mam nadzieję, że z pamięcią o mojej sugestii, jutro i pojutrze będzie dłuższy rozdział :D
OdpowiedzUsuńWszystkie sugestie mam w notatkach, ale nic nie obiecuję. ;) Dziękuję bardzo i pozdrawiam. ^^
UsuńA mi się wydaje, że cis się zmieniło . Jest jakoś inaczej . Niby dowaliła jego ojcu, ale jakoś w tym za mało emocji . Zdecydowanie uczucia wewnętrzne powinnaś głębiej opisywać, żeby można się było bardziej wczuć :)
OdpowiedzUsuńPostaram się. ;) Dziękuję bardzo za uwagę i pozdrawiam. ^^
Usuńteraz mi dałaś do myślenia jak to wszystko będzie dalej ;) super!
OdpowiedzUsuń;) Dzięki.
UsuńJaki super rozdział, jakie super opowiadanie. Nie mogę się oderwać. Szkoda tylko, że jeden dziennie :C Przeczytałam jednym tchem wszystko. Czekam na następny rozdział + mam nadzieję że wszystko się ułoży między nimi dobrze :) Pozdrawiam i życzę dalszych świetnych pomysłów na pisanie :D
OdpowiedzUsuńJeden dziennie to za mało? ;o Załamujecie mnie. ;) Dziękuję bardzo i pozdrawiam. :3
UsuńCuuudny! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję. <3
UsuńRozdział jest świetny! Gratuluję przekroczonych 10k wejść na bloga! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję! <3 Cały czas kiedy widzę statystyki mam uśmiech na twarzy, coś niesamowitego. ;)
UsuńŚwietny blog, a tak poza tym to ile masz lat ?
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. ;) Trochę już mam, dlaczego pytasz? :)
Usuńa to jakaś tajemnica ?:) chciałam po prostu się dowiedzieć..
UsuńKiedy zakładałam bloga obiecałam sobie, że zachowam całkowitą anonimowość. ;)
Usuńokej,nie ma sprawy :)
Usuń;)
UsuńŚwietne. Czekam na kolejny :))
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie...
http://klaudiamlycz.blogspot.com/
Dziękuję, chętnie wejdę. ;)
UsuńPrzepraszam, że dopiero dziś komentuje ten wpis. Przeczytałam go, jak tylko się pojawił na Twoim blogu. Napisałam komentarz, ale niestety mój głupi telefon się zawiesił i wszystko mi zniknęło :/
OdpowiedzUsuńEpizodzik jak zwykle fantastyczny :)) Myślałam, że Adam jakoś bardziej namiesza, ale może to i lepiej, że się tak szybko ulotnił.
Jejciu...Zibi był u niej w domu! :) Yeah! Nie potrafię napisać nic więcej. Scena w której Aneta mówi ZB9 o tym, że może zamieszka w Rzeszowie oraz to, że mu się zaświeciły oczy, przyczyniły się do tego, że na moje twarzy pojawił się mega banan :D Aww...ten moment, kiedy Aneta wraca z matury i czeka na nią Zibi z różą...kurde! Też tak chcę! To takie urocze...
Też bym chciała taką wideokonferencję z siatkarzami jak Wiktoria :P Czytając o powrocie chłopaków z IO powróciły wszystkie wspomnienia i znów popłynęły z moich oczu łzy...strasznie przeżywałam te IO :( Dobrze, że Aneta w końcu przemówiła tacie ZB9 do rozsądku. Bo nasz Zibi to genialny siatkarz :) Pozdrawiam blueberrysmile :*
Też przeżyłam te Igrzyska. :)
UsuńRównież pozdrawiam i przepraszam za czas odpisania. :>
mam się uczyć i jakoś mi to cholercia nie wychodzi , tak mnie to wciąga , że chcę więcej i więcej *.*
OdpowiedzUsuń;)
UsuńByłam w Pobierowie! :D choć osobiścia bardziej do gustu przypadł mi Rewal, gdzie byłam jiż killa razy ^^
OdpowiedzUsuńCiesze sie, że Aneta postawiła sie Leonowi - zaczął mnie trochę irytywać.
Super opowiadanie!